10 kwietnia (katastrofa kontrolowana) - opowiadanie
- farciarze, powiedział do siebie Misza.
Oddział Miszy ubrany był w innowacyjny system kamuflażu zielone kombinezony posiadały na swej powierzchni kilkanaście kamer przenoszących obraz znajdujący się przed nimi, za nimi i po bokach na kombinezon tworząc iluzje niewidzialności, kiedy ludzie Miszy poruszali się wydawało się, że przepływa obok strumień bardzo gęstego powietrza deformującego rzeczywisty obraz, Misza uśmiechnął się przypominając sobie pierwszego Predatora z Arnoldem Schwarzeneggerem jak zwykle technologia okazała się lepsza od fantazji hollywoodzkich magów…
Misza powoli wysłał swoich ludzi w białe mleko, które otaczało ich teraz jak wszechobecne białe ściany…Na razie wszystko idzie dobrze…Nasłuch działał prawidłowo. Dokładnie o 8,39 Misza postanowił przerwać rozmowę Tupolewa z wierzą kontroli i przełączył transmisję do swojego człowieka … Zrobione pomyślał, kiedy w słuchawkach usłyszał lekki trzask…
Dokładnie dwie minuty późnie Misza i jego ludzie usłyszeli potworny trzask stłumiony tylko lekko przez otaczającą ich mgłę…
- Operacja rozpoczęta szepnął Misza do nadajnika, którego mikrofon znajdował się tuż przy jego ustach…
- Kolejne osoby zgłaszały swoja gotowość
- Jedynka gotowa
- Dwójka
- Trójka
…
Samolot nie płoną, leżał przewrócony kadłubem do góry a jego przednia część oderwana od całości leżała kawałek dalej. Dookoła było słychać jęczenie rannych ludzi i zapach paliwa lotniczego…
- Jedynka, dwójka sejf
- trójka, czwórka i piątka do kadłuba zabrać nasze urządzenia
- szóstka, siódemka do silników
- reszta wiecie, co robić nikt nie może przeżyć!!! Za kilka minut będzie tutaj BOR, straż pożarna i służby specjalne…Macie 5 minuty…
Misza stał na skrzydle samolotu i szybko, sprawnie wydawał polecenia wypowiadane z szybkością karabinu maszynowego. Tuż przy nim nagle z roztrzaskanego samolotu wyłoniła się zakrwawiona ręka:
- pomóż mi powiedział ktoś po polsku
Misza spojrzał przez noktowizor na zakrwawioną twarz i wymierzył broń w ciało ofiary, które natychmiast osunęło się z powrotem do wraku. Misza i jego ludzie nie korzystali z konwencjonalnej amunicji, lecz z amunicji zwanej improwizowaną…Była to prosta amunicja tworzona przez żołnierza z materiału, który akurat jest pod ręką, lub takiego, który nie pozostawia po sobie śladu, tym razem, ciała ofiar nie miały nosić śladów po broni palnej, więc Misza wydał rozkaz strzelania z amunicji wykonanej z lodu ostry pocisk wielkości ziarna fasoli z ogromna prędkością wbijał się w ciało ofiary i roztapiał uwalniając bardzo toksyczna substancje uśmiercającą w kilka chwil…
Trucizna rozkładała się w ciałach w ciągu 18 godzin, a według zapewnień swojego zwierzchnika ciała pobędą tutaj na pewno kilkadziesiąt godzin, a sekcja nastąpi z dużym opóźnieniem.Nikt nic nie udowodni, nikt nigdy o niczym, się nie dowie, technologia, iluminaci są genialni pomyślał Misza o swoich zwierzchnikach…
W słuchawkach odzywały się kolejne głosy:
- Jedynaka, dwójka
- skończyliśmy
- trójka, czwórka
- skończyliśmy
….
Podpalcie paliwo i ciała, spadamy stąd słychać już straż pożarną i samochody…
Z roztrzaskanego płonącego wraku słychać było wybuchy amunicji z pistoletów Borowców.
Misza na czele 15 osobowego oddziału powoli omiatając bronią teren wycofał się na miejsce zbiórki. Tutaj każdy z nich schował kombinezon i karabin do plecaka i wszyscy po chwili zniknęli we mgle…Misza wsunął teczkę z dokumentami do swojego plecaka, i wyjął z kieszeni telefon…