1.
Obudził mnie telefon. Popatrzyłam na zegarek. Dochodziła siódma.
- Słucham?- Zapytałam zachrypniętym głosem.
- Panna Maia Tay? Z tej strony sekretarka kapitana generalnego wydziału zabójstw. - Usłyszałam w słuchawce. Zerwałam się na równe nogi.
- Tak to ja. - Powiedziałam. Poczułam, jak krew zaczyna szybciej pulsować mi w żyłach. Od dwóch miesięcy aplikowałam o pracę w wydziale zabójstw. To było moje marzenie jak tylko udało mi się dostać do szkoły policyjnej. A teraz, dwa miesiące po zdaniu ostatnich testów, los się do mnie uśmiechnął.
- Mam przyjemność zaprosić dzisiaj Panią do biura przy ulicy Deadstreet na godzinę dziewiątą. Zaczyna dzisiaj Pani pracę. Resztę informacji przekażę Pani przełożony. - Powiedziała kobieta. Siedziałam przez dłuższą chwilę trzymając telefon przy uchu. Wybiegłam na korytarz.
- Dostałam się! Cholera dostałam tą robotę! - Krzyczałam. Z kuchni wyszyła niewysoka czarnoskóra kobieta. Miała krótkie, mocno pokręcone blond włosy. Cała jej sylwetka wyglądała jak milion dolarów. Była piękną kobietą.
- Maia co tak krzyczysz, pobudzisz sąsiadów. - Powiedziała. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Marta, dostałam pracę! Jestem pełnoprawną detektyw z wydziału zabójstw. - powiedziałam z zadowoleniem.
- No to brawo, pani detektyw. Czy w razie potrzeby jakiegoś kąska na artykuł mogę liczyć na twoją pomoc?
- Wiesz dobrze, że śledztwo nie może mieć osób trzecich. Zwłaszcza, jeśli tyczy się to gangów. - powiedziałam z zadowoleniem. Marta tylko prychnęła.
- Jako dziennikarz śledczy, mogę być pomocna. - popatrzyła na zegarek. - Lecę szykować się do pracy. Nie zapomnij, że masz tam być punkt dziewiąta, a biuro jest po drugiej stronie miasta.
- No i? - Zapytałam zaskoczona.
- Jazda metrem, plus dwie przesiadki… - Zamyśliła się. - Zajmie ci to dobre czterdzieści minut. Szykuj się, jeśli nie chcesz dać plamy pierwszego dnia.
Powędrowałam z powrotem do swojego pokoju. Z Martą poznałyśmy się na jednej z ulic Perrin City. Metropolii, w której obecnie mieszkałyśmy. Marta była emigrantką z RPA, ja z maleńkiej miejscowości na prowincji kraju. Obydwie wynajmowałyśmy nieduże mieszkanko blisko centrum miasta. Kilka przecznic dalej, była czerwona dzielnica miasta. Miejsce, gdzie kwitł handel narkotykami, hazard oraz prostytucja. To w naszej części miasta jak i czerwonej dzielnicy dochodziło w przeciągu roku do setek morderstw. Jak dla początkującej Pani detektyw, było to idealne miejsce do popisu swoich świeżo zdobytych umiejętności.