boje się
Siedzę w samochodzie paląc zbyt słabego papierosa i obserwuje ulatniający się bladą smużką dym. Próbuje nadać mu jakiś znany mi kształt. Nadaremnie. Próbuje odnaleźć sensowny rytm wśród odgłosu kropli deszczu dudniących o nadgryzioną zębem czasu karoserie. Nie potrafię. Wszechogarniające ciemności pulsują życiem tylko dwóch pomarańczowych świateł awaryjnych nieznanego mi samochodu. W takiej chwili jak ta ona najbardziej mnie dotyka. A kiedy mnie dotyka zaczynam się bać. Boję się. Boję się, że zapomnę, że zapomnę co to miłość, że jej blade wspomnienie zniknie gdzieś w przepaści takich chwil jak ta. Czuję, że wymyka mi się z rąk. Nie potrafię zatrzymać jej ziarna. Nie mam już siły każdego ranka wzbudzać otaczającej go nadziei. Co się ze mną stanie gdy o niej zapomnę? Przestanę być? A może to ona zapomniała o mnie lub błąka się gdzieś tu, po bezdrożach, wśród strug zimnego deszczu i nawet nie przyjdzie jej do głowy ta myśl, że w starym i brzydkim samochodzie siedzi ktoś, kto boi się, że o niej zapomni. Mam ochotę krzyknąć - gdzie jesteś? – gdy nagle słyszę stanowcze stukanie palca w szybę a zarazem ślepnę od jaskrawego snopu światła policyjnej latarki. – Proszę pani, tu nie wolno parkować, proszę natychmiast odjechać. –