"Pewnego lipcowego deszczowego poranka, przed wschodem słońca, na plaży przed sopockim Grand Hotelem bezdomny mężczyzna znajduje śpiącą tam znaną warszawską dziennikarkę...".
Tak zaczyna się nowa powieść Wiśniewskiego. Obrosły historią i legendami sopocki Grand Hotel staje się miejscem wydarzeń szczególnych, a autor, jak Anioł Podpatrywacz, towarzyszy ludziom, którzy spędzają w tym hotelu jeden krótki letni weekend. Niezauważony wchodzi do ich pokoi, prześwietla ich biografie, zasypia i budzi się w ich łóżkach. Opowiada o ich snach, porażkach, tęsknotach, marzeniach i cierpieniach. Hotel to często miejsce przemienienia. Dziennikarkę z plaży porzucił mężczyzna niepogodzony z jej sukcesem, dziadek niemieckiego pastora z sąsiedniego pokoju zabijał Polaków w pobliskim Stutthofie, nieutalentowany naukowiec z pokoju na trzecim piętrze najmuje autora do napisania habilitacji, rosyjski nowobogacki z apartamentu na drugim piętrze zakochuje się w ukraińskiej sprzątacze z hotelu. Atmosfera anonimowości hotelu pozwala bohaterom zrzucić swoje maski, a śledzący ich czytelnik na końcu dowie się prawdy, którą sam już dawno znał. Że wszystkim chodzi o miłość.
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 2014-05-21
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Robicie sobie czasami przerwę od książek? Ja obecnie kończę, powoli swój urlop więc te ostatnie dni odpuściłam sobie nawet czytanie. Myślę jednak, że czasem taka mała przerwa się przydaje.
💙💙💙
„Serce przestaje boleć, jak je zająć kimś innym albo książki czytać”.
W tym hotelu miłość odmienia ludzi. Obrosły historią i legendami sopocki Grand Hotel staje się miejscem wydarzeń szczególnych, a autor, jak Anioł Podpatrywacz, towarzyszy ludziom, którzy spędzają w tym hotelu jeden krótki letni weekend. Niezauważony wchodzi do ich pokoi, prześwietla ich biografie, zasypia i budzi się w ich łóżkach. Opowiada o ich snach, porażkach, tęsknotach, marzeniach i cierpieniach. Hotel to często miejsce przemienienia. I o tym także jest ta książka.
💙💙💙
„Grand” autorstwa Janusza Leona Wiśniewskiego.
Mamy tutaj książkę, w której opisane jest kilka różnych historii zupełnie obcych sobie ludzi, którzy w tym samym czasie przybywają do Sopockiego hotelu Grand.
Z początku bardzo mnie te opowieści zaciekawiły. Byłam zaintrygowana i chciałam wiedzieć więcej i więcej. Podobały mi się nieco psychologiczne wątki, przemyślenia, jak i różnorodność tych historii.
Z czasem jednak zaczęłam powoli się irytować tempem akcji, które momentami zaczęło mnie po prostu nudzić.
Dodatkowo dialogi w tej książce… choć raczej można by, je uznać za monologi bohaterów były również momentami męczące.
Przez to wszystko choć uważam, że same przestawione w tekście opowieści były, dość ciekawe to jakoś nie do końca całość wpasowała się w moje gusta. Czegoś mi tu zabrakło. Uważam, że można było nieco lepiej wykorzystać potencjał tej książki.
Oczywiście nie była to katastrofa, ale nie zostałam także powalona na kolana. Myślę jednak, że znajdą się i miłośnicy takiej wersji.
Grand, którego mury są świadkami wielkiej historii. Grand, który przez letni weekend łączy losy kilku osób.
W hotelowych pokojach można zdjąć maskę i pozwolić sobie na autentyczność. Można też przybrać najlepszą kreację i zagrać rolę życia. Słynna dziennikarka zaprasza bezdomnego. Niemiecki pastor szuka prawdy o swoim dziadku. Szwedzki filozof prowadzi interesy. Chory naukowiec planuje samobójstwo. Wykształcona sprzątaczka ze wschodu zakochuje się w jednym z gości.
Bohaterowie mają swoje tajemnice, skomplikowaną przeszłość. Mają marzenia, pragnienia, oczekiwania.
Ciekawie opowiedziane losy ludzi różniących się pochodzeniem, wykształceniem, statusem społecznym. Powieść refleksyjna, nostalgiczna.
Historia kilku osób, których losy łączą się w sopockim Grand Hotelu. Bohaterowie przechodzą obok siebie, może nawet mijają się witając nawzajem nieśmiałym uśmiechem. A każdy z nich za tym uśmiechem skrywa jakąś bolesną tajemnicę. Porzucona przez narzeczonego Justyna, która postanawia zaopiekować się bezdomnym, Lichutkim. To on opowie jej intymne historie najbardziej znanych osób mieszkających w hotelu. Jest też Lubow, która postanowiła szukać szczęścia w Polsce, niezwykle ambitnie podchodząc do swojej pracy hotelowej pokojówki. Długo stara się być oporna wobec uczuć, aż do czasu poznania jednego z gości. Gdy wchodzi z nim w bliższą relację jej chłodne podejście gdzieś umyka. Jest też żona bogatego biznesmena, która romansuje ze zubożałym pisarzem i mężczyzna chory na Parkisnona, który właśnie w Grand Hotelu stanie oko w oko ze śmiercią, ale i życiem. Bohaterowie Wiśniewskiego za mocno czują, za bardzo pragną i to sprowadza ich na manowce. Na szczęście niektórym uda się otrząsnąć i po bolesnej porażce na nowo zacząć żyć i czuć. A hotel wciąż będzie świadkiem prawdziwych oblicz ludzi, którzy na zewnątrz udają twardych i niezwyciężonych. To on jeden, w swoich eleganckich i pełnych przepychu ścianach widzi ile pozorów skrywają ci, którzy zamykając za sobą drzwi do pokoju przestają udawać.
Grand to powieść psychologiczna, której fabuła umiejscowiona została w najsłynniejszym i jednym z najstarszych hoteli Trójmiasta.
Fabułą tej powieści są opowiadania przedstawiające kilku mieszkańców hotelu. Różni ludzie, z różnych środowisk i kręgów kulturowych, oczywiście na tyle bogaci, aby móc sobie pozwolić na kilka noclegów w jednym z najdroższych hoteli. Ich osobowości są tak różne, jak różne potrafią być losy ludzi.
Wprawdzie są to osobne opowiadania, o różnych ludziach, ich przeszłości i teraźniejszości, ale łączy ich jedno – hotel i spotkanie w nim, chociaż czasami tylko przelotne. Łączy ich również historia hotelu i unoszący się w murach budynku duch historycznej melancholii.
Często zdarza się tak, że zupełnie przypadkowo spotykamy na naszej drodze kogoś, kto sprawia, że nasze życie zmienia się całkowicie. Tak też jest w tej powieści. Przypadkowo spotkani ludzie mają ogromny wpływ na dalsze życie każdego z bohaterów/bohaterek.
Przeplatająca się w fabule teraźniejszości historia, sięgająca wielu lat wstecz i tajemnice często skrywane w hotelowych pokojach, łączą nas nie tyle z samym miejscem, co właśnie z ludźmi, niby zwykłymi, czasami trochę szalonymi, czasami zbyt spontanicznymi, ale zwykłymi ludźmi.
Ta książka to swoiste studium osobowości, podglądane przez pryzmat psychologii życia. Ludzie przedstawieni w tej książce to osoby, które zatrzymując się na jeden weekend w hotelu, nad pięknym polskim morzem, często doznają jakiegoś dziwnego odczucia oderwania od rzeczywistości. Zakochują się, poddając się zmianom jakie ta ich miłość przynosi. Czasami przeżywają chwile piękne i te pełne upokorzeń, niosące ze sobą raz radość raz smutek.
Nie przeczytałam wielu książek tego autora, ale po tych, które już poznałam, mam wrażenie, że autor jest bardzo melancholijną osobą. Miałam okazję być na kilku spotkaniach autorskich i one również mnie w tym twierdzeniu przekonują. Autor potrafi pięknie i ciekawie opowiadać, ale rzadko się uśmiecha. Może to tylko moje wrażenie. Oby.
Styl, jakim pisze jest pewnego rodzaju tęsknotę, takim specyficznym smutkiem, który mimo radosnych i szczęśliwych zakończeń opowieści często na długo pozostaje w myślach towarzyszących podczas czytania. Ta nostalgia zakorzenia się tak głęboko, że trudno ją potem wyrwać z tych rabatek pozytywnego zakończenia.
Przyznam szczerze, że kilkakrotnie wzruszyłam się podczas czytania. Autor bowiem nie ucieka od tematów trudnych i smutnych zarazem. Ukazuje świat z kilku stron, tak jak na przykład w tej powieści ukazał świat Lichutkiego – bezdomnego, który nie potrafił się odnaleźć wśród elegancji, czystości i… normalnego życia. A wśród „swoich” był panem nad panami, na swój sposób szczęśliwym.
W każdym z nas gdzieś głęboko ukryta w podświadomości mieszka sobie jakaś tęsknota, jakieś marzenie często nierealne, a czasami tak realne, że wystarczy tylko bardziej się postarać, aby je spełnić. Jedni tęsknią za dostatnim życiem, bez problemów finansowych. Inni mają tych pieniędzy aż nadto, ale tęsknią za czułością, miłością czy rodziną, której nie założyli przedkładając swoją karierę zawodową nad bycie z rodziną. Inni mają pieniądze i rodzinę, ale los poskąpił im zdrowia, więc tęsknią za tym, aby móc sobie pozwolić na podróże, lub chociażby zwykły spacer. Tylu ilu jest na świecie ludzi tyle jest marzeń i tęsknot, i o czym właśnie pisze w swojej książce Janusz Wiśniewski.
Polecam tę lekturę dla refleksji, polecam osobom, które lubią powieści psychologiczne. Tutaj znajdziecie wiele wątków, które nie pozwolą na nudę. W tej książce historia przeplata się z teraźniejszością, nostalgia ze szczęściem, a życie… z życiem.
Opowiadania Janusza L. Wiśniewskiego i osiem wyjątkowych na nie odpowiedzi. Kontynuacja bestsellerowych Kulminacji i tym razem zaskoczy czytelniczki. Przede...
Najnowsza powieść Janusza L. Wiśniewskiego we wspaniałej interpretacji Rafała Królikowskiego. Trudno o dwa bardziej różne światy niż wyniszczona...
Przeczytane:2023-02-26,
W pokojach hotelowych czeka na nas samotność. Obłęd, którego unikasz w życiu codziennym, powraca w hotelowych pokojach. Nęka umysł. Ludzie, których znajdują martwych w pokojach hotelowych. nie popełniliby samobójstwa we własnym domu. Pokojów hotelowych nie obchodzi, czy żyjesz, czy też umrzesz. Rano ktoś się zjawi i posprząta, niezależnie od tego, co zrobisz. Uzupełni zapasy w minibarze, zaściele łóżko, pozbiera zużyte chusteczki i trupy...
Neil Gaiman
Hotel staje się domem kiedy potrzebujesz schronienia, staje się tą namiastką pozostawioną w domowych pieleszach, daje komfort i go zabiera, chroni przed chłodem, nadaje ciepła, integruje i spaja, kryje w swoich pokojach tajemnicę zasnutych kotar, za nimi kryje się świat ludzi w nim przebywających, tych którzy szukają wytchnienia w drodze do, i tych samotnych którzy ukrywają się od, tych cierpiącychasssssz i tych zakochanych, tych uciekających i tych wracających. Hotel Grand Sopot skrywa wiele legend, osób sławnych, tych których się ceniło, tych od których chciałoby się uciec, karty historii na których wpisały się losy, odmieniły ludzkie życia, stało się miejscem kultu, zmienionymi wydarzeniami, gdzie na tle pojawiła się miłość, szacunek, zrozumienie i pokora. Te cechy łączą ludzi którzy w tym samym czasie pojawiają się w przybytku prestiżu, sławy, blichtru. Przemiana która dotyka naszych bohaterów oznacza jedno - kochaj i być kochany. Wzajemność, poszanowanie, intymność, dusza, to wszystko znajduje się na wyciągnięcie ręki, wystarczy zatopić się w zmysłowość słów autora.
Dawno nie szybowałam gdzieś powyżej dobrej prozy. Zawsze ona ścierała się z podobnymi do siebie historiami, kryminały stały się typową fabułą z morderstwami i ofiarami w tle. Obyczajówka stała się dogmatem długich wieczorów i zapragnęłam przeczytać coś więcej, szerzej, bardziej wniknąć i zatopić się tak aby świat i rzeczywistość zniknęła na chwilę. Jaka byłam zła, kiedy czytając tę powieść Janusza Leona Wiśniewskiego ; Grand. W tym hotelu miłość odmienia ludzi ; różne sprawy odwracały swą uwagę od powieści, pamiętam ; S@motność w sieci ; i to samo przeczucie mnie porwało, że słowotok autora mnie wchłonęło, porwało, przepadłam na dwa dni. Będąc w Sopocie widziałam na własne oczy ów sławny hotel, postawny, masywny budynek otoczony kwieciem, plażą i morze szumiące. Zawsze zastanawiałam się jaki z niego musi rozpościerać się piękny widok, z tarasu, z okien pokoi. Ale w nich zamieszkiwali ludzie, wynajmowali pokój, na noc, godzinę, kilka dni, załatwiali interesy, uciekali przed monotonią życia, spotykali się na uroczystościach integracyjnych, lądowali zmęczeni w za dużych łóżkach lub przypadkowo szukali schronienia w ramionach obcych kochanków...
Melancholia unosi się od chwili kiedy na plaży w Sopocie Lichutki spotyka kobietę, zostawioną samą na plaży, z butelką wina, samotną. Z nieba kapią krople deszczu, zapowiada się dżdżysty dzień zasnuty ciężkimi kotarami sinych chmur. Poranek i dla Lichutkiego stał się zaskoczeniem, dwoje obcych ludzi otwiera oczy jakby z długiego przebudzenia. Ona widząc wysokiego, chudego człowieka w obszarpanych łachmanach, w za długiej brodzie i czapie gęstych włosów, wie że jest z tych bez adresu, tożsamości, pozostawiony i zapomniany jak papier poddany na podmuchy wiatru. Ona go dostrzega, jego wrażliwość, jego mowę, styl, język, słucha i rozumie, rozmawia jak z tym przed nim, którego także uratowała przed bezdomnością, zobaczyła w nim człowieka który upadł przez skutek a konsekwencje spijał każdego dnia szukając dachu nad głową, czegoś do jedzenia, do ; wychlapnięcia ;. Nie zawsze przez pryzmat bezdomności dostrzegamy tylko ; lenistwo; bo przecież gdyby taki ktoś chciał zmienić swoje życie, wystarczy chcieć a potem móc, zawsze znajdzie się praca, wyjście awaryjne. Łatwo powiedzieć, ale kiedy człowiek zostaje zepchnięty przez margines bo się nie mieści w tych zasadach, poglądach, bo życie go zdepneło, wyżuło, wypluło, bo jakaś tragedia spowodowała że nie widział w sobie potencjału, a o zmianie nawet nie pomyślał że można inaczej żyć, wpadł w monotonię chwili uważając ją za ; wolność ; która obchodziła się z nim różnie, fakt nie płacenia rachunków, brak meldunków, bezradność i samotność jest karą za grzechy i czyny dokonane. Dopiero Justyna pokazała mu kim jest i czym może się stać, wystarczy chcieć, wydobyć to z siebie, nie karać się, nie użalać, a wziąć byka za rogi. Świat należy dla każdego, dla odważnych i tych mniej, za bardzo wnikamy w głąb własnej duszy, za bardzo cierpimy, za bardzo analizujemy, poddajemy się i unikamy wzroku, słów, stajemy się nijacy wobec bliźniego, uchylamy się przed pomocą, stajemy się plotką, szyderstwem, śmieciem dla innych. Przyjaźń okazuje się drzwiami obrotowymi dla nich, ona od nie go uczy się i poznaje tajniki świata nieznanego, dziennikarka z tematem w ręku, odrzucona i zraniona, staje się opoką i bezpieczeństwem dla nie go, spotyka w tym czasie pastora, człowieka który także okupuje hotelowy pokój, z przeszłością, jak każda z opisanych postaci niesie przesłanie, końcowy epilog.
Historia Lichutkiego ukazuje początek jego przemiany, tego dlaczego stał się kloszardem którego znał cały Sopot, wystarczył zapalnik, mała iskierka nadziei, wiary którą to obca kobieta wlewała w niego łyk po łyczku, ten eliksir był namiastką człowieczeństwa i wszystkich wartości jakich nigdy nie otrzymał. Dał mu szansę do przeistoczenia się z larwy w pięknego motyla.
Od upadku, od stoczenia się, alkoholizmu, problemów wszelkiej maści która doprowadziła do punktu wyjścia, od uświadomienia sobie kim się jest w oczach zdrowej jednostki społecznej, od wypaczenia i upodlenia, gdzie sensem życia staje się obsesja na punkcie zdobycia na flaszkę, po stagnację, oczyszczenie, zrozumienie i dojrzenie siebie jako człowieka szanowanego, z charakterem, z osobowością, z marzeniami. Praca nie była łatwa, ani przyjemna, ciężka, mozolna, chwilami bijąca utopią, ale sens tej powieści jest cudowny, oczyszczający, dający właśnie nadzieję, że nawet kiedy upadniesz, kiedy nie widzisz już sensu istnienia, kiedy wiara jak ostatni pyłek ulatuje w siną dal, zawsze są nowe możliwości, czasem warto sobie pomóc, ale obierz cel i przyj na przód. Bardzo polecam tę powieść która ściska za serce, daje nadzieję, jest tak pięknie napisana że trudno się oderwać.
Ta historia opisuje ludzi wszelakiej maści, pokazuje samotność, tęsknotę, ból, cierpienie, ale jedno co łączy te postacie to miłość, bo ona wyzwala, unosi, zmienia, daje siłę, wielkiego kopa. Osobiście polecam pierwszą część tej fascynującej, prawdziwej historii o nas samych.
Wydawnictwo: Wielka Litera.