1.
- Dwa miesiące temu skończyłam szkołę policyjną. - powiedziałam.
- Czyli Max musi nauczyć cię wszystkiego. - Zamyślił się. - Zabierali was w szkole na miejsce zbrodni, czy tylko sucha teoria?
- Jeśli uwzględnić fakt, że ćwiczyliśmy na manekinach i dżemie malinowym…. To mogę powiedzieć, że tak.
- Czego was uczą w tych szkołach… Ale zawsze od czegoś trzeba zacząć. - zachichotał. - Miejsce zbrodni moja droga nie wygląda tak, jak uczą was w szkole. Nie ma tam dżemu malinowego ani manekinów ułożonych na wzór zamordowanego człowieka. Czasami musisz mieć kontakt z zmasakrowanymi zwłokami. - Usłyszałam jak otwierają się drzwi. Do pomieszczenia wszedł wysoki, przystojny mężczyzna. Jego kruczoczarne włosy były w nieładzie. Jednak dodawało mu to tylko uroku. Duże, brązowe oczy okalały kurze łapki. Mężczyzna wyglądał, jakby dopiero co przekroczył trzydziestkę, pomimo widocznych zmarszczk. Podobnie jak poprzedni mężczyzna, który był w pomieszczeniu, nie gardził muskulaturą.
- Wołał mnie Pan? - Zapytał. Popatrzył w moim kierunku. - Świeżak?
- Max. To twój nowy partner. - Mężczyzna popatrzył na mnie.
- Ona? - Uśmiechnął się. - No dobra. - Rzuciłam mu znaczące spojrzenie.
- Mam nadzieję, że się nie pozabijacie podczas wielu akcji. - popatrzył na mnie, a potem na Maxa. - Musisz ją wiele nauczyć.
- Sucha teoria? Spoko. Mamy wezwanie do podwójnego zabójstwa. Także zabiorę ją ze sobą. - powiedział i pokierował się w stronę drzwi. - To mogę już ją porwać?
- Pewnie. Powodzenia na miejscu. I zabierz woreczki.
- Wiem szefie. Pierwszy raz z zwłokami nigdy nie kończył się przyjemnie. - Nie wiedziałam o co mu chodzi. Puścił mi tylko oczko i poszłam za nim.
Pokierowaliśmy się w stronę jednego z pomieszczeń, gdzie siedzą detektywi. Otworzył mi drzwi i machnięciem dłoni zachęcił mnie do wejścia do pokoju. W korytarzu rozległo się tylko gwizdnięcie i komentarze, że poszczęściło mu się.
- Nie przejmuj się nimi. - powiedział chichocząc. Zamknął drzwi. - Mało który ma za partnera w pracy dziewczynę. Praktycznie jesteście tylko dwie.
- Dwie?
- Tak. Ty i Christine. Taka czarnowłosa, filigranowa babeczka. - powiedział i zabrał się za porządkowanie biurka. - Jutro przyniosą ci komputer. A jak na razie…. - Popatrzył na stertę dokumentów, którą skrzętnie ułożył na kupce. Zabrał kurtkę z krzesła naprzeciwko którego prawdopodobnie siedział. - Jedyną twoją robotą będzie przez pewien czas zapoznawanie się ze sprawami. - odparł. Popatrzył na mnie. - Młodziutko wyglądasz. Ile masz lat?