Dwójka nowych znajomych postanawia... rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. Szybko jednak okazuje się, że ich podróż niewiele będzie miała wspólnego z sielankowymi feriami. Intensywne opady śniegu zmuszają bohaterów do zatrzymania się w przypadkowym pensjonacie, w którym, wbrew zapewnieniom właścicieli, najwyraźniej wcale nie są jedynymi gośćmi...
Tam Tomasz i Natalia staną twarzą w twarz ze swoimi najgorszymi lękami - tylko po to, aby zaraz przekonać się, że w obliczu prawdziwej grozy są one zaledwie dziecinną igraszką.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2021-08-31
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 251
Język oryginału: polski
Tomek pewnego dnia traci wszystko, pracę i dziewczynę. Lękając się powrotu do rodziców, czekając niczym bezdomny na dworcu poznaje Natalię. Za jej namową wyrusza w eskapadę w nieznane. Lądują w Bieszczadach, trafiają do przypadkowego pensjonatu. W wyniku zamieci śnieżnej zostają odcięci od świata. Z czasem ta beztroska wyprawa okazuje się być prawdziwym koszmarem...
Wyobraźcie to sobie, przenikający całe ciało mróz, na odludziu, totalne uczucie klaustrofobii i osamotnienia. Jest mrocznie, niepokojąco i psychodelicznie. Jakby tego było mało to zostały w fabułę wplecione wątki paranormalne. Czuć czyjąś nieuchwytną obecność.
Z bohaterami jest się nam bardzo łatwo utożsamić, każdy przeżył ten etap wkraczania w dorosłość, która nie jest jednak taka kolorowa. Bohaterowie przekonają się, że ich lęki są niczym w obliczu prawdziwego koszmaru. Ich codzienne troski odejdą w zapomnienie, będzie liczyło się tylko przetrwanie za wszelką cenę.
Ta historia jest dobrze dopracowana, zgrabnie napisana. Dialogi są świetne z czarnym humorem. Wciąga i trzyma w napięciu do samego końca. Pokazuje jak łatwo popaść w szaleństwo. Druga część książki jest dla osób o mocnych nerwach. To co autor tu serwuje czytelnikowi wstrząsa. Jest krwawo i brutalnie. Prawdziwa jazda bez trzymanki, która rozwala głowę. Autorowi udało się mnie zaskoczyć.
Polecam fanom mocnych horrorów! Rewelacja!
Marcin Majchrzak w ,,Stacji" uwiódł mnie swoim stylem oraz spojrzeniem na świat. Duchota i niepokój towarzyszyły mi nieustannie. Dlatego też gdy ujrzałam ,,Głód" stwierdziłam, że rzucam wszystko i jadę w Bieszczady! Co tam na mnie czekało?
Bieszczady
Już od pierwszych stron czuć w historii swojskość. Bohater żyje jak my, jest zawiedziony realiami oraz pustymi frazesami, które od lat szkolnych mu wpajano. Zamiast cudownej pracy musi harować na utrzymanie. Związek z dziewczyną jest jedynie pustym przyzwyczajeniem i tak toczy się jego smutna egzystencja. Jednak pomimo tego nadchodzi kolejny cios, przeciwności losu eskalują i dobijają Tomasza. I tak rozpoczyna się jego podróż, wędrówka która zmieni wszystko i dziewczyna której nigdy nie powinien był poznawać. Dojmujący smutek, szybko zamienia się w ekscytującą i niesamowitą przygodę, podczas której Tomek przekroczy dawno zarośnięte granice. Czytelnik dość szybko zadaje sobie pytanie - co w powieści Majchrzaka będzie realne, a co jedynie koszmarem uwitym przez chory umysł bohatera. Nadprzyrodzone zjawiska stopniowo wychodzą z mroku, a sytuacja Denatki i Tomka zaczyna stawać się klaustrofobiczna. W odciętym od świata i zaśnieżonym miejscu, którego na próżno szukać wśród ofert turystycznych rozgrywa się walka. Walka z przeciwnościami i własnym umysłem, ale przede wszystkim walka w poszukiwaniu prawdy i ratunku. Druga część książki jest brutalna, ale nie jest to ekstrema jedynie dla czystej zabawy. I o ile unikam takich treści w książkach, to tutaj wśród śnieżnych zasp całość wypada bardzo dobrze i nienachalnie. Człowiek w sytuacjach kryzysowych zdolny jest do wszystkiego.
Podsumowanie
,,Głód" Marcina Majchrzaka to bardzo dobra, przemyślana i w teorii prosta historia. Duża jej część czerpie z znanych schematów, autor jednak ma niezwykły dar snucia wciągających historii, w których taki schematyzm nie przeszkadza. On jest jedynie środkiem do celu. Książka przepełniona jest smutkiem oraz bólem - tym wewnętrznym jak i fizycznym. ,,Głód" liczy sobie jedynie 250 stron, jednak świetnie wykorzystuje tę niewielką obojętność. Jest tutaj miejsce na nieustanną akcję, metaforyczne i gorzkie spojrzenie na świat oraz wędrówkę wśród nadprzyrodzonych zjawisk. Rzućcie wszystko i wyruszcie w zaśnieżone i mroźne Bieszczady, wśród których dzika zwierzyna będzie waszym najmniejszym problemem.
"Antychryst" – nawiązując do klasyków dystopii – zabiera nas do futurystycznego świata, w którym bardzo nie chcielibyśmy się znaleźć, ale niewykluczone...
Piotr wraca do rodzinnego miasta, aby przygotować do wynajmu mieszkanie pozostawione przez jego niedawno zmarłą matkę. Będzie musiał się zmierzyć nie tylko...
Przeczytane:2021-10-25, Ocena: 4, Przeczytałam, czytam z Legimi 2021, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2021, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu - edycja 2021, 52 książki 2021,
Mam ostatnio nieustanną ochotę na horror, taki naprawdę straszny, okropny i przerażający. I nie mogę go znaleźć…
Tym razem też nie jestem do końca zadowolona (czyli wystraszona). Owszem, horror był, ale za mało i za późno. Pierwsza połowa powieści jest trochę przegadana i mało straszna. Pierwszoosobowa narracja irytuje (tzn. mnie irytuje prawie zawsze, naprawdę nie jest łatwo napisać dobrze w 1 osobie), a główny bohater jest dziwny i nie do końca rozumiem jego postępowanie… Na szczęście w drugiej połowie zaczyna się dziać, jest krwiście, obrzydliwie i strasznie!
Sama historia jest nieco banalna – oto dwójka bohaterów dziwnym zbiegiem okoliczności rzuca wszystko i jedzie w Bieszczady. Trafiają do pensjonatu, w którym dzieją się rzeczy niesłychane…
Nie jest to arcydzieło, dla mnie to całkiem zgrabny horror, nieco przewidywalny i mało odkrywczy, ale za to krwawy i mięsisty (w drugiej połowie).