Bogowie i pionki, albo GAME (nie całkiem) OVER! (2) - EPILOG
[EPILOG]
Odprężyłam się wygodnie w moim fotelu i wzięłam łyka kawy z porcelanowej filiżanki. Spojrzałam na zegarek... CO? Już po północy? Do pisania zasiadłam o 9 rano, nie wiedziałam, że zejdzie mi aż tak długo... Nie byłam jednak do końca zadowolona z efektu końcowego. Nigdy nie jest tak, że twój artystyczny wytwór w pełni cię satysfakcjonuje. Podobno wieczne niezadowolenie i ogromna doza samokrytycyzmu znamionują dobrego pisarza... A przynajmniej - lepszego, niż przeciętny.
- Ten fragment wymaga korekty... - powiedziałam sama do siebie, zmieniając kolor czcionki w akapicie na czerwony. - Ten też... Kurwa mać.
- Widzę, że klniesz równie siarczyście, jak twoi bohaterowie! - usłyszałam za sobą nieco wrednawy męski głosik.
Odwróciłam się w obrotowym, skórzanym fotelu i oto, co ujrzałam. Widziałam to już wcześniej oczyma pisarskiej wyobraźni, teraz jednak... Ujrzałam na rzeczywiste gałki oczne tkwiące w mej czaszce.
- RAFAŁ? - zapytałam, chociaż dobrze znałam odpowiedź.
Przede mną stanął bowiem na oko 22-letni młody mężczyzna, brunet z zielonymi oczami. Dokładnie taki, jakiego wyprodukował mój nieco zwariowany umysł. Tak, to był RAFAŁ z mojej dopiero co ukończonej historyjki.
- Tak, a kogo się spodziewałaś? ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA? - zapytał mnie mój bohater. Mój własny, kurwa, bohater!
- Ale ty przecież... Przecież... - nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Nie istnieję? Hahahaha! - Rafał dostał nagłego ataku histerycznego śmiechu. Podszedł do mnie i pochylił się nad moim laptopem. Dotknął palcem ekranu. Dokładnie w miejscu, w którym widniało jego imię. - Istnieję! Sama mnie stworzyłaś! A ten fragment... Tak, ZDECYDOWANIE wymaga korekty!
- Dlaczego? - zapytałam zdziwiona. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że mój własny bohater komentuje moje opowiadanie na jego temat. Za dużo kawy? Przemęczenie? A może właśnie mam pierwszy w życiu napad schizofrenii?