Klara budzi się rano na klatce schodowej. Nie pamięta, co się działo w nocy, nie wie, jak wróciła do domu. Z przerażeniem orientuje się, że od imprezy, na którą wyszła w sobotę, minęły dwa dni.
Odkrywa dziwne ślady na swoim ciele. A później dowiaduje się, że rok wcześniej wcześniej inną kobietę spotkało coś bardzo podobnego. Postanawia się z nią skontaktować.
I wtedy ktoś podrzuca jej dziwny prezent.
Co stało się z tamtą dziewczyną?
Czy Klara będzie następna?
I co tak naprawdę jej grozi?
Mistrzyni thrillera psychologicznego wraca z nową powieścią,
która przeraża i uzależnia jak nigdy.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2018-06-20
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 304
Jest taki duży wybór książek na rynku wydawniczym, że naprawdę mam problem, którą czytać i jakiego autora wybrać. Przez to mam kilka, jak nie więcej, nazwisk do nadrobienia, między innymi właśnie książki Magdy. Jest to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Już wiem, że na pewno muszę przeczytać ,,Idealną", ale zanim to nastąpi skupmy się na bieżącej lekturze. Padło na ,,W pułapce", która pokazuje jakie spustoszenia w naszym życiu może spowodować strach.
Klara jest młodą kobietą, która nie mając łatwego dzieciństwa, wyrwała się z rodzinnego Przemyśla do Krakowa. Tam podjęła studia i postanowiła tu po prostu żyć. Pewnego dnia poszła z koleżanką na imprezę, była to sobota, postanowiła się wyluzować. Chyba trochę przesadziła, gdyż obudziła się na klatce schodowej swojego bloku. Zawstydzona ledwie doszła do domu. Kiedy obudziła się po kilku godzinach snu, zorientowała się, że jest wtorek a nie niedziela, jak powinno być. Klara zaczęła myśleć co się stało!? Gdzie uciekło jej dwa dni!? Ostatnie jej wspomnienie z tamtego wieczora to moment kiedy wsiadła do taksówki, potem już ma czarna dziurę w pamięci.
Jest przerażona, wciąż zastanawia się co się stało. Jedynym rozsądnym wytłumaczeniem jest porwanie. Ale kto porywa i wypuszcza porwanego po dwóch dniach? I co w tym czasie ten ktoś z nią robił, i że ona nic nie pamięta? W głowie Klary rodzi się tyle pytań i niewiadomych, że prowadzi ją to wprost do obłędu. Teraz boi się wychodzić z domu, a jeżeli wychodzi to jest bardzo czujna i obserwuje swoje otoczenie. Wraz z koleżanką, Niną, przeprowadza śledztwo, w wyniku którego dociera do nowych informacji. Otóż rok wcześniej porwano młodą kobietę, która wróciła do swojej rodziny po 4 dniach. Klara postanawia się skontaktować z nią.
Czego dowie się Klara od nieznajomej? Czy nadal jest w niebezpieczeństwie?
To jest naprawdę dobrze napisany thriller psychologiczny, który skupia się przede wszystkim na psychice zaszczutej własnym strachem kobiety. Poznajemy Klarę, Lisę, które łączą podobne okoliczności porwania. Ale jest jeszcze jedna tajemnicza bohaterka, której tożsamość tak naprawdę poznajemy na samym końcu książki. Zakończenie może nie wbiło mnie w fotel, ale wyjaśniło wszystkie niewiadome.
Książkę czytało mi się naprawdę dobrze. Nie ma tu praktycznie żadnej akcji, bo cała fabuła oparta jest na przedstawieniu strachu tych młodych kobiet i do czego ten strach może doprowadzić. Jednak mimo to czyta się z rosnącym zainteresowaniem, a w szczególności kiedy poznajemy tajemniczą kobietę. Cały czas zastanawiałam się kim ona jest. A kiedy już zrozumiałam, nie mogłam w to uwierzyć. Magda stworzyła zawiły wątek, ale dzięki temu cała historia na nim zyskała.
Kończąc mogę z czystym sumieniem polecić Wam ,,W pułapce", a sama muszę sięgnąć jeszcze po inne książkę Magdy Stachuli.
"W pułapce" to bardzo udany thriller psychologiczny. Wciąga od pierwszych stron i trzyma w napięciu aż do zaskakującego finału. Klara budzi się rano na klatce schodowej. Nie pamięta jak się tam znalazła i co działo się w nocy. Następnie z przerażeniem odkrywa, że od imprezy, na która wyszła w sobotę, minęły dwa dni. Dziewczyna nie ma pojęcia gdzie była i co się z nią działo przez cały ten czas. Na swoim ciele zauważa dziwne ślady. Klara próbuje przypomnieć sobie cokolwiek, niestety bezskutecznie. Świadomość, że ma w pamięci "czarną dziurę" napawa ją paraliżującym strachem. Wyobraźnia podsuwa najbardziej przerażające scenariusze. Jedyne czego udaje jej się dowiedzieć, to to, że wyszła z imprezy z nowym znajomym Benem, który tylko odprowadził ją do taksówki. Klara wsiadła, podała adres i kierowca ruszył. Póżniej nie wie już nic, totalna pustka. Dziewczyna nie chce iść na policję, obawia się, że wtedy o wszystkim dowiedziałby się jej ojciec. Klara zwierza się Ninie, przyjaciółce i zarazem współlokatorce. Nina przypomina sobie, że słyszała kiedyś o podobnej historii, odnajduje artykuł na ten temat. Okazuje się, że rok wcześniej inną kobietę Lisę, spotkało coś bardzo podobnego. Lisa zniknęła z toalety na stacji benzynowej, kilka dni później obudziła się na ławce na leśnym parkingu. Ostatnie co pamiętała to wejście do toalety, później totalna pustka. Nina uważa, że powinny się z nią skontaktować, że te dwie sprawy są ze soba jakoś powiązane. Klara mimo obaw ulega namowom przyjaciółki. Pierwsze informacje jakie udaje im się uzyskać są zaskakujące i napawaja Klarę jeszcze większym przerażeniem. Choć nie ma szans na rozmowę z Lisą, dziewczyny ruszają do Berlina, bo to tam na stałe mieszkała Lisa, aby przeprowadzić prywatne śledztwo. Klara i Lisa nie znały się i nigdy się nie spotkały, jednak musiało być coś łączącego obie dziewczyny. Nina uważa, że jeśli odkryją ten wspólny mianownik, być może uda się rozwiązać całą zagadkę i ustalić kto jest porywaczem. Autorka, Magda Stachula, stworzyła thriller wciągający, intrygujący, o bardzo ciekawej fabule. Emocje towarzyszące bohaterkom udzielają się czytelnikowi. Nie raz pojawia się myśl, że podobna historia może przytrafić się właściwie każdemu. Świat jest pełen niebezpieczeństw, a nowoczesne technologie, które na codzień ułatwiają nam życie, niosą ze sobą również zagrożenia. Nigdy nie wiem czy nowo poznana osoba, która z pozoru może sprawiać wrażenie spokojnej i cichej, nie skrywa naprawdę mrocznego wnętrza. Książkę czyta się naprawdę dobrze i szybko. Rozdziały są krótkie. Narracja prowadzona jest przez trzy osoby:Klarę, Lisę oraz nieznaną bohaterkę, która właśnie została uprowadzona, a której tożsamość poznajemy dopiero pod koniec powieści. "W pułapce" to naprawdę udany, godny polecenia thriller. Wciąga, intryguje, trzyma w napięciu, a co najfajniejsze zaskakuje zakończeniem.
Przygodę z autorką rozpoczęłam od "Trzeciej", która mnie zachwyciła i chociaż "Idealna" nie wywarła już na mnie takiego wrażenia to również przypadła mi do gustu i z niecierpliwością wypatrywałam premiery kolejnej książki Pani Magdy.
Jak tylko w zapowiedziach pojawił się tytuł "W pułapce" odliczałam dni do premiery.
Jest to kawał naprawdę dobrego thrillera psychologicznego, który wciąga od pierwszych stron.
Poznajemy Klarę, która budzi się na swojej klatce schodowej i nie pamięta jak wróciła z sobotniej imprezy. Jej zdziwienie jest jeszcze większe, gdy okazuje się, że jest już wtorek, a ona nie pamięta nic z ostatnich paru dni. Pamięta tylko, że po imprezie wsiadła do zielonej taksówki a potem nic - czarna dziura.
Historia Klary przeplatana się z historią Lisy, którą niespełna rok wcześniej spotkało to samo - straciła przytomność na stacji benzynowej, a kilka dni później budzi się w lasku niedaleko wspomnianej stacji i nie pamięta co działo się z nią przez kilka dni.
Klara wpada na ślad Lisy i chce dowiedzieć się czy ich porwania coś łączy. Czy tak jest? Czy Klarze uda dowiedzieć się co się wydarzyło i kto jest jej porywaczem? A może ktoś inny pomoże jej rozwikłać tę zagadkę?
Historie Klary i Lisy przeplatane są również historią trzeciej bohaterki- porwanej dziewczyny - opisaną w taki sposób, że dopiero pod sam koniec zaczęłam się domyślać jej tożsamości.
Zachęcam do lektury, ponieważ naprawdę warto :)
Każda książka autorki jest dopracowana w każdym calu jeśli chodzi o każdy szczegół. Postaci są wyraziste, opisy obrazowe, potrafiłam sobie wyobrazić, że razem z Klarą jestem w Berlinie ;).
W historię wsiąka się od samego początku i ciężko przerwać lekturę. Pani Magda już na stałe zapisze się jako moja ulubiona polska autorka thrillerów. Trochę żałuję, że lektura "W pułapce" już za mną bo teraz pozostaje mi tylko czekać na kolejną książkę jej autorstwa.
Polecam :) Jest mrocznie i trochę przerażająco.
„ W pułapce „, jest trzecią powieścią w dorobku autorki, a drugą po „ Idealnej” przeczytaną przeze mnie. Na zakończenie recenzji napisałam wtedy, że sięgnę po kolejną książkę Stachuli. „ Idealna” na swój sposób mi się podobała, chociaż miałam parę zastrzeżeń, ale debiutom można wiele wybaczyć i przymknąć oko na małe niedociągnięcia. Natomiast, co do powieści „ W pułapce „, moje oczekiwania były już dużo większe. Książka reklamowana, jako wciągający mroczny thriller psychologiczny, niezbyt obszerna, bo zaledwie trzysta stron, którą czytałam tydzień czasu. Dlaczego?
Wciągnęła mnie na samym początku i czytałam z bijącym sercem, chyba udzieliła mi się psychoza bohaterek, ale później stopniowo emocje opadały, a historia już tak nie trzymała w napięciu. Trudno mi się było skupić, gdyż przeskakiwanie z jednej bohaterki na drugą nie ułatwiało mi czytania. Lektura była coraz mniej wciągająca i zwyczajnie zaczęła mnie nużyć.
W powieści mamy trzy bohaterki, których narracja jest prowadzona pierwszoosobowo. Iza, która rok temu straciła przytomność na stacji benzynowej, zniknęła w tajemniczych okolicznościach, a gdy się po kilku dniach odnalazła, zupełnie nie pamiętała, co się z nią działo. Klara, która rok później po suto zakrapianej imprezie budzi się na klatce schodowej, a po powrocie do swojego mieszkania z przerażeniem stwierdza, że jest dwa dni później, a ona nic nie pamięta, co robiła po wyjściu z prywatki. I wreszcie pisane kursywą przeżycia porwanej i torturowanej kobiety, której tożsamości nie znamy. Bardzo szczegółową odpowiedź czytelnik dostaje na końcu, żeby wszystko dokładnie zrozumiał i nie musiał się za bardzo przemęczać domysłami.
Tak prowadzona narracja, jaką zastosowała Stachula, wymaga od pisarza nie lada umiejętności, aby zachować równowagę i w równym stopniu skupić uwagę czytelnika na losach wszystkich bohaterów. Niestety „ W pułapce „, z dużym zainteresowaniem śledziłam historię Lisy, natomiast postać Klary jest dużo słabiej wykreowana i jakoś nie przyciągnęła mojej większej uwagi, z kolei wątek porwanej kobiety zamiast podkręcać emocje, był przegadany. Sądziłam nawet, że to retrospekcje przeżyć Lisy lub Klary. Zachować odpowiedni balans pomiędzy wszystkimi wątkami, to nie lada wyzwanie i mało, któremu autorowi się to udaje. Pani Magdzie też niestety nie wyszło, chociaż bardzo się starała. Rozwiązanie zagadki też mnie nie zaskoczyło i nie zrobiło wrażenia, pewnie dlatego, że osoba, która stała za porwaniami okazała się zupełnie kimś innym, niż się spodziewałam. Autorka za bardzo skupiła się na roli ofiar, zapominając o porywaczu, a chciałoby się coś więcej na jego temat dowiedzieć. Gdyby bardziej wnikliwie go opisała, to narracja bardzo by na tym zyskała.
Wielu czytelników się zachwyca powieścią pisząc, że doskonale wpisuje się w nurt domestic noir. No cóż nie potrafię podzielić tych zachwytów, bo albo ta historia nie trafiła w mój gust, albo miałam zbyt wygórowane oczekiwania, ale w końcu każdemu ma prawo podobać się coś innego. Książka napisana poprawnie i dość interesująco, ale efektu WOW nie było i ta powieść raczej w pamięć mi nie zapadnie.
„To straszne, że jedni ludzie tak łatwo potrafią ukryć swoją prawdziwą naturę za fasadą przybranej twarzy, a inni ślepo w to wierzą. „
W tym tygodniu w niecałe dwa dni przeczytałam moją pierwszą książkę Pani Magdaleny Stachuli i niestety, ale trochę się nią rozczarowałam. Już od jakiegoś czasu chciałam sięgnąć po jakiś jej thriller i akurat wzięłam udział w booktourze i dotarła do mnie książka "W pułapce". Mamy tutaj dwie historie. Głównie ukazany jest los Klary, która po imprezie budzi się na klatce i okazuje się, że nie pamięta ostatnich dwóch dni... Okazuje się, że taka sama historia przytrafiła się również Lisie. Mnie cała historia bardzo nużyła i rozczarowała. Połowę opisów totalnie ominęłam, bo nie wznosiły nic do książki. Myślę, że jakbym miała dwie godziny wolnego to wtedy spokojnie pokonałabym całą książkę. U mnie niestety okazała się być ogromnym rozczarowaniem.
Magda Stachula powraca z bardzo udanym thrillerem psychologicznym!
Klara budzi się po imprezie u przyjaciółki. Pierwszym zaskakującym faktem jest to, że znajduje się na klatce schodowej, drugim – że kilka rzeczy zmieniło się od momentu, w którym była ostatni raz w domu. Dziewczyna zaczyna się mocno niepokoić gdy dociera do niej, że straciła aż dwa dni. A najbardziej wstrząsające jest to, że nie wie co się z nią przez ten czas działo.
Od tej pory Klara żyje w poczuciu pewnego odrealnienia. Znajduje ślady na swoim ciele, ale nie ma pojęcia co one oznaczają. Wizyta u ginekologa też nie rozjaśnia jej sytuacji. Bohaterka zmaga się z nieświadomością i narastającym strachem. Trafia na informację, że niemal dokładnie rok temu to samo spotkało Lisę, Polkę z Berlina. Za wszelką cenę próbuje odnaleźć dziewczynę. To, czego się dowiaduje wstrząsa nią jeszcze bardziej niż dotychczasowe doświadczenia.
Drugim torem „W pułapce” biegnie historia Lisy. Autorka ukazuje wydarzenia sprzed roku w porządku chronologicznym. Możemy obserwować Lisę po wypadku – żyjącą w ciągłym napięciu, zabłąkaną, nieufną, popadającą w paranoję. Czy faktycznie ktoś żywi się strachem kobiety robiąc jej niesmaczne żarty, czy jednak to tylko projekcje – pod wpływem silnego lęku i braku świadomości co się wydarzyło, gdy została porwana – jej wyobraźni. A może tak zaczyna się obłęd?
A i to nie wszystko! Między obydwiema narracjami (Klary i Lisy) mamy jeszcze trzecią, a w finale także czwartą. Kim są tajemniczy rozmówcy, czy to zupełnie ktoś inny, czy wyznania którejś z poprzedniej narratorek? Tego dowiemy się dopiero na końcu. Stachula uczy czytelników cierpliwości, ale i sowicie ich za nią nagradza.
Co się działo z dziewczynami przez kilka dni? Czy za porwaniami stoi ta sama osoba, skoro bohaterki były sobie obce i nie ma mowy, by miały wspólnych znajomych? Pytania się mnożą, a z odpowiedziami Stachula zwleka aż do finału. Nałogowy czytelników dreszczowców zapewne połapie się – choć zapewne tylko połowicznie – w sprytnym planie autorki „Idealnej”. Niektóre elementy wskazują sprawcę, sami bohaterowie też zdają się podejrzewać właściwą osobę, ale pisarka nie była sobą, gdyby jeszcze bardziej nie skomplikowała (na nasze szczęście!) tej historii.
Interesujące są kreacje w tej powieści. Choć czytelnik pozostaje z pewnym niedosytem, bo chciałby wiedzieć o bohaterach więcej, głębiej wniknąć w ich świat „sprzed”, to jednak ich aktualne (w momencie opowiadania) działania oraz pobudki są klarowne. Najmocniejszym punktem zaś – poza intrygą – jest atmosfera.
Stachula jest znakomita w dynamizowaniu narracji. A rzecz to naprawdę niełatwa, gdy bohaterki same opowiadają (narracja pierwszoosobowa). W „W pułapce” tempo jest znakomite, od początku do końca napięcie na najwyższym poziomie. Brawa należą się także za konstrukcję powieści. Wszystko dopięte na ostatni guzik.
Kluczowym bohaterem jest tu strach. To on tak naprawdę napędza akcję. Dezorganizuje codzienność bohaterek, odrealnia najbardziej prozaiczne sytuacje. To silny lęk sprawia, że kobiety zamykają się w sobie, są niezdolne normalnie funkcjonować, alienują się. We wszystkich działaniach upatrują złych intencji, są ultraczujne i maksymalnie nieufne.
Istotna w tej książce jest również gra szczegółów. Autorka imponuje nie tylko drobiazgami, z których tka fabułę, ale przede wszystkimi detalami dotyczącymi konkretnej postaci – zwraca uwagę na wiele ważnych kwestii, na co dzień pomijanych, lekceważonych. Ponadto Stachula porusza kilka istotnych problemów, najczęściej ściśle związanych z psychologią (m.in. wstyd jako choroba społeczna) i nowinkami technologicznymi (np. rozmaite aplikacje) czyli zagadnieniami żywo interesującymi pisarkę. Są tu też poważne pytania o granice oraz relacje w ogóle między oprawcą i ofiarą. Autorka brnie w te tematy głębiej pokazując jak bardzo to skomplikowane zależności – każdy kat w przeszłości czuł się (z jakiegoś powodu, choćby tylko w jego mniemaniu) poszkodowany, a każda ofiara nosi w sobie znamiona bestii (większość jednak nie potrafi aktywować tej mrocznej cząstki).
„W pułapce” to najlepsza powieść w dorobku Magdy Stachuli. Pisarka korzysta z dotychczasowego doświadczenia, przyjmuje do siebie sugestie i doskonali warsztat. Świetnie tu widać jak swobodnie się czuje jako kreatorka mrocznych scenariuszy. Pisarka prowadzi wyrafinowaną grę z czytelnikiem, zdradza mu pewne informacje wprost i tym samym potęguje napięcie – bo jeśli wiemy już coś takiego, to znaczy, że za chwilę zdarzy się jeszcze coś straszniejszego! Fascynująca przyjemność!
Kiedy Klara budzi się po sobotniej imprezie, z przerażeniem uświadamia sobie, że gdzieś umknęły jej dwa dni. Z niepokojem zauważa także dziwne siniaki na swoim ciele. Szukając informacji, pozwalających jej wyjść z amnezji, trafia na podobny przypadek i postanawia skontaktować się z poszkodowaną. Co przydarzy się Klarze podczas poszukiwań odpowiedzi na nurtujące ją pytania?
Pamiętam, jakie wrażenie zrobiła na mnie „Idealna”. Nie zapomniałam również „Trzeciej”, choć moim zdaniem wypadła ona nieco słabiej. Zaintrygowanie, ciekawość i fakt, że te książki mocno zapadły mi w pamięć sprawiły, że zwyczajnie nie mogłam przejść obojętnie obok nowej książki Magdy Stachuli.
„W pułapce” czyta się szybko od początku do końca. To jedna z tych powieści, które sprawiają, że mamy chęć poznać ją natychmiast, by przekonać się, jakie sekrety skrywa na swych stronach. Takie tajemnice i niedopowiedzenia przyciągają szczególnie, magnetyzując i zachęcając, by ani na chwilę nie odkładać książki na półkę. Zauważyłam już wcześniej, że to element charakterystyczny dla twórczości autorki. Mimo rozwoju akcji i wychodzenia na światło dzienne kolejnych faktów, przez cały czas mamy wrażenie, że czegoś nam brakuje. Zagłębiamy się w lekturę z nieustannym przekonaniem, że Stachula jeszcze zaskoczy, a ona chowa w rękawie kilka asów, które rzuca na stół tuż przed końcem „zabawy”.
Co ciekawe, tym razem, naprawdę nie jest łatwo rozgryźć przygotowaną przez nią zagadkę. Wszystko wydaje się dość spójne i logiczne, a jednak brakuje nam czegoś, co połączyłoby poszczególne elementy fabuły. Tajemnice te budzą w czytelniku ciekawość, która mimo upływu czasu i pokonywania kolejnych stron w stanie pewnego zawieszenia, nie przeradza się w zniecierpliwienie czy żal. Wręcz przeciwnie- chętnie i cierpliwie czekamy na wielki finał, wierząc, że to, co otrzymamy w zamian spełni wszystkie nasze oczekiwania.
Poznając kolejne rozdziały nie potrafiłam rozwiązać tej zagadki samodzielnie. Zazwyczaj chętnie wchodzę w szranki z autorem, podczas lektury prowadząc własne śledztwo i próbując wytropić mordercę czy też sprawcę książkowego zła. Tym razem musiałam pokornie poczekać, aż Stachula uchyli rąbka tajemnicy, co nie było łatwe, a jednak na swój sposób fascynujące. Jak już wspomniałam, przy okazji poprzednich powieści autorki przekonałam się, że fabuły, które nam proponuje, wbrew temu, co mogłoby się wydawać, są naprawdę intrygujące i nieszablonowe. I choć może nie każdemu przypadną one do gustu, to absolutnie nie można odmówić Stachuli fantazji i wyobraźni.
Tym razem powołała się na coś, z czym każdy z nas spotkał się już wcześniej. Wykorzystała pomysł, który każdego dnia zdaje się zyskiwać na popularności. I choć nie wszyscy z tej opcji skorzystali, na pewno wszyscy o niej słyszeli. A jednak nie przypominam sobie, żebym wcześniej spotkała się z wykorzystaniem takiego pomysłu do zbudowania książkowej fabuły. Dzięki temu chętnie przymknęłam oko na pewne niedociągnięcia, a raczej elementy, które moim zdaniem nie do końca w tej książce zagrały.
Bardzo podoba mi się, w jaki sposób autorka opowiada swą historię, umiejętnie łącząc przeszłość z bieżącymi wydarzeniami i dzięki temu budując napięcie, stopniowo w czytelniku narastające. Według mnie to najkorzystniejszy wybór prowadzenia narracji, który sprawdza się praktycznie zawsze, szczególnie w przypadku takich tajemniczych i mrocznych historii.
Czy coś bym w tej powieści zmieniła? Nie jestem pewna. Być może popracowałabym nieco nad charakterystykami bohaterek, które moim zdaniem wypadły nieco nijako i nie wzbudziły we mnie większych emocji. Wydaje mi się, że pod tym względem Stachulę stać na więcej.
„W pułapce” to przemyślana, dopracowana i zgrabnie napisana książka. Szczerze mówiąc, podobnie jak „Trzecia”, tak i ten tytuł nie zdobył całkowicie mojego serca i wciąż tym najcieplejszym uczuciem darzę „Idealną”. Myślę jednak, że warto dać jej szansę- by przekonać się, jaki motyw wykorzystała autorka przy budowaniu fabuły i by poznać człowieka, który zrujnował życie książkowych bohaterek.
Bardzo prosta historia. Łatwa w odbiorze, ale niepozostająca w pamięci. Dwie dziewczyny próbujące wypełnić lukę w pamięci - co działo się z nimi przez kilka dni, kiedy zniknęły? Odpowiedź okazuje się dużo mniej szokująca niż można się było spodziewać.
Książka nie jest tragiczna - jest tylko trochę zbyt prosta. Na drodze do rozwiązania nie ma żadnych przeszkód, niespodzianek. Krótki program obowiązkowy, nic więcej.
Fabuła wciągająca, trzyma w napięciu, książka dobrze napisana i szybko się czyta.
Ale z drugiej strony w thrillerach psychologicznych denerwują mnie słabe, popadające w paranoję i strachliwe kobiece postacie - tak było i tym razem. A tym złym zawsze jest mężczyzna. Może dla odmiany jakiś thriller psychologiczny o złej kobiecie - porywaczce, dręczycielce albo coś w tym rodzaju?
Już od jakiegoś czasu powtarzam, że literatura polska w niczym nie ustępuje europejskiej, a nawet światowej. Nowa książka Magdy Stachuły jest doskonałym tego przykładem. Jako fanka gatunku, czytująca dziesiątki kryminałów rocznie, wyrobiłam w sobie pewną wrażliwość i w przypadku większości książek jestem w stanie przewidzieć ich zakończenie. Tym razem mój szósty zmysł, nawet we współpracy z kobiecą intuicją, miał trudny orzech do zgryzienia, i łamiąc sobie na nim zęby musiał się poddać. Pani Magdo, chciałam podziękować, za zagadkę, która była niezłym treningiem dla moich synaps mózgowych i za dreszczyk emocji, który sprawił, że zaczęłam baczniej zwracać uwagę czy drzwi są oby na pewno zamknięte.
Klara budzi się na klatce schodowej kamienicy, w której mieszkają jej rodzice. Kiedy ostatkiem sił dociera do mieszkania okazuje się, że od czasu kiedy utraciła kontakt z rzeczywistością upłynęły dwie doby. Ostatnim co pamięta jest taksówka, do której wsiadła wracając z sobotniej imprezy. Dziewczyna odnajduje na swoim ciele ślady sugerujące, że mogła paść ofiarą gwałtu.
Jej prywatne śledztwo, doprowadza ją do przypadku dziewczyny, którą rok wcześniej spotkało coś podobnego. Czy obie sprawy coś łączy?
Kiedy Klara znajduje na swojej wycieraczce prezent zdaje sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec. Jej prześladowca wciąż jest blisko.
To druga książka Magdy Stachuli, którą przeczytałam, i podobnie jak "Trzecią" jestem nią totalnie zauroczona. Autorka kolejny raz stworzyła thriller doskonały, klimatyczny, trzymający w napięciu i z fenomenalnym zakończeniem, które zadowoli nawet najbardziej wymagających czytelników. "W pułapce" to niezwykle "klaustrofobiczna" książka, której fabuła w większości rozgrywa się w głowach naszych bohaterów. Młode kobiety zostają uprowadzone. Po kilku dniach odzyskują świadomość jednak dotyka ich amnezja. Nie pamiętają nic ze zdarzeń kilku poprzednich dni. Nie widzą co z nimi zrobił porywacz. Czy stały się ofiarą gwałtu? Czy ktoś robił na nich eksperymenty? Gdzie przebywały? Co robiły? Wszystko przykrywa kurtyna, której nie są w stanie samodzielnie podnieść. Wydaje mi się, że niewiedza jest gorsza niż świadomość. Z traumą po tragicznych doświadczeniach możemy sobie poradzić, a co jeśli nie wiemy co jest naszym wrogiem? Jak wytłumaczyć najbliższym, policji oraz psychologom, że boimy się nieznanego, jednak nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć czego? Jak będziemy odbierani przez środowisko kiedy przyznamy się, że urwał nam się film? Czy potraktują poważnie nas i lęk, z którym żyjemy? Właśnie ten lęk przeradzający się w paranoję jest głównym tematem książki i towarzyszy czytelnikowi cały czas. To właśnie on skłania nas do zastanowienia, wejścia w buty naszych bohaterek i zadania sobie pytania : co my byśmy zrobili w takiej sytuacji? Ten mroczny klimat, ten świat paranoi i psychozy do którego zabiera nas autorka, jest tak namacalny, tak rzeczywisty, że często łapałam się na tym że patrzę przez ramię, sprawdzam czy zamknęłam okna. Na ulicy patrzyłam z podejrzliwością na innych przechodniów. Mogę śmiało powiedzieć, że udzielił mi się klimat powieści. A czy nie to jest założeniem każdego autora? Mieć wpływ na uczucia czytelnika? Coś zmienić w jego postrzeganiu świata? Muszę przyznać , że Magda Stachula jest mistrzynią manipulacji, dlatego jej książki są wyjątkowe.
"W pułapce" jest majstersztykiem pod względem kreacji postaci. Autorka wykazała się szczodrością i każdego z bohaterów wyposażyła w zestaw atrybutów pozwalających nam określić ich osobowość, zżyć się z nimi, poczuć do nich sympatię lub zapałać nienawiścią. W momencie kiedy czytelnik już myśli, że wie co będzie dalej, fabuła robi zwrot o 180 stopni. Czarne staje się białym a nasi przyjaciele wrogami. Stachula ukazuje świat w krzywym zwierciadle, gdzie nie wiemy komu ufać, świat gdzie morderca staje się ofiarą.
Książka ta to również analiza ludzkiej psychiki i jej metamorfozy pod wpływem czynników zewnętrznych. Klara została wychowana w rodzinie gdzie liczy się dyscyplina. Jej ojciec jest policjantem i wymaga od swojej córki bezwzględnego posłuszeństwa . Dziewczyna żyje w ciągłym strachu, boi się że nie spełni oczekiwań. Kiedy dochodzi do porwania nie zgłasza sprawy na policję, przeświadczona że o całej sprawie dowie się jej ojciec. Gdzieś w podświadomości kryje się obawa, że nie zostanie zrozumiana i potraktowana jak ofiara. W końcu pijąc i chodząc na imprezy sama sprowokowała lawinę wydarzeń. To właśnie przez ojca stała się niedowartościowana i straciła pewność siebie.
Z kolei Lisa wychowana została w rodzinie gdzie zamiast kierować się zasadą "zimnego chowu" obdarzano się miłością. Dziewczyna wyrosła na pewną siebie, lubianą i korzystającą z uroków życia kobietę. Dopiero porwanie diametralnie zmieniło jej psychikę. Zamknęła się w sobie, wymieniła zamki w swoich drzwiach jak i te do swojego umysłu. Każda twarz była twarzą potencjalnego prześladowcy, każdy cień jego cieniem. Porwanie wyzwoliło tę mroczną część jej duszy, z której nawet nie zdawała sobie sprawy.
Autorka pozwala nam również spędzić czas wraz z porywaczem, poznać go. To właśnie te fragmenty miały największy wpływ na mój odbiór książki. Tortury, którym poddawał swoje ofiary odczuwałam na własnej skórze. I choć wiedziałam, że mam do czynienia z psychopatą to za sparwą zręcznego pióra autorki wydawał się on niepokojąco "ludzki".
W przypadku thrillerów psychologicznych najcięższą sprawą jest napisać dobre zakończenie. W tym przypadku autorce udało się dopiąć wszystko na ostatni guzik. Zakończenie jest zaskakujące a autorka pozostawiła w nim furtkę, która daje możliwość dopisania kontynuacji. Jednak czy tego właśnie bym chciała? Może takie na poły otwarte zakończenie daje pole do popisu wyobraźni czytelnika?
"W pułapce" jest jednym z lepszych thrillerów psychologicznych napisanych przez naszego rodzimego autora. Nie powstydziłby się go sam Harlan Coben czy Alex Cava. To jedna z tych książek, od których nie można się oderwać, no chyba żeby sprawdzić czy nikt się nie skrada za oknem. To powieść, która gra nam na emocjach, angażuje wszystkie zmysły, to powieść której akcja rozgrywa się w psychice, zarówno bohaterów jak i czytelnika. Z niecierpliwością czekam na kolejną powieść autorki, choć już sama nie wiem czy może być lepiej. Polecam gorąco.
Gdy Klara budzi się na klatce schodowej jest przerażona i zdezorientowana. Ostatnie co pamięta to impreza, jednak nie ma pojęcia, jak dotarła do domu i co stało się po przyjęciu. Jej lęk jest coraz większy, kiedy dociera do niej, iż luka w głowie sięga aż dwóch dni. Stopniowo oszołomienie zamienia się w determinację, by dowiedzieć się, co działo się z nią w ciągu ostatnich godzin i kto jest za to odpowiedzialny. W śledztwie postanawia jej pomóc przyjaciółka. Szybko odkrywają, że jakiś czas temu podobny wypadek spotkał inną kobietę. Wydaje się, że rozmowa z nią pomoże rozwikłać zagadkę, jednak sprawa okaże się bardziej skomplikowana, niż to mogło wydawać się na początku. Dodatkową przeszkodą stają się lęki dziewczyny, czuje się stale obserwowana, osaczona.
Co takiego przydarzyło się Klarze?
I czy sprawa obu kobiet rzeczywiście ma wspólny mianownik?
"Czarna dziura. Zupełna pustka. Czy powinnam zadzwonić na policję? Powiedzieć, że rano obudziłam się na schodach na dole kamienicy, że nie pamiętam, jak się tam znalazłam i co się ze mną działo przez dwa dni? Czy potraktują mnie poważnie, czy zechcą przejrzeć kamery do monitoringu, żeby wyjaśnić do jakiego samochodu wsiadłam i w która stronę pojechałam?"
Nareszcie miałam okazję poznać twórczość Magdy Stachuli i jestem z tego ogromnie zadowolona. Historia zahipnotyzowała mnie już na samym wstępnie. Autorka w perfekcyjny sposób buduje napięcie, świetnie zwodzi czytelnika. Akcja powieści prowadzona jest trójtorowo, w różnych czasach, co jeszcze silniej podsyca napiętą już atmosferę. Poznajemy zarazem losy Klary, Lisy, kobiety, która przeszła przez podobną tragedię jakiś czas temu i pomału próbuje wrócić do normalnego życia, ale także otrzymujemy relację z tortur, jakich zaznaje tajemnicza dziewczyna, przetrzymywana przez niebezpiecznego mężczyznę. Czytelnik stara się dowieść, iż sprawy te łączy jeden oprawca, jednak brak dowodów nie ułatwia mu rozwiązania zagadki.
Zaburzenie lękowe Klary zostało opisane niezwykle sugestywnie, wręcz namacalnie, błyskawicznie udziela się osobie czytającej. Staje się ona przestraszona, podejrzliwa wobec każdego, chęć rozwikłania zagadki jest priorytetem, dlatego z entuzjazmem i w napięciu pochłania ona kolejne strony. Gehenna, jakiej zaznaje tajemnicza, przetrzymywana kobieta wywołuje ciarki na plecach i dodatkowe skoki adrenaliny. Współczujemy jej, boimy się o nią, a z drugiej strony za wszelką cenę pragniemy jak najszybciej odkryć, kim ona właściwie jest.
Zagadkowy, mroczny klimat i umiejętne stopniowanie napięcia to bez wątpienia największe zalety tej powieści. Akcja jest niesłychanie wartka, nie daje czytelnikowi wytchnienia, zaintrygowany jest do tego stopnia, że nie potrafi przerwać czytania nawet na chwilę. Ta książka wciąga tak bardzo, że na czas lektury całkowicie zapominamy o otaczającej nas rzeczywistości, wszystkimi zmysłami przebywamy obok postaci i staramy się za wszelką cenę poznać oprawcę i jego motywy.
"Zimny chów, który zafundował mi ojciec, ma jedną zaletę. Zrobił też ze mnie sprytną zawodniczkę, która sprawnie unika ciosów, panuje nad stresem i wciąż jest gotowa do walki. Dowiem się, co stało się tamtej nocy. Muszę poznać prawdę, nie potrafię się pogodzić z utratą tych kilkudziesięciu godzin."
Autorka stworzyła wyrazistych, wielowymiarowych, przekonujących bohaterów. Mamy okazję wniknąć w umysł ofiar, poznajemy ich największe lęki, rozterki. Jak każdy posiadają również wady, mają jakieś grzeszki na sumieniu. Jedyne czego mi zabrakło to dokładniejsze zagłębienie się w psychice samego oprawcy, możliwości szczegółowego zanalizowania motywów nim kierujących. Pomijając ten jeden drobiazg, muszę przyznać, że Magda Stachula udowodniła, iż potrafi świetnie zwodzić czytającego, bawi się z nim w kotka i myszkę, podsuwa mylne tropy, po to, by go jeszcze silniej zaintrygować tą dopracowaną fabułą.
Zakończenie jest niezwykle udane, dokładnie takie, jakiego oczekują fani thrillerów psychologicznych. Zaskakuje i szokuje, uświadamiając czytelnikowi, jak bardzo został zmanipulowany. Właśnie taką nieprzewidywalność kocham w książkach, czyni ona z lektury wyjątkowo pasjonującą przygodę, która wywołuje lawinę intensywnych, pobudzających emocji.
"W pułapce" to zaskakujący, niemiłosiernie wciągający i trzymający w ogromnym napięciu thriller psychologiczny, od którego nie łatwo się oderwać. Dopracowana, ciekawa fabuła, tajemniczy klimat, złożone postacie oraz dopieszczona umiejętność autorki zwodzenia i mącenia w głowie czytelnikowi tworzą nieprzewidywalną, emocjonującą lekturę, która w pełni usatysfakcjonuje fanów mocnych wrażeń. Gwarantuję, iż krocząc po jej stronach poczujecie się osaczeni i pełni obaw, wcielicie się w rolę ofiary. To jedna z tych pozycji, jaką po prostu przeżywa się całym sobą. Jeśli lubicie mocne, nieobliczalne powieści z zakończeniem wbijającym w fotel, ta książka was zachwyci!
Polecam gorąco!
Po traumatycznych przeżyciach ostatniego śledztwa aspirant Weronika Herman musi odpocząć psychicznie i fizycznie. Wyjeżdża z synkiem na ranczo przyjaciela...
W Jeziorze Białym znaleziono rozczłonkowane zwłoki kobiety. Kto za tym stoi i kim jest ofiara? Na te pytania stara się odpowiedzieć dwójka policjantów...