Bartuś
Otwarłem więc pokrywę obudowy, założoną razem z bratem i odór aż mnie odrzucił.
Było to dziwne. Były tam same rury, nóżki wanny i wszystko wyglądało ok. Dopiero po wzięciu latarki pojąłem istotę rzeczy.
Daleko, między rurami przy samiutkiej ścianie leżało przytulone do tylnej nóżki od wanny ciało naszego ukochanego dziecka.
Miał wydęty brzuszek, zielony od spodu, a Jego obrzmiały, lekko fioletowy języczek zwisał mu z pulchnych ust. Jego skóra wyglądała jak papier, a na ziemi leżały Jego włoski, choć nie wszystkie.
Miał straszny wyraz twarzy. Pełen męki i strachu. Tak, wciąż strachu, pełnego grozy, przerażającego strachu. Biedak musiał umrzeć z odwodnienia.
Jego języczek, już spuchnięty, wystawiony poza Jego usta… to Nim starał się złapać nie liczne krople wody spod dna wanny kiedy się kąpaliśmy.
Jak bardzo musiał pragnąć każdej kropli kiedy kochaliśmy się nad Nim ?
Uciekł przerażony, słysząc kiedy mu grożę i drę się na Niego. Wiedział, że czeka go kara tak mocna jaka jeszcze nigdy go nie spotkała i korzystając ze sposobności, wślizgnął się daleko pod wanne, między rurami w głębokie ciemności.
Może nawet chciał wyjść ale nie potrafił, Jego nóżka tkwiła utknięta pomiędzy rurkami. Może płacz i pojękiwania nocne wcale nie były tworem mojej wyobraźni…
Zakładając obudowę nic nie widzieliśmy, bo daleko było ciemno, a On siedział cicho.
Nie umiem sobie wybaczyć tego jak blisko był Nasz synek… był tutaj, w Naszym domu. Przerażony własnym, okrutnym ojcem. Przerażony do tego stopnia że nawet w obliczu śmierci z odwodnienia nie pokusił się aby wyjść.
Może myślał, że nie ma nic gorszego niż kara zadana z rąk ojca. Zwłaszcza po czymś takim.
Choć Jego drobne ciałko odnalazłem 11 dni po Jego zaginięciu i minęło wiele dni i wiele nocy od tego czasu, ono tam pozostało.
Po całej sytuacji Emilia mnie zostawiła i zostałem sam, ze zwłokami wciąż leżącymi pod wanną. Nie używaną od dawna wanną….
Co ja Ci zrobiłem, Bartuś…?
Dopijam resztki alkoholowego trunku i zasypiam. Zasypiam po raz kolejny. Chryste, ile to jeszcze będzie trwało ?