Kolejny świt to nowa nadzieja - na miłość, na szczęście, na nowy początek.
Wyspa wiecznej wiosny, Madera, jest cichym świadkiem miłości Julii i Filipa. To właśnie tutaj spędzili najpiękniejsze dni i najgorętsze noce, tutaj się zaręczyli. Po powrocie do Polski oboje rzucają się w wir przygotowań do ślubu. Po nietypowym, spędzonym na górskich szlakach wieczorze kawalerskim chłopak wysyła ukochanej wiadomość, a potem znika. Policja uznaje go za zaginionego, ale Julia jest przekonana, że Filip nie żyje. Zrozpaczona, wyrusza do Portugalii, by po raz ostatni odwiedzić najważniejsze dla niej miejsca, a potem popełnić samobójstwo. Los jednak naprowadza ją na trop dramatycznej rodzinnej historii, która może okazać się kluczem do odnalezienia narzeczonego...
,,Madeira" to trzypokoleniowa opowieść o miłości, potrzebie akceptacji i rodzinnych traumach. W tej poruszającej historii gorące uczucia przeplatają się z wielkimi tajemnicami, a oszałamiająca przyroda koi serca i przynosi nadzieję. Bo kto raz zakocha się w Maderze, będzie tę miłość nosił w sercu na zawsze.
Wydawnictwo: Zaczytani
Data wydania: 2023-06-08
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 288
Lubię książki obyczajowe. Niby są to zwykłe historie o ludzkim życiu, ale mają to coś, co zawsze przepełnia mnie spokojem i sprawia, że z przyjemnością przy nich odpoczywam. Są też tacy, którzy specjalizują się w powieściach życia codziennego i sięgam po nich z radością. Jedną z nich jest właśnie pani Jolanta Kossowska, która za każdym razem serwuje nam emocjonalny czas z książką.
Madera to miejsce, które skrywa miłość Julii i Filipa. Ich cudowne dni i namiętne noce. To właśnie na wyspie doszło do ich zaręczyn. Młodzi po powrocie do Polski, oddają się przygotowaniom do ślubu oraz codzienności. Po wieczorze kawalerskim Filip wysyła ukochanej wiadomość, a następnie znika bez śladu… To wielowątkowa i wielopokoleniowa opowieść o miłości. Takiej zwykłej, acz prawdziwej! Nie ukrywam, że początkowo założyłam, iż fabuła będzie przypominać nowoczesne wydanie „Romea I Julii”, ale chwała niebiosom pomyliłam się ogromnie.
Pani Jolanta uraczyła nas masą uczuć w tej powieści – od radości z powodu małżeństwa, poprzez strach, ból, rozczarowanie, stratę, wiele tajemnic i drastyczne kroki. W czym? To pozostawię Wam do okrycia, bo nie chodzi o to, by spolerować, a po prostu zachęcić Was do dobrego czytadła. Podobało mi się bardzo, że mogłam wybrać się na Maderę, bez wychodzenia z domu, siedząc pod kocem z kubkiem gorącej herbaty, z przytulonym kotem. Wielokulturowość też odgrywa tutaj swoją rolę, dzięki czemu przyjemniej towarzyszy się Julii.
Jak to na kartach książek pani Kosowskiej bywa, historia skłania nas do refleksji o życiu i umieraniu, a i również o rodzinnych więzach, relacjach, negatywnych sprawach. Bohaterowie są autentyczni, normalni, chociaż mam problem z Julią, ale nie każdego bohatera musimy od razu rzucać sobie w ramiona. Mimo wszystko przez fabułę się płynie, a tytuł pozwala się rozczulić i odpocząć, przy wydarzeniach, które właśnie najlepiej smakują, czytając w fotelu.
Całościowo – przyjemnie było być zabraną przez Autorkę w kolejną podróż po świecie; zacnie spędziłam czas z Julią (mimo mojej niespecjalnej sympatii do dziewczyny) i dobrze było odkrywać z nią to, co przygotował dla niej los.
Jolanta Kosowska, z zamiłowania podróżniczka, w swoich książkach zawsze czytelników zabiera w różne zakątki świata. Tak i tym razem serwuje nam podróż na piękną, portugalską wyspę Maderę. Do miejsca, w którym główna bohaterka Julia, wraz z ukochanym Filipem, przeżyła najpiękniejsze, romantyczne chwile swego życia. Jest to też miejsce, do którego, po kilku miesiącach wraca i pragnie odkryć, co stało się z jej ukochanym. Wyspa, na której o mały włos nie straciła życia.
Julia i Filip połączyła ich wieka miłość, o której czytamy tylko w bajkach. Kilka tygodni przed zaślubinami chłopak postanawia rozliczyć się z przeszłością, naprawić coś, co wiele lat temu zostało zepsute. Od tamtej chwili kontakt z Filipem się urwał, wszelki ślad po nim zaginał. Zostały tylko wspomnienia, pustka, ogromny żal i powracające pytanie, co się stało z Filipem?
Cała książka jest przepełniona pozytywną energią, bije z niej ciepło i serdeczność. To trzypokoleniowa opowieść, która ma w sobie mocny i ważny przekaz, podany w wyjątkowym stylu. Tu autorka w sposób prosty i przejrzysty ukazuje, blaski i cienie naszego życia. Porusza wiele tematów, o których nie chętnie rozmawiamy.
Jolanta Kosowska po mistrzowsku ukazuje istotę więzi z drugim człowiekiem, potrzebę miłości. W sposób obrazowy przedstawia naturę ludzką, wagę rodziny i siłę, jaką ona nam daje.
Ogromny plus, za to, że tu sami bohaterowie opowiadają nam o swoich myślach, uczuciach i przeżyciach. To pozwoliło mi poczuć ich ból, rozterki, wywołało też wrażenie bliskości. Mówią nam o traumatycznych przeżyciach związanych z chorobą bliskiej osoby, o nagłej śmierci, gdy już wszystko zawiedzie.
,,Madeira” to przepiękna i wzruszająca historia o miłości, tęsknocie, bólu, walce o swoje marzenia, ale przede wszystkim o kruchości i nieprzewidywalności naszego życia. To książka, która mówi nam, że życie bez takich wartości jak nadzieja, wiara i przyjaźń, staje się tylko pustą egzystencją.
Brawo za zakończenie, tego się nie spodziewałam. Polecam serdecznie.
Pani Jolanta Kosowska lubi zabierać swoich czytelników w różne rejony świata wraz ze swoimi bohaterami, tworząc przy tym ciekawe, życiowe opowieści. Zwiedziłam już piękne zakątki Italii w powieści „Wielkie włoskie wakacje”, urokliwą Chorwację w „Bożonarodzeniowa Księga Szczęścia” i czarującą Pragę w powieści „Sobie pisani”, a teraz mogłam poczuć klimat portugalskiej wyspy w najnowszej książce autorki pt.: „Madeira.”
Filip i Julia przybywają na Maderę, gdzie on deklaruje jej swoją miłość i wręcza błyszczący diamencikami pierścionek. Razem zaczynają planować ślub, by resztę życia spędzić razem, wspólnie pokonując każdą rafę na swej drodze. Są przepełnieni szczęściem i nadzieją na spełnienie swoich marzeń. I gdy wszystko wydawało się zapięte na ostatni guzik, a termin ślubu zbliża się wielkimi krokami, Filip wyjeżdża z paczką przyjaciół na krótki wypad w ramach kawalerskiego wieczoru, z którego wrócili wszyscy, oprócz Filipa. Nikt nie umie powiedzieć, co się z nim stało. Zostało jedynie zdjęcie, które wysłał do narzeczonej. Widniało na nim zachodzące słońce i podpis, że wkrótce jej wszystko wyjaśni. Wiadomo było jedynie, że chce zamknąć jakieś sprawy z przeszłości.
Fabuła złożona z dwóch wątków, ale na zasadzie konstrukcji klamrowej. Najpierw poznajemy Julię i powody, które skłoniły ją do podjęcia tak drastycznej decyzji. Pierwszy to sprawa związana z zaginięciem Filipa, narzeczonego Julii Krajewskiej. Filip pochodzi z Madery, ale mieszka z mamą w Polsce. Gdy poznajemy Julię, ma ona zamiar skoczyć z klifu na Maderze. Powstrzymuje ją przed tym nieznajomy mężczyzna, który zaprasza ją do swojej restauracji. Ma on na imię Alberto, a jego mama prowadzi popularną restaurację. Kiedyś pomagał jej Breno, ukochany mąż, który odszedł kilka lat temu.
Sprawa związana z zaginięciem Filipa przeplata się z opowieścią o miłości Any i Brena oraz z przedstawieniem wydarzeń sprzed 6 lat dotyczących Alfredo, a finał losów niedoszłej, młodej pary poznajemy na końcu. Poszukiwania narzeczonego przez Julię schodzi w pewnym momencie na drugi plan, by uwypuklić opowieść o rodzinie Filipe.
Pani Jolanta Kosowska to jedna z tych pisarek, które w niezwykle malowniczy sposób potrafi opowiadać o uczuciach, rodzinnych więzach, ale też roztaczać przed oczami naszej wyobraźni piękno danego miejsca. Dzięki temu bez trudu można poczuć się tak, jakbyśmy byli w opisywanych zakątkach świata, tym razem na przepięknej wyspie Maderze zwanej wyspą wiecznej wiosny.
Równie skutecznie przyciąga naszą uwagę opowiadając o miłości, pokazując, że jest to uczucie potrafiące w silny sposób związać dwoje ludzi. Z zainteresowaniem śledziłam zarówno wątek dotyczący przeszłości, jak i teraźniejszości. Słowa zostały dobrane tak skutecznie, że integrowałam się z bohaterami i ich przeżyciami. Emocje o różnym zabarwieniu towarzyszą nam od początku poprzez współczucie, smutek, zrozumienie, tęsknotę, ciekawość, zaskoczenie aż po wzruszenie. Szczególnie intensywnie wkraczają w momencie, gdy zaczynamy poznawać sekrety wydarzeń sprzed 6 lat. Zmagania z chorobą, rodzinne więzi, przywiązanie do rodzinnego miejsca, ale też umiejętność wybaczania i zrozumienia drugiego człowieka, które zostały w tej powieści mocno podkreślone. To też opowieść o nadziei, która pozwala wierzyć, że wszystko ułoży się jak najlepiej motywując do działania.
Zaletą powieści „Madeira” jest przede wszystkim klarowność, dosyć wartki bieg wydarzeń, wyłaniające się sekrety rodzinne oraz narracja pokazująca różne podejście osób do danej sytuacji. Z tego względu bardzo dobrym zabiegiem było użycie formy pierwszoosobowej dla poszczególnych bohaterów, którzy w danym momencie przybliżają przeżyte przez siebie wydarzenia. Jedynie na początku miałam wrażenie zbyt rozciągniętego wchodzenia w sedno fabuły. Na plus przemawia też zrównoważona ilość opisów i ich długość. Są w odpowiednim wymiarze i nie są elementem przytłaczającym.
„Madeira” to idealna lektura na letnie, upalne dni, dająca możliwość przeniesienia się w rejony, gdzie nie brakuje pięknych krajobrazów, cudnych smaków i zapachów, ale też jest wspaniałą podróżą w głąb ludzkich serc i duszy..
Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu Zaczytani
Miłość Julii i Filipe, wspólny wyjazd na Madeire i cudowne zaręczyny, o których marzy nie jedna kobieta. To miał być początek ich wspólnej drogi, a to, co przeżyli na wyspie, mieli kiedyś wspominać z uśmiechem na twarzy. Nic nie zapowiadało, że coś ma się zmienić, coś wydarzyć. Zakochani wracają do kraju, snują plany, zaczynają przygotowania do ślubu. Niedługo przed nim Filipe wraz z przyjaciółmi wyrusza na niedługą wycieczkę w góry. To w Tatrach zamierza spędzić swój wieczór kawalerski. Jakiś czas po jego wyjeździe Julia dostaje dziwną wiadomość od narzeczonego, w której pisze, że musi coś załatwić. Jego przyjaciele wracają, on nie, a na dodatek nikt nie potrafi powiedzieć, co takiego się stało oraz gdzie on jest. Julia jest załamana, nic nie rozumie. Sprawa zostaje zgłoszona na policję, a Filipe uznany za zaginionego. Nie chce dalej żyć, nie radzi sobie z tym, co się stało. Postanawia wrócić tam, gdzie była bardzo szczęśliwa i zakończyć własne życie.
Załamana stoi nad klifem na Maderze, to mają być ostatnie chwile jej życia. Zostaje jednak uratowana przez pewnego mężczyzny i zabrana do restauracji jego mamy. Niebawem również odkrywa pewne fakty, które mogą pomóc w odnalezieniu Filipe. Co takiego się dowie? Co stało się z Filipe? Dlaczego nie wrócił z przyjaciółmi? Kim jest mężczyzna, który uratował Julię?
Zacznę od tego, że autorka stworzyła takie opisy, że „przeniosłam” się na wyspę i chłonęłam jej piękno, kulturę, smaki. To wcale nie jest takie łatwe, a przynajmniej w moim przypadku. Jestem nią dosłownie zachwycona i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zobaczyć, poczuć, posmakować to wszystko.
Wracając do książki historia, jaką w niej znalazłam, mnie się podobała. To historia z jednej strony o miłości, z drugiej o rodzinnych tajemnicach, przeszłości, która wpływa na teraźniejszość. Pełna miłości, czułości, a jednocześnie bólu, samotności. Akcja dość sprawnie poprowadzona, momentami z zaskakującymi zwrotami.
Bohaterowie ciekawi, mający wady i zalety, a to sprawia, że są realistyczni. Głównych bohaterów jest więcej, ponieważ w książce znajdziemy nie tylko historię Filipe i Julii. Jednak to już sami musicie odkryć.
„Madeira” to książka, która zabrała mnie na piękną wyspę i pozwoliła poznać ciekawą, wciągającą, wywołującą emocję historię. Polecam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
Siła miłości na wyspie wiecznej wiosny
„Dwie rzeczy zamykają klamrą nasze życie. To narodziny i śmierć. Tego nie jesteśmy w stanie zmienić, ale to, co jest pomiędzy tymi punktami, zależy od nas. Ten czas trzeba wypełnić tym, co się kocha”.
O twórczości Jolanty Kosowskiej mnóstwo czytałam, z reguły były to bardzo pozytywne opinie. Jej najnowsza książka skłoniła mnie więc do tego, bym w końcu sama przekonała się, czy jej styl, kreacja bohaterów, opisane historie przypadną mi do gustu.
Pewnego dnia Alberto, wracając z pracy, prawie siłą oderwał od barierki tarasu widokowego Julię. Nie miał pewności, czy kobieta nie chciała ze sobą skończyć. Ona sama była skołowana. Zaprowadził ją do swojego domu, w którym na parterze znajdowała się restauracja. Poznał kobietę ze swoją matką. Ana, mimo iż prowadziła restaurację, była z wykształcenia psychologiem potrafiła więc słuchać i dziewczyna się przed nią otworzyła. Opowiedziała o bólu, tęsknocie, rozpaczy i ogromnej miłości do pewnego chłopaka z Madery. Policja oficjalnie uznała go za zaginionego, ale Julia czuła, że stało się coś naprawdę złego. Gdy podała jego personalia, Ana wiedziała, że już nic nie będzie takie samo, że o pewnych dramatycznych rodzinnych tajemnicach nie można dłużej milczeć. Miała jednak nadzieję, że wyspa po raz kolejny będzie świadkiem odnalezionej wspaniałej, szczęśliwej miłości…
Madeira to opowieść o sile uczuć, poświęceniu, przebaczaniu, wzajemnym zrozumieniu i wspólnej walce o szczęście. Historia napisana jest z dużą wrażliwością, wyczuciem i smakiem. Śledzimy losy trzypokoleniowej rodziny i to jak sobie radzi z nagromadzonym życiowym bagażem.
„Nie miejsca są najważniejsze, a ludzie i towarzyszące im emocje. Życie to nie następujące po sobie obrazy, a ciąg emocji”.
Najnowsza książka Jolanty Kosowskiej wywołuje również dreszcze zachwytu nad przyrodą wyspy, na której rozgrywa się akcja. Przepiękne i plastyczne opisy Madery sprawiły, że musiałam bliżej zapoznać się z jej historią. Przeszukiwałam internet w celu znalezienia jak największej ilości zdjęć. Dodatkowym smaczkiem, co w tego typu powieściach szczególnie mnie ujmuje, były opisy regionalnej kuchni. Jedni z głównych bohaterów prowadzą restaurację i opisywane dania sprawiły, że aż ciekła mi ślinka. Z chęcią bym co nieco wypróbowała. Jak twierdzi Alberto: „[…] zupa potrafi zmienić dzień. Jest jak lekarstwo na całe zło tego świata”. Zgadzam się z nim, że dobre jedzenie spożywane w gronie najbliższych potrafi poprawić nastrój i dodać sił do walki z przeciwnościami losu, których życie nam przecież nie szczędzi.
Czytając, słyszałam w głowie piosenkę zespołu Myslovitz W deszczu maleńkich żółtych kwiatów. Jakoś tak ów tekst i wykonanie współgrało mi z opowieścią Kosowskiej.
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu Zaczytani.
Prawdziwa miłość bywa tak bardzo skomplikowana na każdym etapie, że nawet jeśli kocha się kogoś bardzo mocno, chce się z tą osobą być na co dzień, a mimo wszystko często jesteśmy świadkami w sytuacji, kiedy należy pokonać pewne trudne do bycia razem oraz przeciwności losowe, by przekonać o tym, jaka bywa prawdziwa potęga miłości, a później się nią należycie cieszyć i wspominać te chwile, kiedy w związku nie działo się dobrze, a może to były jedynie wymysły wyobraźni o prawdziwej miłości.
Nie zawsze jest, że powieści obyczajowe mają w sobie moc przyciągania tak od razu, aby móc zostać zauważone przez czytelnika oraz autorkę zawarła w niej piękną historię, którą po części uważam, że została przez nią skonstruowana tajemniczo, a przy tym interesująco.
Właściwie to od samego początku umieszczona została w opisie historia miłosna Filipa i Julii mnie zainteresowała ze względu na to, że chciałam się dowiedzieć, w jaki sposób autorka ją przedstawi, czy od wyglądu, jak ją sobie okazują, czy potrafią się wzajemnie o siebie troszczyć, czy to nie jest miłość taka przerysowana, na pokaz, której osobiście nie darzę sentymentem i mam dystans do takiego zarysu miłości.
Cieszyłam się, że mogłam dowiedzieć się kilku cennych informacji na samym początku o autorce książki pt. ''Madeira'' Pani Jolanty Kosowskiej, której to twórczości nie miałam do tej pory poznać. Stwierdziłam, że jest mi ona bliska ze względu na wykonywany zawód i ciekawiło, mnie ile przekaże swoich osobistych cech charakteru bohaterom.
Uważam, że w tytułowej książce ''Madeira'' została pięknie ujęta w niej geograficznie pod każdym możliwym względem ogólnej prezentacji wyjątkowych miejsc dla bohaterów, jakie się tam znajdują, wizerunku, strefy, klimatu, przestrzeni czasowej.
Książka ta nie posiada rozdziałów.
Opisane losy każdego z bohaterów zostały z osobna. Podzielone w nich są odpowiednio odstępstwa czasowe, w których miały odgrywały ważną rolę wydarzenia z lat wcześniejszych.
Główni bohaterowie dla mnie w tej powieści byli dla mnie największą tajemnicą do rozszyfrowania, ale dlaczego nie wiedziałam tego tak od razu, gdyż wiedza na ich temat ich miłości była taka mało rozbudowana z początku.
Występujący w tej powieści bohaterowie drugoplanowi mi się podobali, szczególnie zachowanie przyjaciela ojca głównego bohatera Carlosa.
Bardzo mi się podobała ta powieść pod każdym możliwym opracowanym względem.
Autorka zadbała o każdy możliwy szczegół, aby zawarł się w tym zarysie opisywanej historii, która okaże się być dla wrażliwych czytelników najlepszym balsamem leczniczym, aby czerpać z życia jak najwięcej i zadbać o relacje rodzinne, od których tak wiele z czasem zależy.
Polecam przeczytać tę książkę.
"Bóg stworzył świat. I tak był zadowolony ze swego dzieła, że pocałował je – wówczas powstała Madera..." - legenda maderska
Kiedy tylko "Madeira" pojawiła się w zapowiedziach wydawniczych, wiedziałam, że na czytelników będzie czekała kolejna emocjonalna historia, która wryje się w serce i zostanie w nich na zawsze. Jak wiecie, Jolanta Kosowska jest z moich ulubionych pisarek, a jej książki, zawsze, ale to zawsze wywołują we mnie olbrzymie emocje i w każdej z nich odnajdę postać, z którą mogę się naprawdę utożsamić, a to sprawia, że przeżywam tę książkę po stokroć mocniej...
Nie inaczej jest i tym razem... za każdym razem gdy sięgam po kolejną książkę, wiem, że czeka mnie piękna i emocjonalna podróż... nie tylko w wyjątkowe miejsca, których nie znajdziemy w tradycyjnym przewodniku, ale przede wszystkim w głąb ludzkich serc i dusz...
Są również takie miejsca, które mają w sobie trudną do wytłumaczenia magię. Miejsca, które potrafią uleczyć nawet najbardziej zranione dusze, a pani Jolanta jet mistrzynią w pokazywaniu nam tych zakątków, oddawaniu ich klimatu i niepowtarzalnego uroku. Swoimi opisami rozbudza wyobraźnię, otwiera serca, sprawia, że bez chwili wahania chce się złapać plecak i wyruszyć w nieznane.
Tym razem wraz z autorką trafiamy na Maderę, zwaną również Wyspą wiecznej wiosny. Poznajemy tę wyspę krok po kroku, widzimy ją oczami nie tylko samej pisarki, ale i bohaterów, wraz z nimi wędrujemy przez lasy wawrzynowe, poznajemy Lewady- tradycyjne kanały irygacyjne, obserwujemy wielobarwne wysokie klify, podziwiamy wschody i zachody słońca nad spokojnym oceanem. "Wędrujemy" uliczkami malowniczych miasteczek, niemal "czujemy" w ustach smakowite lokalne dania i napoje. Obserwujemy i niemal czujemy zapach egzotycznej roślinności. Chłonie się ten niepowtarzalny klimat płynący z każdej strony i chce się więcej i więcej...
Niejednokrotnie odkrywa się z zaskoczeniem drugie a może nawet i trzecie dno przedstawionej historii...
Książkę czyta się bardzo szybko, choć akcja nie goni na złamanie karku. Trudna przeszłość wszystkich głównych bohaterów, którą poznajemy z każdą przewróconą stroną, nie daje im o sobie zapomnieć.
Naprzemienna narracja pozwala poznać ich bardziej. Wywołuje całą masę emocji, niejednokrotnie zaskoczenie, wzruszenie, ale i współczucie. Zmusza do refleksji nad trafnością podejmowanych przez nich decyzji...
Z każdym z nich łatwo się utożsamić, zrozumieć ich emocje i motywy, odnaleźć cząstkę siebie.
Autorka jak zawsze porusza wiele trudnych tematów, które zostają otwarte gdzieś z tyłu głowy i sprawiają, że nie tak łatwo przejść nad nimi do porządku dnia codziennego. Przedstawiona historia, niezwykle porusza, pokazuje, jak ważne są więzi rodzinne, jak trudno jest ponownie zaufać i wybaczyć, choć gdzieś w podświadomości, wiemy, że dana sytuacja miała za zadanie nas uchronić.
Jeśli jeszcze nie znacie książek pani Joli, koniecznie to nadróbcie, bo autorka pisze niesamowicie piękne życiowe historie.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Przepiękne i barwne opisy wpływają na wyobraźnię, łatwo jest się odnaleźć w sytuacji tuż obok bohaterów, odnosi się wrażenie, że jest się częścią powieści i jest to niezwykle magiczne uczucie. Jolanta Kosowska po raz kolejny udowodniła, że po przeczytaniu jej nowej powieści będzie się chciało zabrać plecak i wyruszyć w podróż szlakami opisanymi w książce.
Jolanta Kosowska w nowej powieści pt. "Madeira" zabiera nas w podróż do Portugalii.
Madera to właśnie tam Julia i Filip zaręczyli się i spędzili najpiękniejsze chwile. Po powrocie do Polski przygotowują się do ślubu. Niestety po wieczorze kawalerskim spędzonym w górach chłopak znika. Policja uznaje go za zaginionego. Zrozpaczona Julia wyrusza do Portugalii. Zamierza popełnić samobójstwo. Jednak na jej drodze staje tajemniczy mężczyzna, który powstrzymuje ją. Zaprasza ją do swojego portugalskiego domu i naprowadza ją na trop dramatycznej rodzinnej historii, która być może pomoże odnaleźć jej Filipa.
Uwielbiam twórczość autorki. Za każdym razem jestem zachwycona. Tak było też tym razem. Cudowna i hipnotyzująca historia. Wciągająca już od pierwszej strony. Emocje wylewają się z każdej kartki tej powieści. Barwne opisy przyrody oraz kuszące maderskie potrawy sprawiają, że czytelnik ma ochotę spakować się i pojechać w te miejsca, aby je pozwiedzać i skosztować tamtejszej kuchni. Autorka zachwyca nietuzinkową fabułą. Ciekawa kreacja bohaterów. Czuć emocje towarzyszące bohaterom. To powieść o rodzinnych relacjach, tajemnicach, miłości, bólu i stracie. Autorka pośród opisów urokliwych miejsc wplotła ważne tematy i stworzyła powieść, która skradła moje serce od samego początku. Ta historia pokazuje jak w naszym życiu ważna jest rodzina.
Jeśli lubicie czytać wartościowe i mądre historie to koniecznie przeczytajcie tę książkę.
Gorąco zachęcam Was do przeczytania tej książki.
BRUNETTE BOOKS
“Madeira”, najnowsza książka Jolanty Kosowskiej, przenosi nas na portugalską wyspę wiecznej wiosny i jak zawsze w przypadku powieści tej autorki zachwyca mistrzowskimi opisami przyrody, ale przede wszystkim siłą ludzkich emocji.
Madera, ta malownicza wyspa, jest nie tylko świadkiem miłości, ale i bólu, cierpienia, poczucia straty. Przepiękne krajobrazy towarzyszą nam przez cały czas i pozwalają na wyciszenie emocji wywołanych lekturą, a tych, zapewniam, nie zabraknie.
To właśnie na Maderze najpiękniejsze chwile swojego życia przeżywa Julia, Polka, której tam oświadczył się jej ukochany, Filip. Chłopak jest z pochodzenia Portugalczykiem, ale mieszka w Polsce. Młodzi planują ślub, ale po nietypowym wieczorze kawalerskim spędzonym przez Filipa w górach, chłopak znika, nie dając żadnego znaku życia. Zrozpaczona Julia powraca na Maderę, zamierza tam odebrać sobie życie, które straciło dla niej sens po stracie narzeczonego. Los bywa jednak przewrotny i na jej drodze stawia nieznajomego mężczyznę, Alberta. Ten odwodzi Julię od dramatycznego kroku i zaprasza do swojego portugalskiego domu. Jak się zapewne już domyślacie i ten mężczyzna, i jego rodzina odegrają niebagatelną rolę w dalszej części powieści i być może mają związek z niewyjaśnionym zaginięciem Filipa. Aby się o tym przekonać, zapraszam do lektury tej powieści.
"Dom to nie tylko cztery ściany i cegły", to zawsze ludzie i więzi, które tworzą między sobą. Jolanta Kosowska dużo miejsca w swojej książce poświęciła właśnie rodzinnym relacjom, także tym trudnym, pogmatwanym, niedopowiedzianym, niewyjaśnionym. Pokazała, jak ważna jest wspierająca się rodzina, jak potrzebne są relacje rodzinne oparte na miłości, zrozumieniu, zaufaniu, akceptacji. Czasem tylko droga do zrozumienia intencji drugiego człowieka, nawet tego nam najbliższego, bywa długa…
Mnie szczególnie ujęła postać Brena, lekarza z wykształcenia, ale przede wszystkim z powołania i serca. Zacny, szlachetny człowiek, bez reszty oddany swoim pacjentom, przedkładający ich dobro ponad własne. Wzruszyły mnie jego losy, siła i nieugiętość charakteru i wyjątkowa więź, jaka połączyła go ze swoim wnukiem. Piękny to przykład autentycznych, szczerych rodzinnych relacji, w których spora różnica wieku nie ma żadnego znaczenia. Nowa powieść Jolanty Kosowskiej jest zatem piękną opowieścią o ludziach i uczuciach, poruszającą i wciągającą. Autorka to królowa emocji, stąd powstała książka niezwykła, o sile rodzinnych więzi, różnych obliczach miłości, książka słodko-gorzka, wywołująca niejednokrotnie łzy wzruszenia.
“Madeira” utkana jest z obrazów, wrażeń, kolorów, smaków. Kosowska w niepowtarzalny, wyjątkowy sposób opisuje miejsca, w których umieściła akcję swoich utworów. Tak jest i w przypadku tej powieści. Autorka kreśli słowem wielowymiarowe, cudowne obrazy. Zachwycają opisy krajobrazów wyspy, jej urokliwych zakątków, chociażby Fanal - lasu wawrzynowego, Balcoes czy Wodospadu Aniołów. Są one tak sugestywne, że możemy je zobaczyć oczyma wyobraźni (tylko i niestety!) A te smaki maderskich potraw, aromatycznych, pachnących, nęcących nasze zmysły. Jakże chciałabym spróbować bolo do caco albo zupy pomidorowo-cebulowej! Autorka zatem wspaniale oddała klimat Madery, pozwoliła mi na przeżycie cudownych chwil w otoczeniu niepowtarzalnej przyrody tej niezwykłej wyspy.
Pisarka w interesujący sposób prowadzi także fabułę swojej powieści, łącząc teraźniejszość z przeszłością. Taka nielinearna kompozycja, dwutorowość narracji wzbudza zainteresowanie czytelnika, podsyca ciekawość, nie pozwala nudzić się podczas jej lektury. Nie tylko kompozycja utworu zasługuje na uwagę. Powieść zauroczyła mnie też wyjątkową aurą i piękną, literacką polszczyzną. Serdecznie polecam!
"Dom to nie tylko cztery ściany i cegły". To przede wszystkim więzy emocjonalne z miejscem i ludzie, którzy go tworzą.
"Madeira" Jola Kosowska Wydawnictwo Zaczytani to inspirująca, wielowymiarowa opowieść o rodzinie, domu, traumach, przeżyciach i wspomnieniach. Otoczona pięknymi opisami Madery i okolic.
"Dwie rzeczy zamykają klamrą nasze życie. To narodziny i śmierć – powiedziała po chwili. – Tego nie jesteśmy w stanie zmienić, ale to, co jest pomiędzy tymi punktami, zależy od nas. Ten czas trzeba wypełnić tym, co się kocha."
Autorka stworzyła niezwykłą historię, która wciąga, porusza i zmusza do refleksji i przemyśleń. Zabiera Nas w podróż na piękna wyspę. Poznając historię bohaterów odkrywamy przepiękne miejsca Madery tj. Fanal - las wawrzynowy, Ponta de São Lourenço- półwysep Św. Wawrzyńca, Ponta do Sol i wodospad Aniołów, Porto da Cruz. Zaczynając czytać zostałam porwana w niezwykłą podróż czytelniczą, pełną malowniczych opisów miejsc i przyrody. Osobiście już dziś mogłabym wyruszyć śladem bohaterów, nasycić oczy i duszę tymi cudownymi widokami, chciałabym zbudować wieżę z kamieni i zobaczyć najpiękniejszy zachód słońca.
Kochani gorąco Wam polecam książkę, nie da się słowami opisać jej uroku i magii. Autorka stworzyła niezwykłą fabułę, wplatając w nią miłość do podróży.
Mam nadzieję że "Madeira" poruszy, wciągnie i oczaruje Was tak jak mnie. Po przeczytaniu książki, każdy czytelnik zostanie zmuszony do refleksji nad swoim życiem. Autorka pokazała Nam jak ważna jest w naszym życiu rodzina, szczęście.
Zbieg wydarzeń, tajemnic, uczucia, nadzieja otuli Was ciepłem i pozwoli porwać w cudowną podróż do Madery wraz z bohaterami. Ja polecam i gwarantuję Wam niesamowitą lekturę. Szykujcie się na wiele emocji.
"Kolejny świt to nowa nadzieja – na miłość, na szczęście, na nowy początek."
Po książki Jolanty Kosowskiej sięgam z czystą przyjemnością, gdy mam ochotę na jakąś podróż. A trzeba przyznać, że mało kto tak potrafi malować słowami jak ta autorka.
Tym razem pozwoliła sobie na podróż na Maderę, przyznam szczerze, że nigdy tam nie byłam, ale po tej powieści odnoszę wrażenie, jakbym przebywała w tym pięknym zakątku świata razem z bohaterami tej książki.
Śmiało mogę nazwać Jolantę Kosowską malarką słowa i powiem szczerze, że uwielbiam, jak opowiada o miejscach, które umieściła w swoich książkach, a które często są takimi drugoplanowymi bohaterami jej powieści. Można się w wielu z nich dosłownie zakochać.
Fabuła to opowieść o miłości, która może mieć wiele ,,twarzy". Bo przecież można zakochać się w miejscach takich jak Madera, która tutaj jest właśnie jedną z bohaterek powieści, można zakochać się w potrawach, które potrafią niesamowicie działać na kubki smakowe, ale można też zakochać się w kimś, pokochać człowieka bez względu na jego wady czy dzięki jego zaletom.
Ana i Breno to dwoje ludzi stworzonych dla siebie. Autorka pokazała miłość tak głęboką i piękną, o jakiej zapewne marzy wielu.
Zauroczyła mnie w tej powieści jeszcze jedna miłość, łącząca pokolenia, będąca niesamowitą więzią między dziadkiem a wnuczkiem.
Ale ta książka to taka trzypokoleniowa opowieść nie tylko o miłości, ale o trudnościach wynikających z braku porozumienia, pewnego rodzaju niedomówień, które mogą ranić i pozostawiają blizny na długo.
Historia Julii i Filipa to dramatyczna walka o nadzieje, pełna tajemnic, wzruszeń i wiary.
Ciekawa fabuła skłoniła mnie do refleksji. Życie często pisze zaskakujące scenariusze, a autorka pięknie potrafi je wpleść w historie swoich bohaterów.
W tej powieści mamy zakochaną a zarazem zrozpaczoną dziewczynę, która decyduje się na desperacki krok. Na szczęście ktoś jej to uniemożliwia, chociaż nie wiadomo czy dziewczyna pogrążona w rozpaczy nie spróbuje ponownie.
Autorka w bardzo przemyślany sposób skonfrontowała czytelników z tematem śmierci. Pokazała, jak trudno jest, gdy na naszych oczach odchodzi ktoś bardzo bliski. Zafundowała nam cały wachlarz emocji i wzruszeń i muszę przyznać, że bez chusteczek moje czytanie się nie obeszło.
Biorąc do ręki tę lekturę przygotujcie się na taką słodko-gorzką opowieść o trzech pokoleniach, przedstawioną w specyficzny, szkatułkowy sposób, który łączy wszystkie nitki w jedną spójną całość.
Przeplatane są tutaj wątki miłosne z emocjami bohaterów oraz tajemnicami z przeszłości, nie omijając traum rodzinnych, które są drzazgą, często mocno raniąc.
Lekkie pióro jakim pisze Jolanta Kosowska sprawia, że książkę czyta się jednym tchem.
Zapraszam na piękną Maderę, która bywa świadkiem i pięknych chwil, otulonych miłością i tych, które nie powinny się nigdy wydarzyć.
Polecam tę książkę i dla relaksu i ku refleksji. Myślę, że wrócę do tej pięknej historii jeszcze niejeden raz.
Jolanta Kosowska, z zamiłowania podróżniczka, w swoich książkach zawsze zabiera czytelników w różne zakątki świata. Tak i tym razem serwuje nam podróż na piękną, portugalską wyspę Maderę. Do miejsca, w którym główna bohaterka Julia, wraz z ukochanym Filipem, przeżyła najpiękniejsze, romantyczne chwile swego życia. Jest to też miejsce, do którego, po kilku miesiącach wraca i pragnie odkryć, co stało się z jej ukochanym. Wyspa, na której o mały włos nie straciła życia.
Julia i Filip połączyła ich wieka miłość, o której czytamy tylko w bajkach. Kilka tygodni przed zaślubinami chłopak postanawia rozliczyć się z przeszłością, naprawić coś, co wiele lat temu zostało zepsute. Od tamtej chwili kontakt z Filipem się urwał, wszelki ślad po nim zaginał. Zostały tylko wspomnienia, pustka, ogromny żal i powracające pytanie, co się stało z Filipem?
Cała książka jest przepełniona pozytywną energią, bije z niej ciepło i serdeczność. To trzypokoleniowa opowieść, która ma w sobie mocny i ważny przekaz, podany w wyjątkowym stylu. Tu autorka w sposób prosty i przejrzysty ukazuje, blaski i cienie naszego życia. Porusza wiele tematów, o których nie chętnie rozmawiamy.
Jolanta Kosowska po mistrzowsku ukazuje istotę więzi z drugim człowiekiem, potrzebę miłości. W sposób obrazowy przedstawia naturę ludzką, wagę rodziny i siłę, jaką ona nam daje.
Ogromny plus, za to, że tu sami bohaterowie opowiadają nam o swoich myślach, uczuciach i przeżyciach. To pozwoliło mi poczuć ich ból, rozterki, wywołało też wrażenie bliskości. Mówią nam o traumatycznych przeżyciach związanych z chorobą bliskiej osoby, o nagłej śmierci, gdy już wszystko zawiedzie.
,,Madeira" to przepiękna i wzruszająca historia o miłości, tęsknocie, bólu, walce o swoje marzenia, ale przede wszystkim o kruchości i nieprzewidywalności naszego życia. To książka, która mówi nam, że życie bez takich wartości jak nadzieja, wiara i przyjaźń, staje się tylko pustą egzystencją.
Brawo za zakończenie, tego się nie spodziewałam. Polecam serdecznie.
,,Madeira" to już trzecia książka spod pióra Jolanty Kosowskiej, którą miałam okazję przeczytać. Tym razem akcja powieści osadzona została na tytułowej Maderze. Na wstępie opowieści poznajemy Julię, która wraca na wyspę, aby w jakikolwiek sposób uporządkować swoje emocje wiążące się z zaginięciem, praktycznie tuż przed ślubem, narzeczonego Filipa...
Jednak samotny powrót na Maderę przerasta ją tak bardzo, że w chwili skrajnej słabości postanawia podjąć ostateczny krok... Wtedy na jej drodze staje Alberto, który udaremnia próbę dziewczyny i zabiera ją do swojej rodzinnej restauracji, by tam mogła nieco odpocząć. Dzięki temu poznajemy historię rodziny Alberta, czyli jego mamy Any, ojca Breno oraz jego samego, a koleje ich losów nie należą do prostych ani zupełnie oczywistych.
Jak splecie się ta na swój sposób intrygująca opowieść będąca mozaiką multikulturowości, ludzkich relacji, przeżyć, odczuć, różnorodnych emocji i bolesnych prawd, które koniec końców muszą ujrzeć światło dzienne? Dowiedzcie się sami czytając ten tytuł.
Autorka w sposób bardzo wnikliwy opisuje wzajemne relacje pomiędzy bohaterami. Pokazanych zostało wiele oblicz człowieka wobec różnorakich wydarzeń i trudnych sytuacji życiowych, które stają się udziałem bohaterów. Jolanta Kosowska ukazuje również fakt, jak trudne bywają rodzinne relacje, w których najmocniej uwidaczniają się podobieństwa między pokoleniami, a te wbrew pozorom wcale nie muszą ułatwiać wzajemnych stosunków, choć oczywiście wcale nie musi tak być.
Jest to książka o miłości, zrozumieniu, sile międzyludzkich więzi, zmaganiach z chorobą i odchodzeniu na własnych warunkach. A także o wzajemnym szacunku, wytrwałości i niegasnącej nadziei na pozytywne zakończenie pomimo wszystko.
Jeśli macie ochotę na lekturę refleksyjną i traktującą także o tym, jak ważne są dla człowieka jego korzenie oraz o mocy wybaczenia, które przychodzi dopiero z czasem, dlatego warto dać ten czas nie tylko innym, lecz również samemu sobie to zajrzyjcie na karty ,,Madeiry".
Autorka zabiera nas w niej nie tylko do głębi ludzkiego wnętrza i psychiki, lecz także na urokliwą, pełną różnorodnych kolorów, smaków i spokoju wyspę, jaką jawi się czytelnikowi Madera bardzo malowniczo opisana na kartach niniejszej publikacji.
Zapraszam do lektury.
* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *
https://ksiazkowoczyta.blogspot.com/2023/09/kolejny-swit-to-nowa-nadzieja-na-miosc.html
Lubicie podróżować? Ja uwielbiam! Od dawna moim marzeniem jest odwiedzić Portugalię. Pewnie dlatego z dużym zainteresowaniem sięgam po książki, których akcja osadzona jest w tym kraju, aby dowiedzieć się jak najwięcej o tym państwie, jego ludziach, geografii, tradycjach. Z ciekawością więc zagłębiłam się w lekturze książki autorstwa Jolanty Kosowskiej pt. ,,Madeira". To moje drugie spotkanie z twórczością tej pisarki. Wcześniej czytałam ,,Pocztówki z Portugalii". Zwróciłam wtedy uwagę na fakt, że pani Jolanta Kosowska ma talent malowania słowami opisywanych krajobrazów. Gdy pochłaniałam opisy miejsc, od razu miałam wrażenie, że widzę osobiście to, o czym czytam. Czy w przypadku ,,Madeiry" jest podobnie?
Julia jest zrozpaczona, bo jej ukochany Filip, którego miała poślubić, ginie bez śladu po wieczorze kawalerskim. Zakłada najgorsze, dlatego próbuje popełnić samobójstwo, skacząc z punktu widokowego na Maderze. To na tej wyspie Filip się urodził, wychował, a parę miesięcy temu również jej się oświadczył. Próba odebrania sobie życia kończy się fiaskiem, bo w ostatniej chwili ratuje ją Albert. Kim jest wybawiciel nie będę zdradzała, aby nie psuć przyjemności lektury. Dodam tylko, że powieść z początku wielowątkowa na końcu łączy wszystkie nitki tematyczne w jedną, spójną całość. Dzieje Julii i Filipa, Any i Berna, Filipa i dziadka, Alberta i ojca, poszukiwania prowadzone przez Carlosa, przyjaciela Alberta- to wszystko dość płynnie przeplata się na kartach ,,Madeiry". Narracja prowadzona jest z perspektywy różnych bohaterów, co pozwala w danym momencie skupić się na emocjach tylko jednej postaci i poznać jej punkt widzenia. Zazwyczaj lubię ten zabieg, gdy autor użycza głosu maksymalnie dwóm bohaterom, bo śledzenie wydarzeń z pozycji zbyt wielu postaci czasem daje wrażenie baraku spójności fabuły. Tu czasem wydawało mi się, że między opowieściami snutymi przez pięć postaci nie ma harmonii. Na pewno nie brakuje w tej książce rozmaitych, czasem skrajnych, emocji. Uważam to za zaletę, bo lubię, gdy lektura mnie porusza, uderza w czułą strunę.
Styl autorki sprawia, że kolejne strony bardzo szybko mijają przed oczami. Jednak refleksje wywołane lekturą pozostają w pamięci na dłużej. Jak pogodzić życie prywatne z zawodowym? Czy ja w swoim życiu jestem sobą, żyję zgodnie z moimi wartościami? Czy mam skłonność do snucia czarnych scenariuszy? Czy wzmacniam rodzinne więzi? Co jest moją Maderą? Opisując relacje łączące bohaterów, wydarzenia pani Kosowska próbuje podkreślić, przypomnieć to, co ważne w życiu.
,,Dwie rzeczy zamykają klamrą nasze życie. To narodziny i śmierć (...). Tego nie jesteśmy w stanie zmienić, ale to, co jest pomiędzy tymi punktami, zależy od nas. Ten czas należy wypełnić tym, co się kocha."
" Nie miejsca są najważniejsze, a ludzie i towarzyszące im emocje. Życie to nie następujące po sobie obrazy, a ciąg emocji."
,,Przeszłość nie ma znaczenia. Liczy się tylko to, czego jeszcze nie było, bo to jesteśmy w stanie kształtować".
W tej książce autorka również potrafi tak opisać miejsca, że oczami wyobraźni widzimy te przestrzenie, niemalże czujemy ich zapach. Choć przez chwilę mogłam mieć złudzenie, że osobiście spaceruję po Maderze, smakuję tradycyjne portugalskie potrawy w restauracji Any, rozmawiam z tutejszymi mieszkańcami...
,,Kolory, dźwięki, smaki, czas, który nagle zwalnia, ludzie, którzy nigdzie się nie spieszą. To miejsce potrafi otulić każdego, każdego wyrwać z jego piekła."
Podsumowując, ,,Madeira" może nie jest literaturą z najwyższej półki, ale warto po nią sięgnąć, aby dać się oczarować pięknem portugalskiej wyspy i zastanowić się nad ważnymi kwestiami, dotyczącymi relacji międzyludzkich.
Dziś poruszymy bardzo ważny temat jakim jest dom, rodzina i relacje rodzinne. Dla mnie samej jest to największa wartość w życiu. Jestem już dorosła, ale do dziś pamiętam słowa mojej kochanej babci. Już kiedy byłam dzieckiem powtarzała mi, że właśnie dom rodzinny, moi bliscy i wszystko, co czuję myśląc o miejscu,w którym się urodziłam jest największym skarbem jaki posiadam i powinnam pielęgnować go w sercu. Oczywiście życie pisze różne scenariusze i nie wiemy, jak się ono ułoży, ale niezależnie od tego, gdzie się znajdziemy, to miejsce zawsze będzie tym, do którego możemy wracać, by poczuć się bezpiecznie.
Wspomnienie tej rozmowy przywiodła mi na myśl lektura najnowszej powieści Jolanty Kosowskiej ,,Madeira", o której teraz opowiem wam kilka słów.
Zanim jednak skupię się na samej fabule książki, pozwólcie, że opowiem wam troszkę o samej autorce, gdyż to, jaka jest i co kocha Jola bezpośrednio odzwierciedlają jej książki, czyniąc każdą z nich wyjątkową. To pisarka o wielkim sercu, której życie wypełnia wiele pasji, a jedną z nich jest podróżowanie. Jest to kobieta o wielkiej wrażliwości dla ludzi, ale także na piękno miejsc do których podróżuje. To wszystko w połączeniu z niezwykłym talentem pisarskim sprawia, że biorąc do ręki książkę tej autorki czytelnik wspólnie z jej bohaterami wyrusza w niezapomnianą podróż do miejsc, które oczarowują go od pierwszej chwili. Zazwyczaj są one tłem dla bardzo życiowych i przejmujących, pełnych emocji ludzkich historii. Takich o których nie tylko bardzo długo nie zapomnimy, ale także z którymi będziemy się utożsamiać.
Tym razem zostajemy zabrani do Portugalii na wyspę Madera. Tam spotykamy Julię. Młodą dziewczynę, która jest Polką ale wybrała się tutaj, by zakończyć swoje życie, które straciło sens, w chwili, kiedy bez śladu zaginął mężczyzna z którym pragnęła napisać historię ich wspólnego życia. To miejsce dla nich obojga jest wyjątkowe. Filip jest Portugalczykiem i właśnie na tej wspaniałej wyspie oświadczył się swojej ukochanej. Dziś Juli zostały już tylko wspomnienia tych pięknych dni i gorących nocy, gdyż na kilka dni przed datą ślubu po zakończonym wieczorze kawalerskim z przyjaciółmi, chłopak wysłał narzeczonej wiadomość, a potem wszelki ślad po nim zaginął. Nasza bohaterka jest przekonana, że Filip nie żyje i kończąc swoje ziemskie życie, chce połączyć się z nim na nowo tam, gdzie on teraz jest.
Na szczęście los ma na jej życie inny scenariusz. Pojawia się ktoś, kto odwodzi ją od tego desperackiego kroku. Tak też trafia do jednej z portugalskich rodzin, której członkowie naprawdę wiele w życiu przeszli, a historia ich rodziny jest wręcz dramatyczna. Co więcej niespodziewanie dla samej Julii, może ona stać się rozwiązaniem dla zagadki niewyjaśnionego zaginięcia Filipa. Jak to możliwe? Tego już musicie dowiedzieć się sami, sięgając po książkę. Już teraz z całego serca was do tego zachęcam.
Powieść została podzielona na dwie płaszczyzny czasowe. Teraźniejszość oraz wydarzenia mające miejsce przed sześcioma laty. To właśnie z przeszłości poznajemy trzypokoleniową rodzinę dla której wartość rodziny, rodzinnych relacji i więzi zawsze była najważniejsza. Kiedy czytamy o tym jak mogli na siebie liczyć, jak wielkim wsparciem dla siebie byli, a także jak wyjątkowa była miłość ich łącząca, to uwierzcie mi, że na sercu robi się ciepło. Oczywiście nie mogę zbyt wiele napisać, abyście sami mogli przeżywać tę pełną silnych emocji opowieść ale zdradzę wam, o czym również mówi sama autorka na spotkaniach ze swoimi czytelnikami. Dla niej samej jest to bardzo ważna powieść, gdyż dwa z występujących w książce wątków są inspirowane przez prawdziwe ludzkie historie. Oczywiście na potrzeby powieści zarówno one, jak i okoliczności ich zaistnienia zostały w pewnej mierze zmienione, ale miały miejsce.
W tej książce nasza uwaga zostaje zwrócona na bardzo ważne aspekty. Mnie mocno poruszył wątek pewnego lekarza, którego przeżycia, a przede wszystkim podejmowane decyzje i dokonywane wybory w obliczu trudnych i dla jego najbliższych ogromnie bolesnych wydarzeń uświadamiają nam, że każdy człowiek ma prawo żyć tak, jak chce, bo każdy z nas jest inny. Ma prawo od początku do końca przeżyć to życie na własnych zasadach, i to właśnie w rodzinie powinniśmy znajdować wsparcie, zrozumienie i akceptację.
,,Gdybym nie mógł być sobą, to umarłbym za życia".
Rodzina jest siłą to właśnie w rodzinnej miłości, przyjaźni i wzajemnym szacunku kryje się jej największa moc. To nasza bezpieczna przystań i nadzieja na lepsze jutro. Dzięki rodzinie mamy świadomość własnych korzeni, tego co nas ukształtowało i dodało wiary w budowanie własnego życia.
Jak widzicie na kartach książki odnajdziemy wielowymiarową, życiową i refleksyjną historię, której lekturze towarzyszyć będą silne emocje z którymi przyznam szczerze było mi chwilami bardzo ciężko sobie poradzić. Wszystko, o czym przeczytamy trafiło wprost do mojego serca i wywołało łzy wzruszenia. Uwierzcie mi, że dojmujący autentyzm dziejących się w książce wydarzeń sprawi, że sami bohaterowie staną wam się bardzo bliscy, a wszystko, przez co przeszli przeniesiecie na płaszczyznę własnego życia, co w rezultacie skłoni każdego do głębokich refleksji i przemyśleń.
Myślę, że autorka miała tego świadomość, dlatego, aby wyciszyć nasze emocje, a także ułagodzić całą historię zabrała nas w literacką podróż po zaczarowanym miejscu, jakim jest Madera. Tym razem wyspa wiecznej wiosny nie jest tylko tłem dla dziejącej się fabuły. Można śmiało powiedzieć, że jest postacią pierwszoplanową. A nawet czyjąś kobietą życia. Jola ma niezwykłą umiejętność bardzo plastycznego opisywania słowem wszystkiego, co możemy zobaczyć i co możemy przeżyć trafiając do miejsc, w których osadza fabułę swoich książek. Nigdy nie byłam na Maderze, a podczas czytania książki miałam wrażenie, że te wszystkie piękne widoki roztaczają się pod moimi powiekami. Co więcej, dzięki tej książce mamy możliwość doświadczyć Madery wszystkimi zmysłami, co musicie koniecznie poczuć sami. Tej książki się nie czyta, ją się przeżywa i chłonie całym sobą. Kończycie czytać książkę i macie wrażenie, jak byście wrócili z podróży życia, która choć dobiegła końca, w was jeszcze bardzo długo, o ile nie na zawsze zostanie żywa.
Nie będę pisała nic więcej, gdyż choćbym bardzo chciała, nie jestem w stanie w słowach oddać piękna tej książki. Na nią trzeba po prostu otworzyć serce i samemu je poczuć. Także nie zwlekajcie, ani chwili dłużej z jej przeczytaniem. Pozwoli wam ona spojrzeć na siebie i swoją rodzinę w zupełnie innym świetle. Docenić ją, a także zatrzymać się w biegu życia, wyciszyć i dostrzec wiele pięknych chwil, które tak bardzo często mijają bezpowrotnie przez nas niezauważone. Ja na pewno, jaszcze nie raz do tej książki wrócę i będę czerpać dla siebie z jej ogromnej wrażliwości i mądrości, która się w niej kryje.
Gdy o wschodzie słońca budzi się nadzieja, spróbuj ją zatrzymać na dłużej. Są takie miejsca, które mają w sobie trudną do wytłumaczenia magię. Miejsca...
Dwóch przyjaciół, lekarzy, którym przyszło żyć i pracować w dwóch różnych krajach, spotyka się po latach w dramatycznych okolicznościach. Kiedyś łączyło...