Bogowie wojny. Część 2

Autor: LKZelewski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Tu Masakra. Mają RPG! Daleko jesteście?!

- Mamy rannego! Ruszajcie do nas.

- Widziałem pocisk RPG, ale nie strzelca!

Źle jest!, pomyślał Masakra. Wróg był coraz bliżej, a oni szli w rozsypkę. Przestawali trzymać dyscyplinę komunikacji radiowej.

- Masakra, złaźcie na dół.

Jeszcze jeden wybuch RPG, tylko w dole.

- Gdzie ten skurwiel?!

I nagle niezwykle spokojny głos:

- Wszyscy, tu Wąż! Dojeżdżam. Dopierdolcie tym gnojom. Masakra, rusz dupę. Naprzód. Maszeruj albo giń, legionisto!

- Wstawaj, Chaos. Wstawaj!

Chaos założył nową torbę z amunicją i wprowadził nabój do komory erkaemu, wygarnął i dźwignął się do pozycji klęczącej.

- Aaa! Cholerna noga! – krzyknął i znowu wystrzelił. – Bierz Rzeźnika. Osłaniam.

Masakra przesunął karabin na pasie na plecy, żeby zwolnić ręce; nie zważając na ból, jaki mu sprawia, wziął porucznika pod ramiona i zaczął ciągnąć go w dół zbocza. Spoglądał za siebie, żeby się nie wywalić. Powinniśmy od razu spierdalać. Po co szukałem rany? Spieprzyłem sprawę. Nie wyjdziemy z tego. Lustrował otoczenie. Damy radę! Chaos klęczał i strzelał zajadle. Gdzie nasi!?

- Ruszaj. Ruszaj! – wrzasnął.

Chaos zerwał się i podrygując starał się iść w dół. Masakra z Rzeźnikiem i tak był wolniejszy. Starał się nie wywrócić. RPG… Bum! Chaos padł. Kurwa!

- Wstawaj! – krzyknął Masakra i nagle po lewej zobaczył czarnego z „kałachem” najwyżej dwadzieścia metrów od Chaosa. Znowu reakcja automatyczna. Puścił porucznika, który z jękiem upadł na kamienie. Masakra wyszarpnął z kabury pistolet, odbezpieczył. Błyskawicznie wymierzył i wystrzelił szybki dublet. Tamten ciągle stał. Znowu dublet. Facet padł.

Odgłosy strzałów z „kałachów” były już strasznie blisko. Nagle, zza załomu po prawej, wychynęło dwóch wrogów. I jeszcze jeden po lewej, u góry. O ja pierdolę! Masakra wycelował w tego po lewej. Cała czwórka strzeliła jednocześnie. Czarny padł. Masakra też. Jakby ktoś trzepnął go młotem w korpus.

Oberwałem… Leżał na brzuchu. Gdzie mój pistolet? Próbował złapać oddech. Nadal oddychał – nadal mógł stawiać opór. Gdzie broń? Przecież mam karabin! Nadal się ruszał – nadal mógł walczyć. Sięgnął niezdarnie po karabin i wtedy zobaczył nad sobą... O kurwa… to koniec

Huk, błysk wystrzału! Już po mnie, już… Jedna seria, potem druga. Minimi! Nasi!

- Bierz go! Osłaniam!

Masakra starał się podźwignąć niezgrabnie. Widział kolegów. Jeden uniósł Rzeźnika, drugi pomógł Chaosowi. Teraz mieli sensowną siłę ognia. Przycisnęli wroga do ziemi. Zaczęli odwrót.

Marche ou crève! Maszeruj albo giń!

Byle szybciej do samochodów. Przydusili wroga do ziemi. Byli lepsi, twardsi, bardziej zdecydowani, niż tamci. Zmiażdżyli ich. Do samochodów, a potem do granicy.

Musieli jak najszybciej wydostać się z Etiopii, bo takiej jatki nikt im nie daruje…

 

LEGIO PATRIA NOSTRA

Poprzedniego wieczoru skoczył na drinka. Poderwał jakąś dziewczynę i przeleciał ją dla rozładowania napięcia. Tak jak lubił. Wziął ją od tyłu – tak jak bardzo lubił – a potem wyszedł z jej mieszkania.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
LKZelewski
Użytkownik - LKZelewski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2020-07-13 21:42:22