Beneris cz.V Koniec
k. - Ale nie przerywajcie mi zanim skończe.- skinęli potakująco głowami. - Eovis mówiłeś, że wielu próbowało zabić tego Keltara, ale atakowali go zapewne w pojedynkę, nigdy nie zebrali armii.- Eovis popatrzył na nią i znów jej przytaknął.- W takim razie my zbierzemy armię. Myślę, że elfy nam w tym pomogą... - Tak. Zwłaszcza, że jesteśmy uciekinierami. - Miałeś się nie odzywać.- Iza zmierzyła go morderczym wzrokiem, elf spuścił głowę i z uśmiechem przełknął ślinę. - To akurat jest twoje zadanie. Przekonasz ich, my z Kareonem ci pomożemy. Patrick zbierze armię ludzi.- spojrzała na policjanta. - Ale... - Patrick! Nie przerywajcie mi!.- dziewczyna tupnęła noga.- Masz ich przekonać i nie obchodzi mnie jak to zrobisz. Ma być to załatwione. Dodatkowo mamy jeszcze Benerisa. - I smoki.- powiedział Kareon, a Iza spojrzała na niego pytająco. - Ale przecież smoki nie są po naszej stronie. One są podwładne Keltarowi. - Nie wszystkie. Kilkoro z nas ukryło się w górach, dzięki czemu uniknęliśmy zła. - Cudownie.- Iza klasnęła w dłonie.- A ty co tu jeszcze robisz?- popatrzyła na Patricka.- Nie trać czasu, im szybciej zbierzesz armię, tym lepiej. Za trzy dni, punktualnie o 16:OO spotkamy się tu, na tych polach i ruszymy wspólnie na zamek Keltara. Nie czekamy na spóźnialskich. Wszystko jasne? XXIII - Tak.- odparli równocześnie Eovis, Patrick i smok. Iza uśmiechnęła się i podeszła do Kareona, który położył się na ziemi i wystawił łapę. Dziewczyna pogładziła go po szyi i wspięła się na jego plecy. Ciężko jej to przyszło, zwłaszcza z mieczem, ale udało się. Przysunęła się bliżej jego szyi i znalazła zagłębienie idealnie pasujące na siedzenie. Eovis jednym odbiciem skoczył na smoka i usiadł na nim zaraz za Izą. Patrick w tym czasie wstał z ziemi. - No to trzymajcie się. Za trzy dni...- pomachał ręką i ruszył biegiem przez pola. Iza pogładziła smoka po karku, czuła jak Eovis przysuwa się do niej, obejmując w pasie. Usmiechnęła się lekko. - Lecimy Kareon.- smok w momencie delikatnie rozłożył skrzydła, które musnęły ich nogi. Izę przeszedł lekki dreszczyk, kiedy smok oderwał łapy od ziemi i zaczął wzbijać się w powietrze. Jeszcze nigdy nie czuła czegoś takiego. - Eovis? Skąd znacie się z Kareonem?- Zadała w końcu to pytanie, które tak bardzo ją nurtowało. - Kareon był smokiem mojego ojca, Eryka. - Eryka? Tego Eryka? Ale przecież on był człowiekiem.- obróciła głowę w jego stronę. - Masz racje. Był człowiekiem, ale także był moim ojcem. Jestem pół-elfem. - Dlaczego mi wcześniej o tym nie powiedziałeś? Beneris powinien należeć do ciebie. Twój ojciec był pierwszym jego panem, ty powinieneś go odziedziczyć. - Nie!- krzyknął i gwałtownie się cofnął.- Beneris w moim posiadaniu byłby zagrożeniem. Nie umiałbym go używać.- Iza skinęła głową, zaskoczyna jego gwałtowną reakcją. Czyżby miecz był naprawdę taki straszny? Prawdą jest, że odkąd go dotknęła czuje się inaczej, jest inną osobą, nic nie jest takie jak dawniej. Smok w tym momencie zaczął obniżać lot, aż w końcu wylądował pośrodku wioski. Elfy pozostałe po ostatnim ataku czerwonego smoka, zaczęły krzyczeć i panikować. Iza zeskoczyła z Kareona. - Nie bójcie się. On nie jest zły.- powiedziała, a Eovis złapał ją za ramię. - Może lepiej ja do nich przemówię, bo ciebie chyba nie rozumieją.- usmiechnął się.- Perorne!- zaczął przemawiać w języku elfów, którzy zaczęli się powoli uspokajać. Iza nie wiedziała co on do nich mówi, ale tak naprawdę nie obchodziło ją to. Ważne było, że to działało. Po chwili zaczęli klaskać. - Ma dar przemawiania, tak jak i jego ojciec.- smok schylił głowę do ramienia Izy.- Jak narazie wszystko idzie po naszej myśli. XXIV Po trzech dniach namawiań i przygotowań liczna armia złożona z wyćwiczonych i wyposażonych żołnierzy-elfów staneła na polach. Kareon wezwał swoich braci, których dosiedli niektórzy elfowie, w tym Eovis. Łącznie było 13 smoków. Byli gotowi, teraz wystarczy czekać na Patricka, który przyjdzie do nich z armią ludzi. Spóźni