Bar
Sama aparycja klienteli była równie nietypowa jak cały ten pub. W prawie zupełnej większości byli to mężczyźni w sile wieku, z których każdy miał co najmniej marynarkę, a niektórzy założyli nawet całe garnitury. Krawat wśród nich stanowił zupełną pospolitość, a nieodosobnieni byli posiadacze mniej lub bardziej finezyjnych much. Zadbane fryzury i brody mogłyby wpędzić w kompleksy XIX-wiecznych gentlemanów, a figury wymagające stałych ćwiczeń zmuszały do ponownego rozważenia argumentów głosicieli zgubnego wpływu palenia tytoniu na kondycję fizyczną. Będąc chyba najmłodszym w tym gronie, przypadkowy gość poczuł się trochę nieswojo ze swoim brzuchem coraz śmielej wystającym ponad paskiem od spodni.
Na szczęście dotarł do lady baru, więc mógł zawrócić swe myśli z tych niebezpiecznych torów, a skierować je na barmana i jego pytające spojrzenie.
- Poproszę Jacka Danielsa na lodzie. – Odezwał się dość nieśmiałym tonem, chociaż ten, do którego były skierowane jego słowa nie prezentował się zbyt okazale na tle gości. Barman był dość niski i raczej chuderlawy. Trudno było orzec, kiedy ostatni raz jego włosy spotkały się z grzebieniem, ale prawdopodobnie znalazłoby się wielu takich, którzy obstawialiby na okolice poprzedniej dekady. Chociaż sprawiał wrażenie jednej ze starszych osób na sali, to jednak był gładko ogolony, co uwidaczniało jaką miał chudą i pociągłą twarz, w dodatku ze sporą ilością zmarszczek przywodzących na myśl wszystkie utrapienia, jakie musiał w życiu znieść. Biała koszula z podwiniętymi rękawami i czarna kamizelka wisiały na nim tak, jak gdyby były co najmniej o numer za duże. Pewne ruchy, z jakimi zabrał się do przygotowania zamówienia, zdradzały wieloletnią wprawę, jednak zupełnie pozbawione były tej błyskotliwej finezji, jaką mogą się popisać ci najlepsi klubowi barmani. Jedynym powodem, dla którego trudno było się z miejsca uznać za lepszego od tego leciwego mężczyzny, któremu nigdy nie udało się wydostać zza baru, było jego szokująco głębokie spojrzenie błękitnych oczu. Wydawało się, że po jednym rzucie oka ten człowiek wie wszystko o swoim kliencie, więcej nawet niż on sam o sobie. Nie pozwalało to poczuć się swobodnie w jego obecności, tak jak trudno jest się odprężyć przy kimś, kto zna nasz wstydliwy sekret. Kiedy chłopak wyciągnął portfel aby zapłacić za drinka, barman tylko pokręcił głową i powiedział:
- Spokojnie, zapiszę to na pana rachunek, a zapłaci pan przy wyjściu. – Głos tego zagadkowego mężczyzny również nie pozwalał zachować spokoju ze względu na swoje niskie, a zarazem ciepłe brzmienie, które poruszało nawet te najbardziej skrywane obszary umysłu.
- D-dobrze, dziękuję. – Chłopak był tak zaskoczony tą postacią, która właśnie zaserwowała mu alkohol, że nie zdołał zapanować nad delikatnym załamaniem głosu. Miał tylko nadzieję, że wyszedł na mniej zdezorientowanego niż był w rzeczywistości.
Mimo sporej ilości wolnych miejsc, nie chciało mu się schodzić z barowego stołka, na którym usiadł czekając na whiskey. Odprowadził tylko wzrokiem barmana na zaplecze, a później odwrócił się przodem do sali, opierając łokcie o blat lady i trzymając w dłoni szklankę z trunkiem.