Bogowie i pionki, albo GAME (nie całkiem) OVER! (1)
Przygoda w windzie stała się jedną z wielu akademiowych legend, studenci płci męskiej przestali się już zakładać o to, który z nich rozdziewiczy Kasandrę, gdyż powszechnie przyjęto, że wygrał Rafał. Dziewczyny zaczęły wymyślać rozmaite imiona dla dzieci Kasandry i Rafała a woźna spoglądała na nich z ukosa, gdy świetnie się bawili podczas odrabiania kary za „...szerzenie nietrzeźwości, propagowanie nikotynizmu i sianie zgorszenia moralnego w dźwigu osobowym, stanowiącym środek użyteczności publicznej". Mało kto by przypuszczał, że sprzątając całe piętro w tzw. domu studenckim można walczyć z kosmitami, udawać zbiegów z więzienia lub poszukiwać skarbów wśród środków czystości... Ale Kasandra i Rafał dobrze o tym wiedzieli!
***
Dni mijały, a znajomość Kasandry i Rafała rozwijała się w zastraszającym tempie... Wkrótce stali się najpopularniejszymi mieszkańcami swojego pionu - w dodatku za coś innego niż wytrzymałość alkoholowa! - oraz bohaterami 2-go i 5-go piętra. 2-go, gdyż tam mieszkała Kasandra. 5-tego, bo tam właśnie mieszkał Rafał, tam zatrzymała się winda i właśnie ten poziom koedukacyjna para popieprzonych świrów musiała - za karę - sprzątać dwa razy w tygodniu, aż do końca bieżącego roku akademickiego. Chyba nie narzekali.
Przy Rafale, przystojnym jak diabli, wysokim studencie inżynierii nano-artystycznej („Co to takiego jest?" - „Kasandro, lepiej nie pytaj...") młoda kobietka odzyskiwała radość i chęć życia. Sprzątając z nim 5-te piętro akademika bawiła się lepiej, niż pijąc, paląc i jarając zielsko ze znajomymi z 3-go piętra (pamiętacie podbite oko Franka? Mało zabawne...). Mieli niemal identyczne temperamenty, tak samo absurdalne poczucie humoru i spaczony gust, jeśli chodzi o będącą produktem współczesnej kultury sztukę. Kończyli za siebie zdania, jednocześnie wybuchali śmiechem w sytuacjach, które dla innych były tylko lekko zabarwione humorystyczną nutą. Kiedy razem przebywali, ich zachowanie było zrozumiałe jedynie dla nich. Bo kto normalny widząc dziewczynę biegnącą z wiadrem na głowie i wyciągniętym przed siebie mopem krzyknąłby: „Atak wściekłych pomidorów!" i rzucił się w pościg? No właśnie. A Rafał tak zrobił. W dodatku odparł „atak wściekłych pomidorów" wybielaczem z szafki pani woźnej, co sprowokowało ciągnącą się jak flaki z olejem dyskusję na temat ilości poprzednich warstw farby na ścianie korytarza.
***
- Czy wy ze sobą, no wiesz, ten-teges? - bardzo jasno zapytała kiedyś Olga.
- No co ty! - ze śmiechem zgasiła ją Kasandra. - Kolegujemy się. To najfajniejszy facet, jakiego znam! Nie chcę go stracić, a wiesz...
- Wiem. U ciebie każda próba bycia z kimś kończy się złamanym sercem i opróżnionym portfelem. Na szczęście w obu przypadkach cierpi tylko samiec.