Czasami to, czego pragniesz najbardziej, staje się twoim przekleństwem.
Marta mieszka w małym miasteczku na Podlasiu, w którego atmosferze się dusi. Marzy o lepszym życiu, ale na razie ma na koncie tylko oblaną maturę, seks z przygodnymi partnerami i własną frustrację. Tymczasem odwiedza ją kuzynka, która ma wszystko to, o czym Marta może tylko marzyć: pieniądze, luksusowe wakacje, perspektywę studiów na Oksfordzie i ustawionego życiowo, przystojnego narzeczonego. Niechęć Marty do kuzynki, podsycana przez jej aktualnego chłopaka, sprawia, że dziewczyna podejmuje decyzję, która zaważy na całym jej dalszym życiu. Kiedy wydaje się, że jest już za późno, by naprawić popełnione błędy, wyciąga do niej rękę nieznajomy mężczyzna. Czy to możliwe, by los dał jej drugą szansę?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2020-07-08
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 748
Język oryginału: polski
Uhibuke - Kocham Cię. Dwa proste słowa. Dwa upragnione słowa, które chcemy usłyszeć z ust ukochanej osoby i być dla niej całym światem. Nie patrząc na kolor skóry czy wyznanie.
Marta Wasilewska całe życie zazdrościła swej kuzynce Julii. Wszystkiego. Statusu, narzeczonego bogatego ojca a przede wszystkim tego, że mogła sobie pozwolić na wszystko, podczas gdy ona musi kisić się w małej mieścinie koło Białegostoku, bez perspektyw na przyszłość. Julka powraca ale nie ma miłych zamiarów. Sytuacja szybko wymyka się z rąk a obecny chłopak Marty w mig obmyśla plan, jak się wzbogacić. Już wkrótce okazuje się, że to nie był taki dobry plan. Pomocną dłoń młodej kobiecie podaje przypadkowo spotkany Mikail. Czy coś dobrego z tego wyniknie? Czy Marta pójdzie po rozum do głowy? Czy przejrzy na oczy? Zdecyduje się odpuścić zanim spali się niczym ta ćma lecąca do ognia?
Autorka już na sam start przeraża grubością swego dzieła. Biorąc książkę do dłoni i czytając opis nie spodziewałam się, że w środku będzie takie tornado. Niczym ten jeż naszpikowany kolcami. Książka jest podzielona na cztery części, a każda z nich jest kolejny etapem w życiu panny Wasilewskiej. Świetny pomysł na fabułę. Na serio. Tylko niestety aby poddać się magii historii Marty trzeba przebrnąć przez pierwszą część, która nie jest miłą w odbiorze. Główna bohaterka jest w niej do granic wkurzająca. Denerwująca, bezmyślna i dająca sobą manipulować. Ta część byłą straszna i prawdę powiedziawszy, gdyby nie mój upór to nie doczytałabym tej historii do końca. Całe szczęście. W miarę kolejnych części i rozdziałów historia zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Akcja szybuje z prędkością nadświetlną. Trzyma w napięciu i nerwowym oczekiwaniu na to, co będzie dalej. Całość bardzo fajnie trzymała się wyznaczonego toru. Jeśli natomiast chodzi o bohaterów to jest ich całkiem sporo. Mama i siostra Marty, kuzynostwo, Patryk i jego brat, Mikail i jego rodzina,... Ale każdy z nich ma sobie tylko przypisaną rolę. Nie są postaciami mdłymi czy nie wyrazistymi. Charyzmatyczne. Przyciągające uwagę. Najbardziej kontrowersyjna postacią w tej historii według mnie nie jest główna bohaterka. To Mikail. Człowiek w moim odczuciu o dwóch twarzach. O tym jak został wychowany i taki jaki próbuje być. Tu dzieje się na prawdę dużo. Jest bardzo ciekawie i wręcz momentami kontrowersyjnie. Ale dzięki temu aż chce się zgłębiać tę historię, która de facto porusza wiele tematów i zagadnień wziętych z życia. Bardzo mile obserwowałam przemianę głównej bohaterki. I nadal niestrudzenie zadziwia mnie jej wielkie serce.
Debiut Pani Ewy wyczerpał mnie emocjonalnie. Choć z początku myślałam, że się zanudzę, tak w miarę przekręcanych kartek coraz bardziej fascynował mnie świat, do którego wkroczyła główna bohaterka. W pogoni za szczęściem i lepszym życiem. Nie zawsze usłanym różami. Autorka w swojej książce zwraca uwagę na to, jak jeden błąd może wpłynąć na nasze życie. Można być tą zapatrzona w światło ćmą, ale trzeba uważać by się nie spalić. By się nie zatracić i mieć siłę, aby wyrwać się i zacząć decydować o sobie. Poza tym znajdziemy tu wiele tematów, które są ważne. Chociażby różnice kulturowe. Spostrzeganie człowieka innej wiary. Akceptacji tychże różnic wynikających z religii . Równie ważne są choroby umysłowe i traktowanie takiego człowieka. Empatia, szacunek, zrozumienie. Pomoc w potrzebie i wiele wiele innych. Ta książka zmusza do refleksji. Wydawać, by się mogło, że to będzie lekka i przyjemna w odbiorze powieść a ona ujmuje, wyczerpuje emocjonalnie i pokazuje cała paletę emocji. Lepiej czytałoby się, gdyby została podzielona na tomy ale poza tym nie mam żadnych uwag.
Polecam.
Każdy z nas wie kim jest ćma i z czego jest znana. Zwierzątko, które leci do światła i nie boi się niczego. Nie straszne jej jest spalenie czy choćby sparzenie, chociaż zdarza się to dosyć często. Jest symbolem rzeczy zakazanych, nieznanych, może nawet przerażających. Według niektórych, jest symbolem lekkomyślności.Główna bohaterka książki "Ćma" Ewy Los, jest ludzką odpowiedniczką tego owada. Marty życie to pasmo nieszczęść, przeszkód, złych decyzji, niezbyt sprzyjających ludzi. I chociaż dziewczyna jest ostrzegana przez najbliższych, nadal lgnie do tego co nieznane, co złe. Utrata pracy, problemy z chłopakiem i mamą, więzienie. W międzyczasie Marta poznaje miłość swojego życia. Uczucie niejako zawieszone na 3 lata, krytykowane przez wszystkich i nieznane, wybucha z potężną mocą. Kobieta zostawia rodzinę i dom, wyjeżdża za głosem serca i walczy z niebezpiecznymi przeciwnościami losu...
Celowo nie piszę dokładnie jak przebiega historia Marty, żebyście mogli sami ją poznać i wyrobić sobie swoje własne zdanie. Książka Ewy Los jest ogromna - około 750 stron. Początkowo byłam przerażona objętością, bałam się przynudzania i monotonni. Ta historia, to było moje zaskoczenie tych wakacji, a może nawet roku.
Wyśmienita fabuła, wartka akcja i fantastyczni bohaterowie. Książka czyta się ekspresowo, nie pozwala na nudę i znużenie, wciąga czytelnika w każdą historię.
Autorka wpadła na świetny pomysł ukazania różnic kulturowych między Europą a Bliskim Wschodem. Zadbała o ukazanie różnic w podejściu do życia mieszkających praktycznie od urodzenia muzułmanów europejczyków i muzułmanów zradykalizowanych. Jest to dosyć kontrowersyjny temat, jednak udało się go przedstawić w sposób bezstronny. Momentami wydarzenia były wstrząsające...
Bohaterowie wykreowani są w sposób bardzo ciekawy i zróżnicowany. Aczkolwiek nie znalazłam ani jednego, który wzbudziłby we mnie sympatię. Główna bohaterka wydała mi się głupiutką, namolną i pyskatą dziewczyną, jej arabski mąż fałszywy i momentami zniewieściały, rodziny jednej i drugiej strony również nie wzbudzają sympatii. Każdemu można coś zarzucić. Jedyni w miarę dającymi się lubić osobami, był Tobiasz - jeden z przyjaciół Marty (chociaż jego kłamstwo nie było mądre), oraz młodsza siostra męża dziewczyny.
Mimo wszystko uważam, że pióro Ewy Los i jej pomysł na historię są świetne. Książka długa, ale warta polecenia. Nie będziecie się nudzić.
Tasiemiec. Pewnie niektórzy już wyobrażają sobie pewnego pasożyta, wywołującego wiele przykrych komplikacji w życiu człowieka (który bywa również „idealnym” sposobem na zrzucenie zbędnych kilogramów). Macie w głowach to paskudztwo? W takim razie przepraszam, ale mam co innego na myśli. Telenowela. Brzmi już lepiej?
Właśnie – telenowela. Nie tak dawno szalało się na punkcie „Zbuntowanego anioła”, który idealnie pasuje do tej terminologii, gdzie losy bohaterów wywoływały u nas szybsze bicie serca (sama aż tak nie szalałam, ale moja kuzynka – owszem). Obecnie najpopularniejszym z nich jest „Moda na sukces”, czyli serial uwielbiany przez starszą widownię, który… cóż… nie ukrywajmy – jakością nie grzeszy, a brat kogoś tam z rodziny tych, co z tamtymi są skłóceni, bo jeszcze inni od lat rywalizują z tymi, bo tamtych rodzina… Można się pogubić, ale nikt nie powie, że nic się nie dzieje. Poza tym, skąd to nawiązanie do tasiemca, skoro mowa o książce? Zaraz wszystko opowiem!
NASZE ŻYCIE JEST JAK SERIAL… TO DOBRZE CZY ŹLE?
W trakcie przeglądania opinii na pewnym portalu literackim odnalazłam wypowiedź, iż „Ćma” jak nic przypomina telenowelę w formie papierowej, nadającą się do przeniesienia na małe ekrany. I przyznam, że mogę złożyć podpis pod tym stwierdzeniem. W tej książce nie zabrakło pędzącej na łeb, na szyję akcji, gdzie nie zdążysz odetchnąć, a bohaterowie już muszą stanąć twarzą w twarz z kolejnymi niespodziankami. Pospolite życie przeplata się z niecodziennymi, niekiedy prawie odrealnionymi zdarzeniami, co nadaje temu tempa i daje powód, aby chcieć lecieć z tym dalej. Odkrywać, kawałek po kawałku, to, co znajdziemy tuż za rozdziałowym rogiem, wyszukując kolejnych wskazówek do tego, co zaraz „stanie” nam przed oczyma. A akurat tych znajdziemy trochę, gdyż tej książce nie można odmówić przewidywalności. Nieraz umiałam przewidzieć dalsze kroki bohaterki, nim ta w ogóle wpadła na takowy pomysł. Miałam wrażenie bycia o krok przed nią, co z jednej strony cieszyło, bo mogłam pochwalić się dobrą dedukcją i w myślach odstawić taniec zwycięstwa, ale z drugiej… Bywały momenty, gdzie wypowiadałam głośne „O”, ale je zdołam zliczyć na palcach jednej ręki. No dobra, obu rąk, ale to i tak o wiele za mało.
Stereotypowe myślenie i przetarte schematy. Każdy z tych elementów jest poniekąd potrzebny, aby móc to wyewoluować na coś lepszego, zachwycającego, lecz „Ćma” ma to do siebie, że często pozostaje obojętna na eksperymentowanie. Autorka pozostaje przy tym, co jest znane i rozpowszechniane. Niekiedy coś innego wyskakuje, ukazuje swe oblicze, lecz niekiedy bywa rozmazane. Nie mówię tutaj, że to, co tutaj pani Ewa Los przedstawia to przerysowana prawda czy fałsz. Wiem, że takowe historie mogą mieć odniesienie w rzeczywistości. Ile jest kobiet, które podążają za ukochanymi, wierzą w to, iż ci nie będą nalegać na nic oraz że nic nie będzie stawać na drodze do szczęścia obojga, lecz nie zawsze słowa niosą ze sobą prawdę. Wiedza wyniesiona z domu często bywa drogowskazem i to ona zdaje się dyktować warunki. Tym samym warto pamiętać o tym, nim rzuci się wszystko, aby biec w objęcia piękna, kiedy złowrogie szepty czekają na moment, aby rozwinąć macki. Ale dzięki temu „Ćma” udowadnia, że serce musi współpracować z umysłem. Trzeba wiedzieć, kto postawić granice, by przypadkiem jezioro przyszłości nie zmieniło się w bagno nieszczęść.
Nie da się również nie uchwycić tego, jak autorka pragnęła podkreślić różnice, jakie widnieją między Europą a krajami Bliskiego czy Dalekiego Wschodu. Kultura, historia czy tradycje, znacznie drastyczne, przecinają się, wywołując spięcia po obu stronach. Część z nich można podciągnąć pod te właśnie schematyczne, gdzie informacje o nich znajdzie się dosłownie wszędzie. Jednakże raz jeszcze widzimy, iż możemy pokonywać bariery, lecz pewne wierzenia oraz stereotypy pozostaną, powodując, że narastają dylematy oraz liczne pytania, nie zawsze dążące w dobrym kierunku.
UCIEKAM W ŚWIAT, CHCĘ CZEGOŚ WIĘCEJ DLA SIEBIE!
Bohaterowie to jeden ze słabszych elementów tej książki. Jak sama historia jeszcze jakoś wkręcała, przez co czytanie tego kolosa nie bywało tak często utrapieniem, tak pojawiający się tutaj ludzie umieli jedynie irytować. No, może nie wszyscy, ale jednak…
Zacznę może od gwiazdy wieczoru, a mianowicie Marty, powoli zbliżającej się do bariery -dzieścia nastolatki, która już zdążyła się pogubić. Oblana matura, liczne zakrapiane imprezy, częste zmiany seksualnych partnerów – to tylko skromna lista tego, co miała za uszami. Dlatego też nie dziwne, że pomysł obecnego partnera przypadł jej do gustu, lecz kiedy plan nie wypalił, przez co nastąpiły komplikacje, w głowie tej zdziecinniałej dziewczyny pojawiały się wątpliwości. Miewała przebłyski inteligencji, które pojawiały się również w dalszej części książki, lecz nie zmienia to faktu, że ta krnąbrna nastolatka nadal w niej siedziała, nieraz dając popis. A to sprawiało, że nie byłam w stanie wytrzymywać jej zachowania. Liczne kłótnie z ukochanym Mikailem (który także nosił w sobie zalążek zbuntowanego, niezdecydowanego dzieciaka), jej arabskim „księciem” prawie wiecznie o jedno i to samo wykańczało. Już więcej cierpliwości miałam do pojawiających się dzieci, choć nie każde z nich wywoływało u mnie uśmiech. Ogólnie prawie każdy, kto przewinął się na życiowej ścieżce, powodował zgrzytanie zębami, zaciskanie palców w szpony czy donośne prychnięcia, co owocowało odkładaniem książki na bok. Irytacja. Głęboka irytacja, jakiej nie przeżywałam nawet wtedy, gdy kurier wesoło oznajmił, że przesyłka zostaje zawizowana, bo nikogo nie ma w domu, gdzie siedziałam w nim od rana. Jest porównanie, prawda? Tym samym raz jeszcze podkreślę, że miałam do czynienia z dorosłymi ludźmi, lecz nie z dojrzałymi. No dobrze… U Marty jeszcze mogę podkreślić to, że pragnęła bezinteresownie pomagać, co nie zawsze kończyło się dobrze, ale sama chęć wspierania tych, którzy tego potrzebowali, jest godna podziwu! Jednakże nie da się nie zauważyć tego podobieństwa do tytułowej ćmy, pędzącej w stronę światła, gdzie jej los często bywa w strzępach…
Skoro wspomniałam o tych bohaterach, którzy są warci uwagi, to warto ich przedstawić. Laila, młodsza siostra Mikaila stanowiła koło ratunkowe w tej wodzie. Kiedy tylko się pojawiała, chociaż na moment mogłam zapomnieć o licznych dramach i skupić się na tym, co ta młoda, a zarazem dojrzalsza od reszty dziewczyna ma do pokazania. Jej odmienność, chęć podążania inną ścieżką, były światełkiem w tunelu, do którego powinna podążać nasza Martowa ćma. Drugą z takich postaci był Jeremiasz, przyjaciel Marty. Popełnił ogromne głupstwo, za co srogo zapłacił, jednakże jego chęć pomocy oraz logiczne myślenie nieraz ratowało prawie że podrążoną scenę. Taki głos rozsądku w tym chaosie. W połączeniu z Lailą mógłby wiele zdziałać, naprawdę. Jednak nieco stłamszeni, mogliby jedynie krzyczeć, a i tak ich słowa nie docierałyby we właściwe uszy.
Podsumowując. „Ćma” to jedna z tych książek, do których trzeba uzbroić się w tonę cierpliwości, jeżeli telenowelowe życie nie jest tym wymarzonym i tego typu historie omijacie szerokim łukiem. Pełna życiowych zdarzeń, gdzie takowe mogą znaleźć odniesienie w rzeczywistości, pochłaniająca na wiele godzin, lecz nie wypada od niej wymagać cudów. Ot, co – idealna w letnie skwary, kiedy brakuje czegoś lżejszego i mało wymagającego umysłowo. Z bólem serca oznajmiam, że gdyby nie styl pisania autorki, bez wahania obniżyłabym ocenę.
Marta nie jest szczęśliwa, czuje się niespełniona. Brak matury, nieciekawa i mało satysfakcjonująca praca, konflikt z matką. Słowem, gorzej być nie może. A doznaje jeszcze większej frustracji, gdy zjawia się u nich kuzynka, która ma wszystko, o czym można zamarzyć. Perspektywa zagranicznych studiów, sytuowana matka, bogaty i ustawiony narzeczony. Jednak jej przyjazd nie wróży nic dobrego dla rodziny. Czuć kłopoty na odległość. Marta, za namową swojego chłopaka, realizuje pomysł, który będzie miał okropne dla nich skutki. Poniosą karę za swoją głupotę, ale i chciwość i pazerność. Czy to wszystko będzie warte grzechu? Ja mam wielkie wątpliwości. Ich pomysł zasługuje na potępienie, ale wiadomo, młodzi chcą szybko realizować swoje plany i marzenia. Jednak z drugiej strony, gdyby nie posunęli się do takich czynów, nigdy nie poznałaby miłości swojego życia. Więc tak naprawdę odpowiedź na to pytanie, tak do końca nie jest jednoznaczna. Wymaga rozważenia różnych jej aspektów.
Ćma to wydawać by się mogło, że na pierwsze zerknięcie typowy i słodki romans. Ale to nieprawda, to historia pięknej, ale i bardzo trudnej miłości, wydawać by się mogło, nierealnej. Dlaczego? Powszechnie wiadomo, że związki z obcokrajowcami nie należą do łatwych i zawsze szczęśliwych. A gdy w grę wchodzi związek z Turkiem, to wszystkiego można się spodziewać. I taki też jest ich związek, nie jest usłany różami. Różni ich przede wszystkim kultura i tradycje, inne podejście do małżeństwa i roli małżonków w związku. Marta nie godzi się na rolę kobiety poddanej i bezwzględnie posłusznej mężowi, chce żyć jak Europejka, pracować, spotykać się ze znajomymi. Ale jej mąż uważa, że kobieta powinna być posłuszna i oddana mężowi, i najlepiej nie wychodzić z domu. Powiedzcie sami, czy takie małżeństwo ma rację bytu na dłuższą metę? Tylko pod warunkiem, że małżonkowie naprawdę się kochają, szanują i ufają sobie. Są równymi partnerami i potrafią wznieść się ponad narodowe przekonania i utarte schematy. Tylko czy nasz bohater będzie miał na tyle odwagi i chęci, aby zachowywać się, jak przystało na Turka, ale mieszkającego w Londynie? Przekonajcie się sami.
Ta trudna i wymagająca skupienia lektura porusza również ważne tematy. Nie można nie wspomnieć o małżeństwach mieszanych katolicko - islamskich, roli kobiet w islamie, podporządkowaniu mężowi i jego rodzinie, częstych gwałtach i aktach przemocy, izolacji od najbliższych, zniewoleniu. Nam trudno jest wyobrazić sobie takie relacje, ale jednak mają one miejsce. Historia Marty może też być dla młodych kobiet pewnego rodzaju przestrogą i ostrzeżeniem, nie warto się uczyć na własnych błędach, lepiej na cudzych. Warto z takich historii wyciągać wnioski, skupić uwagę i przeanalizować dobre i złe strony takich związków. Czy jesteśmy w stanie zaakceptować inną kulturę i mentalność, całkowicie odmienną od naszej? Czy jesteśmy w stanie w imię miłości zgadzać się na upokorzenia i lekceważenie?
Powieść czyta się szybko, proste i czytelne dialogi, cała historia nie należy do zbytnio skomplikowanych i wymagających, ale pozwala na wysnucie ciekawych wniosków. Muszę przyznać, że chwilami bohaterka mnie denerwowała i miałam ochotę nią potrząsnąć porządnie. Brakowało mi odrobiny więcej zdecydowania i odwagi w jej postępowaniu. Gdyby była bardziej charyzmatyczna, być może jej los inaczej by się ułożył i nie doznała by tak wielu złośliwości i przykrości.
Ale emocje przy zagłębianiu się w tę książkę rosną z każdą kolejną przeczytaną stroną. Nasz apetyt na intrygujące smaczki rośnie z każdą minutą. I czy mamy szansę na zaspokojenie naszej ciekawości? Czy warto brnąć przez te 700 stron nie zawsze łatwych i przyjemnych sytuacji? Zdecydowanie tak. Jestem pewna, że ta historia na długo pozostanie w waszych sercach, często będziecie do niej wracać, zwłaszcza w trudnych momentach. Ona wam pokaże, że kłopoty i problemy trzeba pokonywać, iść dumnie do przodu i realizować swoje marzenia. Nie można się poddawać, gdyż na końcu drogi zwanej życiem czeka na nas niespodzianka. Jaka? Przekonajcie się sami.
Polecam, godna uwagi i poświęcenia jej kilku wolnych i okraszonych letnim słońcem chwil. Ma w sobie przesłanie, zwłaszcza do kobiet zamierzających poślubić obcokrajowca, zwłaszcza osobę z kręgu islamu. Przeczytajcie, zanim podejmiecie najważniejszą życiową decyzję. Nic nie stracicie, a możecie tak wiele zyskać i czasami ustrzec się przed nieodwracalnymi skutkami.
“Życie Ci się wymknęło spod kontroli. Ot, co ! Jesteś jak ćma, która leci do światła i zaraz się spali”
Marta mieszka w małym miasteczku. Dziewczyna marzy o lepszym życiu ale jej rzeczywistość to oblana matura, imprezy i praca w małym butiku. Pewnego dnia odwiedza ją kuzynka, która zdaniem Marty wiedzie życie idealne. Niechęć do kuzynki podsyca Patryk - chłopak Marty, który sprawia, że dziewczyna podejmuje decyzje, która na zawsze odmieni jej życie. Kiedy Marcie wydaje się, że jej los jest przesądzony pojawia się mężczyzna, który może odmienić życie dziewczyny.
Może zacznę od tego, że “Ćma” to niezła cegła, bo ma prawie 800 stron, jednak w niczym mnie to do niej nie zraziło. Opis bardzo mnie zaintrygował i zaciekawił. Historia Marty jest podzielona na cztery części. Od samego początku denerwowali mnie bohaterowie, których zachowanie i decyzje pozostawiały wiele do życzenia. Chwilami zastanawiałam się ile lat ma główna bohaterka, bo jej zachowanie w niczym nie przypomniało zachowania dorosłej osoby, która jest świadoma konsekwencji tego co robi.
Ewa Los w “Ćmie” porusza wiele ważnych tematów takich jak homoseksualizm, kobiety w więzieniu czy związek z muzułmaninem, jednak autorka traktuje je bardzo stereotypowo i dzieje się tam dosłownie wszystko co tylko może się wydarzyć. ”Ćma” jest pełna zwrotów akcji, których uważam że było tu zdecydowanie za dużo. Gdyby była ona podzielona na przynajmniej dwie części to jestem niemal pewna, że odebrałabym ją inaczej. Fabuła trochę przypominała mi niekończący się serial, który nie do końca się podoba ale i tak oglądam bo jestem ciekawa jakie będzie rozwiązanie głównego wątku.
Marta mieszka w małym miasteczku na Podlasiu, w którego atmosferze się dusi. Marzy o lepszym życiu, ale na razie ma na koncie tylko oblaną maturę, seks z przygodnymi partnerami i własną frustrację. Tymczasem odwiedza ją kuzynka, która ma wszystko to, o czym Marta może tylko marzyć: pieniądze, luksusowe wakacje, perspektywę studiów na Oksfordzie i ustawionego życiowo, przystojnego narzeczonego. Niechęć Marty do kuzynki, podsycana przez jej aktualnego chłopaka, sprawia, że dziewczyna podejmuje decyzję, która zaważy na całym jej dalszym życiu. Kiedy wydaje się, że jest już za późno, by naprawić popełnione błędy, wyciąga do niej rękę nieznajomy mężczyzna. Czy to możliwe, by los dał jej drugą szansę?
"Czasami to, czego pragniesz najbardziej, staje się twoim przekleństwem."
Lubicie tureckie seriale? Ja chyba nie, bo nawet nie obejrzałam w całości ani jednego odcinka. Jakoś mnie to nie kręci. Niemniej jednak "Ćma" wpasowuje się w ramy takich klimatów.
Szczerze przyznam, że spodziewałam się jakiejś typowej obyczajówki. Natomiast dostałam coś zgoła innego. Z jednej strony jestem zawiedziona, a z drugiej... no cóż historia Marty zaintrygowała mnie na tyle, iż chciałam poznać ją do końca. I ostatecznie nie żałuję, że zdecydowałam się na lekturę "Ćmy", gdyż znalazłem w niej kilka elementów, które przykuły moją uwagę.
Ewa Los podjęła się ukazania różnic kulturowych między Europą a Bliskim i Dalekim Wschodem. Autorka przedstawia związek z muzułmaninem, i jak wiemy takie związki budzą w ludziach wiele wątpliwości i obaw. Związek z obcokrajowcem nie należy do łatwych i trzeba liczyć się z tym, iż mogą pojawić się różnice, spory i kłótnie. Jedynym wyjściem są po obu stronach są pewne ustępstwa i kompromisy. Martę i Mikaila (Turka mieszkającego w Londynie) dzieli niemal wszystko. Ale spojrzenie Mikaila na rolę kobiety w życiu mężczyzny zdaje się być tym najważniejszym, z czym Marta nie może się zgodzić. Bo czy jest w porządku wymuszanie na kochanej osobie, aby ta była mu bezgranicznie posłuszna i uległa we wszystkim? Czy na tym polega miłość? Moim zdaniem nie.
Nie mogłam zrozumieć naiwnej, infantylnej postawy Marty i jej lekkiego podejścia do życia. Brak perspektyw w małym miasteczku nie może tłumaczyć takiego zachowania. Dziewczyna nie patrzy przyszłościowo, nie chce nawet podejść do matury. Bywały jednak i takie momenty, kiedy udało się jej wzbudzić moje uznanie, bo to w gruncie rzeczy dobra dziewczyna o wielkim sercu.
"Czuję się jak ćma, która krąży w pobliżu świecy. Za chwilę się spali, ale jeszcze krąży upojona jej blaskiem i ciepłem."
Książka mimo swojej pokaźnej objętości sprawia, że czyta się wyjątkowo szybko. Wpływ na to ma lekki przystępny język. Jednakże część sformułowań i wątków się powtarza, więc można było to trochę okroić. Niemniej jednak całość wypada naprawdę dobrze, zwłaszcza że dzieje się bardzo dużo.
"Ćma" to klimatyczna powieść o skomplikowanej miłości, trudnych relacjach rodzinnych, niełatwych decyzjach i ich konsekwencjach, próbie naprawy popełnionych błędów. Polecam miłośnikom tureckich klimatów.
Cecylia jest wrażliwą i nieśmiałą zagubioną dwudziestolatką, całkowicie podporządkowaną ojcu, z którym łączą ją toksyczne relacje. Wydaje jej się, że...
Czy na pewno chcesz poznać wszystkie tajemnice przeszłości? Paweł czuje, że nie spotka go już w życiu nic dobrego. Od czasu wypadku, w którym zginęła...
Przeczytane:2020-08-30, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, Recenzenckie, #Z wątkiem kryminalnym, #Młodzieżowe nie tylko dla młodzieży,
Z klubu recenzenta serwisu nakanapie.pl zdobyłam bardzo interesującą powieść psychologiczno-obyczajową Ewy Los o wymownym tytule „Ćma”. Książka z racji swojej dużej objętości wymaga poświęcenia większej ilości czasu na lekturę, ale już na wstępie chcę Was zapewnić, że nie będzie to czas stracony.
Martę poznajemy, gdy kończy liceum i wkracza w dorosłe życie. Mieszka razem z mamą w niewielkim miasteczku na Podlasiu i największym jej marzeniem jest wyrwanie się z prowincji do wielkiego świata – na początku może być to Warszawa, ale z czasem na pewno wyprawa gdzieś dalej, do Europy, a może za ocean… Dążenie do realizacji tego pragnienia przesłania Marcie racjonalne podejście do świata łudzi dorosłych i sprawia, że dziewczyna pakuje się w coraz to nowe tarapaty. Niczym ćma lecąca do światła dziewczyna nie zważa na czyhające niebezpieczeństwo i niejednokrotnie parzy sobie, a może raczej porządnie przypala skrzydełka. Bohaterka w jakimś stopniu realizuje swoje marzenia, jednak płaci za to ogromną cenę, a konsekwencje jej postępowania i podjętych decyzji są brzemienne w skutki i wywierają wpływ na całe jej późniejsze życie…
Powieść Ewy Los to wartościowa lektura przede wszystkim dla młodych ludzi wkraczających w dorosłość. Mogą się oni uczyć na błędach bohaterki, mają szansę rozpoznać zagrożenia i prawidłowo odróżnić dobro od zła. Lektura tej książki służy za przestrogę z jednej strony, z drugiej zaś daje nadzieję i pokazuje siłę kobiety. To także interesująca historia dla rodziców nastolatków, którzy dzięki tej książce mogą rozpoznać symptomy pewnych alarmujących zachowań u swoich dorastających dzieci. Dla mnie, osoby dojrzałej, lektura „Ćmy” była przede wszystkim interesującą wyprawą w sferę ludzkiej psychiki. Przypatrywałam się w milczeniu decyzjom Marty i czekałam na moment, w którym dziewczyna wreszcie się opamięta. Naiwność i łatwowierność charakterystyczne dla młodego wieku w wydaniu Marty były dla mnie zdumiewające. Momentami miałam wrażenie, jakby bohaterka zupełnie straciła rozsądek. Można przecież popełnić błąd, można się sparzyć, ale… należy wyciągnąć wnioski, ponieść konsekwencje i przynajmniej starać się nie popadać w tarapaty. Marta natomiast tego nie potrafi, kocha kłopoty, a może raczej to kłopoty kochają Martę.
Powieść pomimo swojej dużej objętości – aż 750 stron, bardzo dobrze się czyta. Autorka pisze ciekawie wnikliwie analizując postępowanie bohaterów. Linia między dobrem i złem została wyraźnie zaznaczona, a niebezpieczeństwo balansowania przy tej granicy odpowiednio nakreślone. Nie mamy wątpliwości co jest dobre, a co złe, co można, a czego nie. Język jest prosty, zwyczajny, miejscami potoczny i dobrze pasuje do opisywanych wydarzeń. Nie znajdziemy tu opisów, czy ozdobników, nie ma patosu, czy poetyckości. Powieść oparta jest w znacznej mierze na dialogach, zdania są krótkie, informacyjne. Należy też zauważyć, że w powieści naprawdę dużo się dzieje. Akcja biegnie dość wartko, nie ma dłużyzn, co przy tak dużej ilości stron zasługuje naprawdę na uznanie. Trochę zawiódł moim zdaniem przekaz emocji. Wiemy, że one są, ale nie możemy ich poczuć.
„Ćma” jest opowieścią o marzeniach, o miłości, o determinacji, o sile ludzkiej psychiki i rozpaczliwym poszukiwaniu szczęścia w życiu za wszelką cenę. To historia, która jest przestrogą z jednej i nadzieją z drugiej strony. Jeśli tylko macie trochę więcej czasu na lekturę, to koniecznie sięgnijcie po historię Marty. Ta książka może Was zadziwić, zaskoczyć i dostarczyć sporo tematów do przemyśleń. Polecam serdecznie, bo warto!