Dalszy ciąg piątego tomu powieści. Kontynuacja bestsellerowej serii irlandzkiej pisarki L.A. Casey.
Alannah Ryan zmaga się z demonami: nawiedzająca ją w snach twarz zamienia jej noce w koszmar. Zachowuje to dla siebie, chcąc chronić ukochanego, uginającego się pod ciężarem własnych problemów. Jednak strach zaczyna całkowicie ją pochłaniać. Damien Slater wiedzie życie, jakiego zawsze pragnął, i ma u swojego boku kobietę, którą kocha. Zauważa jednak, że Alannah tłumi w sobie coś, co ją niszczy.
Czy zdoła dotrzeć do ukochanej? Czy udowodni, że jego miłość jest wieczna?
__
L.A. Casey - bestsellerowa autorka ,,The New York Times" i ,,USA Today". Pochodzi z Irlandii, mieszka w Dublinie. Jej życie składa się z dwóch podstawowych elementów: wychowywania cudownej córeczki oraz ,,czarowania" kolejnych powieści. Uwielbia rozmawiać ze swoimi fankami na Facebooku. Zainspirowana literaturą erotyczną ciężko pracowała nad własną książką i determinacją wywalczyła jej wydanie. Całe szczęście! Tak powstał kultowy "Dominic" z serii Bracia Slater. Choć miała zaledwie dziewiętnaście lat, przygodę z pisarstwem rozpoczęła od hitu. "Dominic" według recenzji sklepu internetowego Amazon to spektakularny sukces i bestsellerowa książka.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2019-08-28
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 168
Tytuł oryginału: Alannah
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Sylwia Chojnacka
W ubiegłym tygodniu miałam okazję przeczytać ostatni tom serii „Bracia Slater” L.A. Casey, pt. „Damien”. Seria ta nie należy do literatury ambitnej, nie mniej jednak już od pierwszego tomu skradła moje serce. Na „Damiena” czekałam chyba najbardziej. Niestety, autorka mocno mnie rozczarowała. W książce zabrakło nie tylko jakiejś świeżości, oryginalności, ale także atutów poprzednich części, jak np. słownych potyczek, ciętego humoru bohaterów itp. Dlatego też po „Alannah”, czyli króciutkiej nowelce dopełniającej historię piątego tomu, nie spodziewałam się zbyt wiele. Miałam jednak nadzieję, że pani Casey z przytupem zakończy tą serię. Niestety, znów spotkałam się z rozczarowaniem.
Alannah Ryan zmaga się z demonami: nawiedzająca ją w snach twarz zamienia jej noce w koszmar. Zachowuje to dla siebie, chcąc chronić ukochanego, uginającego się pod ciężarem własnych problemów. Jednak strach zaczyna całkowicie ją pochłaniać. Damien Slater wiedzie życie, jakiego zawsze pragnął, i ma u swojego boku kobietę, którą kocha. Zauważa jednak, że Alannah tłumi w sobie coś, co ją niszczy.
Czy zdoła dotrzeć do ukochanej? Czy udowodni, że jego miłość jest wieczna?
Pierwsze, co nasuwa mi się na myśl po przeczytaniu tej nowelki to to, że autorka kompletnie nie miała pomysłu na tą historię. Problem z jakim boryka się główna bohaterka jest powielany. Jeśli pamięć mnie nie zawodzi, to z koszmarami walczyła również Bronagh i Keela, więc nie ma w tym nic nowego, ciekawego. Dodatkowo, autorka zamiata pod dywan proces radzenia sobie z demonami przeszłości. Alannah zwierza się Damienowi ze swoich koszmarów, on rzuca banalnym tekstem typu: „nie pozwólmy by przeszłość zawładnęła naszą przyszłością” i tyle. Problemu nie ma. Ot, po prostu. Jak ręką odjął.
Główna bohaterka jest wybitnie irytująca. Sama nie wie czego chce. Jej humorki zmieniają się w błyskawicznym tempie, tak jak u kobiet w ciąży. Cały czas wywołuje jakieś bezsensowne kłótnie i zawsze oczekuje, że to ją będą przepraszać. W poprzednim tomie narzekała, że przyjaciele jej nie odwiedzają, a w tej części gdy sprawdzają co u niej (po pewnym incydencie) to ona zachowuje się jak totalna zołza.
Tak jak i w poprzednim tomie, tak w tej nowelce przytłaczała mnie ilość ciąż wśród bohaterek. Jest ich raptem pięć, a w ciągu tych dwóch części („Damien” i „Alannah”) trzy z nich urodziły (z czego jedna z nich bliźniaki), a dwie zaszły w ciążę. Bez przesady. Fabuła leży i kwiczy, bo autorka postanowiła z braci Slater zrobić maszyny do robienia dzieci.
W tej części nie dzieje się nic nowego, ciekawego. Casey nie miała chyba pomysłu co napisać. Pod koniec tej historii wtrąciła pewną scenę akcji, ale była ona niepotrzebna i głupia, kompletnie nic nie wnosiła do fabuły. Gdy to przeczytałam, nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.
Na całe szczęście, nowelka ta liczy sobie raptem sto sześćdziesiąt stron, więc nie męczyłam się z nią zbyt długo. Bywały momenty, w których autorka potrafiła mnie rozbawić, jak np. przekomarzanki Alec’a z Alannah, ale to za mało by uratować tą historię.
Zamiast zakończyć super serię w porządnym stylu, autorka zostawia czytelnika z takim czymś. Wielka szkoda. Nie mniej jednak pewnie w przyszłości sięgnę po inne jej książki, gdyż polubiłam jej lekkie pióro i poczucie humoru.
Moja ocena: 5/10
Nowelki o Braciach Slater zawsze, ale to zawsze czyta mi się z wielką przyjemnością. Fantastycznie się obserwuje jak rodzina się rozrasta i co chwila pojawiają się nowi, maleńcy członkowie, którzy podbiją serca tych twardych mężczyzn. :)
Pełno tu miłości, śmiechu, ale i chwil grozy. Jestem urzeczona, zresztą jak każdą książką z tej serii. :D L.A. Casey ma niesamowity smak i styl, który pobudza naszą wyobraźnię do granic możliwości. Z każdą kolejną częścią coraz bardziej uświadamiałam się w tym, że coraz bliżej końca. Przyszła "Alannah" i ach ciężko się rozstawać z tym światem. Pocieszam się tym, że autorka planuje spin-off o dzieciach naszych Braci. Już nie mogę się doczekać. :)
Całkiem dobry dodatek do "Damiena", aby zamnknąć serie. Ale w porównaniu do pozostałych części nie było w niej nic takiego porywającego. To co i wcześniej się pojawiło to koszmary głównej bohaterki, ale tym razem nie były wywołane przez możliwą śmierć, tylko tym co siedziało jej w głowie. Całkiem przyjemnie i szybko czytało się piąty tom i jego dodatek, ale wcześniejsze części moim zdaniem były lepsze. Albo po prostu po czytaniu całej serii na bieżąco i czekaniu na kolejne tomy miałam zbyt wysokie wymagania, które wszystkie teraz nie zostały spełnione.
Kocham połówki serii o braciach Slater. Uważam, że nie są zbędnym epilogiem, a mają sens i rację bytu. Są urocze, potrzebne!
UWAGA! OSTRZEŻENIE! Jeśli nie tolerujesz dominujących i zaborczych mężczyzn, Dominic NIE jest dla ciebie. Jeśli nie lubisz pewnych siebie kobiet, które...
Aideen Collins to ognista dziewczyna, która potrafi postawić na swoim. Dorastała bez matki wśród samych mężczyzn, dlatego od zawsze umiała...
Przeczytane:2019-09-29,
Zapraszma na nalogowyksiazkoholik.pl
Obiecałam, że dzisiaj spotkacie się z Alannah i słowa dotrzymuję. Ta krótka nowelka ze świata Braci Slater znów wprawiła mnie w lekko nostalgiczny nastrój, a jednocześnie nie do końca spełniła wszystkie moje oczekiwania. Dla mnie ostatecznie zakończyła serię, choć autorka zapowiedziała jeszcze przynajmniej dwie książki związane z braćmi i całą masę spin-offów, w których z pewnością Slaterów jeszcze spotkamy. Dla mnie nie będzie już to samo, bo główna historia dobiegła końca, choć liczę, że bracia Collins jeszcze namieszają, gdy już ich części ujrzą światło dzienne.
Alannah i Damien tworzą szczęśliwy związek. Czy aby na pewno? Każde z nich musi nauczyć się dzielić życie z drugim człowiekiem. Damien naciska Alannah na ślub, ale dziewczyna nie jest gotowa na podjęcie tak ważnej decyzji. Zmaga się z koszmarami, a strach przed utratą Damiena i ponownym zranieniem skutecznie utrudnia jej rozpoczęcie nowego rozdziału. Z tego powodu między ukochanymi często dochodzi do sprzeczek, które jeszcze bardziej dobijają Alannah. Dziewczyna może jednak liczyć na pomoc swojej rodziny i przyjaciół. Razem przetrwają wszystko. Damien widzi szczęście swoich braci i pragnie tego samego. Walka z Alannah jeszcze nigdy nie była tak bolesna, a jednocześnie tak ekscytująca.
Alannah jest tak naprawdę kontynuacją Damiena – książki mogłyby zostać połączone w całość i nie stanowiłoby to przeszkody. Mimo że ta krótka nowelka wiele wnosi do życia bohaterów i ukazuje, co się u nich dzieje po wydarzeniach w tomie piątym, to jednak muszę przyznać, że autorka niepotrzebnie zawarła w niej niektóre sceny. Świetnie było znów wejść do świata braci Slater – możemy spotkać wszystkich bohaterów i to w nadmiarze. Akcja toczy się nie tylko wokół Alannah i Damiena i zapewniam, że pojawienie się Aleca, Kane czy Dominica wniesie do treści dużo pozytywnej energii.
Zadowoliłabym się, gdyby Alannah skupiała się wyłącznie na tym, co się dzieje u bohaterów. Uważam, że autorka zupełnie niepotrzebnie wplotła niektóre sceny, mające na celu podbudowanie napięcia i nakręcenie akcji, ale tak naprawdę nic nie wniosły one do powieści. Doskonale natomiast czułam się w towarzystwie bohaterów. Przysięgam, że można się już pogubić w ich drzewie genealogicznym. Niemniej sprzeczki między Alannah i Aleckiem wywoływały moje napady śmiechu i naprawdę z sentymentem podchodzę do całej rodziny Slaterów.
Tymczasem Alannah była – przepraszam za wyrażenie – prawdziwym wrzodem na dupie. Zupełnie nie spodobało mi się jej podejście do Damiena, irytowała mnie swoim uporem i czepialstwem. Kłótnie między ukochanymi tak naprawdę wybuchały z najmniejszego powodu i pewnie powiecie, że w życiu też tak jest. Owszem, ale Alannah doskonale zdawała sobie z tego sprawę, a jednak brnęła dalej w swoje fochy. Czasem zachowywała się jak rozwydrzona nastolatka i miałam ochotę jej przyłożyć. Rozumiałam jej strach przed rozpoczęciem nowego etapu w życiu, ale dla mnie zabrakło walki z tym strachem – zupełnie jakby dziewczyna w jednej chwili się bała, a w drugiej machnęła ręką i pokonała wszystkie słabości.
Alannah jest jednak doskonałym zakończeniem historii najmłodszego z braci Slater i na sam koniec popadłam w melancholijny nastrój. Przypomniałam sobie, od czego to wszystko się zaczęło i naprawdę miałam ochotę jeszcze raz sięgnąć po wszystkie tomy. Muszę przyznać, że autorce udało się stworzyć naprawdę niesamowitą serię i jestem ciekawa kolejnej. Collins Brothers możecie nadciągać. Jestem na was gotowa – tym bardziej że w Alannah poniekąd jest poruszony wątek jednego z braci Aideen, co jeszcze bardziej wzbudziło mój apetyt.