Budka z pocałunkami cz1
podziwiałby odwagę mężczyzny, gdyby nie był taki wściekły na bezczelność, z jaką założył, że dostanie to, czego chciał…
Eee….
Z językiem głęboko w swoim gardle, uwodzącym go, dręczącym i podniecającym, Connor odczuł potrzebę, aby po raz pierwszy w życiu się zarumienić. Cory dostał dokładnie to, czego chciał… I pozostawało Connorowi mieć tylko nadzieję, że pocałunek był jedyną rzeczą, której mężczyzna pragnął.
– Czy już zdecydowałeś, z kim udasz się na kolację…? – radosny głos, wysokiej blondynki z optymizmem wpadającej do budki, rozdzielił zasapanych, podnieconych mężczyzn. – CO tutaj się dzieje? – wydarła się wściekła. Kiedy jednak za jej plecami pokazały się kolejne osoby, ostentacyjnie zakryła dłońmi usta, zszokowana.
Connor z Corym spojrzeli na nią nieprzytomnie, stojąc w swoich objęciach jak zamurowani. Zbyt szybko zakończony pocałunek pozostawił ich w niedosycie i złości.
Przez cały ten czas, wlekący się dla oszołomionego Cory’ego, mężczyzna czekał z bólem w sercu na moment, kiedy zostanie odepchnięty. Wyzwany, może nawet oskarżony o napaść. Sponiewierany i obrażony.
To miało się wydarzyć w każdej sekundzie.
Już … z pewnością teraz…
Dlaczego więc jego ramiona nadal oplatały szyję sztywno stojącego Connora, to nie miał pojęcia. Nie miał pojęcia o niczym. Co robić? Jak się zachować? Co powiedzieć?
Pustka i cisza w jego głowie paraliżowała go, pozostawiając bezwolnym obserwatorem całej sytuacji. Jak wiele by sobie nie wyobrażał możliwości rozwoju sytuacji, przyłapanie przez osoby trzecie i ich ingerencja, nie przyszła mu na myśl.
– Connor, co ty robisz? – pytanie jak nieprzyjemny zgrzyt odbiło się o cienkie ścianki budki. To był ten rodzaj dźwięku, od którego człowiekowi spływał zimny pot po plecach. Blondynka, pretendująca na stanowisko kolejnej kochanki Connora, nagle poczuła się zagrożona. W jej wersji bajki to ją miał wybrać na romantyczną kolację we dwoje. Miał paść ofiarą jej czaru i powabu.
W tej chwili jednak, jego zamglony wzrok i opuchnięte wargi świadczyły o tym, że była ostatnią osobą na jego myśli. Ten mały, niewydarzony drań dorwał się do niego i położył na nim swoje obrzydliwe łapska.
Najwyraźniej trzeba było przypomnieć Connorowi, że preferował kobiece wdzięki i krągłości.
Na sztywnych nogach podeszła do mężczyzn i spróbowała ich rozdzielić. Trudo było jednak cokolwiek osiągnąć, kiedy obaj jak na rozkaz zacisnęli ramiona na sobie.
– Nie rób scen – syknęła do Cory’ego i znów łapiąc szczuplejszego mężczyznę za przedramię, szarpnęła go, odrywając od Connora. Tym razem rozdzieliła ich i Cory, pozbawiony wsparcia, zachwiał się na miękkich nogach. Cały otaczający go świat uderzył w niego z impetem.
Śmiech, niedwuznaczne komentarze i tłok we wejściu do budki sprowadziły go na ziemię z hukiem. Nawet nie miał szans.
Nie miał nagle odwagi, aby spojrzeć na zapędzonego w róg Connora. Musiał stamtąd wyjść… natychmiast.
Ludzie zebrani wokół nich mieli jednak zbyt dobrą zabawę ich kosztem. Nie mieli ochoty pozbawić się tak przedniej rozrywki. Zwłaszcza z udziałem wyniosłego Connora St. Charlesa. Zablokowali wyjście, wyzywając Cory’ego, aby zrobił scenę i uciekł jak wystraszony chłopczyk.
– Oww… nie odchodź. Chcemy wiedzieć, kto wygrał… Wszyscy czekaliśmy na moment, w którym St. Charles wybierze najlepszy pocałunek …
Komentarze padały na prawo i lewo, ale Cory nie miał pojęcia, kto je wypowiada, bo okrutny śmiech tych ludzi zmroził go do szpiku kości. Przed jego oczyma twarze tańczyły, przyprawiając go o zawrót głowy. Wróciło wszystko&hellip
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora