Ciało do ciała (Malarz 10.)
so-spacerun: yes;"> Wypatrzył Joannę, ruszył w jej stronę, objął jej dłoń i pociągnął za sobą. Nic nie mówił. Nie był w stanie nic powiedzieć. Emocje były zbyt silne. Ona próbowała o coś pytać, ale nie odpowiadał. Kiedy dotarli do hotelu wciągnął ją do swojego pokoju. Nie wyczekiwał na pozwolenie, nie szukał go w jej wzroku. Po prostu przygarnął i zaczął łapczywie smakować jej ust, zagarniać ciało. Potrzebował bliskości, ciepła - rozpaczliwie i natychmiast. Odsunął jej sukienkę, zsunął ją z jej ramion i spojrzał na swą towarzyszkę wygłodniałym wzrokiem. Nie broniła się. Ciała zaczęły lgnąć do siebie z coraz większym nienasyceniem, splatały się, upajały. Wziął ją na ręce i przeniósł na łóżko. O czym myślał? Żeby w końcu uwolnić się, zapomnieć, zacząć na nowo żyć, bez niej- tej która zagrabiła wszystkie jego tęsknoty. Wkładał w to całe serce. To była upojna, namiętna, pełna pasji noc do wyczerpania sił. Potem leżał na łóżku obejmując ramieniem delikatne ciało Joanny, patrzył w sufit, wchłaniał zapach jej włosów, a spod powieki znów sączyła się łza, bo to nie była ta kobieta.