Wydawnictwo: Zielona Sowa
Data wydania: b.d
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 168
W wielkim mieście wielkich Niemiec Joanna Lipska codziennie przechodziła około wielkiego gmachu, którego front teraz właśnie rozszerzano j przyozdabiano...
Główną bohaterką opowiadania jest Joanna Lipska, skromna i uboga dziewczyna mieszkająca z bratem-urzędnikiem w starostwie. Pewnego dnia otrzymuje propozycję...
Ocena: 5, Przeczytałam,
Uwaga - spojler!
Sposób przedstawienia samobójstwa i sugestie jego przyczyn.
Eliza Orzeszkowa w Chamie samobójstwu poświęciła zarazem dużo i niedużo miejsca. Skąd owa rozbieżność? Jest ona wynikiem opozycji między częstymi przesłankami, że do tego czynu dojdzie, i faktycznym aktem autodestrukcji.
Lektura pozwala nam sądzić, że autorka (skądinąd po raz kolejny) skupiła się na ukazaniu społeczeństwa, a przede wszystkim głównych bohaterów, jako „prawdziwych” ludzi. Trafia do nas dobrze odmalowany obraz ludzkich przeżyć, emocji i postaw. Tak więc możemy obserwować, jak dynamicznie (i w pewien sposób nawet cyklicznie) zmienia się w powieści Franka. To postać od początku niespokojna, która wycisza się i koi swoje nerwy jedynie na moment, wszystko jej się szybko nudzi i często wpada ze skrajności w skrajność. Ponadto niezmiennie towarzyszy jej poczucie wyższości nad pozostałymi mieszkańcami wioski, mimo burzliwej przeszłości. Ten krótki rys osobowości jest niezbędny jako punkt wyjścia do ustalenia przyczyn samobójstwa.
Uważny czytelnik z pewnością zauważy, że niepokój Franki narasta wraz z tokiem wydarzeń. Powoli traci ona równowagę psychiczną, choć już przy pierwszej szczerej rozmowie na wyspie przyznaje Pawłowi, że niepokojące objawy pojawiły się kilka lat wcześniej. Rozwój choroby jest wyraźnie dostrzegalny. Franka po powrocie z miasta czuje się lepiej. Leki zalecane przez specjalistów jednak tylko wytłumiły chorobę. W późniejszym czasie staje się niebezpieczna dla otoczenia –grozi innym(Chatę podpalę! Dzieci poduszę! Prom porąbię![…] ja na was policję i sędziów posprowadzam… ja pani z panów… Wszystkich was chamów zgubię…)[1], chce też otruć Pawła w odwecie za to, że ją pobił po zdradzie.
Choroba ostatecznie prowadzi do tragicznego zakończenia. U Franki wyraźnie objawia się rozdwojenie jaźni. Początkowo zamiera bez ruchu, praktycznie w pół kroku, wpatruje się z przestrachem w ściany. Dalej, już podczas rozmowy z Marcelą, sama mówi, że boi „tej drugiej”, strasznej – bo jednocześnie siebie samej. Ciągle ją widzi i podejrzewa, że niedługo może znów coś złego zrobić innym przez to, w jakim stanie się znajduje.
Każdy powinien się zgodzić, że głównej przyczyny rozwiązania ostatecznego (w dosłownym tego słowa znaczeniu) wybranego przez Frankę należy upatrywać w jej chorobie psychicznej. Motywacja bohaterki nie jest jednak jednoznaczna. Z jednej strony mamy wrażenie, że decyzję (zasugerowaną mimochodem podczas rozmowy z żebraczką) podejmuje ze względu na innych, po to, by nikogo więcej nie skrzywdzić. Jednak odczucie to mija dość szybko. Stanowi raczej jeden z czynników złożonego problemu. Franka bowiem po wybawieniu przez Pawła od więzienia oprócz wyrzutów sumienia ma do niego ogromne pretensje za to, co zrobił[2]. Dobroć Pawła tym razem wyrządziła w jej psychice bardzo duże szkody. Nie potrafiła pojąć, jak można wybaczyć tak potworny czyn: Zabił on mnie tą swoją dobrocią, zamordował tak, że już żyć na świecie nie mogę… z samego strachu żyć nie mogę…[3] Kobieta wspominała również, że jej źle „w środku”. Sądzę również, że niebagatelny wpływ na rozwój choroby i ostateczny wybór Franki miało wzajemne niezrozumienie małżonków, którzy tworzyli z pozoru rodzinę, ale tak naprawdę każde z nich żyło własnym życiem, z własnymi przekonaniami i własną wizją świata – jedynie obok siebie, nie razem.
Od momentu powzięcia ostatecznej decyzji akcja staje się dynamiczna, choć jednocześnie ma się wrażenie, że autorka chce zwrócić uwagę na niektóre szczegóły. Franka działa wręcz tak, jakby planowała swoją śmierć od dawna. Przy wieczerzy karmi Chtawiana, jest z pozoru spokojna, choć - jak zauważa narrator: Gdyby biegły jaki psychiatra w tej chwili na nią patrzał i widział ten nieruchomy, przepaścisty, czarny smutek, który napełniał jej zapadłe oczy, zrozumiałby może, iż psyche jej jak motyl z pokaleczonymi skrzydłami trzepotała znowu nad samą wąską linią, przytomność z obłędem, rozum z szałem rozgraniczającą.[4] Dalej Orzeszkowa poświęca miejsce na dokładny opis przygotowań do samobójstwa. Franka po posiłku wyciąga ze swej skrzynki twardą, kolorową taśmę, dziahą zwaną[5] i oplata nią swój miejski kaftan (reszta stroju raczej wiejska – samodziałowa spódnica i różowy fartuch). Żegna się z synem, krótko go całując, prosi Pawła o opiekę nad nim i kłania się nisko mężowi, po chłopsku. Gdy ten zasypia, wymyka się cicho z domu.
Śmierć Franki jako „pani z miasta” nie mogła być zwyczajna. Wywołała z domów wielu mieszkańców, wieszając się w miejscu publicznym, obok cmentarza, w miejscu, gdzie pomiędzy dwoma starymi sosnami stoi krzyż. Skądinąd to symboliczne miejsce, gdyż kilka lat wcześniej biła się tam w piersi, przyrzekając Pawłowi, że się poprawi. Ta klamra kompozycyjna użyta przez Orzeszkową jeszcze bardziej uwypukla tragizm zakończenia. Bowiem pod tym krzyżem – w szczęściu – zaczął się związek dwojga ludzi, a kilka lat później tragicznie zakończył. Ubiór Franki i kolorowa taśma, na której zawisła, też z pewnością zwracały uwagę gapiów. Samą śmierć obserwujemy jednak z dystansu. Jej opis nie zajmuje nawet strony, gdzie jedyną informacją potwierdzającą domysły czytelnika jest wspomnienie o różowym fartuchu Franki szamoczącym przez chwilę na wietrze, gdy Paweł wybiegł z chałupy.
Wybór choroby psychicznej jako głównego powodu samobójstwa powieściowej Franki wydaje się właściwy po doczytaniu dodatku na temat Chama na końcu książki. Znajduje się tam bowiem fragment recenzji tej pozycji pióra Marii Konopnickiej, z którego dowiadujemy się, że bohaterowie powieści mieli swoje pierwowzory w otoczeniu Orzeszkowej i cała historia, oprócz samobójstwa Franki, jest prawdziwa. Autorka tak tłumaczy tę zmianę: Widzisz, powieść ma swoje wymagania, a raczej ma je czytelnik powieści. On chce być raz na zawsze zaspokojony, co do losu bohaterów; chce pewności, że już skończył z nimi swoje rachunki. […] Czytelnik chce przestać cierpieć w bohaterze swoim. Cieszy się, gdy bohater nabiera statku, żeni się według serca lub w inny jaki sposób dobro swoje osiąga; wzdycha – ale także czuje pewną ulgę, gdy postać powieściowa, która budziła jego zajęcie, wymazaną zostaje z liczby żyjących. Rozcięte pasmo zawikłań pozwala mu odetchnąć swobodnie. Czytelnik, który pochowa nieszczęsnego bohatera swej powieści, odzyskuje dobry humor, apetyt i równowagę wewnętrzną. […] Jest to zresztą jedyny szczegół, który w „Chamie” odstępuje od rzeczywistości. Poza nim cała osnowa powieści jest najprawdziwiej prawdziwą.[6]
Ilość przesłanek świadczących o tym, że coś niedobrego dzieje się z główną bohaterką powieści i prowadzi to do coraz gorszych skutków oraz powodów jej decyzji o samobójstwie, w tekście znajdziemy mnóstwo. Sam akt autodestrukcji jest wyrażony za to jedynie gwałtownym powiewem wiatru, szarpiącym fartuch zmarłej i gromadą gapiów. Wiadomo jedynie, że zawisła. Informacje te zajmują nieporównywalnie mało miejsca wobec wszelkich szczegółów składających się na wybór Franki. Może to być spowodowane chęcią ukazania „prawdziwego” człowieka, jego rozwoju (także rozwoju choroby psychicznej) i wykazania złożoności zarówno natury ludzkiej, jak i problemów psychicznych oraz relacji międzyludzkich. Można również wziąć pod uwagę słowa samej autorki, gdzie przyznaje, że bazowała na prawdziwej historii. Wówczas, „znając” swoich bohaterów, miała dobry ogląd sytuacji i mogła wyłuszczyć szczegóły wspólnego życia i rozpadu relacji małżeńskiej. Samobójstwo było jedynie „doklejone” do historii właściwej, dlatego zajmuje niewiele miejsca, a na celu ma jedynie zaspokojenie czytelnika, jak sugeruje sama Orzeszkowa.
[1] E. Orzeszkowa, Cham, wyd. 2, Warszawa, Książka i Wiedza 1949, s. 209.
[2] Pogodziła się już ze swoim losem i ciężkimi warunkami, które ją czekały w więzieniu za popełniony czyn, aczkolwiek najpierw chciała uciec od odpowiedzialności przez śmierć – już wtedy szukała sznura i gwoździa.
[3] E. Orzeszkowa, dz. cyt., s. 244.
[4] Tamże, s. 246.
[5] Tamże.
[6] Tamże, s. 256-257.