Co łączy obraz Leonarda da Vinci z atakami bombowymi w Szczecinie? Jakie sekrety skrywają miejskie piwnice? Kim jest i czego chce tajemniczy terrorysta podpisujący się jako Heiland der Welt?
Jest lipiec. Na Łasztowni – wielkiej wyspie położonej naprzeciwko Starego Miasta w Szczecinie — rozpoczynają się prace przy odbudowie zniszczonych w czasie wojny renesansowych spichlerzy. Prace idą zgodnie z planem, aż do chwili kiedy pracownicy natrafiają na dziwne, zalane betonem piwnice...
Kilka dni później, w katedrze, podczas koncertu muzyki organowej ma miejsce dziwne wydarzenie. Przymocowany pod sklepieniem ładunek rozrywa umieszczoną tam torbę pełną kolorowych płatków kwiatów. Media traktują to wydarzenie jako żart albo happening jakiejś proekologicznej grupy. Szczególnie ta druga teoria zyskuje zwolenników, kiedy trzy dni później media otrzymują wiadomość. W mailu znajdują się groźby pod adresem deweloperów oraz dziwny szyfr. List kończy się słowami: „Macie dwa dni, a potem czternaście”. Podpis pod listem brzmi: Heiland der Welt.
Tymczasem w redakcji „Dziennika Szczecińskiego” dochodzi do rozłamu na tle oceny ostatnich wydarzeń. Faworyzowana przez nową redaktorkę naczelną dziennikarka Urszula bagatelizuje sytuację. Paulina i Piotr postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i przeprowadzić własne śledztwo. W rozwiązaniu tajemniczego szyfru pomaga im przyjaciel – architekt Igor. Kiedy tydzień później dochodzi do następnego ataku, okazuje się, że sytuacja jest poważniejsza, niż mogli przypuszczać...
Misternie skonstruowana fabuła, nietuzinkowi bohaterowie oraz zagadkowa misja z barwną historią miasta w tle!
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2020-10-14
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 609
Akcja książki ma miejsce w Szczecinie, gdzie trwa praca nad renowacją zniszczonych w czasie wojny spichlerzy.
Główni bohaterowie, dziennikarka Paulina i jej partner architekt Igor, starają się uratować miasto przed zamachami. Wszystko zaczyna się podczas koncertu organowego, gdzie ładunek zamocowany pod dachem kościoła, rozrywa torbę, z której wysypuje się mnóstwo kolorowych płatków kwiatów, a między nimi karteczki z dziwnym kodem. Po kilku dniach zamachowiec wysyła maila z groźbami, którego adresatem jest Heiland der Welt.
Jest to czwarty tom z serii „Sedinum”, a zarazem moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora. Od razu powiem, że nie znając wcześniejszych części, nie miałam trudności z czytaniem tej książki. Ogólnie ta historia nie była zła, jednak na początku nie zachęcała mnie do dalszego czytania. Pierwsze około 150 stron trochę mnie znudziło. Tu jakiś architekt, tu jakiś zaginiony jeden z szefów budowy. Wszystko przeplatane z rozdziałami z czasów wojny. A do tego jeszcze grupa Anglików na jachcie w Szczecinie 🤔.Trudno było mi się w tym połapać. Wydaje mi się, że to po prostu nie był odpowiedni moment na tę książkę. Okres świąteczny nie sprzyjał skupieniu się na fabule.
Jednak czytając dalej było lepiej. Prawdopodobnie przez to, że wszystko powoli zaczynało się układać w całość.
Nie jest to lekka książka do poczytania przed snem. Trzeba się w nią zagłębić, by się nie pogubić między faktami i wskazówkami, które są potrzebne do rozwiązania zagadki. Na pewno znajdziecie w tej historii: nawiązania do historii i sztuki, tajemniczego zamachowca, dziennikarzy, którym nie zależy tylko i wyłącznie na dobrym materiale prasowym, ale również na tym, by uratować miasto przed katastrofą.
Tak jak pisałam wcześniej, odnoszę wrażenie, że sięgnęłam po tę książkę w nieodpowiednim momencie i temu nie byłam w stanie w 100% się na niej skupić. I dlatego nie do końca mnie pochłonęła. Jednak widzę w niej potencjał i nie wykluczam, że kiedyś do niej powrócę.
Leszek Herman jest jednym z autorów na którego twórczość czaję się już od dłuższego czasu. Pamiętam jak dwa lata temu na WTK rzuciła mi się w oczy „Biblia Diabła”. Do domu wróciłam bez tej powieści. Jednak od tamtej pory książki autora prześladują mnie na wszystkich portalach społecznościowych. Wreszcie nadeszła odpowiednia pora, aby sprawdzić, czy twórczość autora wpasuje się w moje upodobania. Jak myślicie?
„Zbawiciel” to już czwarty tom popularnego cyklu Sedinum. Na okładce możemy przeczytać bardzo kuszący opis. Tajemniczy i intrygujący, który zapowiada wiele emocji. I tak właśnie jest. Książka liczy ponad sześćset stron, co na pierwszy rzut oka może przerażać. Jednak, gdy zaczyna się czytać, ta objętość traci znaczenie, a wręcz wydaje się za mała J Na początku trochę pogubiłam się w fabule, która toczy się na dwóch płaszczyznach, ale dałam radę połączyć wszystko w całość i wczuć się w klimat. Być może powinnam była zacząć od pierwszego tomu, bo to zapewne wiele by mi ułatwiło. Nie zmienia to jednak faktu, że ta historia do mnie trafiła. Lubię połączenie jakie zastosowała Leszek Herman. Teraźniejszość przeplatana z przeszłością do samego końca trzyma w niepewności. Trudno odgadnąć jaki wspólny mianownik mają te sprawy. Raz Szczecin, a raz Kopenhaga. Zakończenie jest zaskakujące i warte poznania. Oprócz tego w książce jest wiele innych ciekawych wątków, które skutecznie mieszają w głowie i wyprowadzają w pole, dając poczucie dezinformacji. Takie zmiany i zwroty wymagają skupienia i dobrej znajomości tematu.
Leszek Herman potrafi zainteresować czytelnika. Połączenie historii ze współczesnością w jego wykonaniu jest świetne. Nie da się ukryć, że autor wykorzystuje swoją wiedzę architektoniczną i historyczną w ciekawy sposób. Serwuje nam również wiele ciekawostek z historii Szczecina i zabiera na spacer po tym mieście. Jest to niewątpliwie duży plus tej powieści.
Bardzo przyjemnie spędziłam czas z tą książką. Choć początkowo byłam nastawiona sceptycznie, szybko się przekonałam, że Leszek Herman jest autorem godnym uwagi. Sprawny język, wartka akcja i ciekawa fabuła sprawiają, że nie sposób odłożyć książki, aż do samego końca. Tym, którzy jeszcze nie sięgnęli po tego autora szczerze polecam.
Nie spodziewałam się, że ta powieść będzie taka długa. No jednak gdy po nią sięgnęłam to dopiero wtedy zaczęły się schody. Przyznam się, że po niecałych stu stronach chciałam zrezygnować z kontynuowania jej, bo nie mogłam pewnych aspektów zdzierżyć. Już postaram się Wam wszystko wyjaśnić o co mi dokładnie chodzi.
Po pierwsze przeraziła mnie ilość drobiazgowych opisów. Tego dla mnie było zdecydowanie za dużo. Niektóre miejsca dobrze, że zostały bardziej rozpisane, ale nie każda uliczka, ulica, budynek czy jacht. Bardzo one nużyły, zwłaszcza na początku, kiedy zamiast zapoznawać się z fabułą to przemierzam połowę Szczecina, przez opisane wszystkie detale. Dopiero tak w połowie te opisy stały się odrobinę krótsze, no ale ta granica została zdecydowanie na początku przekroczona. Jeżeli komuś już nie pasowała ilość opisów w Domu Ziemi i Krwi Mass, to tutaj jest tego jeszcze więcej. Naprawdę czytelnik nie potrzebował tego aż tyle by połapać się w akcji.
Po drugie czasami gubiłam się z kogo perspektywy czytam właśnie powieść. Tutaj ilość postaci, które poznajemy, które mają jakikolwiek wkład we wszystko i ile osób ma tutaj swoją perspektywę, było rozpraszające. Dodatkowo mamy tutaj jeszcze podział czasowy wcześniej i teraz. Mówiąc tak najbardziej obiektywnie, to oprócz ostatniego wątku z "wtedy" to bez reszty też można by było wszystko zrozumieć. Od samego początku zastanawiałam się, czy ten wątek będzie mieć większe znaczenie czy ma po prostu tylko urozmaicać. I pewnie, kiedy bohaterowie znajdują pewną rzecz i wszystko zaczynają łączyć te wątki nabierają większego znaczenia, jednak jakby ich nie było książka wiele by nie utraciła.
Przechodząc do bohaterów, to trudno by mi było wszystkich opisać, bo jest ich mnóstwo! Na pierwszy plan tak wybijają się Paulina, Piotr i Igor. Jeżeli chodzi o nich, to Paulina była dobrze wykreowana, miała swoje gorsze chwile, jednak biorąc pod uwagę całokształt była znośna, a nawet dobra. Piotrka za to bardzo polubiłam, był zabawny, zawzięty i nie bał się ryzyka. Igor zaimponował mi inteligencją i takim logicznym myśleniem. Jednak niektóre rozwiązania przychodziły mu aż za łatwo, ale o tym zaraz powiem.
No i przechodząc do samego pomysłu i fabuły, tutaj będzie ciekawie. Ta konkretna książka zainteresowała mnie przede wszystkim ze względu na twórczość Da Vinci. Byłam ciekawa jak ktoś nowy poruszy temat tak znanej postaci. A jednak na początku o tym obrazie pojawił się jakiś wątek, a potem zaczął zanikać, aż w końcu został kompletnie pominięty, jest mi z tego powodu bardzo przykro. Jednak jeżeli mówimy o głównym antagoniście to jego pomysły i realizacja to mistrzostwo świata, może nie jest dokładnie jak Kompozytor z Behawiorysty, ale dbałość o detale i pomysłowość jemu dorównuje. To jakie różne pomysły zostały tutaj wykorzystane, to szok. Ale bardzo, naprawdę bardzo zawiodłam się na końcówce. Gdy bohaterowie dyskutowali o poszlakach i przewidywali różne rzeczy, to przez głowę przeszła mi pewna myśl i na końcu okazało, się, że dobrze zgadłam. Może pogonie i inne tam akcje mi to zrekompensowały, ale naprawdę liczyłam na mocne bum! Zwłaszcza, że dziwnym trafem pojawiał się osoby, które miały doświadczenie w akurat potrzebnej im dziedzinie, to też było mało prawdopodobne...
Podsumowując, gdy skończyłam ją czytać nie myślałam o niej jako najgorszej książce, ponieważ była w porządku, a gdy czytam to, co napisałam to widzę, że nie mówię o niej wiele dobrego. Ja niestety nie czytałam poprzednich książek autora i może nie wszystkie wątki zrozumiałam, jednak nie zmienia to faktu, że była ona niezła. Autora ma dobry styl, świetne pomysły i potrafi naprawdę dobrze budować napięcie. No jednak dla mnie to, co wymieniłam po prostu raziło, w drugiej połowie powieści już trudniej było mi się od niej oderwać, akcja nabrała jeszcze większego tempa i opisów było już mniej. Dlatego jeśli macie ochotę na dobrą lekturę i pomysłowym zamachowcem, który poruszał kilka ważnych aspektów naszego codziennego życia i pokazujący hipokryzję ludzi, to Zbawiciel Wam się spodoba. Spędzicie z nią kilka świetnych godzin, a przy końcówce adrenalina jeszcze wzrośnie!
Jak otrzymałam książkę to przeraziłam się jej grubością. 600str samej lektury. Jak możesz się domyślić zastanawiałam się ile będę czytać, tym bardziej, że nim sięgnęłam po tę pozycję przechodziłam lekki kryzys.
Zaczęłam.. I początkowo przeraziłam się tym, że pierwsze strony to historia... A ja nie bardzo ją lubię. Jednak później okazało się, iż to tylko wstęp i co jakiś czas na kilka stron wracaliśmy do dawnych czasów, by poznać istotę problemu (tak ja to odbieram). Sama fabuła muszę przyznać trzymała w napięciu i była ciekawie rozwinięta. Opisy choć długie były ciekawe. Akcja dynamiczna zmuszała do zastanawiania się co też tym razem spotka bohaterów...
Ciekawość zwyciężała, bo książki odłożyć nie mogłam, aż nie doczytałam do końca. Jednakże zakończenie było nijakie... Spodziewałam się wielkiego wow, a tu nic się nie wydarzyło. Miałam wrażenie, że nagle wszystko się urwało a wróciliśmy do historii...
Generalnie polecam książkę, lecz nie jest to najlepsza jaką ostatnio czytałam. Mimo swojej grubości, czyta się szybko i zapomina o obowiązkach, aczkolwiek zakończenie zdecydowanie mogłoby być lepsze. Aaa były też nawiązania do jakby poprzednich historii bohaterów, więc muszę jeszcze poszukać i zobaczyć czy to nie jest kolejna część serii a wtedy może łatwiej byłoby mi ją zrozumieć?
Początek książki nie przyciągnął mojej uwagi tak, jak na to liczyłam, chociaż nie mogę powiedzieć, że mnie nudził. Ale czasami człowiek ma lepsze i gorsze dni i nie zawsze wszystko dociera do niego tak jak powinno. Jednak po około 120 stronach fabuła jakby „ruszyła z kopyta”. Zaczęło się dziać i wiele i ciekawie i już wtedy wiedziałam, że trudno mi będzie odłożyć książkę chociaż na chwilę.
Rozdziały są ułożone przemiennie, mamy więc współczesność i przeszłość związaną z wydarzeniami II wojny światowej. I tu muszę przyznać, że ciekawość sięga momentami zenitu, bo chociaż dokładnie wiemy co działo się w czasie wojny, to zdajemy też sobie jednak sprawę z tego, że pozostało po tym okresie wiele tajemnic.
Równolegle z tajemniczymi wydarzeniami w Szczecinie, pojawia się wątek dotyczący dziwnego zniknięcia młodego człowieka w Kopenhadze. I tak, czytelnik jest jakby w dwóch miejscach jednocześnie zastanawiając się czy oba te epizody mają ze sobą coś wspólnego.
Końcówka książki to dosłowny wyścig z czasem, bo ciekawość sięga maksimum i chce się jak najszybciej dotrzeć do końca. (Oczywiście jest to często kosztem oczu, które nie wytrzymują intensywnego i długiego wpatrywania się w tekst książki.)
Nie da się ukryć, że autor ma sporą wiedzę architektoniczną, która dorównuje dość obszernej wiedzy historycznej. Dla laika, pewne opisy związane z planami geodezyjno-architektonicznymi mogą być niezrozumiałe, ale dodają fabule autentyczności i realności.
Efektownie przedstawieni bohaterowie są chyba tylko dodatkiem do fabuły, która chociaż trochę zagmatwana, bardzo przyciąga. A gdy dodamy do tego dialogi, które są często dość ciekawym efektem dyskusji, czasami prowadzonej umiejętnie, przez profesjonalistów różnych dziedzin, po momentami humorystyczne rozmowy w grupie przyjaciół, to myślę, że nie trzeba już dodawać nic innego, aby zachęcić do sięgnięcia po tę lekturę.
Są momenty grozy, są momenty spokojne, są momenty z nutką humoru, czyli… dla każdego coś miłego.
Muszę jednak dodać jeszcze, że styl jakim pisze autor jest bardzo… obrazowy, wręcz malowniczy. A po opisach miasta, jego zabytków, miejsc czy budowli, człowiek ma ochotę wsiąść w pociąg i pojechać zobaczyć te wszystkie miejsca w Szczecinie. I myślę, że jak sytuacja się w naszym kraju unormuje, to z przyjemnością odwiedzę to miasto.
Nie jest to lektura z tych lekkich, łatwych i przyjemnych, które czyta się dla czystego relaksu. Jest to lektura, moim zdaniem z tych z wyższej półki. Nie ma tu infantylnych zachowań bohaterów, a większość jest poważne i rzeczowo ujęte.
Polecam tę powieść miłośnikom dobrych kryminałów i miłośnikom historii. Myślę, że bez względu na płeć, każdy znajdzie w niej coś dla siebie ciekawego. Nie czytałam poprzedniej książki tego autora ale przeczytałam Biblię diabła, która dość mocno mną wstrząsnęła, dlatego zdecydowałam się na sięgnięcie po tę lekturę. I… chyba mam sporo do nadrobienia.
Niedaleko starego miasta w Szczecinie trwają prace przy renowacji, starych, renesansowych spichlerzy, które uległy zniszczeniu podczas II wojny światowej. Zalane betonem piwnice bardzo opóźniają postępujące prace. Zostają znalezione przedmioty z II wojny światowe. Dziennikarze Paulina i Piotr mają się zająć sprawą dziwnych eksplozji – każdej z nich towarzyszą dodatki, kwiaty i kartki z szyfrem. Architekt Igor ma nadzorować prace inwentaryzacyjne przy spichlerzach. Grupa przyjaciół bierze udział w poszukiwaniu zatopionego okrętu. Tajemnicze maile z groźbami. Czy te wszystkie wątki coś ze sobą łączy? Koniecznie sprawdźcie, absolutnie nie ma mowy o nudzie! Wir wydarzeń bardzo wciąga.
Wielowątkowa, wielowarstwowa, a przy tym bardzo spójna opowieść. W tym kryminale nie znajdziemy krwawych, mrożących krew w żyłach scen. Liczne zagadki i tajemnice z przeszłości wywołują nerwowy dreszczyk emocji. Walka z terrorystą, zaskakujące przygody bohaterów, niespodziewane wydarzenia, doskonale uknuta intryga. Morderstwo, walka z uciekającym czasem. Trudne relacje w redakcji, konflikt między przełożoną a Pauliną. Znajdziemy tu sporo odniesień do obecnej sytuacji społecznej w naszym kraju. Dziennikarze, ich pogoń za sensacją, a co za tym idzie: przeinaczanie faktów i publikowanie domysłów, a nie faktów. Niepowtarzalny urok i piękno Szczecina, aż chciałoby się tam pojechać.
Powieść wciąga, fascynuje, niepokoi. Intrygujące tajemnice z przeszłości, sensacyjne elementy i niepokojąca akcja tworzą zaskakująco dobrą opowieść, która przykuła moja uwagę. Zakończenie jest całkowicie niespodziewane. Polecam.
Tym, co zwraca uwagę w powieści Leszka Hermana jest jej wielowątkowość i przepięknie wplecione w fabułę historyczne tło. Początkowo niezwiązane ze sobą wątki splatają się z czasem, aby stworzyć spójną całość. Najlepsza zabawa polega jednak na tym, aby spróbować samemu dojść do tego, o co w tym wszystkim chodzi. Wskazówki są, owszem. Wszystko, co napotykamy po drodze w tej fascynującej opowieści, ma nas naprowadzić na właściwy trop. Nawet historyczne dodatki mają znaczenie dla sprawy. Muszę jednak przyznać, że rozwikłanie zagadki nie jest łatwe. Mnie się nie udało i dlatego zakończenie powieści dosłownie wbiło mnie w fotel. Zaskoczenie level hard serwuje ta książka. Brawa dla autora za powieść pełną nieoczywistości, zaskakującą i przytrzymującą przy książce przez dobre kilka godzin pod rząd bez możliwości jakiegokolwiek ruchu. Brawa również za świetnie wykreowane postacie, z bagażem doświadczeń i z masą przemyśleń. Takie, których poczynania chce się śledzić i śledzi się z wypiekami na twarzy. Czasami irytujące, a czasem zachwycające. Popełniające błędy i wyciągające z nich wnioski. Wywołujące skrajnie różne emocje. Bez wątpienia jednak na wskroś prawdziwe. Rozwojowi akcji również nie mam nic do zarzucenia. Jest dokładnie tak, jak powinno być. Akcja biegnie na tyle szybko, aby nie znużyć czytelnika, jednak nie gna na łeb na szyję. Jest idealnie zbilansowana, co pozwala doskonale wczuć się w sytuację. Książkę czyta się szybko, mimo jej dość imponującej objętości. A to dlatego, że wciąga. Jak już się wejdzie w ten świat, nie chce się go opuszczać ani na moment.
Lekkie pióro autora w połączeniu z genialną intrygą, fascynującym tłem historycznym, plastycznymi opisami i doskonale skrojonymi bohaterami czyni z tej książki idealną lekturę na długie jesienne wieczory. Z czystym sumieniem polecam!
W spokojny, piątkowy wieczór, w samym centrum miasta zapada się parking podziemny niedawno wzniesionego biurowca. Katastrofa budowlana odsłania...
Uporządkowane życie dyrektora kreatywnego londyńskiej agencji reklamowej Johanna Carleya wywraca się niespodziewanie do góry nogami. Pewnego wiosennego...
Przeczytane:2020-10-23, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam, Ulubione,
Powiązanie rożnych wątków, (niektóre dotyczą II Wojny Światowej, zaś reszta lat współczesnych), daje ciekawy obraz w książce, gdyż nie każdy autor potrafi to doskonale połączyć. Często tak w życiu bywa, że z pozoru niezwiązane ze sobą wydarzenia potrafią się zazębiać w najbardziej nieprzewidywalnych okolicznościach. Jak to prozaiczne niekiedy zdarzenie, może mieć kolosalny wpływ na rozwój wypadków. Taki miks zdarzeń spotkamy w „Zbawicielu” autorstwa Leszka Hermana.
Zarys fabuły
Szymon Rogala jest współwłaścicielem firmy zajmującej się rożnymi pracami budowlanymi i pewnego razu dostał zlecenie, przy rozbiórce trzech zabytkowych spichlerzy. Podczas prac następują nieoczekiwane problemy, gdyż okazuje się że w dwóch z nich zamiast normalnej ziemi na dnie, jest wylany beton, którego nie da się rozbić przy pomocy młotów pneumatycznych,. W pewnym momencie jeden z robotników znajduje zabytkowy chlebak z niemieckimi dokumentami z II Wojny Światowej oraz innymi przedmiotami. Rogala wyrusza w podroż, na spotkanie z developerem, by uzgodnić nowy termin zakończenia prac, gdyż owy beton je znacznie wydłuży. Niestety bohater na nie nie dotrze, ślad po nim zaginął. W tym samym czasie następuje szereg eksplozji w mieście z charakterystycznymi dodatkami, a mianowicie dołączanymi do nich płatkami kwiatów i karteczkami z szyfrem. Sprawę bada dwójka dziennikarzy Paulina oraz Piotr. W międzyczasie chłopak dziennikarki Igor Fleming zostaje zatrudniony przy inwentaryzacji poszczególnych spichlerzy, a dokładnie tego co z nich zostało. W tym samym czasie do Pauliny i Igora płyną zagraniczni przyjaciele z podejrzanym nowym członkiem załogi na pokładzie. Grupa przyjaciół zamierza wziąć udział akcji poszukiwawczej zatopionego okręgu, którego rzekomo wrak był widziany przez dwójkę bohaterów. Co stało się z Szymonem Rogalą? Kto stoi za tymi wybuchami? Czy obie sprawy jakoś się ze sobą wiążą? Czy nowy członek załogi jest rzeczywiście niebezpieczny? Czy dojdzie do wyprawy? Na te i wiele innych pytań, znajdziemy odpowiedzi w książce „Zbawiciel” autorstwa Leszka Hermana.
Brak obiektywizmu w mediach
W redakcji, na zastępstwo naczelnika pojawia się niejaka Przeworska, która od razu wprowadza niepotrzebny zamęt i rygor w już w większości przypadków zgranym zespole. Takie zachowanie nie jest niczym nowym, ale już utwierdzenie się redaktor w jednym tylko światopoglądzie i podporządkowywanie wszelkich, różnych wydarzeń z życia publicznego w Szczecinie tylko jednemu temu kierunkowi, prowadzi do ukrycia niektórych ważnych aspektów, jak również do braku obiektywizmu i zakłamania. Typowym przypadkiem był nakaz usunięcia z artykułu Pauliny wzmianki o wycince pomników przyrody pod parking, który miał w tym miejscu powstać. Kolejnym niewłaściwym postępowaniem jest znalezienie dziennikarza podzielającego te same wartości i wywyższanie go nad innych, nawet jeżeli źle robi, w tym przypadku była nią Urszula. Takie działanie szkodzi gazecie i przez to spada jej wiarygodność, a tym samym spada zapotrzebowanie na jej egzemplarze. Tak samo Przeworska robiła w sprawie wybuchów, wierzyła i wspomagała tylko Ulę zamiast wysłuchać i wziąć pod uwagę zdanie Pauliny i Piotra, przez co gazeta zostawała daleko w tyle za innymi wydawcami prasowymi. Wszystko jedno jakie to będą media czy prasowe, czy telewizyjne albo internetowe, to zawsze najważniejszy jest obiektywizm i rzetelność, a swoje przekonania dziennikarz powinien zostawić poza pracą u siebie w domu.
Zaufanie
Każdy może mieć zaufanie do drugiej osoby, niestety nie zawsze to nam na dobre wychodzi, tak było w przypadku dwóch kolegów z Danii w omawianej pozycji, ale o szczegółach nie będę wspominał, gdyż warto samemu to przeczytać. Jedynie napomknę, że czasem nie warto się chwalić nowymi planami na najbliższą przyszłość pseudo przyjaciołom, gdyż czasem może się okazać, że oni zrobią wszystko, by zając nasze miejsce. Tak samo Paulina próbowała zaufać Ulce podając jej nowe wiadomości w sprawie wybuchów, niestety ta dziewczyna wystawiła ją do wiatru, pogrążając ją jeszcze przed Przeworską. Powinniśmy czasem uważać, kogo zatrudniamy, z kim dzielimy się pewnymi informacjami, bo niewłaściwy człowiek może wykorzystać te dane przeciw nam, a nawet zrobić nam krzywdę.
Podsumowanie
Książkę czyta się lekko, wprowadza nas w rozwój wypadków powoli, niespiesznie, tak by potem ukazał nam się pełny obraz zdarzenia. Warto po nią sięgnąć pomiędzy ciężkimi pozycjami, tak by odpocząć od nawału niekiedy drastycznych, dość częstych opisów, natomiast tutaj mamy delikatny obraz, który się powoli rozkręca. Myślę że można ją polecić każdemu, kto lubi nienachalny kryminał z ciekawą fabułą i wątkami historycznymi w tle. Przy okazji zachęcam do czytania osoby mieszkające, bądź znające miasto Szczecin, gdyż będą mogły porównać treść do rzeczywistości, a może coś nowego dowiedzą się o swoim ulubionym mieście.