32-letni Russell Green ma wszystko: wspaniałą żonę, uroczą 6-letnią córkę, prestiżową posadę dyrektora reklamy w dużej firmie oraz wygodny dom w Charlotte. Jego życie przypomina piękny sen, a szczęście skupia się wokół jego miłości, Miriam. Ale na lśniącej powierzchni idealnej bańki mydlanej zaczynają pojawiać się rysy… Ku rozpaczy i zaskoczeniu Russa, jego życie niespodziewanie wywraca się do góry nogami. W ciągu kilku miesięcy traci żonę i pracę. Musi zająć się córką i zaadaptować się do nowej rzeczywistości. Przyjdzie mu zmierzyć się z nieznanym, pokonać własne słabości, sięgnąć po umiejętności, z których nigdy nie korzystał. Czeka go wielki emocjonalny test, ale też… niespodziewana nagroda.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2017-09-27
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 544
Tytuł oryginału: Two by two
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Dostaliśmy od życia wystarczającą nauczkę, żeby wiedzieć, jak potrafi być nieprzewidywalne
"We dwoje" to kolejna świetna powieść Nicholasa Sparksa. Autor w cudowny sposób potrafi pisać o uczuciach i emocjach. Chociaż trzeba przyznać, że momentami historia była dość przewidywalna, była też niezwykle prawdziwa i rzeczywista. Poruszała tematy zwyczajnego, codziennego życia jak: małżeństwo, rodzicielstwo, rozstanie, rozczarowanie, ciężka choroba. Głównym bohaterem powieści jest Russell Green, trzydziestodwulatek, mąż Vivian i ojciec sześcioletniej London. Mężczyzna wiedzie szczęśliwe, ustabilizowane życie. Wszystko zaczyna się zmieniać z chwilą, gdy rzuca pracę na etacie i postanawia założyć własną działalność. Niestety nie wszystko idzie zgodnie z planem. Problemy z rozkręceniem firmy i początkowy brak klientów sprawiają, że Vivian postanawia wrócić do pracy zawodowej. Jej kariera szybko nabiera rozpędu, kobieta często wyjeżdza służbowo, przez co Russell nieoczekiwanie musi szybko odnaleźć się w roli pełnoetatowego ojca. Nowa struacja sprawia, że małżonkowie coraz bardziej się od siebie oddalają. Za to Russell nawiązuje coraz bliższą więź z London, ich relacja nigdy nie była tak silna jak teraz. Vivien coraz bardziej poświęca się pracy i zaczyna zaniedbywać rodzinę. Niebawem okazuje się, że nie tylko praca tak pochłania kobietę. Tymczasem firma Russella zaczyna się rozkręcać, mężczyzna ma coraz więcej obowiązków zawodowych, które musi jednocześnie godzić z opieką nad córką. Pomocą i oparciem staje się dla niego Emily, kobieta która w przeszłości była mu bardzo bliska. Wspiera go również rodzina, siostra Marge i jej partnerka Liz oraz rodzice. Niestety sytuacja komplikuje się coraz bardziej, a na Russella spada cios za ciosem. Mężczyzna musi mierzyć się z kolejnymi problemami. "We dwoje" to pełna emocji, wzruszająca opowieść o miłości, relacjach rodzinnych i stracie. Powieść opowiada również o rozstaniu i o tym jak trudno budować rzeczywistość od nowa, gdy emocje i wzajemne pretensje chwilami biorą górę. Czy nasi bohaterowie mimo żalu i rozgoryczenia zdołają dojść do porozumienia? Czy dla dobra dziecka wypracują jakiś kompromis? Cały czas kibicowałam Russellowi i miałam nadzieję, że wszystko mu się poukłada, ponieważ zdecydowanie był on pozytywną postacią. Natomiast jeśli chodzi o Vivien, była zdecydowanie czarnym charakterem, prawdziwa żona zołza, której nie dało się lubić. Nicholas Sparks kolejny raz pokazał swój niezwykły talent pisarski. Powieść jest ciekawa, wzruszająca, pełna emocji. Polecam.
Był sobie film i była dziewczyna nosząca imie jak bohaterka tego filmu. Życie to nie bajka ani nie film i imię nie ma nic do rzeczy. Czasem kojarzy się dobrze i miło i nawet z happy endem, nie znaczy to że fikcja kinowa przekłada się na życie.
Bohaterowie książki We dwoja to szczęścliwe małżeństwo z córeczką, którym wydaje się, że stworzyli miłą odzinkę. Życie i codzienność to ciągłe zmiany, nowe wyzwania, problemy i konieczność podejmowania trudnych decyzji. Taka decyzja sprawia, że rutyna nabiera kolorów, gdy Russ rezygnuje z zatrudnienia na rzecz pracy na własny rachunek. Problemy finansowe sprawiają, że żona postanawia wrócić do aktywności zawodowej. Na jego głowie od tej pory spoczywać będzie opieka nad córeczką i rozkręcanie własnego biznesu.
Poukładane życie zaczyna pękać a w głowie wciąż wirują nie aż tak dawne wspomnienia dobrych chwil. Pierwsze spotkanie ukochanej, randki, komplementy i dziecko. Dziecko to najważniejsza i najcudowniejsza rzecz jaka ich spotkała i nie leży już tylko w sferze wspomnień ale istnieje w prawdziwym wymiarze, który jest tak odmienny od wspomnień. Budowanie własnej firmy idzie jak po grudzie, ale przynajmniej partnerce lepiej się wiedzie w pracy. Lepiej a nawet bardzo dobrze. Doskonale wręcz. Tak genialnie, że z tej kariery coś się rodzi. Dokładniej rzecz ujmując nowy związek. Jeśli były jakieś podejrzenia romansu żony z szefem to szybko zostają one potwierdzone, albo raczej zostaje mu przekazana informacja, że się zakochała. W takiej sytuacji niewiele pozostaje do zrobienia, i jedynym wyjściem jest akceptacja i walka o siebie i malutką. Ona staje się najważniejsza, nie może ucierpieć na rozstaniu się ukochanych rodziców, bo choć dorośli już nie są razem, to z całych sił kochają swoje dziecko i dbają o jej dobro.
Po wyklarowaniu się sytuacji kto jest z kim, kto z kim już nie jest, następuje pewne uporządkowanie spraw, obowiązków. Opiekę nad córką sprawuje ojciec z uwagi na fakt,że może pracować w domu, w przeciwieństwe do niej, która musi być osobiście w pracy, ma mnóstwo wyjazdów służbowych i spotkań. Mała nie odczuwa początkowo nowej sytuacji, a relacje tej dwójki mocno się zacieśniają. Ojciec poznaje czym tak na prawdę jest bycie rodzicem, bo choć do tej pory też nim był, to wiele z codziennych obowiązków go ominęło gdy jeszcze pracował w firmie. Teraz sam się musi wszystkim zająć i co ciekawe, jest mu to w smak.
Relacja z byłą zaczyna szwankować, jej pomysły, plany mocno dają mu w kość i często stawia go w skomplikowanym położeniu. Mimo trudności stara się radzić sobie jak potrafi. Tu wspomnieć należy o bohaterach drugoplanowych, rodzicach Russa i siostrze a także partnerce siostry. Czy facet zdany jest już tylko i wyłącznie na los samotnego ojca z byłą żoną? Znając Sparksa łatwo można się domyślić że nie. Kwestia byłej żony też nie jest do końca prawdą, bo aby tak było, trzeba rozwodu. Skoplikowane ma to życie ten sympatyczny trzydziestodwulatek.
Czytając powieść zawsze zastanawiamy się nad zawartymi w niej motywami. Tutaj nie sposób myśleć o miłości.
Bez zbędnego przedłużania miłość jaka występuje to ta nieoczekiwana, niespodziewana, wystawiająca człowieka na próbę. Ponadto miłość do dziecka, do siostry i rodziców, w różnych konfiguracjach. Miłość kobiety do partnerki, czyli coś co czasem bywa tabu. Miłość wypalona i wyczekana bo i takich się tu można doszukać.
Dziecko to temat przewodni tej książki, a ponieważ mamy tu do czyninia z pięcio, sześciolatką to i tematyka mocno dziecięca, nie nastoletnia, ale właśnie przedszkolna.
Biznes. Sporo tu o próbie stworzenia własnej firmy, o komplikacjach jakie ze sobą niesie stworzenie czegoś od zera, ale również satysfakcja osiągania stawianych sobie celów.
Relacje partnerskie przedstawione w książce to cały wachlarz emocji i zachowań, kłótni, milczenia, prowokacji, masy nieprzyjemnych rzeczy od których trudno stronić gdy konieczne jest rozstanie i dogadanie się mimo sprzecznych zdań.
Jest powszechna opinia o książkach tego autora, że one wzruszają. Tak jest i tym razem ale rodzaj i powód wylania łez przemilczę. Spojlery to nie coś za czym czytelnicy przepadają. Porównujemy książki do innych już przeczytanych, nawet nie muszą być tego samego autora, ale ponieważ czytałam kilka innych Sparksa, pozwolę sobie zaznaczyć, że ine znajduje się ona w mojej topce gdzie plasują się kolejno List w butelce, Noce w Rodanthe i Powrót. Co jest nie tak z We dwoje? Niby nic, ale ja szukam w tych książkach zjawiskowej, silnej, burzliwej, naznaczonej jakimś niesłychanym zdarzeniem miłości. Dla mnie ta w We dwoje taka nie była i faktem jest również, że sporo miejsca było przeznaczone na temat dziecka, co we wspomnianych książkach aż takiego kalibru nie miało. Książka bardziej o rodzicielstwie niż o miłości i z tym nie ma co dyskutować i nie mam z tym problemu, ale preferencje mamy takie, jakie mamy i one w rezultacie podszeptują nam po przeczytaniu ocenę, jaką postawimy danej lekturze.
KOCHAM CIĘ, TATUSIU
Przez ostatnie dwa wieczory pochłonęłam powieść Nicholasa Sparksa „We dwoje”. Kiedyś systematycznie czytałam każdą nowo wydaną jego perełkę. Ciekawa byłam czy teraz, po ośmiu latach przerwy, nadal będę tak samo zauroczona powieściami tego poczytnego amerykańskiego autora.
Podobnie jak w poprzednich książkach i tym razem autor zabiera nas do Karoliny Północnej, do miasteczka Charlotte, gdzie mieszkają Vivian, Russell i ich sześcioletnia córeczka London. Ich życie jest ustabilizowane i wydaje się, że powinni być szczęśliwą rodziną. Mężczyzna pracuje w prestiżowej firmie reklamowej, kobieta zrezygnowała z dotychczasowej pracy aby zajmować się domem i małym dzieckiem. Problemy pojawiają się, gdy Russ odchodzi z firmy z zamiarem pracy na własny rachunek. To wtedy drobne rysy na ich pozornie idealnym związku zaczynają się pogłębiać… Vivian decyduje się wrócić do zawodu, otrzymuje intratną ofertę pracy powiązaną z licznymi wyjazdami, a na Russa spada konieczność pogodzenia opieki nad córką z rozkręcaniem firmy. Stwarzanie pozorów przychodzi coraz trudniej i niebawem bańka pęka – Viv odchodzi od męża, a załamany Russell za wszelką cenę stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Na szczęście ma wokół siebie rodzinę, która go wspiera i… przyjaciółkę ze szkolnych lat Emily, która zawsze jest gotowa go wysłuchać i doradzić. Mężczyznę czeka prawdziwy emocjonalny rollercoaster zakończony egzaminem na ojcostwo.
Czy uda mu się zdać ten trudny test? Jakie jeszcze niespodzianki szykuje mu los?
„We dwoje” to przepiękna, emocjonująca historia o wielowymiarowej miłości, która jest podstawą nie tylko szczęśliwego związku dwojga ludzi, ale także głównym elementem scalającym rodzinę i budującym więzi międzyludzkie. Mamy tutaj cudnie pokazaną miłość rodzicielską, a szczególnie mocną i wyjątkową więź łączącą ojca z córką. Możemy obserwować głębokie uczucia łączące dwie oddane sobie kobiety, jesteśmy świadkami niesamowitej przyjaźni pomiędzy kobietą i mężczyzną – bliskości, która ewoluuje i przeradza się w wyjątkową i szczerą miłość. Autor ukazuje też wspaniałe relacje łączące rodzeństwo, które może liczyć na siebie wzajemnie w każdej sytuacji.
Powieść bardzo przypadła mi do gustu. Już prawie zapomniałam jakich wzruszeń i emocji dostarczają powieści Nicholasa Sparksa. Ale zauważyłam również, że podchodzę do tych historii w nieco inny sposób, może z większym dystansem, a może bardziej dojrzale. W tej opowieści autor z góry zaszufladkował bohaterów, podzielił ich na tych dobrych i tych złych. Przedstawiając zdarzenia z pozycji Russella, który jest jedynym narratorem tej powieści, nie dał zupełnie prawa głosu Vivian, a tym samym pozbawił ją możliwości wypowiedzenia się w swoim imieniu. I dlatego przez cały czas miałam wrażenie, że historia jest bardzo jednowymiarowa i nieobiektywna. Nie chcę tutaj bronić Vivian, która w moim przekonaniu rzeczywiście niezbyt podołała roli matki, a już zupełnie nie sprawdziła się jako żona, ale chciałabym mimo wszystko dać jej możliwość przedstawienia swoich racji. Viv jako ta wiecznie niezadowolona, nieszczęśliwa i bezkompromisowa, a przy tym cwana i wyrachowana, manipulantka, której nastrój poprawiały jedynie zakupy i pełny limit na karcie kredytowej denerwowała mnie i irytowała. W mojej wyobraźni powstał bardzo wyraźny aczkolwiek smutny obraz kobiety-pijawki, kobiety-pasożyta, która wykorzystuje, a następnie porzuca ofiarę, gdy już nie może czerpać wymiernych korzyści.
Russell jako ten dobry, kochający, opiekuńczy, dbający o rodzinę mąż i ojciec, a także syn i brat na pewno zaskarbił sobie wiele mojej sympatii i szacunku. Z drugiej strony idąc za słynnym powiedzeniem, że kota można zagłaskać na śmierć, a dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane odnoszę wrażenie, że mężczyzna w jakimś stopniu sam jest sobie winien. Co więcej… jego portret został wyidealizowany i jest mało wiarygodny.
Powieści Nicholasa Sparksa na pewno nadają się jako scenariusz do romantycznego filmu – zawierają ciekawą fabułę, osadzone są w malowniczych sceneriach, bohaterowie nie są nudni i bezbarwni, a wydarzenia wywołują określone emocje. To wszystko sprawia, że nastrajają pozytywnie do życia, zmuszają do przemyśleń i wyciągania wniosków.
Cieszę się, że „odkurzyłam” swoją znajomość z autorem. Przyznaję też, że w pewnym momencie łezka zakręciła mi się pod powieką, a to oznacza, że pod tym względem nic się nie zmieniło – Sparks wzrusza, trafia do serca i zapewnia solidną dawkę pozytywnych wrażeń.
Niestety książka okazała się wielkim rozczarowaniem. Zabrakło emocji które czułam czytając inne książki Nicholasa Sparksa. Historia jakich wiele, bardzo przewidywalna książka, odczułam wrażenie, że pisana na siłę.
Główny bohater Russell musi zmierzyć się z nową rolą - ojca na pełny etat. Niestety jest to kiepski czas w jego życiu bo jest bez pracy i postanawia otworzyć własną firmę - jednak nikt nie chce dać mu zleceń na reklamę. Russell odkrywa uroki rodzicielstwa i jak ważne jest pielęgnowanie więzi ojciec - córka. W czasie kiedy zachodzą duże zmiany w jego życiu, żona odchodzi do innego mężczyzny - dowiaduje się , że jego ukochana siostra ma raka. Nie jest to łatwy czas jednak zakończenie pokazuje, że miłość i poświęcenie prowadzi do szczęścia.
Niezwykłość okładki z ojcem i córką w motylich skrzydłach sprawia, że kolejna powieść z męskim spojrzeniem na zwyczajne życie kusi, by po nią sięgnąć. Na czym skupił się tym razem Nicholas Sparks, człowiek ogromnie kontaktowy, spontaniczny i uśmiechnięty?
Russell Green ma trzydzieści dwa lata, żonę, córkę, dom i pracę. Niedaleko mieszkają jego rodzice i siostra, z którymi utrzymuje bliski kontakt. Jednak jego życie tak naprawdę wcale nie jest różowe... Kiedy zwalnia się z pracy i otwiera swoją firmę, żona w którą jest ogromnie zapatrzony, nie rozumie konieczności ograniczenia wydatków. Nadal lekką ręką korzysta ze wspólnej karty kredytowej, co wywołuje nawarstwiający się konflikt między małżonkami. W pewnym momencie Vivian informuje go, że dostała pracę, co przecież znacznie poprawi kondycję ich budżetu, gdyż jego agencja reklamowa nie przynosi zysków. Dlaczego tak trudno zdobyć klientów? Gdyby wtedy wiedział jak to się skończy, czy nie zrezygnowałby z dotychczasowej pracy? W przeciągu kilku tygodni życie rodziny Greenów stanęło na głowie. Russ najpierw stracił pewne źródło dochodów a później również żonę. Został sam z kilkuletnią London i musiał nauczyć się być mamą i tatą w jednym. Ogarniać dom, zakupy, pracę, szkołę i zajęcia dodatkowe córki. Na szczęście mógł liczyć na wsparcie bliskich oraz swojej przyjaciółki Emily.
W codziennej bieganinie Russell zaczyna odczuwać, że pracuje dla London zamiast spędzać z nią czas. Mechanicznie i z zegarkiem na ręku wykonuje kolejne punkty programu dnia zatracając się w tym całkowicie. Zapewnia córce coraz to nowe atrakcje, które wplatane pomiędzy zajęcia dodatkowe powodują u niego ogromne zmęczenie. Czyżby był gorszy od żony, skoro nie potrafi wszystkiego objąć na spokojnie i nie padać wieczorem na twarz?
Małżeństwo Vivian i Russela zostało wystawione na ogromną próbę - finansową, odległościową, uczuciową... Wkradają się tajemnice, pretensje a napięta atmosfera staje się normą. Dzięki pracy Vivian, Russ ma szansę lepiej poznać swoją córkę i spędzać z nią więcej czasu niż dawniej. Tylko czy pierwotny sens podjęcia zatrudnienia przez jego żonę okaże się prawdą? Czy na tym miało polegać ich nowe życie?
Kolejna powieść Sparksa jest spojrzeniem na życie pewnej rodziny oczami męskiego bohatera. Narrator jest Russellem, Russell jest narratorem - jakże rzadko spotykany model, bo najczęściej to kobiety pokazują nam siebie. Tym bardziej cieszy możliwość obejrzenia tej historii z perspektywy faceta - męża i ojca, syna, brata i przyjaciela. Green jest bardzo oddany rodzinie, stara się zadowolić swoje kobiety, dostarczając pieniądze na spełnianie marzeń. Tylko czy zrozumie kiedy została przekroczona granica? Kiedy powinien oczekiwać czegoś w zamian? Albo chociaż wsparcia... Jego problem polega na tym, że zawsze zgadzał się z Vivian, ulegał jej, gdy czegoś chciała i wymuszała to złością. Czy tędy prowadzi droga do polepszenia stosunków?
Powieść "We dwoje" jest swobodnie i spokojnie płynącą opowieścią z milionem ważnych spraw i problemów do rozwikłania. Z pozoru błaha i początkowo zwyczajna historia z biegiem stron przeistacza się w encyklopedię życiowych trudności i spraw "nie do rozwiązania", które z wielu stron naraz potrafią człowieka przytłoczyć. Jak zachowujemy się w obliczu choroby bliskich? Jak radzi sobie dziecko w sytuacji, kiedy jego świat trzęsie się w posadach, gdy nie rozumie trudnego świata dorosłych? Czy rodzice zawsze w stosunku do dziecka powinni być wyrozumiali i akceptować jego wybory? Choćby mieli się z nimi nie zgadzać? Nawet jeśli chodzi o odmienną orientację płciową?
Rozdziały książki rozpoczynają się tekstem napisanym kursywą, dzięki czemu poznajemy wydarzenia z przeszłości Russela. Bohater daje się poznać jako dobry syn, brat czy przyjaciel, dbający o innych, choć nie unikający problemów. Często na własne życzenie...
Każdy bohater został przez Sparksa doskonale scharakteryzowany, co wcale nie oznacza, że z miejsca będziesz do wszystkich pałał sympatią, Drogi Czytelniku... Szczerze mówiąc, to patrząc na moje własne przeżycia jestem wręcz pewna, że znienawidzisz tą czy ową postać... Nie martw się - to zrozumiałe... Mnie też to ogromnie drażniło zachowanie niektórych bohaterów. Takie życie... To niby tylko książka, z pozoru fikcja literacka, ale zauważ, ile w tej opowieści prawdy o ludziach i życiu... W sumie to nawet nie określiłabym tego braku sympatii jako minus, bo przecież nie zawsze jest różowo czy cukierkowo, prawda? Autor spory nacisk położył na relacje ojca z córką i to chyba ta mała dziewczynka, tańcząca w motylich skrzydłach skradła moje serce...
Podsumowując - "We dwoje" to powieść o rozstaniach, powrotach, miłości, poświęceniu i utracie. Niezwykłe świadectwo mężczyzny, który wbrew losowi, przeciwnościom i wrogim spojrzeniom każdego dnia podejmuje walkę o szczęśliwy dzień dla kilkuletniej córki. Najnowsza książka Sparksa pokazuje, że klęski można przezwyciężyć dzięki bliskim a ze zmianami trzeba się pogodzić i żyć na nowo, dążąc do upragnionego celu.
"We dwoje", czyli najnowsza książka Sparksa, wydana na polskim rynku. Czekałam na nią z niecierpliwością, ponieważ byłam zachwycona "Spójrz na mnie". Poprzednia pozycja autora, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie był to zwykły romans, mieliśmy tam też rozwinięty wątek kryminalny.
Miałam duże oczekiwania, co do nowego tytułu i niestety, trochę się zawiodłam. Zacznijmy od tego, że akcja, (której było mało) rozwija się bardzo wolno. Autor, miał dobry pomysł na historię, ale mam wrażenie, że nie wykorzystał jej potencjału. Kolejny minus, to bohaterowie. Zarówno Russ, jak i Vivian mocno mnie denerwowali. Russell, nie potrafił się sprzeciwić swojej żonie dosłownie w niczym, a ona w doskonały sposób to wykorzystywała. Vivian była zimną, pozbawioną uczuć postacią, która doprowadzała mnie do szaleństwa. Może nie była to książka dla mnie, ponieważ nie przypadł mi motyw - rodzina, małżeństwo, dzieci, czyli coś, co zupełnie mnie nie interesuje :).
*** shevvolfxczyta.blogspot.com ***
"Miałem wrażenie, że ślizgamy się po lodzie w przeciwnych kierunkach,
a im bardziej kurczowo się jej trzymam, tym ona mocniej się wyrywa.
Zaczęła mieć tajemnice, czepiała się mnie i podczas gdy ja wychodziłem
z założenia, że powinniśmy się nawzajem wspierać w tym, co robimy,
miałem nieodparte wrażenie, że Vivian jest wręcz przeciwnego zdania.
Zamiast być dwojgiem ludzi, którzy rzucają wyzwanie światu,
czułem się tak, jakby to ona rzucała wyzwanie mnie."
No cóż jest to chyba pierwsza książka od dawna, kiedy nie jestem w stanie zapałać sympatią w stosunku do głównych bohaterów. Zarówno Vivian, jak również Russell, przez całą książkę niesamowicie działali mi na nerwy, każde z zupełnie innych powodów. Działo się to głównie przez wzgląd na to, że kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć jak to się stało, że w ogóle się pobrali i założyli rodzinę. Dla mnie jest to coś naprawdę niepojętego. Dlaczego? Vivian to typowa karierowiczka, osoba zimna i wyrachowana, która bez żadnych skrupułów, przynajmniej w moim subiektywnym odczuciu, wykorzystała Russa od początku do końca. Nigdy nie kupię historyjki, że kobieta tak przebojowa, seksowna, mająca ułożoną karierę i plany na przyszłość byłaby w stanie zakochać się w kimś tak bezbarwnym, ciamajdowatym i zupełnie bez własnego zdania jak Russell Green. Od początku da się wyczuć, że wbrew temu, co głosi opis książki "Ukochaną osobę traci się powoli"? Oni stracili siebie już dawno, a może nigdy siebie nie mieli. Vivian nie kocha męża, nie jestem przekonana, czy rzeczywiście kiedykolwiek go kochała. Wydaje mi się, że na związek z nim zdecydowała się wyłącznie dlatego, że dojrzała do tego, żeby mieć dziecko, a nie chciała wychowywać go sama, więc wyszła za mąż za człowieka, którego nigdy nie szanowała i szczerze powiedziawszy nie jestem do końca przekonana, czy nawet lubiła. Książka oscyluje wokół czasu, kiedy ich córka, London, ma kilka lat i do Vivian dociera, że jest to czas, by z powrotem wrócić do "obiegu". Przez kilka pierwszych lat życia córki została z nią w domu, co było jej przemyślaną i świadomą decyzją, tak samo jak powrót do pracy. Mam wrażenie, że nic w życiu Vivian nie dzieje się przez przypadek, to ten typ człowieka, który wie czego chce i zrobi wszystko, żeby to osiągnąć, nawet jeśli ma dokonać tego po przysłowiowych trupach. Nie muszę chyba dodawać, że znienawidziłam ją od pierwszych stron i to negatywne uczucie towarzyszyło mi do samego końca książki?
Jeśli chodzi o Russella to przyznam szczerze, że w życiu nie zwróciłabym na takiego mężczyznę uwagi. Trzydziestodwulatek, który żyje w swoim własnym świecie, jakby zupełnie nie docierało do niego to, że jego małżeństwo to fiasko, a życie, które uważa, że wiedzie? To fikcja. Wieloletni pracownik firmy zajmującej się tworzeniem reklam, bezpłciowy i bezbarwny, nie będący w stanie postawić się własnemu szefowi, a w sytuacji, kiedy młodszy kolega postanawia zająć jego stanowisko? Wpada na genialny pomysł założenia własnej firmy, nie mając o jej prowadzeniu zielonego pojęcia. Jego decyzja zbiega się z decyzją Vivian o powrocie do pracy, która zaowocuje tym, co było nieuniknione już właściwie od dawna - czyli rozwodem, bo rozpad tego związku nastąpił o wiele wcześniej. Nie zrozumcie mnie źle, Russ nie jest złym człowiekiem, po prostu w moim odczuciu jest to chłopiec w ciele mężczyzny - zupełnie pogubiony w tym dorosłym życiu, bez siły przebicia, bez własnego zdania i "jaj", żeby coś w tym życiu osiągnąć. Wszystko do czego doszedł w roku, który zmienił i przewrócił jego życie do góry nogami? Dokonał wyłącznie dlatego, że stali za nim ludzie, którym na nim zależy i którzy tak na dobrą sprawę mniej lub bardziej pchali go do przodu. Mam tu na myśli rodzinę Russa, a szczególnie jego siostrę Marge, oraz jej partnerkę - Liz. Obie były dla niego niesamowitym wsparciem i bez nich, z pewnością nie podołałby temu, czego się podjął. Osobą, która niewątpliwie sprawiła, że Russell nie poddał się i koniec końców "spadł na cztery łapy" jest również jego dawna miłość - Emily. Która jak nie trudno się domyślić, jest również kobietą, która skradnie jego serce na nowo.
Cóż, nie jestem wielbicielką twórczości Sparksa, przyznam się Wam bez bicia, że jest to moje pierwsze po wielu latach spotkanie z tym autorem i jego twórczością, więc nie wiem czy taka jest maniera autora, czy po prostu ta książka jest taka, a nie inna. Pierwsze 250 stron było dla mnie prawdziwą męczarnią i nie chodzi tutaj o styl Sparksa, sposób pisania, czy język, mam tutaj na myśli fakt, że przez połowę książki zastanawiałam się, "po kiego grzyba" autor potrzebuje aż tylu stron, żeby dać do zrozumienia czytelnikowi, że małżeństwo Russella to porażka od A do Z? Naprawdę potrzeba aż tylu słów, żeby przekazać tę jedną, cisnącą się wręcz na usta myśl? Dodatkowo wszystko w książce jest tak boleśnie przewidywalne, że nie ma tutaj miejsca na zaskoczenie, na jakiś zwrot akcji, czy cokolwiek, co sprawi, że podczas czytania poczuję tę magię, to "coś", co sprawi, że nie będę mogła tej pozycji odłożyć, dopóki nie doczytam ostatniej strony. Nic, zupełnie nic mnie nie zaskoczyło. I to jest właśnie główny minus "We dwoje" i z tego powodu również odjęłam punkt w ocenie.
Duży plus za bohaterów drugoplanowych, zarówno córka Vivian i Russa - London, jak również Marge, Liz, czy Emily? Uratowały tę historię i całą książkę. Świetnie napisane, nie dające się wręcz nie lubić. Dlatego właśnie to, co koniec końców dotyka Marge, tak bardzo mnie zabolało i właśnie sprawiło, że kiedy wczoraj przeczytałam ostatnią stronę "We dwoje"? Jeszcze długo nie mogłam dojść do siebie. Pierwszy raz chyba przejęłam się bardziej historią bohatera, który z zasady miał być wyłącznie tłem za historii bardziej, niż głównym wątkiem. Druga część książki jest zdecydowanie lepsza, niż pierwsza. W końcu akcja nabiera "lekkiego" tempa, Russ zaczyna zmieniać się w mężczyznę, dla którego Emily kiedyś straciła zupełnie głowę. I nie da się ukryć, dzięki tej przemianie, miłości do córki, walce o nią, ale również o lepsze życie? Zyskał moją sympatię na tyle, że życzyłam mu jak najlepiej i ucieszyłam się, że mimo wszystko mu się udało. Jeśli lubicie książki obyczajowe, mówiące nie tylko o miłości, ale również o trudach życia codziennego, bycia w związku wraz z jego wzlotami i upadkami, jeśli lubicie usiąść z książką i przeżyć coś, co da wam do myślenia? To tak książka jest właśnie dla Was. Ja odkładam "We dwoje" na półkę z nostalgicznym uśmiechem dla Marge, a jeśli ktoś z Was zdecyduje się na przeczytanie tej pozycji? To życzę Wam miłej lektury! :)
Bardzo lubię twórczość Sparksa. Czy ta książka mnie zawiodła? Raczej nie. Czy ta książka była inna od wszystkich? Chyba tak. Na początku strasznie mi się dłużyła. Z czasem zaczęłam już płynąć, Sparks potrafi dobrze pisać o uczuciach bohaterów - celowo użyłam słowa "uczucia" a nie "emocje", bo emocji jako takich tu nie ma. Pojawia się współczucie, złość, lekki uśmiech zadowolenia. Jest to poprawna książka, trochę inna od tego, do czego przyzwyczaił nas autor. Niestety końcówka mnie rozczarowała. Główny problem całej książki autor kompletnie zamienił na inny problem, przez co ten pierwszy rozwiązał się praktycznie bezproblemowo - rozumiem przemianę bohaterów w obliczu tragicznej sytuacji, ale w takim razie po co rozdmuchiwać problem nr 1 skoro i tak rozwiąże się on sam :)
Szczesliw arodzina.Malzenstwo z dzieckiem.Wszystko pieknie i wedlog zyczenia idzie po ich mysli jednak do czasu gdy malzenstwo sie rozpada.Dotad szczesliwa rodzina staje sie jedna z wielu .Russell do tej pory niewiele czasu poswiecal corce a teraz jej wychowanie po odejsciu zony spada na niego .Nowe doswiadczenie stawia 32 latka w sytuacji dotad nie znanej.Mezczyzna stara sie zastapic corce oboje rodzicow i jak najlepiej spelnic sie w roli ojca.Ksiazka zyciowa bo i historia z zycia wzieta.Jednak momentami troche nudnawa i banalna ale jakos dobrnelam do konca.
I znów autor przybliża nam codzienność. On pracuje, ona wychowuje dziecko i zajmuje się domem. Z czasem role sie odwracają i to Russell zajmuje się córką, a Vivian idzie do pracy. Coraz więcej niesnasek, niedomówień, w końcu rozwód i walka o prawa do córki. Gdzieś obok walka o życie jego siostry. I tak jak w życiu nie wszystko kończy się dobrze, ale dobre chęci i porozumienie pozwolą żyć dalej. Warto po nią siegnąć
"We dwoje" jest to powieść Nicholasa Sparksa. Głównym bohaterem jest Russel Green, który ma wszystko: wspaniałą żonę, prestiżową posadę oraz wygodny dom. Jego życie przypomina piękny sen. Ale tylko do czasu.. W ciągu kilku miesięcy traci żonę i pracę. Musi szybko zaadaptować się do nowej rzeczywistości. Przyjdzie mu zmierzyć się z nieznanym, pokonać własne słabości, sięgnąć po umiejętności, z których nigdy nie korzystał. Czeka go wielki emocjonalny test, ale też... niespodziewana nagroda. Jak w tym wszystkim odnajdzie się on i jego córka? Najlepsza książka Nicholasa Sparksa jaką do tej pory czytałam (a było ich wiele). Powieść bez wątpienia wzruszająca z wieloma niespodziewanymi wydarzeniami, czyli coś co lubię najbardziej!
Russell Green wiedzie spokojne i dostatnie życie, ma piękną żonę, wspaniałą córeczkę i świetną pracę. Wydaje mu się, że wszystko jest tak jak powinno być. Pierwsze rysy pojawiają się wtedy, gdy decyduje się na pracę na własny rachunek.
Przepiękna historia o ratowaniu rodziny przedstawiona z punktu widzenia mężczyzny. Bardzo uczuciowego i wrażliwego. Russ przedstawia blaski i cienie bycia rodzicem oraz człowieka, który zrobi wszystko dla swojej rodziny.
Ukazane w książce emocje są tak prawdziwe, że poruszają do głębi.Bardzo dobrze są tu opisane emocje i uczucia,jest pełna refleksji i obaw.Docierając do końca powieści nie pozostaje nic prócz wzruszenia i łez.
Julie Barenson zostaje wdową w wieku dwudziestu pięciu lat. Wraz z listem pożegnalnym od męża, w którym Jim obiecuje jej, że będzie jej aniołem...
Jeremy Marsh jest wschodzącą gwiazdą mediów, dziennikarzem śledczym, ktorego specjalnością jest pisanie demaskatorskich artykułów o "rzeczach...
Kiedy człowiek zaczyna analizować, co poszło nie tak- albo raczej: gdzie sam popełnił błąd - przypomina to obieranie cebuli. Pod jedną warstwą zawsze kryje się druga, na światło dzienne wychodzi kolejne wspomnienie albo kolejny błąd z przeszłości, przez co, szukając prawdy, cofamy się coraz dalej w czasie. Ja dotarłem do momentu, w którym nie szukam już odpowiedzi: w tej chwili liczy się tylko to, by w przyszłości nie popełnić tych samych błędów
Więcej