Beneris cz.I
zęła żałować, że nie wzięła tego miecza razem ze sobą. Skuliła się pod ścianą i nagle wejście, które prowadziło do wąwozu z mieczem zostało zasypane przez kamienie. Iza poczuła jak coś uderza ją w głowę. Straciła przytomność. III Obudziła się. Wszędzie panowała cisza. Ale nie całkowita, gdzieś z oddali dobiegały ją stłumione głosy i nawoływania. - Tu jestem. - wyszeptała i zakaszlała. Miała tak suche gardło. Zaczęła powoli iść na czworakach w stronę wyjścia. Wyszła na świeże powietrze.- Tu jestem.- powtórzyła. - Pomóżcie. - Znalazłem ją!- dał się słyszeć czyjś głos.- Jest na dole. Dajcie sprzęt. Wytrzymaj jeszcze troche. Zaraz po ciebie zejdziemy.- Iza nie miała już na nic siły. Położyła się na ziemi. Po chwili poczuła jak czyjeś ręce ją podnoszą i układają na noszach. - Dobra. Wyciągajcie!- Gdy była już w karetce została jej udzielona pierwsza pomoc. Jeszcze zanim zamknęli drzwi dostrzegła spalony wrak samochodu. Tak bardzo chciała by ją ktoś teraz przytulił. Dlaczego nie ma tu jej rodziców? Dlaczego się o nią wogóle nie martwią? Pieniądze znów są ważniejsze od niej? Karetka zawiozła ją do szpitala. Zrobiono jej szczegółowe badania, po czym umieszczono ją w pokoju. Zaczęła przyjmować do wiadomości to co się stało. Lekarze mówili, że miała szczęście wychodząc z tego wypadku tylko z kilkoma szwami na głowie, lekkim wstrząsem mózgu. Miała jeszcze parę zadrapań i siniaków. Nie powiedziała nikomu o mieczu i o tym co się stało jak go wyciągnęła ze skały. Wiedziała, że lepiej będzie o tym nie wspominać. Martwiła się o swoich przyjaciół. Lekarze nie chcieli jej powiedzieć w jakim są stanie. - Dzień dobry. Czy mógłbym zadać pani parę pytań?- do jej sali wszedł młody policjant. Wyglądał na około 20 lat. Iza usiadła na łóżku i skinęła głową. Policjant uśmiechnął się i podszedł do krzesła.- Jak się czujesz? - Dobrze.- skłamała, bo wcale nie czuła się dobrze. Była bardzo przygnębiona i rozczarowana. Rodzice ani razu jej jeszcze nie odwiedzili w szpitalu. Nie wiedziała co się dzieje z jej przyjaciółmi. I nie umiała sobie odpowiedzieć na pytanie co tak naprawdę się stało po wypadku. - Przyciosłem ci gazetę. Może zechcesz przeczytać.- powiedział i położył ją na półce obok łóżka. - Dziękuję. - Dobrze, no to teraz będzie bardziej oficjalnie. Czy pamiętasz coś z dnia, w którym mieliście wypadek samochodowy? - Tak. Teraz już tak. - nie miała ochoty na rozmowę, jednak czuła, że to jest jej obowiązek.- Pamiętam, że wracaliśmy z dyskoteki i na przeciw nam wyjechał TIR. Potem był huk, trzask i ciemność. Wypadłam z samochodu i stoczyłam się w ten dół. - Pamiętasz może z jaką szybkością jechaliście? - Coś koło 120 może 130 km/h. - Piliście coś? Czy wasz kierowca także pił? - Niech pan o to spyta jego.- policjant popatrzył na nią, po czym wstał. - Zostawię cię samą. Porozmawiamy jak wypoczniesz.- chłopak wyszedł, a Iza wzięła z szafki gazetę. Otwarła ją na pierwszej stronie i nie wiedziała czy ma zacząć się śmiać czy płakać. Był tam spory rysunek smoka, a nagłówek głosił: "Tajemnicze stwory". Iza zaciekawiona zaczęła czytać. "Coraz więcej osób zgłasza się do naszej gazety twierdząc, że widziało prehistoryczne, latające nad naszym miastem gady. Mają one wielkie skrzydła, wydają dziwne dźwięki, a niektórzy przysięgają, że widzieli jak zioną ogniem. Farmer James R. twierdzi, że to smok spalił jego stodołę wczoraj wieczorem. Ataki smoków zaczęły się od niedzielnego popołudnia. Czy Smoki- legendarne bestie naprawdę istniały? Czy powróciły, aby zniszczyć ludzkość? Na te pytania da nam odpowiedź dopiero czas." IV Iza odłożyła gazetę i zaśmiała się. Jak to możliwe. Smoki? Ta gazeta chyba nie ma już o czym pisać tylko o smokach. Nagle Izie śmiech zamarł na ustach. Znów usłyszała ten sam głos zwierzęcia. Podeszła do okna i niepewnie je otworzyła. Spojrzała na niebo, lecz nic nie ujrzała, wszystko zasłaniały chmury. Ryk jeszcze bardziej nasilił się, po czym zamilkł. Czyżby to była prawda? Przecież smoki to tylko b