Epicka opowieść oparta na motywach mitologicznych, autorstwa zdonywczyni nagrody Orange.
W domu Heliosa, boga słońca i najpotężniejszego z tytanów, rodzi się córka. Kirke jest dziwnym dzieckiem – nie tak potężnym jak ojciec ani tak bezwzględnym jak matka... Dziewczyna próbuje odnaleźć się w świecie śmiertelników, lecz odkrywa w sobie czarnoksięską moc, dzięki której może zagrozić samym bogom… Z tego powodu zostaje wygnana. Nie zamierza jednak przestać kształcić się w czarach. Jej ścieżki skrzyżują się z Minotaurem, Dedalem, jego synem Ikarem, morderczą Medeą i, oczywiście, z przebiegłym Odyseuszem.
Samotna kobieta zawsze narażona jest na niebezpieczeństwo, a Kirke nieświadomie budzi gniew zarówno w ludziach, jak i w mieszkańcach Olimpu. Aby ochronić to, co kocha, będzie musiała zebrać wszystkie siły i zdecydować, czy należy do bogów, z których się urodziła, czy do śmiertelników, których pokochała.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2018-06-13
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 414
Tytuł oryginału: Circe
Tłumaczenie: Paweł Korombel
Ta powieść jest idealnym przykładem na to, że nie można oceniać książki po okładce. Bo o ile z zewnątrz „Kirke” prezentuje się przecudnie, to w środku bywało... no, różnie.
Raczej każdy zna postać Kirke: z lekcji polskiego gdzie omawiany był mit o Odyseuszu, a to z książek Ricka Riordana albo jeszcze skądś indziej. Za każdym razem Kirke przedstawiona jest jako zła czarownica przemieniająca ludzi w świnie dla własnej uciechy. A co jeśli jest ona... dobra?
Sam zamysł autorki, by przedstawić tą mitologiczną postać inaczej bardzo mi się spodobał. Daje trochę inny punkt widzenia na powszechnie znane mity, które lubię. Jednak na zamyśle się skończyło. Kirke jest jednak taką postacią, którą trudno przedstawić inaczej. W książce Madeline Miller czarownica przez to, że jest dobra, jest też niesamowicie naiwna i podejmuje głupie decyzje, które nie pasują do jej charakteru. Wolę jednak tradycyjne ukazanie wiedźmy z Ajai.
Jednak w książce nie tylko ukazanie głównej postaci zawiodło, ale też jej wybór. Jakbyście zdążyli zapomnieć – jest to Kirke. Kirke, która prawie całe swoje życie przesiedziała na jednej wyspie. Wyspie, na której nic się nie dzieje. Tak więc akcja gna w szalonym, żółwim tempie. I to w tym lepszym przypadku, bo czasem po prostu stoi w miejscu. Część wydarzeń, w których Kirke bierze udział, rozciągnięta jest w nieskończoność, a o istotniejszej reszcie dowiadujemy się z krótkiego dialogu z inną postacią. O ile dialog się pojawia, bo książka jest wręcz przesiąknięta długimi opisami. Wśród nich nie spotka się zbyt wiele zwrotów akcji, ale na to akurat byłam przygotowana. W końcu książka oparta jest na mitologii, a tą co nieco znam! Ale to i wcześniej wymienione rzeczy sprawiają, że czytelnik narażony jest na ciągłe ataki ziewania i walki z sennością.
Co jeszcze mi nie pasuje w „Kirke”? Styl pisania autorki. Raz był on za potoczny, a raz za formalny. W czasie jednej rozmowy postacie potrafiły rozmawiać niczym na rozmowie kwalifikacyjnej czy na audiencji u królowej, jednak nie przeszkodziło im na rzucenie przekleństwem. Przez to duża część dialogów wydawała się sztuczna, pisana na siłę.
Dobra, czas na nieliczne plusy, bo „Kirke” nie była do szpiku kości złą książką. Styl autorki można pochwalić za to, że język pisania był prosty, niewyszukany (przynajmniej w opisach, jak już w wspomniałam to w dialogach bywało różnie). Sprawia to, że lektura jest dość lekka i (momentami) przyjemna. Podobało mi się też ukazanie innych postaci niż Kirke, między innymi Odyseusza. Zyskał on trochę negatywnych cech, które w jego przypadku mają uzasadnienie w jego wyborach, jego decyzjach. No i na plus można zdecydowanie zaliczyć wydanie powieści. Co jak co, ale to jest must have dla srok okładkowych.
Podsumowując moje wypociny – wydanie ładne, wnętrze nie. Czyta się bez większych emocji. Nie polecam, bo wieje nudą.
W domu Heliosa, boga słońca i najpotężniejszego z tytanów, rodzi się córka. Kirke jest dziwnym dzieckiem – nie tak potężnym jak ojciec...
Achilles, syn okrutnej boginki morskiej Tetydy i legendarnego króla Peleusa, jest silny, zwinny i piękny - nikt nie jest w stanie oprzeć się...
Przeczytane:2019-07-18, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2019, 2019, Fantasy,
Kirke urodziła się wśród bogów. Jako jedno z dzieci Heliosa. Jednak była dla nich zbyt mało potężna, zbyt mało piękna i zbyt mało okrutna. Długo nie wiedziała kim jest. Wszyscy byli przekonani, że nie ma żadnej mocy, w tym ona sama również. Jednak kiedy spotkała pierwszego śmiertelnika niedługo później okazało się, że drzemie w niej ogromna moc, która może zagrozić wszystkim bogom, jednak Kirke nie pragnęła władzy. Jednak bogów ciężko przekonać. No, bo kto nie chciałby rządzić, prawda? I wtedy zaczęli się jej bać.
Więc Kirke musiała zapłacić za ich strach. Została zmuszona sama sobie radzić, odtrącona przez wszystkich. Ludzi, bogów, nawet własną rodzinę.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to zdecydowanie okładka. Uważam, że jest prześliczna. Zdecydowanie przyciągnęła moją uwagę. Jednak treść również całkowicie mnie zachwyciła. Jestem oczarowana.
"Kirke"należy do gatunku fantasy.
Madeline Miller pisze prostym stylem pisania, który łatwo zrozumieć i który pokochałam od pierwszych stron.
Ta powieść zdecydowanie przypadła mi do gustu. Uwielbiam mitologię, tak sako jak fantastykę, a ich połączenie jest niedamowite. Autorka ma niebywały talent.
Książka opowiada o miłości, zazdrości, zemście, dobroci i niesieniu pomocy innym
Komu polecam tę powieść? Najchętniej powiedziałabym, że wszystkim, ale niestety nie każdy kocha fantastykę tak samo jak ja. Więc takim osobom może się nie spodobać.