MAŁE MIASTECZKA WSZYSTKO MAJĄ MAŁE -
POZA PAMIĘCIĄ
Wandzie przeszło przez myśl, że gdyby nie zwłoki w kałuży krwi, ten dom byłby idealny. Designerska rezydencja w środku lasu zasługiwała na coś więcej niż protokół z miejsca zbrodni. Dziwna śmierć, jakby sam ją sobie napisał... Popularny, uwielbiany, a jednak anonimowy autor, polski Stephen King dostający milionowe zaliczki.
Dlaczego niedawno interesował się ruinami radzieckiej bazy atomowej w pobliskim lesie? Czego szukał w miastach widmach? Prokurator Wanda Just i podkomisarz Piotr Dereń muszą zajrzeć w epokę, gdy zasieki z drutu kolczastego pilnie strzegły tajemnic, a za zdradę dostawało się bilet w jedną stronę. Oboje aż za dobrze wiedzą, że powtarzane kłamstwo nigdy nie stanie się prawdą.
Trzeci tom cyklu Wanda Just i Piotr Dereń, serii kryminalnej, hipnotyzującej jak True Detective.
WKRÓTCE EKRANIZACJA!
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2021-07-14
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
Pisarz tworzący pod pseudonimem? Nie jest to niczym nowym na rynku wydawniczym. W przypadku trzeciej części cyklu z prokurator Wandą Just i podkomisarzem Piotrem Dereniem zostałam jednak zaskoczona podwójnie. Okazało się, że pod pseudonimem Greta Drawska skrywa się dobrze mi znana i lubiana z wcześniejszych książek, choćby „Wśród nocnych cisz”, czy cyklu „Kobiety nieidealne” Małgorzata Hayles. Ale to dopiero połowa zaskoczenia, bo okazuje się, że i ofiarą w trzeciej części cyklu „Chichot” jest właśnie bardzo poczytny, piszący pod pseudonimem autor.
Czy tym samym autorka puszcza do czytelnika oko odsłaniając nieco kulisy rynku wydawniczego? A może próbuje nam uświadomić jakie niebezpieczeństwa ze sobą niesie ten zawód? W końcu jej bohatera ktoś potraktował niczym wampira z jego własnej powieści wbijając mu osikowy kołek prosto w serce.
W śledztwie, prowadzonym oczywiście przez mój ulubiony duet, pojawia się więcej podejrzanych, niż by sobie życzyli, a każdy z nich miał silną motywację by pozbyć się pisarza. Psychofan? Niewierna żona? A może ktoś usłyszał o gigantycznej zaliczce, którą autor otrzymał na poczet kolejnej powieści? Tylko czy została ona napisana?
Śledztwo prowadzi ich do Bornego Sulinowa, miasta widma. Czego szukał tam pisarz? Czyżby inspiracji do najnowszej książki?
Autorka, podobnie jak w każdej z części, tak i tym razem sięga do lokalnych legend, które dodają fabule tajemniczości. Zahaczamy jednak o historię bardziej współczesną, związaną z wyjściem w 1992 roku wojsk radzieckich z bazy wojskowej w Bornem Sulinowie. Poznajemy też pewną ówczesną historię miłosną, której konsekwencje mogą mieć wpływ na bieżące wydarzenia.
Podobnie jak w całym cyklu, tak i teraz podobała mi się nieoczywista, stopniowo rozwijająca się relacja pomiędzy głównymi bohaterami, pełna domysłów, niedomówień i wynikających z tego niepotrzebnych komplikacji. Również unikanie utartych schematów i naturalnie nasuwających się rozwiązań jest wizytówką tej serii. Autorka udowodniła, że świetnie radzi sobie zarówno thrillerach, jak i w tematyce obyczajowej i kryminalnej. Pisze z lekkością, ale również dużą dozą wrażliwości i wyczucia kreśląc bohaterów, z którymi niezmiernie łatwo się utożsamić.
Być może pamiętacie moje bardzo pozytywne opinie na temat książek Grety Drawskiej? No właśnie, Rytuał i Stos (a zwłaszcza ta druga) bardzo przypadły mi do gustu i nie mogłam doczekać się lektury trzeciego tomu tej serii. W końcu się doczekałam, a na mojej półce zagościł Chichot. Niech Was nie zwiedzie uroczy i zabawny tytuł - wbrew pozorom w powieści mało wesołości. Czy i ta książka mnie zachwyciła? O tym opowiem w tej recenzji.
W rezydencji w samym środku lasu zostają znalezione zwłoki polskiego pisarza, którego porównywano do Stephena Kinga. Choć tak uwielbiany, pozostawał anonimowy i nikt nie znał jego prawdziwego nazwiska. Co więcej, jego książki otrzymywały milionowe zaliczki. Czy to możliwe, że sam na siebie ściągnął tę tragedię? Czego pisarz mógł szukać w miasteczkach widmach oraz w ruinach radzieckiej bazy atomowej? Tego będą musieli dowiedzieć się prokurator Wanda Just i podkomisarz Piotr Dereń.
Przy recenzjach poprzednich części pisałam, że jeden z głównych bohaterów - Piotr Dereń, najpierw został potraktowany po macoszemu, a w drugim tomie został już przedstawiony znacznie lepiej. W przypadku Chichotu muszę napisać o ogromnym postępie autorki względem kreacji postaci. Podkomisarz zyskał swoje pięć minut i dzięki temu mogłam ze spokojem poznać jego charakter, jego rozterki oraz nadzieje na pewien obrót spraw.
W przypadku Wandy Just wszystko wyszło równie zgrabnie i ciekawie, a sama pani prokurator zyskała w moich oczach znacznie więcej sympatii. Przestałam na nią patrzeć jak na wiecznie zdystansowaną i dość oschłą kobietę, a zauważyłam w niej po prostu człowieka, który szuka jakiegoś punktu zaczepienia i który wbrew własnym słowom potrzebuje bliskości drugiej osoby. Czy powtórzę się, jeśli napiszę, że tutaj również zauważyłam znaczny progres autorki? Być może, ale tak właśnie się stało.
Skoro o progresie wspomniałam, to i o samym stylu pisania również wypadałoby coś napisać. Greta Drawska widocznie rozwinęła swój warsztat, a wpływa to tylko i wyłącznie pozytywnie na przyjemność podczas lektury jej powieści. Może i Chichot nie wciągnął mnie tak, jak Stos, ale i tak jestem pod ogromnym wrażeniem. Myślę, że patrzenie na to, jak rozwija się autor i w jaki sposób poprawia swój warsztat, jest jedną z lepszych rzeczy w byciu czytelnikiem.
Wątek zabójstwa autora niezwykle poczytnych pisarzy okazał się dla mnie czymś bardzo ciekawym i jednocześnie dość budzącym niepokój. Mam szczerą nadzieję, że w rzeczywistości coś takiego nie będzie miało miejsce. Z drugiej też strony mam jednak świadomość tego, że taka sytuacja z dużym prawdopodobieństwem się rzeczywiście nie wydarzy, ponieważ zakończenie Chichotu było zaskakujące i dość nieoczekiwane, patrząc na wszystkie poszlaki, jakich doszukali się Wanda i Piotr. Wydaje mi się więc, że możemy być spokojni o naszych ulubionych autorów.
Ten tom sprawił mi czytelniczą przyjemność i naprawdę dobrze było wrócić do tych bohaterów. Mimo tego, że prawdopodobnie jest to ostatni tom trylogii, to mam nadzieję na kolejne części. Związałam się z tymi bohaterami i z ogromną chęcią wróciłabym do nich przy okazji kolejnych tomów. Czy tak się stanie? Liczę na to.
Jeżeli szukacie dobrych kryminałów na (jeszcze) letnie i zbliżające się jesienne wieczory – z całego serca polecam Wam właśnie te książki.
Pośród lasów, otoczony jeziorem, stał samotny dom. Ludzie wiedzieli, że mieszka tam młoda nauczycielka języka polskiego wraz ze swoim mężem. Gdy więc do okolicznych mieszkańców doszła wiadomość, iż ów tajemniczy mężczyzna -jakim zapewne im się jawił, nikt bowiem nic o nim nie wiedział- został zamordowany, każdy był w szoku. Tym większym, gdy na światło dzienne wyszła informacja, iż Jakub Tomaszyński był sławnym pisarzem znanym pod pseudonimem Pan Tom. Prokurator Wanda Just i podkomisarz Piotr Dereń szukają wskazówek w książkach zmarłego, gdyż ktoś zamordował go w dość specyficzny sposób, na wzór morderstwa w jego ostatniej książce pt. "Krew"- wbijając mu osinowy kołek prosto w serce. Niczym wampira- a właśnie taki motyw przewija się w ostatnim utworze Pana Toma. Pierwszą podejrzaną jest oczywiście zdradzająca Tomczyńskiego żona. Ale czy ów stary jak świat motyw jest tym właściwym...?
Wanda Just i Piotr Dereń muszą cofnąć się wiele lat wstecz, do historii znanej tylko nielicznym.
Gdzieś pośród licznych książek umknął mi tom drugi owej serii. Na szczęście autorka nie daje odczuć, że historia ma jakąś wyrwę. Opis od wydawcy zapowiadał bardzo ciekawą historię, więc z niecierpliwością czekałam na moment, w którym będę mogła rozpocząć przygodę z tą dwójką bohaterów.
Coś mnie jednak ominęło przez brak lektury tomu drugiego. Niemalże od samego początku czuć tę specyficzną aurę między dwójką naszych głównych bohaterów: niedopowiedzenia, napięcie, być może rodzące się uczucie. Takie drobne iskierki, świadczące o obopólnym zainteresowaniu, rzucające się w oczy nawet nam, czytelnikom. Przyznam szczerze, że bardzo mnie owe odkrycie zainteresowało...
Ale wracając do rzeczy, czyli do śledztwa. Początkowo zdawałoby się, że zamieszana jest tylko żona denata; szybko jednak na jaw wychodzi, iż wdała się w romans z młodszym od siebie uczniem. Teraz i on trafia do grupy podejrzanych. Kryje się za tym jednak o wiele ciekawsza historia, która sięga młodości kilku osób...
Bezdyskusyjnie Wanda Just i Piotr Dereń to jeden z ciekawszych (i skuteczniejszych) policyjno- literackich duetów, o jakich zdarzyło mi się czytać. Już nawet nie przez wzgląd na to specyficzne napięcie między nimi, lecz na sposób rozwiązywania spraw. Oboje są inteligentni, błyskotliwi, dają radę nawet z najbardziej skomplikowaną sprawą. Mają w sobie to "coś", co skłania czytelnika do sięgania po kolejne książki z nimi w roli głównej.
Czytałam Chichot jednym tchem. Byłam bardzo ciekawa, kto okaże się sprawcą, bowiem wszystkie moje "obstawienia" okazały się fiaskiem. Autorka raczy nas także rozdziałami dotyczącymi przeszłości jednej z bohaterek, oczywiście ciężko jednak pewne postacie przypisać do obecnych. Czyta się szybko, sprawnie, a żebyśmy nie narzekali, że tylko śledztwo i śledztwo- mamy również wątki prywatne.
Zakończenie... podobało mi się, i jednocześnie nie. Dowiedziałam się w końcu, kto stał za zabójstwem pana Toma i w dodatku ta osoba w ogóle nie znajdowała się w kręgu moich podejrzeń, a z drugiej strony nie było efektu "wow". Niby wszystko do siebie pasowało i jak wspomniałam wcześniej nie wzięłam owej osoby pod uwagę, ale mimo to czegoś mi tu brakowało. Niemniej jednak wciąż uważam, że trzeci tom serii udał się pani Drawskiej bardzo dobrze. I oby tak dalej!
Prawie rok temu miałam okazję przeczytać kryminał pod tytułem „Rytuał”. Był on reklamowany jako debiut napisany przez Gretę Drawską. Był na tyle dobry, że bez wahania sięgnęłam po kontynuujące, czyli „Stos”. Bardzo polubiłam obie książki i czekałam na kolejną. W końcu ukazał się „Chichot”, a wraz z nim informacja, że Greta Drawska to pseudonim Małgorzaty Hayles, która swój pisarski debiut już miała, a cykl o Wandzie Just i Piotrze Dereniu jest jej tylko debiutem kryminalnym. Ta informacja nie zniechęciła mnie do czytania trzeciej części. Tak samo byłam jej ciekawa.
Z wielką radością wróciłam do świata prokurator Wandy Just oraz podkomisarza Piotra Derenia. Historia zaczęła się od kolejnego ciekawego morderstwa. Wraz z bohaterami rozwiązywałam sprawę i dochodziłam do tego co tak naprawdę się stało i kto jest mordercą pisarza, który ukrywał się pod pseudonimem. Autorka bardzo umiejętnie wodziła mnie za nos i dopiero na sam koniec dowiedziałam się kto był mordercą. Miałam swoje podejrzenia, lecz nie do końca się one sprawdziły.
„Chichot” to pełen tajemnic z przeszłości kryminał, który czyta się w ekspresowym tempie. Oprócz prowadzonego śledztwa ważni są tu także bohaterów z wymiaru sprawiedliwości, których poznaliśmy w poprzednich tomach. W ich życiu prywatnym także nie ma nudy. Stale coś się dzieje i w końcu zadziało się coś na co liczyłam od pierwszego tomu. Jeśli jesteście ciekawi o co chodzi to koniecznie zapoznajcie się z tą serią. Mi zostaje cierpliwie czekać na kolejną książkę pani Drawskiej.
Kolejna ciekawa sprawa, którą starają się rozwikłać komisarz Piotr Dereń i prokurator Wanda Just. Znany pisarz został zamordowany. Nieznane fakty stopniowo wychodzą na światło dzienne. Komisarz Dereń spotyka się z Joanną. Agata nie jest szczęśliwa w swoim małżeństwie, a Tobiasz nadal ją chroni.
Wokół głowy przybitej do drzewa krążą muchy. W jednym oku tkwi włócznia, a wyryty pod spodem pogański symbol wskazuje na to, że na wzgórzu...
Trzydziestoletnia Anna zrobiła wszystko, by odciąć się od przeszłości, a teraz z córeczką, narzeczonym i jego nastoletnią siostrzenicą zaczyna budować...
Przeczytane:2024-09-10, Ocena: 5, Przeczytałem,
Małe miasteczka wszystko mają małe, oprócz pamięci.
Zamordowany mężczyzna, z kołkiem osinowym wbitym w klatkę piersiową, okazuje się być poczytnym pisarzem, ukrywającym się pod pseudonimem Pan Tom. Dochodzenie w tej sprawie idzie jak po grudzie. Każdy obiecujący trop okazuje się nie tym, na co liczyli, jednak Wanda i Piotr nie poddają się tak łatwo. Gdzieś tam wyłania się Borne Sulinowo, a w nim historia sprzed wielu lat.
Mówi się, że najlepsze książki to te, w których autor wie o czym pisze, czyli o tym co dobrze zna. W tej części, mogę to stwierdzić z całą pewnością, potwierdza się to doskonale.
Podobała mi się cała seria, po zakończonym "Stosie" byłam pewna, że to najlepsza część, a jednak będąc już w trakcie "Chichotu" miałam podejrzenia, że się mylę. Gdybym miała ocenić każdy tom, to począwszy od pierwszego, każdy kolejny podobał mi się bardziej. Podobały mi się intrygi, klimat, tło społeczne i historyczne (wątek Sydonii ), oraz postaci. Polubiłam Wandę i Piotra, będzie mi ich brakowało. Kryminalnie, dla mnie bez zarzutu. Polecam.