BRACTWO: zaprzysiężona #2
- Dobrze! Obiecuję że ci pomogę tylko.... - opuściłam bezradnie ramiona. Nigdy bym się nie spodziewała że jakaś głupia kartka papieru będzie dla mnie ważniejsza niż własne bezpieczeństwo. - Tylko zostaw kopertę.
Chłopak posłusznie mi ją oddał przystając na moją propozycję.
Gdy ruszyłam w stronę powrotną do domu usłyszałam jeszcze jego buntowniczy głos:
- Na następny raz, masz przyjść sama!
Skąd może wiedzieć że przyszłam z Dominikiem?
On nie podoba mi się coraz bardziej...
*
Wyszłam zza rogu jednego z garaży. Przyjaciel czekał tam na mnie od rozpoczęcia mojego spotkania. Uśmiechał się do mnie, miał spokojny wyraz twarzy choć może odrobinę znudzony. Wiem że czekanie go znudziło, ale wiem też że pod żadnym pozorem nie opuścił by mnie. Podeszłam do niego triumfalnie przekazując mu kopertę i siląc się na uśmiech. Z niewiadomych przyczyn miałam ochotę się rozpłakać, być może z obawy przed obietnicą pomocy mojemu klientowi, jednak powstrzymałam się przed szlochem, przecież nie mogę tego tutaj przy nim zrobić. Od razu pytałby się co zaszło między mną a Dantem. Czy zrobił mi jakąś krzywdę. Dusząc emocje w sobie udałam się za Dominikiem do jego auta. Stało niedaleko, ale z dala od ciekawskich oczu kogokolwiek. Wsiadając zapięłam pas i przyjrzałam się sobie w lusterku. Oczy miałam zaszklone poprzez napływające spod powiek łzy. Chłopak usiadł za kierownicą, po czym odruchowo sprawdził środkowe lusterko i spojrzał w moją stronę. To jedno spojrzenie wystarczyło aby domyślił się iż coś jest nie tak jak powinno.
- Ada, coś się stało? - spytał, a w jego głosie słuchać było nutę niepokoju.
- Wszystko w porządku, ale dziękuję że pytasz – w tym momencie, mimo moich uciążliwych prób duszenia łez w sobie, jedna malutka kropelka spłynęła mi po policzku.
- Zrobił ci coś prawda? Co, straszył cię? Odmówił pomocy? Ada ! - teraz w jego głosie usłyszałam już nie nutę niepokoju, tylko całą symfonię gniewu.
- Domino, on tylko poprosił mnie o pomoc. Owszem nie wolno mi było odmówić, w przeciwnym razie nie dostałabym koperty, ale to nic strasznego – odpowiedziałam jak najbardziej przekonująco aby go uspokoić i wysiliłam się na kolejny uśmiech.