Bohater przegranej sprawy
Mamo, Tato!...
… u mnie wszystko w porządku...
Przyjechałem przedwczoraj w ramach uzupełnień.
Wczoraj przypuściliśmy atak na pozycje nieprzyjaciela.
Jutro mamy go ponowić.
Nawet postrzelałem trochę do wroga, póki jeden oficer nie zrugał mnie, że z mojej strzelby to ja mam walić dopiero, jak im do okopu wskoczymy. Może ma i rację. W ogóle jeszcze dużo muszę się nauczyć. Nawet jedzenie jest inne. Nawet nie inne, niż w domu. W ogóle inne niż w kraju, nawet inne niż w czasie szkolenia. Nic takiego – wiadomo.
Wojna.
Chłopaki starają się być dla mnie mili, ale jest tutaj bardzo nerwowo. Artyleria wroga bardzo nam dokucza. Pogoda jest paskudna. Wszystko mamy umazane błotem. Gorzej, bo nie ma się gdzie ugrzać. Jak w tej wodzie komuś uda się coś rozpalić, to musimy być pod tymi plandekami, a wtedy dym gryzie nas w oczy i nos. Jak zacząłem kasłać, to aż mnie gardło rozbolało. Ale jest nieźle. Ogólnie to nie żałuję, że tu jestem.
Każdy mój rówieśnik powinien tu być.
To przecież taki nasz obowiązek. Przecież nie możemy pozwolić, aby pokonało nas zło, prawda? Nie wiem dlaczego wczoraj dostaliśmy rozkaz do odwrotu. Przecież dobrze nam szło. Wprawdzie chłopaki trochę oberwali, jak karabiny maszynowe nas ostrzelały, ale przecież nie było aż tak źle. W każdym razie byłem gotów atakować nadal. Inni niech odpowiadają sami za siebie.
Może to głupie, ale najgorsza robota z tego wszystkiego, to kopanie okopów. Przynajmniej tak było na szkoleniu. Tutaj na szczęście jeszcze nie musiałem tego robić. Pozycje są gotowe, ale pewnie, jak zajmiemy okopy wroga, to coś trzeba będzie poprawić. Trudno. Jak taki będzie rozkaz, to go wykonam.
Zaczynam tęsknić za Wami.
Przecież minęło już trochę czasu, odkąd wyjechałem i moja tułaczka zaprowadziła mnie aż tutaj. Tęsknię też za siostrami i bratem. Robię to wszystko dla nich. Jak dorosną, to już nie będą musieli walczyć. Będą bezpieczni. Przynajmniej taką mam nadzieję. W każdym razie co będę mógł zrobić, to zrobię. Dla mojego rodzeństwa, ale i dla innych dzieciaków. Chłopaki tutaj mówią, że jestem głupi i jeszcze zmienię zdanie. Myślę, że tak mówią, bo wstydzą się przyznać, że być tutaj to zaszczyt.
Walczymy przecież w słusznej sprawie.
Dużo o tym myślałem. Przed wstąpieniem do wojska i potem, w czasie szkolenia. Teraz też tak uważam. Wróg do mnie strzelał, a ja nadal uważam, że dobrze zrobiłem. Oni po prostu nie mogą wygrać. Pewnie mądrzejsi niż ja mogliby to lepiej wytłumaczyć, ale ja wiem najważniejsze. Musimy ich pokonać, bo inaczej oni nas pokonają. A jak już to zrobią, to nas zniewolą. Nie chciałbym tego. A Wy? Jeśli uważacie, że nie powinienem tu być, to powiedzcie sami, czy chcielibyście, żeby oni przyszli po moje rodzeństwo? Po Wasze dzieci? Nigdy!
Chociaż…
Artyleria położyła na nas ogień w nocy. Przerażające przeżycie. Na szkoleniu nie widziałem czegoś takiego. W sumie nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego. To było… Nie wiem, ale trochę zwątpiłem.
Nie, nie. Nie myślcie że tak całkiem, że tak w słuszność sprawy. Nadal uważam, że wroga trzeba powstrzymać. Oni nie mogą bezkarnie szerzyć zła. Ktoś musi ich powstrzymać. A kto, jak nie ja? Gdyby tylko większość myślała tak jak ja. Wtedy zwycięstwo byłoby nasze na pewno. A tak…
To nie tak. Wygramy tak, czy inaczej.
Przecież to my walczymy w słusznej sprawie. A to znaczy, że oni muszą przegrać. Muszą. Zamierzam tego dopilnować. Fakt, że nie jest mi łatwo. Nikomu nie jest tu łatwo. Myślę, że chłopakom byłoby łatwiej, gdyby nie szydzili z moich poglądów. Tak, wtedy na pewno byłoby im łatwiej.