Epicka opowieść oparta na motywach mitologicznych, autorstwa zdobywczyni Nagrody Orange
W domu Heliosa, boga słońca i najpotężniejszego z tytanów, rodzi się córka. Kirke jest dziwnym dzieckiem - nie tak potężnym jak ojciec ani tak bezwzględnym jak matka... Dziewczyna próbuje odnaleźć się w świecie śmiertelników, lecz odkrywa w sobie czarnoksięską moc, dzięki której może zagrozić samym bogom... Z tego powodu zostaje wygnana. Nie zamierza jednak przestać kształcić się w czarach. Jej ścieżki skrzyżują się z Minotaurem, Dedalem, jego synem Ikarem, morderczą Medeą i, oczywiście, z przebiegłym Odyseuszem.
Samotna kobieta zawsze narażona jest na niebezpieczeństwo, a Kirke nieświadomie budzi gniew zarówno w ludziach, jak i w mieszkańcach Olimpu. Aby ochronić to, co kocha, będzie musiała zebrać wszystkie siły i zdecydować, czy należy do bogów, z których się urodziła, czy do śmiertelników, których pokochała.
Wydawnictwo: Biblioteka Akustyczna
Data wydania: 2018-07-04
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Czyta:
Tytuł oryginału: Kirke
"Kirke"Madeline Miller
Książka o mitologicznej Kirke,która ma wiele twarzy, jest córką, boginią, czarownicą, wygnańcem i matką, kobietą która zawsze chciała tylko jednego: miłości i akceptacji.
Kirke, córka Heliosa tytana i nimfy Perseidy. Jest najstarszą z potomstwa tej boskiej pary a jednocześnie najbardziej poniżaną z czwórki dzieci. Przez czary rzucone z miłości do śmiertelnika, zostaje skazana na wygnanie i zamieszkanie na bezludnej wyspie Ajaja. Na wieki w odosobnieniu, nie może opuścić wyspy,ale świat może przyjść do niej na wyspę. Na swojej drodze życia spotyka śmiertelników (do których od zawsze, od dzieciństwa ma słabość) spotyka Dedala, Odyseusza. Wszyscy śmiertelnicy odgrywają w jej życiu jakąś rolę,jedni pozostają w nim na krócej, a inni na trochę dłużej. Zostając matką zdaje sobie sprawę, że jej syn i wszyscy którzy dla niej znaczą najwięcej odejdą z jej życia,a ona będzie trwać nadal.
Kirke jaką poznajemy zmienia się cały czas na naszych oczach,z nieśmiałej, zakompleksionej dziewczynki i młodej kobiety, staje się bezwzględną, okrutną kobietą. Tylko marzenie o kimś kto będzie przy niej , u jej boku się nie zmienia.
Postać Kirke mnie oczarowała, jest cudowną postacią, nie sposób nie przytulić jej do serca. Pałasz do niej od samego początku sympatią i zaprzyjaźniasz się z nią na cale życie, czerpiesz z jej postaci siłę.
Bardzo dobrze, ciekawie i przystępnym językiem napisana historia. Kirke której nie pamiętałam z mitologii, więc to dla mnie ogromnie ciekawa książka. Jeśli lubicie mitologię lub historie o silnych kobietach,to ta książka na sto procent się Wam spodoba.
Polecam Wam bardzo gorąco.
Uwielbiam książki, które nawiązują do starożytności, a mitologią interesowałam się już jako dziewczynka w podstawówce. Chociaż Kirke to powieść fantastyczna, autorka przenosi nas bardziej w świat swojej wyobraźni niż de facto wierzeń starożytnych Greków. Mnie niestety to nie przekonuje. Książka jest ciekawa, napisana przystępnym językiem, ale zabrakło mi tego klimatu, który towarzyszy książkom Aleksandra Krawczuka, czy słynnym mitom Parandowskiego.
"Kirke" w pierwszej kolejności zaintrygowała mnie swoją szatą graficzną. Okładka mieni się w promieniach słonecznych i jawi w różnych odcieniach koloru złotego, co wydaje się być świetnym pomysłem, ponieważ tytułowa Kirke to córka boga Słońca - Heliosa. Twarda oprawa i bogate zdobienia tworzą bardzo dobre pierwsze wrażenie. Na kolejny pozytywny aspekt nie musiałam długo czekać - opis fabuły zaciekawił mnie i przyciągnął moją uwagę. Można pomyśleć: "Ale dlaczego? Przecież mitologia grecka była przerabiana i w gimnazjum i w liceum. Po co znowu czytać o greckich bogach?". Lekcje polskiego, na których przerabiane były mity, w szczególny sposób zapadły mi w pamięć. Podobały mi się opowieści o krainie ambrozją płynącą. Z tego powodu z wielką chęcią powróciłam do niej za sprawą wydanej nakładem Wydawnictwa Albatros książki - "Kirke" autorstwa Madeline Miller.
Z bogami olimpijskimi spotykamy się w życiu codziennym regularnie. Dosyć często można usłyszeć popularne zwroty, które swoje korzenie mają właśnie w mitach - Pięta Achillesowa, Puszka Pandory, Stajnia Augiasza, Syzyfowa Praca i wiele innych. Każdy z nas ma w głowie jakiś obraz mitologii greckiej. Dla tych, którzy ją lubią i dla tych, którzy za nią nie przepadają, mam jedną wiadomość - powinniście przeczytać "Kirke" bez względu na wcześniejsze upodobania. Ta książka jest szansą na poznanie mitologii greckiej z zupełnie innej strony. To obraz świata bogów z perspektywy dotąd nieznanej, ukazującej bogów jako istoty zdolne do emocji.
Główną bohaterką powieści jest tytułowa Kirke - córka boga Słońca i nimfy Perseis. Od najmłodszych lat spotyka się ona z odrzuceniem ze strony najbliższej, jak i dalszej rodziny czy przyjaciół domu. Dziewczyna posiada cechę, która jest swego rodzaju nicią łączącą ją ze światem ludzi i oddzielającą od świata bogów - to barwa jej głosu. Jednak nie tylko to wyróżnia ją z boskiego kręgu. Jej czyny, myśli, uczucia i przede wszystkim odwaga do wyrażenia własnego zdania doprowadzają do gniewu Heliosa i Zeusa. Z tego powodu Kirke zostaje wygnana i skazana na samotne życie na oddalonej i opustoszałej wyspie Ajaia. Mijają lata, życie w odosobnieniu staje się dla Kirke okazją do rozwijania czarodziejskich mocy. Czas zaczyna leczyć rany i Kirke staje się coraz bardziej pewną siebie i swoich umiejętności kobietą. Kobietą, która jest silna, a jej moc może zaszkodzić nawet potężnym bogom. Kirke nie jest już potulną, słabą dziewczyną odesłaną przez władczego ojca na wygnanie. Dzięki ciężkiej pracy i doskonaleniu swoich umiejętności stała się Czarownicą z Ajai.
Ogromną zaletą tej książki jest przełożenie "sztywnego", wpisanego w określone ramy świata mitologii greckiej na powieść pełną emocji i uczuć, która pozwala w sposób naturalny przenieść się do rozgrywających się wydarzeń. Madeline Miller stworzyła świat greckich bogów na nowo, ukazała paletę charakterów i wyszła poza znany schemat mitologii. Pozwoliła czytelnikowi wejść do świata, który do tej pory był w pewnym stopniu bezosobowy. W "Kirke" bogowie, nimfy, ludzie i potwory mają nie tylko imiona i określone cechy. Oni w tej historii żyją i są prawdziwi. Możemy ich poznać w zupełnie inny sposób niż do tej pory. Poza tym "Kirke" to piękna opowieść o przyjaźni, miłości i sile, którą trzeba mieć, by przeciwstawić się przeciwnościom losu. Dodatkowo obserwujemy walkę Kirke o własną przyszłość, jej upór w dążeniu do celu, a w efekcie dostrzegamy korzyści, jakie niesie wytrwałość w podjętych działaniach.
Myślę, że nie powinniście się długo zastanawiać i przeczytać "Kirke", ponieważ takich książek nie spotyka się często. Mam nadzieję, że Madeline Miller zdecyduje się na napisanie na nowo losów innej boskiej istoty i pozwoli mi ponownie przenieść się do greckiego świata mitologii. Kończąc, dodam jeszcze tylko, że "Kirke" może okazać się świetnym uzupełnieniem, jeśli akurat ktoś z Was będzie omawiał w szkole mitologię. Co więcej, taka książka nie będzie nudnym obowiązkiem, a porywającą przygodą, która (kto wie?) zachęci do czytania w przyszłości.
Matka – Wiedźma – Bogini – Kreatorka – Niszczycielka – Potwór – Kobieta – Wyrzutek – Kirke
Madeline Miller, amerykańska powieściopisarka urodzona w Bostonie. Studiowała łacinę i grekę, jest wielbicielka i znawczynią Szekspira. Ukończyła Uniwersytet Browna, gdzie zdobyła dyplom licencjackim, a potem magisterski z filologii klasycznej. Studiowała także nauki społeczne na uniwersytecie w Chicago oraz dramaturgię na Yale. Od piętnastu lat uczy w liceum i prowadzi zajęcia teatralne. Mieszka w Pensylwanii. Jej debiutancką powieść Achilles. W pułapce przeznaczenia uhonorowano w 2012 roku prestiżową Nagrodą Orange i przetłumaczono na 25 języków.
Kirke długo nie wiedziała, kim jest. Urodziła się wśród bogów, lecz była dla nich zbyt mało potężna. Zbyt mało piękna. Zbyt mało okrutna. Wszyscy myśleli, że nie żadnej mocy. Lecz kiedy spotkała pierwszego śmiertelnika, stało się jasne, że drzemie w niej siła, która może zagrozić wszystkim bogom. A wtedy zaczęli się jej bać.
Po pierwsze – przepiękne wydanie. Śliczna okładka uzbrojona w obwolutę (równie piękną). Wydawnictwo dołożyło wielu starań i książka prezentuje się naprawdę wspaniale. Gdy ją zobaczyłam od razu zapikało moje czytelnicze serce. Nawet nie brałam pod uwagę tego, że mogę nie mieć jej w swojej biblioteczce. A do tego jeszcze mitologia, którą bardzo lubię.
Kirke, córka boga słońca Heliosa i okeanidy Perseidy. Siostra Ajetesa i Pazyfae. Jaka jest Kirke? Od dziecka wyszydzana przez rodzeństwo, a nawet przez matkę, lekceważona i niezauważana przez ojca. Uznawana za głupią dziewczynkę z beznadziejnym, skrzekliwym głosem. W niczym nie przypomina członków swojej rodziny i chyba nie posiada żadnych zdolności. Niekochana i w końcu odrzucona. Osamotniona wśród tłumu bogów. Jednak odnajduje w sobie siłę i staje się dla nich zagrożeniem. Skazana na wygnanie i na samotność na wyspie Ajai.
Madeline Miller swoją opowieścią zabrała mnie w bajeczną i magiczną podróż. W towarzystwie bogów spędziłam cudownie czas. Kirke do tej pory znaliśmy tylko w mitu o Odyseuszu. Miller skupia się całkowicie na tej wyjątkowej postaci, bogini, czarodziejce. Mamy możliwość poznania Kirke od dzieciństwa. Dzieciństwa, które nie było usłane różami.
Na kartach powieści jednak nie spotykamy tylko Kirke. Jak to w mitologii, natrafiamy prawie na każdego ważniejszego boga m.in.: Heliosa, Posejdona, Apollo, Atenę... Ale oprócz nich natykamy się na Odyseusza, Dedala, Scyllę, Jazona, Minosa, a także na syna Kirke, Telegonosa. Książkę czyta się jak piękną i ciekawą baśń o bogini jedynej w swoim rodzaju, o bogini bardziej ludzkiej niż boskiej.
Madeline Miller nakreśliła swoją opowieść lekko, z wyczuciem i ogromną wyobraźnią. Wybór Kirke jako bohaterki i narratorki historii uważam za nader udany. Wszyscy znamy mity: o Prometeuszu, o Herklesie, o Dedalu i Ikarze, o Tezeuszu i Ariadnie czy o Wojnie Trojańskiej. Rzadko kto, nawet jeśli czytał mit o Odyseuszu zapamiętał Kirke, która rok więziła króla Itaki. A tu proszę powstała książka właśnie o wróżbitce i czarodziejce.
Kirke to zbeletryzowana forma mitologii. Niezwykle czarowna i emocjonująca. Przed nami sierpień, który wydaje mi się idealny na poznanie tej opowieści. Ja czytałam swój egzemplarz na działce, więc sądzę, że jest to lektura, która świetnie nadaje się na plażę czy do parku.
Nie wiem czy każdemu spodoba się tak jak mnie najnowsza powieść Miller. Mam jednak nadzieję, że głosów na tak będzie zdecydowanie więcej. Po lekturze Kirkenabrałam ochoty na wcześniejszą książkę Amerykanki Achilles. W pułapce przeznaczenia. A w oczekiwaniu na kolejną powieść Madeline Miller, Kirke gorąco polecam, nie tylko wielbicielom mitów.
„Kiedy się urodziłam, nie było słowa, które określałoby to, kim byłam.”
Kirke, bogini wielkiego boga Heliosa i według większości źródeł Perseidy, choć inne doniesienia twierdziły, że była córką Hekate, mistrzyni i bogini czarów. Jej postać wielokrotnie zainspirowała twórców literackich do stworzenia intrygujących historii, a Madeline Miller jest jedną z nich. Autorka na nowo opowiedziała grecką mitologię, skupiającą się przede wszystkim na samej Kirke i co za tym idzie, na jej otoczeniu. Postać Kirke jest doskonale znana tym, którzy czytali Odyseję Homera. To właśnie przez tę nimfę Odyseusz nie dotarł do domu tak szybko, jak zamierzał…
Jeżeli należeliście do tego grona uczniów, dla których czytanie mitów Parandowskiego było istną katorgą, to są dwie opcje: albo w ogóle nie powinniście sięgać po książki, które w taki czy inny sposób nawiązują do mitologii, bowiem jestem w stanie uwierzyć, że macie pewien uraz, albo właśnie powinniście się zapoznać z mitologią w innym wydaniu. Ja zawsze należałam do osób, które przepadały za tą dziedziną wiedzy – czy to na lekcjach historii czy języka polskiego. Powiem więcej, dzieje starożytne należały do moich ulubionych tematów poruszanych na tych przedmiotach! I właściwie odkąd pamiętam, już nawet za dzieciaka, uwielbiałam te klimaty. I wierzcie mi, przez tyle lat nic się nie zmieniło. Kocham mitologię.
Madeline Miller w przepiękny sposób opowiedziała historię Kirke. Dla tych, którzy znają mitologię, nie będzie to nic zaskakującego, ale mimo wszystko powinno być na swój sposób urzekające. Choć doskonale wiedziałam, czego się mogę spodziewać po samej fabule, to i tak czerpałam z tej lektury niesamowitą przyjemność. Czekałam na pojawienie się Odyseusza, czekałam na wątek związany z jego synem i żoną, którzy pozostali na Itace, czekałam na jego śmierć, tą przepowiedzianą przez wyrocznię. Ale nie tylko Odyseusz był tutaj istotny, bowiem stanowił on tylko jeden z etapów w życiu głównej bohaterki. Czas akcji tej powieści ciężko jest jednoznacznie umiejscowić – oczywiście możemy odnieść się do Wojny Trojańskiej, ale to tylko jeden z etapów. A co z resztą? Kirke była czystej krwi tytanką, była nieśmiertelna – w jej przypadku czas płynie zupełnie inaczej. Można by tutaj nawet mówić o tysiącach lat, prawda? I właściwie da się ten upływ czasu odkryć. Gdy byłam już przy ostatnich stronach, niezwykle nostalgicznych, to naprawdę odczułam to wszystko, co się wydarzyło. Ten miniony czas… Moje myśli powróciły jakimś cudem do pierwszych zdań w tej książce, do pierwszych wydarzeń, do narodzin Kirke… I naprawdę sobie uświadomiłam ogrom tego, co ją spotkało. Intrygujące czytelnicze doznanie.
Choć Kirke urodziła się wśród bogów, to była przez nich lekceważona. Nawet jej rodzina nią gardziła, a jednak na pewnym etapie życia udało jej się wzbudzić lęk wśród bogów. Choć początkowo Kirke sama nie zdawała sobie z tego sprawy, to okazało się, że posiada naprawdę potężną moc. Stała się silną czarownicą, pewną siebie, choć zawsze wyróżniała się na tle swojego rodzeństwa. Była inna. Czy gorsza? W oczach bogów owszem, ale nie dała się tej wizji omotać. Jednakże i tak została odtrącona – ojciec zesłał ją na wygnanie na wyspę Ajaję, gdzie była zmuszona radzić sobie sama. I to właśnie tam dojrzała, stała się kimś, kim zawsze miała być. Pięknie obserwowało się jej przemianę, doświadczało tego razem z nią. Ale wiecie, co daje kobiecie największą siłę i budzi w niej największe zaangażowanie? Bycie matką. I nie inaczej było w przypadku Kirke. Była gotowa sprzeciwić się samej Atenie, aby chronić swoje jedyne dziecko! To jest siła!
Madeline Miller niesamowicie zaprezentował świat bogów. Właściwie ukazała ich jako chciwe i przekupne istotny, zbyt pewne swojej boskości. Oczywiście nie można zaprzeczyć temu, że byli potężni, że różnili się od śmiertelników. Ale czy na pewno bogowie powinni prezentować takie wartości? Czy powinni traktować ludzi jak zwykłe pionki w swojej grze? Aż tak mocno ingerować w ich los? Teoretycznie mówi się, że jakaś siła wyższa musi stać za tym, co się dzieje na świecie, ale czy nie ma tutaj jakichkolwiek granic? I to aż nie do uwierzenia, jak pyszni i zadufani w sobie byli greccy bogowie. I gdzie w tym wszystkim miejsce dla Kirke? Kobiety, która widziała świat zupełnie inaczej. Kobiety, która chciała pomagać, bo mogła, bo wiedziała, że ma taką moc i tak wypada. Choć nie raz wykorzystywała magię i swój dar do własnych celów, to zawsze miała ku temu konkretny powód. To bardzo złożona i interesująca postać, która pięknie się zmienia wraz z sytuacjami, jakie rozgrywają się w jej życiu. To pierwowzór czarownicy, wiedźmy żyjącej w chatce w środku lasu, rozmawiającej ze zwierzętami i ważącej tajemnicze wywary.
Powieść ta jest napisana naprawdę pięknym, ale bardzo przystępnym językiem. Dzięki lekkiemu pióru Madeline Miller przez historię Kirke po prostu się płynie – zgrabnie, taktownie, z zafascynowaniem. Nie wiem, czy mogę tutaj pisać o nieprzewidywalności czy zaskakujących zwrotach akcji, bowiem jest to historia już niejednokrotnie opisana, mnie dobrze znana, więc te dwa elementy były tutaj zbędne. Jednakże podziwiam talent Miller do tak wyjątkowego przedstawienia tej historii – naprawdę nie wydaje mi się, że można to by zrobić lepiej. Historia Kirke wciąga, porusza, skłania do refleksji. Tutaj tempo akcji czy stopniowanie napięcia nie mają znaczenia, to nie ten typ literatury. Tutaj chodzi o coś innego, docenia się zupełnie inne rzeczy.
Z całego serca jestem w stanie polecić Wam dzieło Madeline Miller, bo jest ono po prostu niesamowicie piękne. Przepiękna oprawa graficzna idzie w parze z równie cudowną zawartością. To naprawdę dobra historia, z której można wyciągnąć wiele dobrego. Można ją analizować na wiele sposobów, można rozmyślać i snuć różne wyobrażenia i możliwe scenariusze. Można się zastanawiać nad tym, co by było gdyby. Ta książka jest naprawdę zachwycająca.
www.bookeaterreality.blogspot.com
Do przeczytania „Kirke” zachęciła mnie słabość do mitologii greckiej. Chyba każdy z nas pamięta lekturę w szkole podstawowej „Mitologia” Jana Parandowskiego. Od tamtego momentu jestem zauroczona starożytną Grecją, Olimpem i przede wszystkim mitami o bogach, bożkach i śmiertelnikach występujących u ich boku, jednakże o nimfie Kirke niewiele słyszałam. Było tak do momentu, kiedy w zapowiedziach czerwcowych wydawnictwa Albatros nie zobaczyłam tej pięknej okładki. Już wtedy wiedziałam, że będzie to świetna pozycja na letnie wieczory.
Madeline Miller wysyła nas do Starożytnej Grecji, gdzie na górze Olimp zasiadali bogowie, a wśród nich skromna nimfa o imieniu Kirke. Kirke była córką boga słońca- Heliosa i okeanidy- Perseidy. Jednak nie była podobna do nikogo ze swojej rodziny. Sama przez wiele lat próbowała odkryć siebie. Wszyscy myśleli, że nie ma żadnych mocy, przejawów brutalności, nie jest piękna a wręcz brzydka, ma głos śmiertelnika. Dopiero, kiedy spotkała przystojnego śmiertelnika Glaukosa okazało się jaka siła i moc w niej drzemie. I wtedy bogowie zaczęli się jej bać.
Kirke została przez to wygnana na wyspę Ajaj. Tam nimfa poznała resztę swoich magicznych umiejętności. Czy przez poznanie siebie i swoich mocy Kirke zechciała się zemścić ma bogach?
Kirke-główna bohaterka jest osobą, której nie polubiłam od razu, a wręcz mnie denerwowała. Jej zachowanie wśród bogów było strasznie dziecinne, a czasem wręcz infantylne. Jednak kiedy została zesłana na wyspę Ajaj pokochałam ją całym sercem.
Hermesa w przeciwieństwie do nimfy polubiłam od razu.Bożek jest szczery do bólu, ma poczucie humoru. Równie szybko moim ulubieńcem został Dedal- zapracowany więzień siostry Kirke oraz Telemacha, przyrodniego brata Telegonosa.
Ta epicka opowieść napisana jest prostym językiem, szybko się ją czyta. Sceny są w niej opisane ze szczegółami, co jest zdecydowanie na plus, ponieważ można sobie wyobrazić jak wyglądał dom Kirke, czy pałac jej siostry Pazyfae.
Podsumowując, książka jest dla każdego, kto choć trochę zna mitologię grecką. Lubi się zapuszczać w świat pełen magii i czarów. Jestem pewna, że jeszcze nieraz po nią sięgnę, a dzięki przepięknej okładce ląduje na honorowym miejscu w mojej biblioteczce.
LUDZKA BOGINI
Kto z nas nie zna mitologii greckiej? Nie chodzi mi wcale o jakąś wybitną jej znajomość, ale chyba nie ma osoby, która nie kojarzyłaby Dedala i Ikara czy Odyseusza. W końcu opowieści o nich poznajemy nie tylko w szkole, ale także - a może wypadałoby powiedzieć przede wszystkim - z książek, filmów czy komiksów, bo przecież z bycia częścią naszej historii stały się także nierozłącznym elementem naszej kultury popularnej. I to elementem, który stał się już mocno wyeksploatowany m.in. przez nijakie widowiska kinowe. Dlatego po "Kirke" sięgałem z dużymi obawami - nie będę tego ukrywał. I cóż, choć powieść co prawda na kolana mnie nie powaliła, okazała się całkiem przyjemnym doświadczeniem.
Kirke to córka Heliosa i Perseidy, a co za tym idzie jest boginią. Ale nie jest jak inni tytani, we wszystkim bardziej przypomina ludzi, niż potężnego ojca albo bezwzględną matkę, nie ma nawet należytych boskich mocy – zaledwie nieśmiertelność odróżnia ją od normalnego człowieka. Nic więc dziwnego, że lepiej jest jej właśnie wśród śmiertelnych, szczególnie że między bogami czuje się gorsza, poniżana i niekochana. Kiedy jednak odkrywa w sobie moc, staje się zagrożeniem nawet dla swoich potężnych krewnych. Owa siła zamyka przed nią jedne drzwi, otwiera jednak inne – do świata niezwykłych możliwości i przygód. Pytanie tylko czy ścieżka, którą kroczy Kirke, nie stanie się także ścieżką zemsty?
Całość mojej recenzji na blogu: http://ksiazkarniablog.blogspot.com/2018/06/kirke-madeline-miller.html
Pięknie wydana, cudownie napisana, oparta na motywach mitologicznych powieść Madeline Miller zachwyca od pierwszej do ostatniej strony. "Kirke" zostawiając przeciwników daleko w tyle rozpoczyna walkę o miano najlepszej książki roku.
Napisana w formie powieści fantasy, z dużą domieszką czarów i jeszcze większą paletą przeróżnych emocji, historia Miller zabiera nas prosto do Olimpu, miejsca wszystkich bogów. To tutaj także przychodzi na świat Kirke, w domu Heliosa, boga słońca i najpotężniejszego z tytanów. Jednak dziewczynka nie cechuje się potęgą ojca, ani tym bardziej bezwzględnością matki. W swoich uczuciach przypomina... zwykłego człowieka. Czy to właśnie dlatego tak bardzo ciągnie ją do ludzi? A może kryje się za tym coś więcej?
Chociaż wszystko wskazywało na to, że czeka mnie wyjątkowa lektura - nie spodziewałam się tak fanatycznie napisanej historii. "Kirke" oparta na jednym z moich ulubionych i zdecydowanie najciekawszym motywie mitologicznym, wprowadziła mnie do świata potężnych bogów bez najmniejszych skrupułów, który przerażał, miejscami przytłaczał, ale i zawsze fascynował. Dziewczynka dorastająca w świecie samych władców wprowadziła mnie do samego królestwa znamienitych osobowości, gdzie poznałam wszystkich cenionych bogów greckich, którym Madeline Miller z niezachwianą precyzją oddała bagaże najlepszych (choć często i przerażających) osobowości.
Jednak czy dziecko inne niż świat bogów ma miejsce w królestwie wybranych? Czy potężna moc, której jeszcze nie do końca ufa zapewni jej schronienie w świecie śmiertelników? Okazuje się, że droga dziewczyny będzie usłana trudami i wybojami niełatwymi do pokonania, bowiem nikt nie chce zaufać potężnej potomkini bogów władającej magią tak potężną, że zagrażającą samym mieszkańcom Olimpu. Jednak to nie przekreśla decyzji dziewczyny - z głową dumnie uniesioną zagłębia tajniki magicznych działań mając u swojego boku przyjaciół i tych, którzy nie zawsze dobrze jej życzą. Na swojej drodze spotka nie tylko Minotaura, Ikara i Dedala, ale i tych, którym nie uda się od samego początku - mordercza Medea czy przebiegły Odyseusz zrobią wszystko, by osiągnąć swój cel. Kirke wygnana przez Zeusa na osamotnioną wyspę odkrywa wewnątrz siebie potężną kobietę, która spotykając na swojej drodze cenione postacie greckiej mitologii rozpoczyna największą i zarazem najniebezpieczniejszą podróż swojego życia.
Piękny, niezwykle malowniczy język autorki prowadzi nas przez zaskakującą, nie rzadko zmieniającą bieg wydarzeń historią, w której wszystko jest możliwe. Tak silna jak silni są bogowie Olimpu i tak emocjonująca, jak wiele uczuć skrywa się w sercach śmiertelników Kirke będzie musiała stawić czoła samej sobie dowiadując się kim jest naprawdę i kim będzie w przyszłości. Aby ochronić siebie oraz to co kocha najbardziej stanie przed trudnym wyborem, który być może na zawsze zmieni jej życie. Jednak niezależnie od tego co wybierze i choć wybór ten stanie się największą emocjonującą petardą dla samego czytelnika, pośród bogów i śmiertelnych ludzi poznacie całą paletę barwnych osobowości i jeszcze więcej emocji, które uderzają czytelnika raz za razem fundując mu niezapomnianą podróż.
"Kirke" to diabelnie dobrze napisana historia. Mocno oparta na realnych wydarzeniach, mimo mnóstwa bogów pojawiającej się w fabule i z bohaterami tak dobrze wykreowanymi, że niemal namacalnymi. To niezapomniana, żywa, płynąca we krwi powieść o sile kobiety, potędze własnej osobowości, wyborach między tym co przeznaczona a ukochane. Nie wiem co postawić na pierwszym miejscu: spójną i niewiarygodnie dobrze przemyślaną historię, idealnie przedstawioną główną bohaterkę czy może wszystkie wartościowe wątki poboczne takie jak walka o własne miejsce w świecie, siłę przyjaźni i determinację ducha, rozłam rodziny i porzucenie cech rodzicielstwa na rzecz własnego egocentryzmu? A może inaczej, analizując świat zwykłych ludzi przyjmę, że najlepsza okazała się historia tych, którzy obawiali się silniejszej od siebie i w tym odnaleźli własne zagubione emocje? Niezależnie od tego co bym wybrała (a jest tego mnóstwo zważywszy na bogate wartości tekstu) ta powieść zawsze będzie dla mnie inspirująca i czarująca, doskonale napisana i tak dobra, że lepszej nie mogłabym sobie wymarzyć!
Mitologia to temat, który nie każdego zainteresuje. Porwałam się na tą książkę dzięki akcji czytajpl - jeśli miałabym ją czytać to byłoby to osadzone w dość długim czasie i żmudne, nie przepadam za długimi opisami, natomiast skorzystałam z wersji audiobooka i bije pokłony Marcie Wągrockiej za świetną interpretację i zainteresowanie czytelnika.
Fajnie bo autorka skupiła się na głównej bohaterce, Kirke, czarownicy z Ajaj. Poznajemy świat boskich i nieśmiertelnych istot. Wątki splatają się ze sobą. Prawda miesza się z fikcją ale pięknie to ze sobą współgra. Za dzieciaka mitologia nie była tym czym się interesowałam, w szkole wyglądało to inaczej, nudno i szybko więc cieszę się, że trafiłam na tą książkę i zobaczyłam ciekawszy pogląd na ten temat.
Swoją tegoroczną przygodę podczas akcji #czytajpl2022 rozpoczęłam od książki, którą już dawno pragnęłam poznać. Ba, jej okładka tak mi się spodobała, że pragnęłam ją kupić. Jednak cieszę się, że do zakupu nie doszło. ?
Uwielbiam mitologię, bóstwa, które można w niej spotkać i historie stworzone na jej podstawie. Dlatego też i "Kirke" przypadła mi do gustu. Lecz to książka, do której na pewno już nie wrócę. Dobra na raz...
Kirke - córka tytana - Heliosa, czarownica mieszkająca na wyspie Ajaja. Główna bohaterka powieści, która opowiadając swoją historię opowiada też losy wielkich bohaterów znanych z mitologii takich jak Odyseusz, Jazon i inni. Bardziej mnie fascynowali bohaterowie, którzy się pojawiali na chwilę niż Kirke. Choć na samym początku było inaczej. Ciekawiła mnie bohaterka, czekałam na czyny, o których mogłyby powstawać pieśni. No cóż...
Jej niektórych czynów nie zrozumiem. Podobnie jak i nie rozumiem, dlaczego boscy bohaterowie byli tak bardzo płytcy. Przecież można im było dodać co nieco charakteru, sprawić, że się różnili.
Najciekawsza część zaczęła się od spotkania Odyseusza do zakończenia. Wtedy też zaczęłam odczuwać zaciekawienie dalszymi stronami książki. Za ostatni wybór Kirke, ma ona dużego plusa. Choć raz według mnie zachowała się bohatersko.
Książkę polecam, bo miło spędziłam przy niej czas. Jednak wiem też, że to jedna z tych książek, do których nie wrócę...
Cóż za nietypowa lektura. Teoretycznie zupełnie nie w moim guście, bo nie jestem fanką mitologii. Kirke w powieści jest kobietą, czarownicą, indywidualistką, ma mnóstwo ludzkich cech, nawet tych niefajnych, sporo słabości, ale dzięki temu staje się bliższa gatunkowi ludzkiemu. Możemy spokojnie przeglądać się w niej jak w lustrze. Czy Kirke jest kwintesencją kobiecości? Jestem przekonana, że wiele jej cech właśnie to pokazuje. I nie chodzi tylko o ideał kobiety, lecz raczej taką z krwi i kości. To nic, że jest córką Heliosa. W moim poczuciu autorka popełniła powieść o byciu kobietą. Przyjemną, lekką, dobrze napisaną. O tym, że czasami jest ciężko, a czasami wykorzystujemy swoją kobiecość do osiągnięcia celu. Tak zwyczajnie. Mnie się podobało.
Samotność bogów
Nie mam pojęcia, dlaczego moja podświadomość podpowiadała mi, że powieść Madeline Miller jest dedykowana nastolatkom. Najprawdopodobniej przyczyniły się do tego media społecznościowe, które w okolicach premiery zostały zalane okładką "Kirke". Do lektury podeszłam może nie tyle uprzedzona, co raczej bez ogromnych oczekiwań. Nie tylko nie czułam się odpowiednim targetem, ale też nie do końca wierzyłam, że z reinterpretacji mitologii da się stworzyć powieść, która przypadnie mi do gustu. Nie będę Was trzymać w niepewności – pomyliłam się na wszystkich możliwych polach.
Przede wszystkim "Kirke", wbrew moim oczekiwaniom, nie jest powieścią młodzieżową (chociaż starsza młodzież jak najbardziej może po nią sięgnąć). Historia opowiedziana przez Miller jest na tyle uniwersalna, że przeczytać może ją właściwie każdy. A najlepiej każdy, kogo fascynuje mitologia. Stworzenie nowego dzieła na bazie historii, które są powszechnie znane, to bardzo ryzykowne zadanie. Naprawdę potrzeba talentu i ciekawego pomysłu, żeby przedstawić ją w sposób interesujący. "Kirke" wciągnęła mnie od pierwszych stron. Obsadzenie w roli głównej bohaterki postaci, która w mitologii greckiej odgrywa rolę drugoplanową, było znakomitym posunięciem. Na dodatek jest kimś zawieszonym pomiędzy boskością a życiem śmiertelnika. Cała powieść składa się z narracji tytułowej bohaterki, która płynnie przechodzi od jednego znanego mitu do następnego.
Powieść Madeline Miller była dla mnie świeżą i orzeźwiającą lekturą. Przyjemnie się ją czytało i chętnie do niej wracało. To naprawdę dobra alternatywa dla powieści obyczajowych, w których trudno znaleźć jeszcze coś oryginalnego. Specyficzna tematyka sprawia, że powieści wiele można wybaczyć (na przykład tematy, które wydają się ograne – nieudane związki, samotność), a przy okazji przypomnieć sobie, jak dziwne (a nawet kuriozalne) były wierzenia starożytnych Greków. Z powieścią Miller spędziłam kilka bardzo udanych godzin i na pewno nie jest to moje ostatnie spotkanie z tą autorką.
Magia! Czarodziejska i lekka. Długie życie Kirke tak fascynujące, że najchętniej zaczęłabym czytać od początku. Książka towarzyszyła mi w podróży do Grecji i nie mogłam wybrać lepiej. Dla kochających mitologię i chcących ją nieustannie poznawać. Piękno wartości, mnóstwo wspaniałych przesłań, dodająca odwagi i otuchy. Zakochałam się i ciężko przejść do następnej... chyba że tej samej autorki.
Achilles, syn okrutnej boginki morskiej Tetydy i legendarnego króla Peleusa, jest silny, zwinny i piękny - nikt nie jest w stanie oprzeć się...
W domu Heliosa, boga słońca i najpotężniejszego z tytanów, rodzi się córka. Kirke jest dziwnym dzieckiem – nie tak potężnym jak ojciec...
Przeczytane:2024-02-25,
"Pieśń o Achillesie" Madeline Miller spodobała mi się na tyle, że niedawno sięgnęłam również po "Kirke", co do której miałam spore wymagania. Liczyłam na to, że dostanę równie piękną historię, która odświeży mi nie tylko mitologię, ale również "Odyseję". I w pewnym stopniu to dostałam, chociaż tym razem nie było tak kolorowo, jak przy pierwszym spotkaniu z twórczością pani Miller. Ale zacznijmy od początku.
Otóż Kirke długo nie wiedziała kim jest. Urodziła się wśród bogów i tytanów, ale była dla nich zbyt mało potężna, za mało piękna i zbyt mało okrutna. Jednak kiedy spotkała pierwszego śmiertelnika, stało się jasne, że drzemie w niej siła, która może zagrozić nie tylko bogom, ale również tytanom. W związku z tym wszyscy zaczęli jej się bać, przez co została skazana na wygnanie.
Główna bohaterka odtrącona przez bogów i ludzi musi radzić sobie sama zesłana na bezludną wyspę. Kirke jest również postacią, która mimo wygnania musi zmagać się z wieloma przeciwnościami losu, a jej drogi przecinają się z wieloma bogami, herosami i ludźmi, których dobrze znamy z mitów i pieśni, znanych nam m. in. ze szkoły.
Tak jak wspomniałam na początku - miałam wobec "Kirke" dość spore oczekiwania. Liczyłam na piękną historię, która zostanie ze mną na dłużej i, do której będę mogła wracać. Po części tak zapewne jest bo w powyższej powieści jest zawarta niezwykła historia, jednak "Kirke" nie jest top of the top na mojej liście ulubionych książek. Dlaczego? O tym za chwilę, bo na razie chcę się skupić na plusach. "Kirke" jest dla mnie swoistym połączeniem "Odysei" z mitologią, co samo w sobie jest dla mnie czymś ciekawym i intrygującym. Z racji tego, że poznajemy wszystko z perspektywy głównej bohaterki, możemy bliżej poznać nie tylko bogów i tytanów, ale również samego Odyseusza. Dzięki tej powieści połączyły mi się pewne kropki, dzięki czemu zmieniłam nieco swoje postrzeganie poszczególnych postaci. Przede wszystkim inaczej patrzę na Odyseusza i jego kompanów, gdyż spojrzałam na nich przez pryzmat PTSD, którego mogli dorobić się na wojnie z Troją. Przez to ten człowiek nie jawił mi się już jako niezłomny bohater, ale stał się bardziej ludzki, chociaż to nie zmienia faktu, że wciąż go nie lubię. Co do samej Kirke to okazała się być postacią, z którą dość łatwo przyszło mi się utożsamić, ponieważ mam poczucie, że sporo mnie z nią łączy. Zresztą jest to jedna z tych postaci, z którą dość łatwo można się utożsamić, bo moim zdaniem wiele kobiet ma podobne do niej doświadczenia. W każdym razie "Kirke" okazała się być dla mnie historią, która zabrała mnie w fascynującą podróż zarówno przez wzgląd na wyraziste postaci, jak również przez odświeżenie historii znanych mi z mitologii oraz innych tekstów, które wydawało mi się, że dobrze znam. Jednakże tą książkę czytało mi się dużo gorzej niż "Pieśń o Achillesie". Otóż przez "Pieśń o Achillesie" praktycznie płynęłam i zachwycałam się relacją Patroklosa i Achillesa, jednak w przypadku "Kirke" miałam wrażenie, że pióro autorki jest w tym przypadku dość toporne, a cała powieść mocno przegadana, przez co trudniej było mi się skupić na czytaniu. Poza tym pomimo, że w pewien sposób utożsamiałam się z główną bohaterką to nijak nie potrafiłam jej polubić. Dość często drażniło mnie jej zachowanie, podejście do życia i spora naiwność, która jakoś gryzła mi się z jej boskością. Jak na kogoś, kto jest dzieckiem Heliosa za bardzo użalała się nad sobą i nie potrafiła się ogarnąć - nawet jak już dotarło do niej, że tak naprawdę jest potężna.
"Kirke" to książka, która nie jest pozbawiona wad, jednak cieszę się, że po nią sięgnęłam. Chociażby dlatego, że w połączeniu z "Pieśnią o Achillesie" odświeżyłam sobie nie tylko mitologię, ale również "Iliadę" oraz "Odyseję". Jednak w przypadku obu książek Madeline Miller wszystkie te historie nabrały nowego wymiaru i spojrzałam na nie z nieco innej strony. A to już samo w sobie jest moim zdaniem świetną rekomendacją dla książek pani Miller.