Jemy rosół i twardy chleb. Na zewnątrz śnieg pada miarowo, a my, duchowni, milkniemy. Dwaj najemnicy, Anglik i Duńczyk, zaprzyjaźnili się i rozmawiają cicho w jakimś mieszanym pół na pół języku, który obaj zdają się rozumieć. Może to rdzenny język z jakiejś wyspy na północnych wodach między ich krajami, zamieszkanej przez potwory morskie i łuskowate bestie? Kto wie, ale niezależnie od wszystkiego brzmi jak odgłosy godowe ropuch. O dziwo, sprzyja spaniu.
Jemy rosół i twardy chleb. Na zewnątrz śnieg pada miarowo, a my, duchowni, milkniemy. Dwaj najemnicy, Anglik i Duńczyk, zaprzyjaźnili się i rozmawiają cicho w jakimś mieszanym pół na pół języku, który obaj zdają się rozumieć. Może to rdzenny język z jakiejś wyspy na północnych wodach między ich krajami, zamieszkanej przez potwory morskie i łuskowate bestie? Kto wie, ale niezależnie od wszystkiego brzmi jak odgłosy godowe ropuch. O dziwo, sprzyja spaniu.
Książka: Katedra
Tagi: rozmowa, sen, narody