- Co pan profesor widzi, jak patrzy w to lustro?
- Ja? Widzę siebie trzymającego parę grubych, wełnianych skarpetek.
Harry wytrzeszczył oczy.
- Nigdy się nie ma za dużo skarpetek - powiedział Dumbledore. - Minęło jeszcze jedno Boże Narodzenie, a ja znowu nie dostałem ani jednej pary. Wszyscy wciąż dają mi książki.
Hermiona zerwała się na równe nogi. Jeszcze nigdy nie wyglądała na tak podnieconą od czasu, gdy mieli poznać swoje stopnie za pierwsze wypracowanie domowe.
Kiedy powiedzieli mu o liście Charliego, oczy napełniły mu się łzami, ale może dlatego, że Norbert właśnie ugryzł go w nogę.
- Dostał na drogę mnóstwo brandy i szczurów - powiedział wilgotnym głosem. - I wsadziłem mu też jego pluszowego misia, żeby się nie czuł samotny.
Z wnętrza klatki dobiegły odgłosy przypominające rozrywanie pluszowego misia na strzępy.
Snape dyszał im nad karkami, kiedy próbowali sobie przypomnieć, jak się robi napój powodujący zanik pamięci.
- Mam nadzieję, że będziesz miał… ee… dobre wakacje - powiedziała Hermioną, patrząc niepewnie na oddalającego się wuja Vernona, wstrząśnięta tym, że można być aż tak niemiłym.- Och, na pewno - rzekł Harry, a oni zdziwili się, widząc złośliwy uśmiech na jego twarzy. - Oni nie wiedzą, że nie wolno nam wykorzystywać magii w domu.
– Fred, teraz ty – powiedziała pulchna kobieta. – Nie jestem Fred, jestem George – odrzekł chłopiec. – Naprawdę, kobieto, i ty uważasz się za naszą matkę? Nie wiesz, jak ma na imię twoje dziecko? – Przepraszam, George. – To był żart, jestem Fred – powiedział chłopiec i odszedł.
– Mamo, nie mogę dłużej zostać – powiedział. – Siedzę z przodu, prefekci mają zarezerwowane dwa przedziały… – Och, jesteś prefektem, Percy? – zdziwił się jeden z bliźniaków. – Dlaczego nam nie powiedziałeś? Nie mieliśmy pojęcia. – Daj spokój, przecież pamiętam, że coś o tym wspominał – powiedział drugi bliźniak. – Raz… – Albo dwa… – Chwilę temu… – Przez całe lato…
- W Stonewall pierwszego dnia wpychają ci głowę do muszli klozetowej - powiedział Harry’emu. - Chcesz pójść ze mną na górę, żeby potrenować? - Nie, dziękuję - odrzekł Harry. - Biedna muszla jeszcze nigdy nie widziała czegoś tak okropnego jak twoja głowa, więc może ją zemdlić.
- A teraz posłuchaj. Ostatni członek drużyny nazywa się szukającym. To właśnie ty. Ciebie nie obchodzi kafel czy tłuczki…- …chyba że rozwalą mi głowę.
Ona też miała na sobie długi płaszcz, tyle że szmaragdowy. Czarne włosy upięła w ciasny, bułeczkowaty kok. Wyglądała na bardzo wzburzoną.
- Skąd pan wiedział, że to ja? - zapytała.
- Ależ, droga pani profesor, nigdy nie widziałem kota, który by siedział tak sztywno.
Sam pomyśl: tyle pieniędzy i lat życia, ile zechcesz! Dwie rzeczy, których ludzkie istoty pragną najbardziej… Tylko że ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze.
- Co pan profesor widzi, jak patrzy w to lustro?
- Ja? Widzę siebie trzymającego parę grubych, wełnianych skarpetek.
Harry wytrzeszczył oczy.
- Nigdy się nie ma za dużo skarpetek - powiedział Dumbledore. - Minęło jeszcze jedno Boże Narodzenie, a ja znowu nie dostałem ani jednej pary. Wszyscy wciąż dają mi książki.
Książka: Harry Potter i kamień filozoficzny