Mniej poważnie. Dziękuję sobie, że dałam radę. Jak by zaśpiewał nasz wieszcz narodowy Zenek: "Jak do tego doszło, nie wiem", ale znów się udało.
Pewność siebie i arogancję oddziela cienka linia. Nie wywal się o nią.
Jeśli myślał, że odpuszczę mu taką akcję i to tak szybko, to chyba zwiedzał jakąś budowę i oberwał na niej w łeb luźno wiszącą cegłą.
Zaczynałem rozumieć, dlaczego tak ją uwielbiali. Znałem dziewczyny ładniejsze od niej, ale takiej mieszanki bystrości, ironii, perwersji i seksapilu nie widziałem u żadnej innej kobiety.
Czułem się trochę jak w Procesie Kafki. Od kilku godzin usiłowałem wytłumaczyć wszystkim, że nie jestem wielbłądem. A ci debile nie dość, że mnie nie słuchali, to jeszcze chcieli posadzić mi na plecach amerykańskiego turystę i wysłać na spacer wokół piramid.
- Nie ja zacząłem. Pański funkcjonariusz wygląda o wiele gorzej. - Uśmiechnąłem się perfidnie. - Zęby nie trawa, dwa razy nie rosną.
- Iga... - zacząłem zachowawczo.- Nie Iguj mi, kurwa! - odpowiedziała natychmiast.
Niby wiedziałam, że ludzie, którzy wkładają palce do gniazdek elektrycznych, nie zapinają pasów czy prowokują drapieżniki to... debile. Czemu więc w stosunkach damsko męskich zawsze nie mogłam się powstrzymać przed podobnymi zagrywkami.
Kolano bolało niczym oglądanie na trzeźwo TVP.
- Mój ex też twierdził, że ma wobec mnie uczciwe zamiary. A potem się okazało, że ma charakter niczym syn diabła i motopompy - wypaliłam szczerze.
Jak mi coś nie pasuje, to tego nie czytam i tyle. Poza tym nie jestem zupa pomidorowa, żeby mnie wszyscy lubili.
- Kurwa, masz minę jak wróżka. Postaw mi jeszcze tarota z tą tajemniczą miną i powiedz, żebym uważał na czterozębne nietoperze.
Maniek i Staszek, czyli moi koledzy, byli warszawskimi poukładanymi mecenasami. Ale w przeciwieństwie do większości kolegów po fachu nie mieli kija w dupie.
To ostatni drink. Bo inaczej przegnę. A kiedy popłynę, to uznam, że mogę robić, co chcę, a jutro bardzo, ale to bardzo tego pożałuję.
Od razu poczułam, że słupek w mojej głowie, który odpowiadał za wskazywanie poziomu zainteresowania danym facetem, wyjebał w kosmos niczym inflacja. To nie tylko się nie skończy dobrze. To skończy się źle...
Mniej poważnie. Dziękuję sobie, że dałam radę. Jak by zaśpiewał nasz wieszcz narodowy Zenek: "Jak do tego doszło, nie wiem", ale znów się udało.
Książka: Anyway
Tagi: udało się