Budka z pocałunkami cz2
łą miną na przystojnej twarzy, wparował do środka. Wyglądał jakby był o krok od skręcenia karku Cory’emu, cały nabuzowany i rozgorączkowany.
– Tak, miło mi ciebie również widzieć – odparł Cory, zamykając drzwi za rozzłoszczonym przyjacielem. Z całych sił zaparł się wewnętrznie, aby wysłuchać nadchodzącej tyrady. Kłótnia i tak by niczego nie zmieniła, bo zdawał sobie sprawę z tego, że jest głuchy na wszelkie racjonalne argumenty, jeśli chodziło o Connora. Podobne rozmowy prowadzili już wiele razy przez ostatnie dziesięć miesięcy, od kiedy firma Nolana skorzystała z ich pomocy i po mimo czynnego oporu Cory'ego, mężczyźni zaprzyjaźnili się.
Nolan zaczerwieniony i ciężko dyszący po wbiegnięciu na pierwsze piętro po schodach, stał w przejściu z salonu do kuchni z rękami wspartymi na szczupłych biodrach, i mierzył go zimnym spojrzeniem szarych oczu. Jak zwykle niedbale elegancki i szykowny, nie poddawał się prawom natury. Taka drobnostka jak wściekłość, nie mogła przecież zaszkodzić jego wizerunkowi. Cory nigdy w życiu nie spotkał bardziej samoświadomego człowieka. Nienagannie ułożone krótkie, ciemnoblond włosy nie były rozwiane przez wiatr, ani inne równie trywialne przeciwności losu. Jego ciemnoniebieski sweter, do perfekcji podkreślał kolor oczu i idealną, szczupłą budowę, przylegając we wszystkich właściwych miejscach. Jasne jeansy eksponujące jego długie nogi i smukłe biodra, pasowały jak druga skóra przyciągając wzrok każdego widomego człowieka do jego imponującego krocza i małych krągłych pośladków.
Na Corym nie robił jednak wrażenia w ogóle i mężczyzna sam nie wiedział dlaczego. Facet miał wszystko. Wygląd, zdolności i inteligencje. Był praktycznie idealny… a jednak był niewystarczająco dobry…
– Wiesz, wiedziałem, że ci odwala na jego punkcie. Wiedziałem, że nie możesz się zachowywać logicznie jeśli chodzi o tego faceta – parsknął drętwym tonem Nolan, zaczynając nerwowo krążyć po mieszkaniu i machać ręką. – Ale nigdy, przenigdy nie podejrzewałbym cię, że się posuniesz do czegoś takiego! Po prostu nie mogę uwierzyć!
– Trudno. Przynajmniej rozwiałem twoje wątpliwości – Cory odparł spokojnie, nie poddając się rozdrażnieniu. Nonszalancko, nie dając się zdeprymować, minął wyższego mężczyznę i wszedł do swojej małej kuchni. – Kawy?
– Nie! – odwarknął Nolan. Nowoprzybyły nie był w nastroju na przyjacielskie pogaduszki i żarty. Za to, z wykrzywioną nieładnie twarzą, wyglądał jakby chciał mu przyłożyć i wbić trochę rozsądku do głowy przy pomocy pięści. – Nie mam czasu, na te głupoty!
– Więc cię nie zatrzymuję. – Gospodarz usiadł spowrotem do stołu i jednym niedbałym ruchem ręki odprawił swojego gościa. Nolan poczerwieniał po twarzy jeszcze bardziej. Jego gładko wygolone policzki wręcz świeciły. Cory bezmyślnie potarł dłonią swoją lekko zarośniętą twarz.
Zapamiętać – ogol się prosiaku!
– Powiedz mi co ty sobie do cholery myślałeś Cory!? Czy ty kurwa w ogóle myślałeś? Czy zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłeś? – Nolan wydarł się, patrząc na swojego przyjaciela jak na wariata. Jakby pierwszy raz w życiu go widział i niedowierzał własnym oczom. Był zaskoczony, zdegustowany i wściekły.
Wyglądało jednak na to, że bez odpowiedzi nie zamierza wyjść. Cory westchnął w duchu ciężko, modląc się o cierpliwość i zdolności, aby wytłumaczyć coś czego nie dało się logicznie uzasadnić.
– O czym myślałem? To bardzo proste i powinieneś wiedzieć, bo nigdy tego nie ukrywałem. Myślałem tylko o tym, że pragnę, aby mnie pocałował, pożądał choć na chwilę – stwierdził spokojnie, starając się powstrzymać drżenie głosu. Wręcz zaparł się wewnętrznie, aby nie ulec zalewającym go emocją. – Choćby ten jeden raz w życiu!
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora