Amelia..... pełna wersja
-O fest...cisza to chyba śpi?
-Hej kochanie zejdziesz na śniadanie? Zapraszam. ,- Amelia zamarła było jej mega wstyd no tak a niby jak nie ,jak podgląda i się skrada.
-Co się tak czaisz?
-Że ja? ,- zapytała schodząc na dół.
-A kto ja?
-Jak ty powiedziałeś do mnie?? kochanie?
-Nie powinienem wiem , ale nie mogłem się oprzeć. Jeszcze jak widziałem twoje szpiegowskie triki na piętrze.
-Co za wstyd. Wybacz
-Wiesz to było nawet urocze.
-Dobra. Widzę, że już się rozgościłeś w mojej kuchni.
-Tak troszeczkę. Lubię gotować to dlatego. Jest powiedzenie "wpuść mnie do swojej kuchni a
powiem ci kim jesteś"
-Teraz to wymyśliłeś?
-Tak . Fajne co hehe.
-tak pewnie cały ty.
-A co masz na myśli
-No takie teksty , zawsze coś takiego mówiłeś. Takie droczenie się. O i jak ci na coś nie
odpowiedziałam to mówiłeś "dobra to pa" albo "na razie"...hehe pamiętasz?
-Chcesz kawy?
- O właśnie o tym mówię. Jesteś słodki .
-Wow , zabrzmiało uroczo.
-Dobra , nie słódź cukier mam od tego.
-Wow , koleżanko przeszłaś już mistrza .
-Wiesz ...,- spojrzała na niego zalotnie
-Uczę się od najlepszych. ,- Uśmiechnęła się
-Chłopcze dawaj tej kawy. A jak nie to kara
-Kara? jaka?
-buziak...
-Chcę karę, bardzo
-Haha żartowałam
-Osz ty...oszustko...
-Jak ja oszustka to ty kto?
-Czekaj jak ty to mówiłaś...Drań i co ...może nicpoń,
-Ale to prawda, niestety .Znam życie mój drogi.
-Moja droga ja też , niestety znam życie. I jestem pewny , że nasza sielanka nie będzie trwała długo.
-A co ty, pesymisto , a co niby mogłoby nam przeszkodzić. O wiem , chyba tylko moja teściowa haha...żartowałam . ,- nagle usłyszeli dzwonek i oboje wybuchli śmiechem. Kto otwiera?
-Nikt, tak będzie lepiej.
-Nie no co ty boisz się mój drogi.
-Nie, cicho bądź. Cicho to sobie szybko pójdzie. ,- szeptał przykładając palec do ust
-A przestań. Idę ,- i poszła chrupiąc ogórek. Gdy otworzyła zamarła.
-A mogłam nie otwierać....,- za drzwiami stał jej mąż!
….................
Pierwsze pytanie człowieku. Co ty tu robisz?
-Jak to co? kobieto ogarnij się.
-Że jak?
-Nie no tak nie będziemy rozmawiać. Mogę wejść.
-Wiesz nie bardzo,
-Amelia przesuń się ,- bez pozwolenia wszedł jakby do siebie. Amelia została tam przy drzwiach z ogórkiem na wpół nadgryzionym.
-Kochanie kto to? zawołał nagle z głębi domu Pan x
-Co? jakie kochanie? Amelia kto tu jest i jakim prawem tak do ciebie mówi.!! ,samopas puszczona i szalejesz za dużo swobody. Mamusia miała racę. Ja już od dawna wiedziałem ,że potrzebujesz kogoś kto cię pokieruje i przypilnuję, I jestem, twój pan i wybawca.
-Że jak? czy tobie coś na głowę nie upadło ostatnio. Oszalałeś ? ,że ja tego wcześniej nie zauważyłam matko kto mnie zamroczył.? ,- mąż Amelii wszedł do kuchni z miną poszukiwacza robaków. Złapał się pod boki i rozejrzał po kuchni . Ujrzał stojącego na wpół ubranego , mężczyznę ze ścierką na ramieniu. Pan x spojrzał na Męża z miną szaleńca.
-Robimy śniadanko!!! ,- Amelia uśmiechnęła się do niego ,ale wiedziała ,że wesoło nie będzie. Czuła , że ma dość tej chorej sytuacji. Nigdy nie pomyślałaby nawet , że ci dwaj będą w jednym pomieszczeniu i na dodatek gadać jak potłuczeni. Wiedziała , że nie ma sensu rozmowa ani z jednym ani z drugim. Podeszła więc bliżej i odezwała się najpierw do Pana x