Bohater przegranej sprawy
Kolejne umocnienia!
I kolejne. Nie widać końca. To kiedy wygramy?
Czy w ogóle wygramy? Musimy!
Tylko co możemy zrobić, żeby pokonać zło? Jak daleko możemy się posunąć? Walczymy w obronie dobra, więc czasem musimy czynić zło. Tylko ile? Ile będzie trzeba. Trochę to mało precyzyjne. A termin zwycięstwa odległy… i w ogóle niepewny.
Chłopaki gratulują mi, że aż tylu wrogów ubiłem. Cieszą się. A nasi polegli? A bliscy tych zabitych wrogów? Wygrywamy ze złem. I dobrze. Dobrze! Ale czy mamy prawo cieszyć się z tego? Przecież tyle zła wyrządziliśmy.
Co ja właściwie zrobiłem? Dlaczego…?
Zrobiłem, bo tak należało. Zrobiłem to dla Was. Dla nas wszystkich, bo zło nie może tryumfować. Dla Was… zabiłem tych wszystkich ludzi. A może dla siebie? Przecież nie chcieliście, żebym tu przyjechał. Nie chcieliście.
Nie mogę tego znieść. Towarzystwa kolegów. Razem walczyliśmy ze złem, a teraz oni okradają zabitych wrogów. Barbarzyńcy. Przecież wszystko ma jakieś granice. Tylko jakie? Gdzie? I kto je ustala?...
Dużo tych pytań, a odpowiedzi brak. Idę na bok. Muszę pomyśleć. Ci też mi gratulują. Nie chcę już tego. Chcę spokoju. Zastanawiam się jak Wam o tym opowiedzieć… O tym wszystkim. Mam mętlik w głowie, sam tego nie ogarniam.
Jutro też pójdziemy zabijać. Nie wiem czy dam radę. Nie wiem, czy jestem tym samym człowiekiem, którego widzieliście ostatnio.
Znajduje spokojne miejsce. Wkładam lufę strzelby do ust. Ktoś krzyczy. Chcą mnie powstrzymać. Po co? Zabiliśmy tylu ludzi. Ja zabiłem. I znowu będę musiał zabijać. Wśród trupów leżą też nasi. Dużo ich. Wiem, że nie jestem niezniszczalny. Też mogę zginąć.
Pewnie zginę.
Co za różnica kiedy? Strzelę sobie łeb i zginie człowiek. Pójdę dalej walczyć – też zginie człowiek. Może ja, może wróg. Może obaj…
Ze złem trzeba walczyć. Tylko czym jest zło? I jakie ofiary można ponieść? Jakie spowodować?
Czy zginę, czy przeżyję… To już nie będę ja. Nie ten, którego pamiętacie i na którego czekacie. Żywy lub martwy nigdy już nie będę sobą. Tak czy inaczej…
…bardzo Was kochałem!