Brzydale

Autor: brunokadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

– Co sprawdzałem?

– Dlaczego sprawdzałeś, jacy będziemy dla ciebie później?

– Nie chodzi o mnie. Chodzi o to, czy zrobicie jak trza. Już wiem, że tak. Idź młody, nalej tej whisky, zapalim po cygarku.

Jest tak przekonujący, że wstaję.

– Tylko nie w domu – mówi Ola.

– Nikt nie może słyszeć, o czym mowa. Wytrzymasz smrodu – mówi dziadek.

– Ty też chcesz whisky? – pytam żonkę.

– Nalej.

– Zuch baba, z dobrą dupą. – Józek puszcza do niej oczko.

– No wiesz... – Ola się uśmiecha, ale jest zdezorientowana.

Nic nie rozumiem, ale chętnie się dowiem. Stawiam, że zaraz mu odwali.

Idę do naszego pokoju po whisky, cygaro dla siebie, obcinarkę i długie zapałki.

Wracam. Józek siedzi jak siedział, noga założona na nogę, buja nią sobie i patrzy na Olkę. Dziewczyna trzyma ramiona w pozycji zamkniętej, trochę się boi tej nieznanej dotąd pewności siebie.

Stawiam na stole szklanki i szykuję cygaro dla dziadka, zapalam zapałkę i mu podaję. Zbliża ją do cygara bez cienia oznak chorobowego świrowania, nawet ręce mu się nie trzęsą zbytnio.

Pufa jak lokomotywa. Widzę, że nie raz palił. Nie miałem o tym pojęcia.

– Dobre? – pytam.

– Dobre.

Pierwszy raz widzę taki luz u niego. W żadnej roli tego nie było. Nawet kiedy był zdrowy, lubił samotność, zawsze małomówny, ciągle spięty, cały czas na czymś skupiony.

– Niosę ciężar przez życie – mówi dziadek. – W czasie wojny działalim w podziemiu. Pod koniec dużo się działo, ale wszystko się pomieszało, jedno z drugim. W głowie pomieszało.

Zapada cisza, tylko zegar tyka. W górę płyną strużki dymu z naszych cygar.

– I co dalej? – pytam.

– Co?

– Co się pomieszało?

– Co pomieszało? – pyta Grand Józek.

Wydaje się zdezorientowany.

– Dziadek, o jakim ciężarze mówiłeś? – pyta Ola.

– Ciężaru się nie zapomina, czuć go, dopóki nie zrzucisz – mówi.

Cisza. Znowu się zawiesza, wytrzeszcza oczy na dywan, na przestrzeń za nim.

– Co to za ciężar? – pytam.

Ocknął się.

– Ta. Pod koniec wojny, jak pracowałem w porcie, udało się zamienić papiery i wyrolować Niemca. Trzy wagony z obozu Stutthof zamiast na statek trafiły na bocznicę w krzaki dla nas do rozebrania. Trzy wagony starych łachów poszły zamiast tego.

Przerywa, pociąga cygaro i popija whisky. Znowu nie podejmuje wątku z powrotem, tylko gapi się na Olkę.

– I co z tymi wagonami? – pyta Ola.

– To komendant obozu, Paul Werner Hoppe wysłał wagony. Miały iść do Argentyny. Okradł SS. Chciał uciec bogaty, bandyta.

Znowu zawiecha. Tym razem czekamy, może sam zaskoczy. Pijemy i palimy w ciszy.

Dziadek tylko pod naciskiem, po prośbach opowiadał, co przeżył w czasie wojny. Wszyscy wiedzieli, że o wielu rzeczach nie mówił. Nie wiadomo, ile historii zje choroba, przepadną na zawsze. Ile już przepadło.

– To się ten Hoppe zdziwił w tej Argentynie – mówię.

– Nie zdążył. Statek nie dopłynął do Argentyny, kiedy złapali tego mordercę. Chciałbym zobaczyć jego gębę, jak się o łachach dowiedział.

– Myślisz, że się dowiedział?

– To bydle wyszło z więzienia po kilkunastu latach. Zmarł w siedemdziesiątym czwartym w Niemczech. Na pewno wiedział. – Nagle zmienia temat. – Tego gnoja sąsiadów, co się wydziera, trza uciszyć, złoić szczeniakowi w końcu skórę...

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
brunokadyna
Użytkownik - brunokadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-11 00:53:04