Wydawnictwo: Nowa Proza
Data wydania: 2011-04-23
Kategoria: Duchowość, religia
ISBN:
Liczba stron: 288
Wm. Paul Young "Chata"
Historia opowiada o ogromnym bólu po stracie kochanego dziecka. Mack wyrusza wraz ze swoimi dziećmi na wspólny weekend w góry. Ostatniego dnia pobytu najmłodsza córka zostaje porwana przez seryjnego mordercę. Poszlaki wskazują na zamordowanie dziewczynki, lecz policja nie może znaleźć ciała. Mack zostaje pogrążony w smutku, rozpaczy i cierpieniu. Ma wielki żal do Boga, że nie uratował ich od nieszczęścia. Pewnego dnia w skrzynce pocztowej znajduje list od Boga. Stwórca zaprasza go do chaty, w której znaleziono poplamioną krwią sukienkę małej Missy.
Książka wywołała u mnie mieszane emocje. Na początku odczuwałam przygnębienie i współczucie, śledząc losy rodziny Macka. A gdy doszłam do części spotkania z Bogiem odczuwałam rozczarowanie, i miałam ochotę odłożyć lekturę. Myślałam sobie: "Co za bzdury i niedorzeczność." Lecz byłam bardzo ciekawa jak zakończy się ta powieść. Nasz Stwórca w tym dziele jest ukazany jako dobroduszny, kochający wszystkich bez wyjątku ludzi. Nie jest zły, surowy czy gniewny. Wyobrażenie o nim miałam podobne co główny bohater, że okaże się jako stary, siwiejący mężczyzna z długą brodą... W książce jest ukazany nieco inny obraz Trójcy Świętej aniżeli w Biblii.
Czy "Chata" wpłynie na moje życie dość szczególnie? Hmm... tego nie wiem.
Przebaczenie, miłość, osiągnięcie zrozumienia, oczyszczenie sumienia.
Jak Bóg moze byc sprawiedliwy skoro pozwala by źli ludzie krzywdzili niewinne dzieci? Takie pytanie zadają sobie ludzie którym los niewyobrażalnie doświadczył. I to właśnie na pytanie"Gdzie jest Bóg w świecie tak pełnym niewysłowionego bólu"ma odpowiadać "Chata" Williama P. Younga.
Po książkę sięgnęłam w tamtym roku. Do kin trafiła wtedy jej ekranizaca, a wychodząc z założeni "najpierw książka, potem film", zdecydowałam się ją zakupić.
Mackenzie Philips zabiera swoje dzieci na rodzinną wycieczkę, jednak w trakcie jej trwania ktoś porywa jego najmłodszą córkę Missy. Mimo poszukiwań i policyjnej obławy nie udaje się znaleźć Missy, a wszelkie ślady świadczą o tym że została zamordowana. Rodzina przeżywa stratę, szczególnie Mac, który za całe zdarzenie obwinia siebie. Pewnego, dnia dostaje list od...Boga, który zaprasza go do chaty w której Missy najprawdopodobniej została zamordowana. Wbrew rozsądkowi Mac postanawia je przyjąć.
Podczas czytania towarzyszyła mi cała gama uczuć. Początek niesamowicie mnie zaciekawił. Czekałam w napięciu jak rozwinie się sytuacja. Akcja była wartka, pismo lekkie, fabuła wciągająca i nagle doszłam do momentu przesiąkniętej teologią, filozofia i kwestiami religinymi. Musiałam naprawdę się wczytać, a że jednocześnie chciałam zrozumieć musiałam po trochu analizować każdy fragment.
Mimo momentami nieprzystępnych dla mnie treści ostatecznie dałam się wciągnąć w ten idylliczny świat stworzony przez autora, raj w którym Bóg (Tata) jest ciepły, wesoły i ludzki. Co szczególnie mi się spodobało to ukazanie Boga jako czarnoskórej Murzynki, autor zburzył tym samym utarte schematy i wyobrażenia o tym jak Bóg wygląda, jak się zachowuje i co nim kieruje.
Chata" opowiada o niewyobrażalnej stracie i towarzyszącym mu smutku, o gniewie, zwątpieniu i szukaniu sensu życia i Boga. Wreszcie mówi o mimo krzywd i miłości. Nie można zaprzeczyć ze jest to książka jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna.
"Chata" to według mnie książka skierowana do każdego, bez względu na to z jaką religią się utożsamiamy i czy w ogóle.
„Chata” to piękna, wartościowa i głęboka w swojej wymowie opowieść, którą z powodzeniem można zaliczyć do lektur z rodzaju INNE NIŻ WSZYSTKIE. Mnie takie książki zazwyczaj bardzo przypadają do gustu, ponieważ potrafią mnie zaskoczyć i przekonać, że czytam coś zupełnie nowego. Początkowo historia opowiadana przez W.P. Younga zapowiada się dość zwyczajnie. Mackenzie Allen Phillips to ojciec rodziny, który musi zmagać się z trudną przeszłością. Niekochany i bity przez ojca w dzieciństwie szybko się usamodzielnił. Stworzył szczęśliwą rodzinę z Nanette i wspólnie doczekali się pięciorga dzieci. Niestety pewnego feralnego weekendu przed laty jego najmłodsza córeczka Missy została porwana przez seryjnego zabójcę dzieci i dziewczynki nigdy nie odnaleziono. Mack, podobnie jak cała jego rodzina zmaga się z traumą po tym wydarzeniu. Przez lata jego serce ogarnia Wielki Smutek, a swoją złość, ból i frustracje mężczyzna wyładowuje na Bogu, którego obwinia za to, co go spotkało. Pewnego zimowego wieczoru bohater otrzymuje dość osobliwy list z propozycją spotkania, które miałoby się odbyć w starej chacie, gdzie przez laty odnalazł z policją ślady krwi i sukieneczkę Missy. Mężczyzna nie wie co sądzić o tej wiadomości, nie zna nadawcy, a lakoniczny podpis „Tata” niewiele mu mówi zważywszy, że jego ojciec zmarł kilka lat wcześniej. Pomimo tej dość niedorzecznej sytuacji Mackenzie decyduje się odbyć podróż do oddalonego o setki mil miejsca. Dotarcie na miejsce zajmuje mu sporo czasu, a chata ukryta pośród leśnej głuszy wydaje się być jeszcze bardziej zrujnowana i opuszczona. Wewnątrz jest pusto i głucho, nikt na Macka nie czeka. Sfrustrowany mężczyzna uświadamia sobie, że ktoś zakpił sobie z niego i postanawia niezwłocznie wrócić do domu…
I w tym miejscu kończy się zwyczajna opowieść, a rozpoczyna niesamowita przygoda z Tatą, Jezusem, i Soraju w roli głównej. Okazuje się, że to właśnie Oni czekają na Mackenziego, aby pomóc mężczyźnie zmierzyć się z Wielkim Smutkiem i jego zwątpieniem.
„Nie lekceważ cudu łez. One mogą być uzdrawiającymi wodami i strumieniem radości. Czasami są najlepszymi słowami, jakie potrafi wypowiedzieć serce.”
„Chata” to ciekawa i emocjonująca opowieść o relacjach człowieka z Bogiem, napisana w niezwykle prosty i przystępny sposób trafia głęboko do serca i sumienia. Autor wykazał się dużą odwagą pisząc o cienkiej granicy pomiędzy światem ziemskim i boską wiecznością. Próbuje dać odpowiedź na pytania, które od wieków nurtują człowieka, a na które nierzadko nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Opowieść tchnie obiektywizmem i skierowana jest do każdego z nas bez względu na kolor skóry, wyznanie i przekonania. Ta historia jest jasna, czytelna, zrozumiała i niepowtarzalna. Budzi emocje, skłania do zastanowienia, a czasami nawet odmienia życie. Ale czy tak się stanie zależy już tylko od nas samych. Naprawdę warto po nią sięgnąć.
Polecam.
Najpierw cudowne życie u boku żony i trójki dzieci, a później nagła strata, brutalne porwaniejednej z córek Mackenziego - Missy. Czy w tak okrutnym momencie znajdzie się jeszcze miejsce dla Boga? Czy wiara będzie silniejsza niż seryjny porywacz i złamane serce po stracie?
Cała historia zaczyna się jednak długo przed porwaniem Missy, bo w czasie dzieciństwa głównego bohatera - Mackenziego. W filmie ten moment jest dokładnie pokazany, wszystko mamy wyłożone jak na tacy, w książce jednak musimy sobie to dopowiedzieć, bo wiemy tylko tyle, że postać miała problemy z ojcem, a później jak się okazuje może też mieć go na sumieniu.
Następnie przenosimy się do momentu, w którym główny bohater postanawia wyjechać na miły wypoczynek ze swoimi dziećmi, tylko on i jego pociechy. Zapowiada się świetny wypoczynek, jednak wszystko ulega natychmiastowej zmianie, kiedy znika Missy. Poszukiwania nie dają rezultatów. Policja natrafia na ślad... Znajdują w opuszczonej chacie zakrwawione ubrania dziewczynki, ostatecznie zostaje ona uznana za zmarłą mimo nieodnalezienia ciała.
Kilka lat później Mackenzi dostaje list, a raczej zaproszenie do tej chaty. Początkowo uważa to za nonsens, jednak później postanawia tam pojechać. Po dotarciu na miejsce bohater zastaje tam Bogaw postaci czarnej kobiety, Jezusa w postaci żydowskiego robotnika i Sarayu, która uosabia Ducha Świętego. Spotkanie jest w pewnym sensie procesem uzdrowienia duszy Mackenziego.
Tym razem muszę przyznać, że książka wypada lepiej niż ekranizacja. Czyta się ją bardzo przyjemnie, chociaż muszę ostrzec potencjalnych czytelników przed tym, że na początku powiewa nudą! Musicie dotrwać do momentu z Missy, później w końcu zaczyna się rozgrywać akcja! :)
Książka, niestety, totalnie nie w moim guście, pożyczona mi przez znajomą abym przeczytała i wyraziła opinię. Cóż, lektura totalnie mnie nie przekonała. Pomysł ciekawy i ryzykowny: spotkanie czlowieka z Trójcą Świętą, tylko to wykonanie... Nie czułam emocji bohatera: oszołomienia, entuzjazmu, wzruszeń, tylko lekkie zażenowanie. Chyba nie jest to typ religijności z jakim się spotkałam i akceptuję.
Nie jesteś sam!
Książka ta to można powiedzieć dzieło religijno - fantastyczne. Wciąga już od pierwszej strony i nie można się od niego oderwać.
Czytelnik wraz z głównym bohaterem wczuwa się w sytuację, kiedy to jego dziecko zostaje zamordowane. Przez odpowiednie środki czytelnik ma wrażanie jakby to jego samego dotyczyła ta tragedia. Tutaj wszystkie uczucia przeżywa się razem z bohaterem, który walczy ze sobą, wyrzuca Bogu, że dopuścił do tej tragedii.
Razem z nim doświadcza się miłości Trójcy Świętej, która w sposób przepiękny jest tu opisana.
Doznaje się także przebaczenia i radości wiary. Chyba o to autorowi chodziło i to mu się udało osiągnąć.
Polecam do czytania wziąć sporą ilość chusteczek. Będą potrzebne.
Od początku informuję, że potraktowałam tę książkę jako coś więcej niż tylko wymyśloną przez kogoś historię. "Chata" jest przesłaniem, a przynajmniej dla mnie. Nie wiem, czy wydarzenia w niej opisane wydarzyły się naprzwdę, ale jedno jest pewne - mogło tak być. Obraz nawrócenia Macka jest odbiciem drogi wielu chrześcijan. Dlatego nie jestem w stanie ocenić tej książki obiektywnie. Może i jest skomplikowana, czyta się trudno, skłania do przemyśleń i nie wiem co tam jeszcze. Dla mnie była kolejnym drogowskazem i wsparciem od Niego.
Polecam wszystkim wierzącym praktykującym i zgłębiającym Jego tajemnicę.
Chwała Panu!
Od dłuższego czasu leżakowała ta książka na moim czytniku. Patrzyłam na ten tytuł, ale zawsze inny stawał na piedestale czytelniczym. Aż w końcu, po przeszło 3 latach, chwyciłam za ,,Chatę". I powiem Wam, że sprawdza się powiedzenie ,,lepiej późno niż wcale".
To niesamowita historia, pełna emocji. Historia udręczonego mężczyzny, który spędza weekend w pewnej opuszczonej chacie, ale nie sam, bowiem towarzyszy mu... sam Bóg , w trzech osobach : Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Ileż odpowiedzi jest zawartych w tej lekturze! A ileż mądrości! Na temat sensu istnienia, samego Boga, istoty bólu i cierpienia. Myślę, że każdy z nas zadaje sobie podobne pytania, które zadawał tytułowy bohater Mackenzie. I tu może uzyskać na nie odpowiedzi... tak jak on uzyskał.
Mnie się bardzo podobała ta historia, a czytanie jej to był istny balsam na me serce i duszę. Ja po tej lekturze czuję się ... spokojniejsza i pełna nadziei. Wspaniała lektura, która na długo pozostanie ze mną.
Szczerze polecam.
Niektórzy z Was mają takie zmyślne określenie dla książek odkładanych na kupkę i przekładanych w czasie z czytaniem bo coś Was od nich odrzuca. Mówicie na to ,,stos hańby". Bardzo mi się to określenie spodobało i postanowiłam uczcić ten fakt wybierając ze swojego stosu jedną z ,,pohańbionych" pozycji. Zalegała mi długo. Kilka lat. Prezent od znajomych, których ponoć ta książka zainspirowała do dokonania zmian w życiu.
Jak było w moim przypadku?
Bajkowo, baśniowo, nierealnie i dla mnie nie do przyjęcia. Wśród tych mnóstwa opinii, wręcz peanów na cześć tej pozycji ja nie odnalazłam fenomenu tej książki. Nic mnie w tej książce nie wzruszyło, nie poruszyło i nie skłoniło do myślenia. Same tzw. ,,prawdy objawione". Zachowanie głównego bohatera po tragedii jaka go spotkała jest typowe dla ludzi w podobnych sytuacjach życiowych więc autor żadnej Ameryki nie odkrywa. Zaprzeczanie, nieakceptowanie śmierci i obwinianie Boga to mechanizmy, którymi ludzie w traumie posługują się od zawsze. Ta cudowna przemiana bohatera to nic innego jak akceptacja i pogodzenie się z faktem śmierci dziecka, któraż to jest nieodwracalna. Mnóstwo przerysowanej metafizyki, naiwne studium o boskiej miłości i ludzkim cierpieniu.
Generalnie było nudno.
Obejrzałam też film dla porównania. Poziom odrealnienia wzniósł się tutaj na wyżyny. Jedyne, co z filmu jest warte uwagi to przepiękna piosenka ,,Keep your eyes on me".
Jedyne, co zmieniło się w moim życiu po przeczytaniu tej pozycji to to, że o jedną hańbę jestem do przodu :)
Piękna opowieść o Miłości, której czasem nie rozumiemy, a która jest najlepszym, co może nas w życiu spotkać. Skłania do refleksji, o co byśmy spytali i co powiedzieli, gdyby to nam dane było spędzić weekend z Bogiem.
"Chata" jest, przede wszystkim, opowieścią o relacjach człowieka z Bogiem.
Mack to szczęśliwy człowiek, dumny ojcec. Wyjeżdźa z trójką swoich dzieci na wakacje. Pozornie bezpieczna wycieczka zamienia się w koszmar. Najmłodsza córka Macka zostaje porwana i brutalnie zamordowana.
Od tamtego dnia Mack pogrąża się w smutku i obwinia się za śmierć dziecka.
Pewnego dnia Mack otrzymuje list od Boga, który zaprasza go na spotkanie w chacie, w której parę lat wcześniej znaleziono ślady zamordowania jej córki.
Mack sceptycznie podchodzi do listu ale mimo to decyduję się na podróż. To, co tam spotyka, przerasta jego najśmielsze oczekiwania.
Mack przez cały pobyt w chacie prowadzi rozmowy z Trójcą Święta. Przejawiają mu się w róznych postaciach. Starają się pomóc, pokazać, że cały jego ból i cierpienie są częścią jakiegoś planu.
Książka porusza tematykę wiary, miłości, przebaczenia, cierpienia duszy. Czytając tę pozycję człowiek zastanawia się nad swoim życiem, nad dobrymi i złymi uczynkami, nad wartościami, które należy pielęgnować i wzbogacać.
Historia opisana w "Chacie" zmusza do refleksji na temat własnego życia i postępowania. Ujawnia, że nigdy nie możemy spodziewać się czegoś co zakładamy za pewne. Porusza temat religijny, w sumie, to cała jest na temat Boga i człowieka, i ich relacji.