Elantris - gigantyczne, piękne, dosłownie promienne miasto, zamieszkane przez istoty wykorzystujące swoje potężne zdolności magiczne, by pomagać ludowi Arelonu. Każda z tych boskich istot była jednak kiedyś zwykłym człowiekiem, dopóki nie dotknęła jej tajemnicza, odmieniająca moc Shaod. A potem, dziesięć lat temu, magia zawiodła. Elantryjczycy stali się zniszczonymi, słabymi, podobnymi do trędowatych istotami, a samo Elantris okryło się mrokiem, brudem i popadło w ruinę. Shaod stał się przekleństwem. Nowa stolica Arelonu, Kae, przycupnęła w cieniu Elantris, a jej mieszkańcy ze wszystkich sił ją ignorowali. Księżniczka Sarene z Ted przybywa do Kae, by zawrzeć polityczne małżeństwo z księciem korony Raodenem. Sądząc z korespondencji, mogła się spodziewać, że odnajdzie miłość. Dowiaduje się jednak, że Raoden nie żyje, a ona uważana jest za wdowę po nim...
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2016-09-14
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 660
Tytuł oryginału: Elantris
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Anna Studniarek-Więch
O twórczości Brandona Sandersona słyszałam już wiele, a jego powieści prześladowały mnie w działach fantastyki różnych sieci księgarń od dawna. Nawet znajomi, którzy w zasadzie niechętnie czytają, namawiali mnie do zapoznania się z dorobkiem tego autora. Nie trudno się domyślić, że przy takich rekomendacjach szukałam tylko okazji do pochłonięcia jakiejś książki pana Sandersona. I oto pojawiła się ona, w postaci wydania specjalnego dziełaElantris od Wydawnictwa MAG.
Już na dzień dobry Elantris zachwyciło mnie kwestiami wizualnymi. Książka jest przepięknie wydana, rzekłabym nawet fantastycznie elegancko. Wewnątrz znajduje się czerwona wstążka, pasująca barwą do okładki oraz - oczywiście - pełniąca funkcję zakładki. Bardzo lubię ten dodatek w książkach, ponieważ mam talent do gubienia szeroko pojętych zaznaczników tekstów, ale nie jest to element, który spodobał mi się najbardziej. Moje serce skradły cudowne, kolorowe mapki, które znakomicie wspomogły wyobrażenie sobie świata przedstawionego w książce i bez wątpienia wzbogaciły również na swoisty sposób tekst.
Tytułowe Elantris było niegdyś pięknym miastem, zamieszkiwanym przez pół-boskie istoty, dbające o okoliczną ludność. Niestety, pewnego dnia ową utopię dopadła mroczna moc, zamieniając Elantryjczyków w paskudne postaci, cienie dawnej wspaniałości. Niegdysiejsze bóstwa zostają potraktowani niczym trędowaci, przychodzi im żyć w brudzie i ubóstwie. To życie poznaje książę Roaden z Arelonu, który również zostaje dotknięty nieczystą siłą...
Pięciu mężczyzn kucało w szlamie, zbierając rozrzucone warzywa i ziarno z kamienia i ciemnych kałuż. Roaden poczuł mdłości, gdy jeden z mężczyzn wsunął palec w pęknięcie, wyciągnął garść czegoś, co było w większości mułem, a nie ziarnem, i wepchnął całość do ust. Po jego brodzie spływała brązowawa ślina, wylewająca się z ust, które przypominały wypełniony błotem kociołek gotujący się na ogniu.
Niebawem w nowej stolicy Arelonu, Kae, pojawia się nowa postać - księżniczka Sarene z Teodu. Za sprawą politycznej gry oraz korespondencji pragnie poślubić księcia Roadena. Na miejscu okazuje się to niemożliwe - Roaden został uznany martwym, a ona - przez wcześniejsze ustalenia - wdową. Kobieta postanawia poznać prawdziwy los swojego męża-niemęża, ale na swej drodze spotyka wiele przeszkód, m.in. kapłana, który pragnie nawrócić Arelon na swoją własną religię, a wkrótce i wojnę...
Do chwili, w której Lukel uznał za stosowne poinformować rodzinę o talentach malarskich Serene.
-Uprawia coś w rodzaju neoabstrakcjonizmu - oświadczył śmiertelnie poważnym tonem. (...) - Wprawdzie nie do końca rozumiem, co chciała wyrazić, przedstawiając bukiet kwiatów za pomocą brązowej smugi, która w dużym przybliżeniu przypominała konia.
Serene zarumieniła się, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Jednakże to nie był koniec-właśnie ten moment wybrał Ashe, żeby ją zdradzić.
- Nazywa to szkołą kreatywnego błądzenia - wyjaśnił poważnie Seon głębokim, poważnym tonem. - Sądzę, że księżniczka czuje się spełniona, tworząc dzieła, które całkowicie paraliżują zdolność widza do odgadnięcia, co przedstawiają.
Choć fabuła powieści brzmi poważnie, nie brakuje w niej humorystycznych elementów. Brandon Sanderson idealnie stopniuje w niej napięcie, dzięki czemu lektura Elantris jest prawdziwą przyjemnością. Sama konstrukcja całości jest niesamowita, autor nie zasypuje nas informacjami o swoim świecie. Poznajemy je krok po kroku, nie idzie się pogubić ani w postaciach, ani w wymyślnych nazwach. Ukazany przez niego system magii również zasługuje na uwagę (wewnątrz mamy nawet pomocnicze ilustracje znaków). Poznajemy go poprzez doświadczenia Roadena oraz jego poszukiwania. Jest to bez wątpienia najbarwniejsza postać Elantris i niejeden mol książkowy go pokocha - książę uwielbia książki. :)
Elantris czyta się niesamowicie szybko nie tylko przez wzgląd na spójną całość i zajmujących bohaterów. Brandon Sanderson ma fenomenalnie lekkie pióro, a zarazem budzące wiele emocji i refleksji. Autor sprawnie wplata w swoją opowieść problemy przeszłości i teraźniejszości. W jego powieści spotykamy choćby tematy fanatyzmu religijnego, rewolucji oraz prawdziwie ludzkiej mentalności. W swoich postaciach - albo raczej ich słowach i przemyśleniach - zawarł wiele ponadczasowych mądrości. Ujął mnie tym całkowicie.
To całkiem ludzkie, wierzyć, że w innym miejscu i czasie było lepiej niż tu i teraz.
Brandon Sanderson jest bez wątpienia jednym z najlepszych współczesnych pisarzy fantasy i pluję sobie w brodę, że z jego książkami nie zapoznałam się wcześniej. W Elantris (jego debiucie - jak się teraz dowiedziałam) jest wszystko to, co każda powieść fantastyczna powinna mieć w sobie. Przede wszystkim mam na myśli spokojnie rozwijającą się akcję, która znakomicie wprowadza nas w uniwersum, aby w ostatnich rozdziałach zabrać nas w szaloną i prędką podróż wozem, z którego zwyczajnie nie da się i nie chce wysiąść aż do mety. I szczerze powiedziawszy to już po przeczytaniu przedmowy wiedziałam, że ta historia będzie niesamowita. Sanderson pisze zwyczajnie o ludziach dla ludzi, nadając im fantastyczne elementy i wrzucając do epickiej historii - z czytelnikiem robi to samo. Chapeau bas, polecam z całego serca.
Dawno nie spotkałam się z tak wiarygodnymi i zarazem ciekawymi postaciami. Sanderson mimo tworzenia wysokiej fantastyki kreuje świat organiczny, szokująco wręcz namacalny. Wszystko tu jest na swoim miejscu i gra tak, jak powinno. Szczególnie zachwyciła mnie kreacja Sareene, dawno nie spotkałam bohaterki, która faktycznie miałaby jakiś charakter poza byciem twardą i dominującą kobietą. Zabawne, bo jest to postać kobieca, napisana przez mężczyznę, i to jeszcze w 2005 roku, czyli dość dawno - a nadal jest lepsza niż wiele bohaterek wykreowanych przez kobiety współcześnie. Wiem, że nie powinnam być aż tak krytyczna i sama przywoływać podziałów pod tytułem "kobieca i męska fantastyka", ale czasem nie sposób się z tego nie zaśmiać.
Do tego Sanderson mistrzowsko wręcz stopniuje napięcie, cały czas wodząc czytelnika za nos. Powieść ma elementy zagadkowe również dla czytelnika, bez tego nie byłaby ciekawa, ale to, w czym czytelnik przewyższa wiedzą bohaterów sprawia, że można na fabułę spojrzeć z całkiem nowej perspektywy. Można powiedzieć, że autor postawił czytelnika w roli osoby znającej całą prawdę, a potem pokazał mu, jak różne postaci tę prawdę interpretują. To naprawdę szokująca i niepokojąco prawdziwa obserwacja na temat postrzegania przez nas rzeczywistości i tego, jak mało wiemy o otaczających nas ludziach, nawet gdy jesteśmy geniuszami i hełpimy się tym, że każdego potrafimy rozgryźć.
Aż mi przykro, że do tej pory nie powstała żadna oficjalna kontynuacja i niewiele wskazuje, że się pojawi. Cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że kiedyś jeszcze będzie mi dane wrócić do Elantris. Do Sandersona na pewno wrócę, bo czuję w nim bardzo dobrego pisarza. A takich zawsze się czyta z przyjemnością.
Debiut, podobno najsłabsza powieść Sandersona. Choć w tym przypadku to nadal powyżej przeciętnej. warto tu oddać głos samemu autorowi: "refleksyjna opowieść o mężczyźnie, który próbuje odbudować społeczeństwo wśród biedaków, kobiecie, która nie chce dać się zdefiniować przez role, jakie narzuca jej społeczeństwo, i kapłanie przeżywającym kryzys wiary".
Pierwsza książka z cyklu Cosmere która się pojawiła. Widać to w stylu pisania, który w późniejszym czasie Sanderson udskonalił. Nie znaczy to jednak, iż mamy do czynienia ze słabą pozycją. Bynajmniej! Sanderson jak zawsze wciąga, a po skończeniu ma się ochotę zacząć od początku. Jeżeli wcześniej jednak się nie czytało niczego od Sandersona, to nie jest to najlepsza książka żeby zacząć.
Idos Domi, jakie to było dobre, jakie magiczne, wciągające, wsysające, pochłaniające…
„Elantris” to pierwsza przeczytana przeze mnie książka Brandona Sandersona i już wiem, że nie ostatnia, bo autor kupił mnie całkowicie i na wieki. Zaiskrzyło od pierwszych stron, od pierwszych zdań została pobudzona moja ciekawość, zaintrygowanie, wręcz dziwna fascynacja tajemniczym miastem Elantris i jego mieszkańcami, i tak już zostało do samego końca.
Elantris, kiedyś piękne, potężne, pełne blasku, teraz upadłe, mroczne, przeklęte, zamieszkane przez żywe trupy. Dlaczego? Skąd ta klątwa? Czy to działanie bogów, ludzi a może jakiejś innej niezidentyfikowanej mocy? Tajemnica Elantris przyciąga niczym magnez i pochłania czytelnika na długie godziny, który wraz z bohaterami zostaje wrzucony w wir wydarzeń, gdzie nie brak intryg, tajemnic, nagłych i zaskakujących zwrotów akcji i niespodziewanych komplikacji.
Bohaterowie, którym towarzyszymy, zostali świetnie wykreowani. Są charakterni, odważni, przyzwoici. Mają swoje obawy, lęki i wady. Nie są doskonali i bardzo łatwo ich polubić a ich los nie jest nam obojętny. I duży plus za Sarene. Jest świetnym przykładem na to, że można stworzyć ciekawą postać kobiecą, która jest inteligentna, piękna, zdecydowana i myśli samodzielnie (niesamowite, a jednak się da). Po tych wszystkich infantylnych, głupich i irytujących bohaterkach Sarene z tą swoją zadziornością i błyskotliwością była jak powiew świeżości.
Książka pochłonęła mnie niczym Elantris swoich mieszkańców, których dotknął Shaod. Tylko ja w przeciwieństwie do nich wcale nie chciałam go opuszczać. To jest taka powieść przez którą się płynie, ze świetną fabułą, która wciąga, zaskakuje i trzyma w napięciu. A czasami wzrusza. To była dla mnie książka nieodkładalna, bo nie było dobrego momentu aby ją odłożyć, więc czytałam, czytałam, czytałam… i dostawałam książką w nos bo przysnęłam :)
Pokochałam świat wykreowany przez autora, pokochałam Elantris i jego dziwnych mieszkańców, których los bardzo mi leżał na sercu. I nawet trochę mi żal, że nie ma kontynuacji i szansy na ponowne z nimi spotkanie.
W zdewastowanym świecie przyszłości superbohaterowie są dla ludzkości przekleństwem. Dziesięć lat temu pojawiła się na niebie Calamity. Był to impuls...
Tęsknię za dniami przed Ostatnim Spustoszeniem. Epoką, zanim Heroldowie nas porzucili, a Świetliści Rycerze zwrócili się przeciwko nam. Czasem, gdy na...