Gdy krew bohaterów zrosi Martwą Ziemię, stal będzie musiała dosięgnąć zdrajców.
Sto pięćdziesiąt lat po powstaniu Martwej Ziemi z twierdzy granicznej wyrusza oddział żołnierzy, by wąskim przesmykiem przekroczyć zapomnianą krainę. W starym klasztorze u podnóża Smoczych Gór ukryte jest coś, co musi powrócić do królestwa, zanim Zasłona Martwej Ziemi pęknie i zaniknie.
Silny oddział pod dowództwem Dartora, starego, zaprawionego w bojach oficera, wkracza w suche stepy, by zmierzyć się z demonami przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Prawdziwy cel misji zna tylko przysłany w ostatniej chwili przewodnik. Lecz nawet on - tajemniczy Arthorn - nie przypuszcza, jaki los przygotowali dla nich bogowie i jak krucha jest równowaga znanego im świata.
Krew i stal to mocny debiut Jacka Łukawskiego, w którym klimat wczesnego średniowiecza znakomicie miesza się ze słowiańskim kolorytem.
***
Klasyczna fantasy - droga, misja, tajemnica, magia plus słowiańska demonologia. Myślę, że o Łukawskim jeszcze nie raz usłyszymy.
- Jarosław Grzędowicz
Powieść Łukawskiego odwołuje się do szerokiej tradycji high fantasy, ale autor zgrabnie przepuścił ją przez filtry realizmu i zdrowego rozsądku. Niezła fantastyczna awantura w głównym nurcie przygodowego fantasy.
- Michał Cetnarowski, "Nowa Fantastyka"
Jacek Łukawski serwuje pełną akcji wyprawę w nieznane, podczas której niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku. Trzyma w napięciu od pierwszej strony.
- Tymoteusz Wronka, Katedra.nast.pl
***
Jacek Łukawski (ur. 1980) - Urodził się w Kielcach, z zawodu jest grafikiem komputerowym. Gdy nie miał jeszcze obowiązków, a miał czas, machał mieczem i strzelał z dział czarnoprochowych. Hartował ciało i ducha w organizacji strzeleckiej, brał udział w zawodach sprawnościowych i ćwiczył karate. Próbował też jeździć konno. Zwiedzał Polskę autostopem i na motocyklu. Zaczytywał się w książkach historycznych i fantasy. Jest laureatem wojewódzkiego konkursu Talenty 2000. Po kilkunastu latach przerwy napisał cykl opowiadań, które pojawiły się drukiem w antologii Gawędy motocyklowe. Współtworzył kwartalnik motocyklowy ,,Swoimi Drogami". Wraz z żoną mieszka w pobliżu chęcińskiego zamku.
Krew i stal to jego debiutancka powieść, stanowiąca pierwszy tom serii Kraina Martwej Ziemi.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2016-02-17
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 376
Język oryginału: polski
Ilustracje:Paweł Szcepanik/Rafał Szłapa
"Krew i stal" to książka opowiadająca o losach członków wyprawy, mającej na celu odnalezienie pewnych mistycznych artefaktów. Misja ta okazuje się niebezpieczna, a bohaterom przyjdzie zmierzyć się z różnymi niebezpieczeństwami.Samo odnalezienie artefaktów nie zakończy ich przygód. Smaku całości dodają słowiańskie demony i rywalizacja o władzę w królestwie.
Klimat nieco przypomina mi Wiedźmina, nawet zauważyłam swoiste nawiązanie do Geralta(długowłosy z mieczem na plecach, szukający zleceń). Średniowieczne realia, dzielni wojownicy, wyprawa w nieznane w poszukiwaniu magicznych przedmiotów, plejada słowiańskich potworów, smoki oraz tajemniczy piraci na horyzoncie.
Pomysł na książkę jest bardzo ciekawy - niebezpieczna misja, dzielny bohater, brutalna walka o władzę.
Na wstępie zaznaczę, że jest to debiut pana Jacka, więc pewne niedoskonałości są w ten sposób nieco uzasadnione. Książka ma trzy główne ścieżki - losy dzielnego woja Arthorna, młodej królewny oraz tajemniczych nieznajomych. Fabuła na początku jest dość monotonna(droga, obozy) i przewidywalna, przez co naprawdę ciężko było mi się wczuć w tę książkę. Pierwsze sto stron stanowiło dla mnie dość nieprzyjemną przeprawę. Całe szczęście później(w drugiej połowie książki) akcja się rozwija i stanowi już przyjemniejszą podróż przez bezdroża fantastyki. Wtedy też narracja rozdziela się na trzy główne perspektywy co również nieco pomaga w dynamizowaniu powieści, ale niestety nadal nie widać dokąd to wszystko zmierza.
Książka ta nie wprowadza do fantastyki nic nowego, mamy tu mieszankę pomysłów z różnych klasycznych przedstawicieli gatunku, ale nic ponadto.
Plusem są dokładne i plastyczne opisy krajobrazów, miejsc i postaci, dzięki czemu bez problemu wizualizowałam sobie je w wyobraźni bez większego problemu. Minus za słabe opisy charakterów postaci, ich psychiki, sposobu myślenia, systemu wartości. Świat jest dość rozbudowany - geografia, historia, krajobrazy, magowie, smoki, demony, potężna magia - to ciekawa mieszanka.
Język w książce podlega stylizacji, większość wypowiedzi jest archaizowana(co niestety często okazywało się dla mnie nużące, ponieważ ciężko się te archaiczne wypowiedzi czytało). Na plus za to na pewno jest dostosowanie używanego języka, słów, zwrotów do postaci, dzięki czemu marny kmiotek nie wysławia się jak dzielny wojownik i na odwrót. Dodatkowo w kwestii języka w książce, uprzedzam, że można znaleźć tu sporo wulgaryzmów(często dość fantazyjnych). Co do uwag technicznych, dodać mogę, iż jest tu dużo scen walki, z czego wiele z nich jest do siebie podobnych, a niektóre są specyficzne, tu przykład - "unik, cios, unik, obejście, cios, unik".
Książka jest bardzo ładnie wydana - świetne ilustracje, dopracowana okładka i ciekawie oznakowane rozdziały.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi czytampierwszy!
"Krew i Stal" jest debiutanckim dziełem Jacka Łukawskiego. Książka posiada typową budowę high fantasy czyli: świat przedstawiony wykreowany od zera, działający na własnych zasadach i oparty na unikalnym mechanizmie. Bohaterów można podzielić na realistycznych i fantastycznych w przypadku tej powieści nie ma większych problemów z podziałem, ponieważ różnice są oczywiste i widoczne gołym okiem. Jest to również książka przygodowa z dużą ilością akcji i bardzo wyraźnymi celami, które są podkreślane na co piątej stronie. Zatem przejdźmy do szczegółów.
Fabuła jest spójna, jednowątkowa (z naprawdę drobnym rozgałęzieniami, które zanikają tak szybko jak się pojawiają) oraz rozsądnie i realistycznie zaplanowana. Bardzo wyraźny jest motyw drogi/podróży, czyli stopniowe odkrywanie tajemnic, wykonywanie misji, powstawanie związków przyczynowo skutkowych itd. Właściwie cała książka jest oparta na ciągłym rozwijaniu nowych problemów i naprawianiu skutków poprzednich wyborów. Powieść rozwija się nieco lakonicznie i zanim poznamy dobrze bohaterów, świat przedstawiony i jego sytuacje mija mniej więcej sto stron. Wraz z rozwojem historii akcja nabiera tempa. Mamy walki, podchody, dynamiczne obmyślanie strategii oraz wyjątkowe potyczki z fantastycznymi istotami, których lepiej nie wywabiać z czeluści ich siedlisk. Należy tu docenić kompetentność i dokładność opisów. To jest naprawdę niesamowita rzecz kiedy autor serwuje nam wszystkie ruchy, blokady i rodzaje ataków jakie stosuje bohater - coś pięknego.
Jak wcześniej wspominałam bohaterów stanowią zarówno postacie realistyczne - ludzie, i fantastyczne - dziwożony, czorty, utopce, powrotniki itd. Główny bohater Arthorn oczywiście jest człowiekiem i oczywiście rycerzem. Rozsądny, inteligentny, odważny, lojalny wobec zwierzchnika, nie przeciętnie władający bronią itd. - po prostu typowy przedstawiciel "dobrego" bohatera w fantastyce. Dlatego jest to zarówno plus i minus ponieważ ciągłe powodzenie tej postaci jest irytujące. Owszem widać w książce próby walki z tym zjawiskiem czyli ciosy których Arthorn nie zablokuje bądź opisy obrażeń jakich doznał, ale dla mnie to za mało. Podczas czytania modliłam się w myślach żeby w końcu poważnie mu się powinęła noga, ale do tego niestety doszło. Fakt ten sprawia że książka jest czasem bardzo przewidywalna i momentami nudna. Bohaterowie drugoplanowi nie mają znacznego wpływu na fabułę jedynie ja ubogacają lub są przyczyną kolejnych działań głównego bohatera np. Dartor - będący przywódcą wyprawy zostaje zamordowany co daje głównemu bohaterowi pretekst do pościgu za mordercą, czy Marcas - towarzysz Arthorna który dorzuca zabawne stwierdzenia i komentarze. jednak to co wyróżnia te pozycję na tle innych jest fakt posiadania unikalnych postaci fantastycznych zaczerpniętych z rodzimej mitologi słowiańskiej. Stworzenia te są naprawdę dobrze i naturalnie wpasowane w całą historię. Ich opisy wywołują gęsią skórkę i nieprzyjemne odczucia obecności - doceniam takie zjawiska.
Pozwolę sobie wspomnieć również o języku tej książki, co do którego opinie są podzielone. Jest on stylizowany w moim odczucie na staropolską gwarę rycerską. Jest to duża zaleta tej pozycji ponieważ rzadko spotykam się z tym zabiegiem w literaturze polskiej. Cała gwara jest dopracowana choć raz na jakiś czas można dostrzec nieścisłość, jednak w żaden sposób nie ujmuje ona stylowi. Warto również wiedzieć że mimo stylizacji historia nadal jest bardzo przyjemna i klarowna w odbiorze.
Myślę że całokształt jest wart uwagi nie tylko ze względu na nawiązania do mitologii słowiańskiej, ale również ze względu na nietypowy język, dobrze wykreowany świat, sporą dawkę akcji, walk i adrenaliny. Jest to dobra odskocznia po lekturze trudnych w odbiorze książek. Nadaje się również dla czytelników którzy dopiero odkrywają świat high fantasy. Serdecznie polecam!
Sto pięćdziesiąt lat po powstaniu Martwej Ziemi z twierdzy granicznej wyrusza oddział żołnierzy, by wąskim przesmykiem przekroczyć zapomnianą krainę. W starym klasztorze u podnóża Smoczych Gór ukryte jest coś, co musi powrócić do królestwa, zanim Zasłona Martwej Ziemi pęknie i zaniknie. Silny oddział pod dowództwem Dartora, starego, zaprawionego w bojach oficera, wkracza w suche stepy, by zmierzyć się z demonami przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Prawdziwy cel misji zna tylko przysłany w ostatniej chwili przewodnik. Lecz nawet on – tajemniczy Arthorn – nie przypuszcza, jaki los przygotowali dla nich bogowie i jak krucha jest równowaga znanego im świata.
Trzeba przyznać, że autor naprawdę bardzo dobrze utrzymał średniowieczny klimat, o czym świadczą nie tylko liczne opisy walk, jazdy konno czy pięknych widoków, ale też język, jakim posługują się bohaterowie. Autor zastosował tutaj podobny sposób pisania, jaki znamy już z „Wiedźmina”. Jest to kolejny plus dla książki, ponieważ ten charakterystyczny język świetnie komponuje się z całością.
„Krew i stal” jest pełna akcji, dlatego nie można się przy niej nudzić! Ale poza licznymi wydarzeniami autor nie zapomniał wpleść w fabułę nutki intrygi. Poznajemy historie bohaterów oraz ich osobowości, dzięki czemu „Krew i stal” staje się z każdą chwilą jeszcze bardziej wciągająca.
Główni bohaterowie dają się lubić. Mają swoje tajemnice, które z czasem wychodzą na jaw zaskakując czytelnika. Jednak uważam, że autor powinien trochę bardziej popracować nad osobowością poszczególnych bohaterów. Sama fabuła jest bardzo dobrym pomysłem i została świetnie zrealizowana, ale postacie mogły być bardziej barwne. Ale jest to debiut tego autora, dlatego czytelnicy nie powinni oczekiwać arcydzieła. ;)
Autor prawdopodobnie wzorował się na „Wiedźminie”, ale nie stworzył marnej podróbki. „Krew i stal” to zupełnie inna historia, zdecydowanie oryginalna i z pewnością spodoba się fanom fantastyki. Zwłaszcza tym, którzy lubują się w charakterystycznym klimacie średniowiecza, który ostatnio staje się coraz bardziej popularny wśród autorów książek czy twórców gier komputerowych.
Podsumowując, „Krew i stal” to wciągająca przygoda, która spodoba się niejednej osobie. Jeżeli lubicie fantastykę – nie ma się nad czym zastanawiać! A jeżeli dopiero zaczynacie swoją przygodę z tym gatunkiem literackim, to również dobra okazja do przeczytania tej książki. Być może to właśnie „Krew i stal” będzie początkiem Waszej przygody z fantastyką. Mimo drobnych i nielicznych błędów, autor stworzył naprawdę dobrą historię, którą warto poznać.
Lubię czytać polską literaturę i odkrywać nowych, rodzimych pisarzy. Właśnie dlatego moją uwagę przykuła książka „Krew i stal" Jacka Łukawskiego, która zostałam wydana nakładem Wydawnictwa SQN. Świetna okładka i zagadkowy opis również zrobiły swoje. Jak finalnie wypadła ta książka? O tym więcej za chwilkę. " Gdy krew bohaterów zrosi Martwą Ziemię, stal będzie musiała dosięgnąć zdrajców". Mija sto pięćdziesiąt lat od powstania Martwej Ziemi. Z twierdzy granicznej wyrusza oddział żołnierzy, aby wąskim przesmykiem przekroczyć zapomnianą krainę. Tymczasem w starym klasztorze u podnóża Smoczych Gór ukryte jest coś, co musi powrócić do królestwa, zanim Zasłona Martwej Ziemi pęknie i zaniknie... Dartor-dowódca oddziału to stary, doświadczony w bitwie oficer. Wraz z odziałem przemierza stepy, by zmierzyć się z demonami przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Prawdziwy cel misji zna tylko przysłany w ostatniej chwili przewodnik– tajemniczy Arthorn . Jednakże nawet Arthorn nie wie, jaki los przygotowali dla nich bogowie i jak krucha jest równowaga znanego im świata... Książka zaczyna się naprawdę świetnie. Nie wiemy zbyt dużo o bohaterach ani tego, co się dokładnie dzieje. Stopniowo odkrywamy kolejne fakty i .... tu akcja nabiera tempa. Robi się dość zawile, ale jakże fascynująco. Autor, Jacek Łukawski skonstruował coś wyjątkowego.
Początkowe fragmenty powieści są zagadkowe i tajemnicze, ale potem zdecydowanie akcja nabiera rozpędu, co wzmagało moje zainteresowania. Odkładałam książkę, by szybko do niej powrócić. Na próżno! Niepotrzebnie się tylko wymęczyłam.Powinnam siąść i pochłonąć lekturę od razu. Wciągnęłam się na maksa. Jestem zafascynowana początkiem tej serii. Przypuszczam, że zabraknie mi cierpliwości, aby czekać na kolejny tom serii. Chciałabym poznać kontynuacje tu i teraz. Fabuła "Krwi i stali" jest fantastyczna, a świat oraz bohaterowie są doskonale wyimaginowani. Stwory, potwory, demony, wiły, dziwożony, mroczne dusze, nocnice, bagienniki, to tylko początek. Widać, że autor ma potencjał. Swoją pisarską karierę zapocząkował mocnym przytupem. I chyba o to chodzi w poznawaniu twórczości nowych, świeżych indywidualności na polskim rynku wydawniczym. Więc jeśli gustujecie w takich kreacjach jak; demony, wiły, dziwożony, mroczne dusze, nocnice, bagienniki, plątniki, utopce, błędne ognie, powrotniki i leszy, bogowie ziemi, skał, wojny, płodności, wirów, prądów morskich, ciemności, to w tej książce znajdziecie ich co nie miara. Ze swej strony zachęcam was, by zapoznać się z debiutem Jacka Łukawskiego, gdyż naprawdę warto. Polecam
Wczorajszy dzień był jednym z najbardziej intensywnych dni ostatnimi czasy. Wiecie, ilu Jokerów można spotkać w Poznaniu? Przekonałam się, że całkiem sporo. Pyrkon w rozkwicie i aż mi smutno, że akurat musiałam być na uczelni i nie mogłam zajść zobaczyć kilku stoisk wydawniczych. Ach, chciałoby się uścisnąć rękę Ćwiekowi albo Łukawskiemu. A jeśli jesteśmy już przy fantastycznych klimatach i panu Łukawskim. Oj, nabroił pan, nabroił. Wydawnictwo SQN ma niesamowite szczęście i wyczucie do autorów. Dotychczas nie czytałam kiepskiej powieści spod tego znaku. Czy moja opinia nie zmieniła się po lekturze ,,Krwi i stali"? Przekonajmy się.
Urodził się w Kielcach, z zawodu jest grafikiem komputerowym. Gdy nie miał jeszcze obowiązków, a miał czas, machał mieczem i strzelał z dział czarnoprochowych. Hartował ciało i ducha w organizacji strzeleckiej, brał udział w zawodach sprawnościowych i ćwiczył karate. Próbował też jeździć konno. Zwiedzał Polskę autostopem i na motocyklu. Zaczytywał się w książkach historycznych i fantasy. Jest laureatem wojewódzkiego konkursu Talenty 2000. Po kilkunastu latach przerwy napisał cykl opowiadań, które pojawiły się drukiem w antologii Gawędy motocyklowe. Współtworzył kwartalnik motocyklowy ,,Swoimi Drogami". Wraz z żoną mieszka w pobliżu chęcińskiego zamku.
Gdy krew bohaterów zrosi Martwą Ziemię, stal będzie musiała dosięgnąć zdrajców. Sto pięćdziesiąt lat po powstaniu Martwej Ziemi z twierdzy granicznej wyrusza oddział żołnierzy, by wąskim przesmykiem przekroczyć zapomnianą krainę. W starym klasztorze u podnóża Smoczych Gór ukryte jest coś, co musi powrócić do królestwa, zanim Zasłona Martwej Ziemi pęknie i zaniknie. Silny oddział pod dowództwem Dartora, starego, zaprawionego w bojach oficera, wkracza w suche stepy, by zmierzyć się z demonami przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Prawdziwy cel misji zna tylko przysłany w ostatniej chwili przewodnik. Lecz nawet on - tajemniczy Arthorn - nie przypuszcza, jaki los przygotowali dla nich bogowie i jak krucha jest równowaga znanego im świata. Krew i stal to mocny debiut Jacka Łukawskiego, w którym klimat wczesnego średniowiecza znakomicie miesza się ze słowiańskim kolorytem.
Autor już od pierwszych stron daje mocno do zrozumienia, że doskonale wie, na jakich zasadach działa fantasy i pełnymi garściami czerpie ze słowiańskiej kultury oraz historycznych nawiązań do klimatu średniowiecza. Czy może być coś piękniejszego? Połączenie tych dwóch rzeczy jest czymś, za czym tęsknię i wyczekuje na polskiej scenie książkowej. Myślę, że na jakiś czas mój apetyt został zaspokojony, ale to tylko do ukazania się kolejnego tomu, albowiem ,,Krew martwej ziemi" to dopiero początek. Pierwszym, co mnie ujęło, były pięknie rozbudowane opisy, które niesamowicie urealniają całą wykreowaną rzeczywistość. Za nią należą się wielkie brawa, bo stworzenie tak żywego uniwersum jest niełatwą sztuką. Z niecierpliwością będę wypatrywała nie tylko kolejnej części powieści, ale też [mam nadzieję] może jakiegoś zbioru legend i podań tej krainy? Kto wie, czym nas zaskoczy autor. Ja zgłaszam, że będę pierwsza w kolejce po taki zbiór - historia wciągnęła mnie do tego stopnia, że chciałabym poznać ten świat lepiej. Bohater powieści - Arthorn, bo to wokół niego kręci się większość wydarzeń - to chłop jak dąb i niewiele rzeczy w życiu jest w stanie go przerazić. Śmiało stawia czoło nie tylko wrogom, ale też stworzeniom nie z tego świata. Aż chciałoby się mieć takiego w swojej drużynie na wyprawę w dziki świat. Jeśli szukacie lekkiego i niewymagającego fantasy, lepiej idźcie dalej. ,,Krew i stal" to high fantasy pełną gębą, która wciąga na wiele godzin. Czasami czytałam po kilka razy niektóre fragmenty, chcąc z nich wycisnąć jak najwięcej. Im dalej w las, tym więcej zagadek mamy do rozwiązania i kiedy przy końcu już miałam nadzieję na wyjaśnienie kilku wątków - bum! Panie Jacku Łukawski - nie cierpię pana za zakończenie. Mam nadzieję, że szybko napisze pan kolejny tom. Dla moich nerwów, które zniszczył pan i zszargał kilkoma ostatnimi stronami. Czekam! Zapamiętajcie tego autora, bo to już dzisiaj gorące nazwisko na liście polskiego fantasy. Czytając nie mogłam się nadziwić, że to debiutant, tak lekkie ma pióro. Gdzie on się podziewał tyle czasu i dlaczego nie poznaliśmy go wcześniej?
Polecam fanom Tolkiena, Pratchetta i Sapkowskiego. U mnie ,,Krew i stal. Kraina martwej ziemi" wylądowała na półce z najciekawszymi powieściami, jakie czytałam.
,,Cicha rozmowa wyrwała Dartora ze snu.. Ktoś starał się przekonać wartowników, aby wpuścili go do namiotu, czemu obaj coraz ostrzej się sprzeciwiali. Dowódca wstał i odchylił zasłonę. W blasku pochodni rozpoznał Arthorna, co nie było łatwe, biorąc pod uwagę, że całą twarz umazaną miał ziemią. Chrząknął, by zwrócić uwagę strażników, a gdy ci spojrzeli na niego, kiwnął głową i cofnął się w głąb namiotu.
- Wybaczcie, że was budzę o tej porze. - Arthorn ściągnął z pleców przemoczony, bury płaszcz i rzucił go obok wejścia. - Wierzę jednak, ze nie będziecie chować urazy, gdy usłyszycie, co mam wam do powiedzenia.
- Domyślam się, że to ważkie sprawy, więc siadajcie i mówcie... choć zanim zaczniecie, to proszę was, mości Arthornie, powiedzcie pierwej, czemu... wyglądacie jak kretowisko?
- Chciałem się niepostrzeżenie wydostać z obozu i potem do niego w ten sam sposób powrócić, ale...
- Hola! - Przerwał zaskoczony. - Chcecie mi powiedzieć, że wam się udała ta sztuczka?
- Nie. - Wyszczerzył zęby. - Wpierw mnie wartownicy na wyjściu przyuważyli, więc im musiałem tłumaczyć i, wybaczcie, na rozkaz wasz powołać, prosząc, aby was obudzili w celu potwierdzenia. Jak się zapewne domyślacie, nie chcieli was fatygować. Wracałem już po zmianie warty i tym razem mało brakowało, a cały obóz by poderwali, bo mimo mgły szybko mnie dostrzegli. ,,
Od jakiegoś czasu na Polskim rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej powieści fantastycznych pisanych przez naszych rodzimych autorów. W moim krótkim życiu przeczytałam już trochę książek z tego gatunku, nad którymi piałam z zachwytu, jednak często trafiałam na pozycje, które były po prostu nudne, schematyczne i wstyd je było nazywać prawdziwym fantasy. Krew i stal zaciekawiło mnie swoim opisem, a raczej jednym zdaniem, które sprawiło, że oczy zabłyszczały mi z podniecenia. Wiedziałam, że będzie to coś dobrego... i po raz kolejny przeczucia mnie nie zawiodły.
Martwica zaczyna znikać. Wąskim przesmykiem pomiędzy Martwymi Stepami w tajemnicy wyrusza grupa z pewną misją, jednak w krótkim czasie ślad wszelki po nich ginie. Z Wondettel w drogę wyruszają kolejni żołnierze, by odnaleźć poprzednich i wypełnić ich misję. Okazuje się jednak, że jest to zadanie o wiele niebezpieczniejsze niż mogłoby się zdawać. Za Martwicą czai się coś mrocznego, moc i siła, mogąca zniszczyć wszystko co znane jest ludziom i zburzyć kruchy porządek panujący w kraju.
Głównym bohaterem powieści jest tajemniczy Arthorn – mężczyzna, mający być przewodnikiem drugiej wyprawy i zapewnić misji powodzenie. Jest on postacią bardzo intrygującą, której przeszłość do samego końca pozostaje wielką tajemnicą. Muszę przyznać, że autor bardzo dobrze się spisał, tworząc tę postać. Doskonale wyważył wszystkie cechy i stworzył bohatera, który potrafi zabijać z zimną krwią, a jednocześnie w którym kryje się wewnętrzny smutek i strach spowodowane wydarzeniami z przeszłości. Bohaterzy drugoplanowi także są warci wspomnienia, a w szczególności Marcus i Gwydon. Na łamach powieści poznajemy ich dość dobrze i z zainteresowaniem śledzimy dalsze poczynania. Ogółem w całej powieści nie doszukałam się nikogo, kto byłby w jakikolwiek sposób papierowy. Wszyscy bohaterowie, czy to tacy, którym towarzyszymy dłuższy czas, czy jedynie epizodyczni, posiadają pewną iskierkę, dzięki której z przyjemnością słuchamy ich historii i z zainteresowaniem czytamy sceny, w których występują.
Krew i stal jest książką niemal idealną pod względem fabularnym. Skomplikowane intrygi, krwawe bitwy, wielkie tajemnice, magiczne przedmioty i pochodzące z mitologii słowiańskiej demony – to wszystko i wiele więcej znajdziecie w tej książce. Składa się ona z akcji w czystej postaci. Gdy już zostaniemy porwani w wir wydarzeń, trwamy w nim aż do ostatniego akapitu, a potem zamykamy książkę i wracamy do zwykłych zajęć, lecz myślami dalej śledzimy przebieg historii Arthorna i jej możliwe rozwinięcie w kolejnych tomach. Ponadto, mimo że wydarzenia mają miejsce w wyimaginowanym świecie, mają one logiczny ciąg przyczynowo skutkowy. Nic nie jest wzięte z kosmosu, a żadna postać nie jest wykreowana na kształt Supermana, nawet Arthorn. Nie zabrakło także odrobiny czarnego humoru i lekkiego zwolnienia, czyli chwil, spędzonych przez bohaterów na rozmowach na zwyczajne, ludzkie tematy.
Powieść Jacka Łukawskiego pisana jest lekko archaicznym stylem, co w połączeniu z bardzo tajemniczą fabułą przez kilkanaście pierwszych stron może nieco dekoncentrować. Jednak po krótkim czasie wszystko nabiera lekkości i przestaje przeszkadzać, co więcej zaczynamy piać z zachwytu nad pięknym, niezwykle doszlifowanym i potrafiącym nadać powieści klimat, warsztatem autora. Bardzo plastyczne i dynamiczne opisy sprawiają, że szybko wsiąkamy w świat stworzony przez pisarza i wraz z bohaterami przemierzamy Martwe Stepy, a także następnie miejsca, znajdujące się za nimi.
Jeśli ktoś dałby mi do przeczytania tę książkę bez żadnego opisu ani nazwiska autora, a następnie powiedział, że jest to debiut trzydziestosześcioletniego Polaka, to zwyczajnie bym go wyśmiała. Ale nie, to naprawdę jest DEBIUT i to w dodatku POLSKIEGO AUTORA. Po przeczytaniu Krwi i stali składam wielki ukłon w stronę pana Jacka. W tej powieści znajdziecie wszystko, co spokojnie zadowoli najbardziej wybrednego czytelnika fantasy. Zaczynając od bohaterów, poprzez dynamiczną akcję, na magicznej rzeczywistości kończąc. W niektórych momentach krew leje się litrami, kiedy indziej ciarki przechodzą po plecach przy pojawieniu się nocnicy. Do tego nieziemsko skonstruowane intrygi i brak jakichkolwiek schematów. Jacek Łukawski stworzył coś lekkiego, klasyczno-współczesnego, ciekawego i niebanalnego. Po prostu dobry kawał pełnokrwistego high fantasy.
Rewelacja. Czyta sie ją po prostu swietnie. Jak akcja zagęściła się tak, że można ją było kroić nożem, a ja gryzłam pazury do łokci, okazało sie, że nie jestem nawet w połowie :-). Podstawowe założenia są w miarę przewidywalne. Wymyślony świat w okresie podobnym do średniowiecza, szlachetny i prawy bohater, misja, przygoda, dworskie intrygi i spiski. do tego wszechobecna magia i istoty rodem ze słowiańskich wierzeń. Niby normalka, ale jakoś tak świeżo podana. Myśle, że fani Sapkowskiego Martina i Tolkiena bedą zadowoleni :-)
150 lat temu powstała Martwica, obszar ziemii na którym nic nie może wyrosnąć, a każdy kto na nią wkroczy umiera. Jednak na tym terenie dzieje się coś dziwnego.Istnieją swego rodzaju przesmyki, czyli pewnego rodzaju korytarze, którymi idzie dostać się na niezwykle niebezpieczny obszar.
Ale po co tak właściwie ktoś miałby ryzykować własnym życiem aby tam się dostać? No właśnie...
W starym klasztorze u podnóża Smoczych Gór znajduje się coś, co jest bardzo ważne dla społeczeństwa i musi wrócić królestwa, zanim obszach Martwej Ziemii zniknie.
W tym celu na misję zostaje wysłany oddział pod dowództwem Dartora. Jednak w ostatniej chwili przybywa przewodnik Arthorn, który zna prawdziwy cel tej oto podróży. Ale czy aby na pewno jest świadomy tego, co może go tam spotkać?
Jak dla mnie książka ta jest napisana bardzo prostym i dobrze przyswajalnym językiem. Posiada wiele wątków fantasy. Bitwy są bardzo malownicze. Tematyka opiera się głównie na szpiegach i zdradach.
Ta książka to niesamowita podróż i jednocześnie dobrze rozegrana gra. Postaci w tej książki potrafią przybierać maski, w zależności od potrzeby.
Uważam, że ta książka nie jest dla każdego. Jej język jest dość charakterystyczny, ale mi on jednak przypadł do gustu.
Rodzinne traumy i zbrodnie sprzed lat nie dadzą o sobie zapomnieć - oto thriller, którego ponury czar rośnie z każdą stroną. Stare, brzydkie gospodarstwo...
Posłuchajcie Arka Olsona, który z dryfującej wśród chmur wyspy trafił na pokład latającego okrętu. Opowie wam, jak z chłystka zmienił się w powietrznego...
Przeczytane:2019-03-10,
Pierwsza część serii Kraina Martwej Ziemi "Krew i Stal" Jacka Łukawskiego, książka trudna i ciężka do przeczytania, szczególnie dla mnie, fantasy w każdym calu więc pewnie jedni ją pokochają a drugim ciężko będzie dobrnąć do końca.
Cała akcja toczy się w tzw Martwicy wymyślonej przez twórce, miejsce bliżej nieokreślone, oddział żołnierzy wyrusza żeby sprowadzić do Wondettel coś co zostało ukryte u podnóża Smoczych Gór. Misja jest bardzo trudna ponieważ nie mają dużo czasu, muszą zrobić to jak najszybciej ponieważ są narażeni na pęknięcie Zasłony Martwej Ziemi. Na niej wszystko pod wpływem czarów umiera, dlatego nie możliwe jest tam życie, ale czary nie są wieczne w Martwicy zaczynają tworzyć się przejścia do dawno opuszczonych miejsc. Arthorn jako jedyny wie po co tak na prawdę wyruszyli ale dowództwa tej misji jest Dartor, czy uda im się wykonać tą misję i wrócić cało? To wszystko czeka na Was w książce.
Całość książki kręci się wokół Martwicy i bohatera Arthorna przez co staje się trochę nudno, jest wiele innych krótkich wątków które można by poprowadzić dłużej tak żebyśmy mogli lepiej poznać inne miejsca i bohaterów. Cała akcja jest dobrze opisana, wszystko skupione w jednym miejscu, perypetie bohaterów i ich tułaczka, walka z przeciwnościami losu ich rozterki.
Ponieważ cała fabuła jest pisana bardzo zagadkowo to ciężko jej się odnaleźć osobą prosto myślącym, musiałam czasami wracać kilka stron w tył żeby wszystko dobrze zrozumieć przez co zrażałam się do książki, do tej pory kilka rzeczy pozostaje dla mnie tajemnicą.
Trudno skupić się na tym o jakiej postaci jest książka od początku na pewno możemy dostrzec Arthorna jest to osoba wierna, bardzo oddana służbie królestwu, trudno go odgadnąć, jego postać jest owiana tajemnicą co mnie bardzo wciągnęło. Jest osobą myślącą, inteligentną i bardzo pomysłową a do tego jest bardzo sympatyczny i często rzuca dowcipne komentarze, jest również wiele innych postaci ale moim zdaniem mało ważne takie poboczne.
Książka która zaskoczy nie jednym, czasami możemy poczuć się nią zdezorientowani albo nawet znudzenia ale na pewno to nie powód do skończenia jej przed końcem.