2: Gdy dobro zło spotyka.
Devon przypomniał sobie o jednej rzeczy. Żona Laragossy była dosyć młoda. Mogła w każdej chwili dać mu kolejnego syna, gdyby tylko pierworodny stracił życie.
- O czym myślisz Panie? - Zapytał gadzi język.
- Zastanawiam się…. Jak zyskać zaufanie tej dziewczyny.
- Dlaczego?
- Dostałem misję od ojca, żeby ją zabić. Ale zanim to zrobię, muszę zyskać jej zaufanie. - powiedział. Gadzi język pomachał swym obślizgłym ogonem.
- Chyba mam Panie pomysł. - powiedział. - Wystarczy, że uratujesz ją z ataku dzikiego zwierza. Jak tylko opuści Krainę Tysiąca łez i przekroczy próg zakazanego lasu, na bezbronną, samotną dziewczynę będzie czyhać wiele niebezpieczeństw. - Devon spojrzał na swojego sługę, który w tym samym momencie pokłonił się.
- Wiesz jaszczurowaty… Czasami się przydajesz. - Poklepał go po ramieniu.
- Dziękuję Panie.
- Pilnuj ją. Jak tylko wejdzie do zakazanego lasu, melduj. - Dodał i kierował się w stronę drzwi komnaty. ‘W końcu pokażę Laragossie, że ten cios… Dwieście lat temu…. Wzmocnił mnie na tyle, by zabić nie tylko jego, ale i jego syna’, pomyślał. Na jego twarzy malował się uśmiech. W końcu zaczynało się wszystko układać. Jeśli ten plan wypali, dziewczyna nie dotrze do drugiej krainy, którą miała odwiedzić tuż po zakończeniu nauk w Smoczym królestwie….
~*~
Stałam tak jeszcze przez chwilę. Obserwowałam odchodzącego księcia oraz jak na twarzy Lestata pojawia się smutny uśmiech. Zapewne marzył, żeby zobaczyć ślub swojej własnej córki, a teraz musiał oglądać ją śpiącą obok własnej żony.
W Krainie tysiąca łez mówiono, że ci co umierają, zasypiają. Wierzono, że pewnego dnia duch Altary wstawi się za nimi u boginki Tai za ich dusze i przejdą do innego królestwa. Do królestwa umarłych, którego brama jest na małej wysepce Endele na jeziorze Anduria w mrocznej krainie. Bramy tego królestwa strzegł potwór, który pożerał wszystkich tych, którzy nie należeli do świata umarłych. Dusza takiego nieszczęśnika błąkała się po świecie i stawała się palorękim. Żywym trupem, który by móc przeżyć musiał wysysać energię życiową ze swoich ofiar, paląc ich przy tym swoim dotykiem.
Myśląc tak o wszystkim, nawet nie zauważyłam, że stałam już przed bramką do naszego domu. Popatrzyłam na wiśnie. Liście pięknie wirowały. Magiczne drzewa w naszej krainie to zasługa opadającej wody z płaczących gór. Jej moc działała kojąco na smutki mieszkańców, ale magicznie na faunę i florę krainy. Wszystko tu było magiczne.