404NOTFOUND - Rozdział 4
Zdaje się, że tego dnia naprawdę miało stać się coś złego.
Do Dana podszedł „przywódca” klasy, osiłek, ot kretyn. Jego zabawka, nad którą regularnie się pastwił, była dzisiaj nieobecna, zapewne inaczej nie podszedłby do Dana. Jego kumple na początku byli sceptyczni: dręczenie pupilka wychowawcy nigdy nikomu nie uchodziło na sucho, ale osiłkom to chyba raczej nie przeszkadzało. Oj tam, oj tam?
Tym razem szybko protestowanie im się znudziło; brak zajęć, ambicji popycha do głupiego zachowania. Osiłek przekonał ich wyjątkowo łatwo: „Patrzcie! Siedzi idiota w ławce i gapi się na ścianę. Można by się kretynem zająć.” Zarżał niczym koń; więc cała czwórka obeszła Daniela dookoła. Jeden z nich zrzucił książki chłopaka na podłogę, zabrał pióro i zaczął je oglądać, sadzając swój wielki tyłek na ławce.
Dwóch chłopaków zrobiło sobie turniej „książki nożnej.” Chyba dobrze się przy tym bawili, bo wydawali odgłosy, jakby naprawdę ich to bawiło. A może ten typ (człowieka?) tak już ma? Może w ten prymitywny sposób podwyższają swoje ego? Wychodzą z założenia, że skoro nie mogą zrobić czegoś dobrego, to będą robić dwa razy więcej złego? Takie duże, głupie stworzonka.
W klasie, łącznie z Danielem i czwórką oprawców, było dziesięć osób. Dwie siedziały na samym końcu, były tak pochłonięte rozmową, że nie zwróciły uwagi na to, co dzieje się kilka ławek w stronę tablicy.
Jedna osoba była równie zainteresowana wydarzeniami klasowymi, jak gadająca parka z tylu. Tyle, że dziewczyna była pogrążona w lekturze jakiejś książki. Być może naprawdę ją to nie obchodziło, a być może utknęła w powieści...
Dwie pozostałe osoby chyba chciały pomóc Danowi. Nie byli przyjaciółmi, więc nie brali czynnego udziału w obronie. Zapewne nie chcieli oberwać za chłopaka. Zaś bierność wyglądała nieco oryginalnie. Dziewczyna pobiegła po nauczyciela, a chłopak, chcąc zdobyć dowód na wszelki wypadek, gdyby oprawcy zdążyli zostawić ofiarę, zaczął nagrywać wszystko telefonem komórkowym.
Ostatni oprawca stanął przed Danem (chłopak był w stanie dostrzec w jego oczach satysfakcje – tak, oto wielki król zapędził swoją ofiarę w kąt, z którego nie była w stanie uciec; dumę wyciekającą z jego ciała). Prezentował postawę otwarta, choć Daniel czuł w tym pozór. Im bardziej „kolega” się puszył, tym bardziej ukazywał, że robi to na pokaz, dla ustalenia pozycji. Bo chyba nic innego się nie liczyło... Tak, z całą pewnością był bardzo pustą osobą, bez celu w życiu. Z samego zachowania wszystkich dookoła dało się zobaczyć scenę niczym z Króla Lwa: Skaza, wraz z hienami, otoczyli Simbę, a zwierzątka na około boją się pomóc przyszłemu królowi. Książę udaje odważnego, ale nigdzie nie ma Mufasy, więc cóż biedne lwiątko może zrobić? A Skaza o tym wiedział. I liczył coraz bardziej na to, że Simba wymięknie, ale ten trzymał się dzielnie. Dlatego ten niedoszły król coś wymyśli. Oj, już on coś wymyśli.