Hazard był moją ucieczką od świata, od problemów, z którymi nie chciałam się mierzyć. Od relacji z matką, z którą nie znajdowałam wspólnego języka i która nigdy nie okazywała mi miłości. Zawsze trzymała mnie na dystans jak niechcianego psa.
Co prawda, na widok przegranej uśmiechać się radośnie może tylko idiota, ale może akurat idiota ma złote serce i dobre chęci i chce koniecznie poprawić nastrój. W każdym razie mamy szansę docenić złote serce idioty i jakby co, pożyczka na przykład... Do niego jak w dym!
Albo ma się szczęście w kartach, albo w miłości, a wyjątki znów uczciwie potwierdzają regułę. Załóżmy, że takiemu karta wali jak szatan, ponieważ żonę w pokoju obok podrywa jakiś palant. Prawdziwy, rasowy hazardzista wręcz kocha palanta. Miły chłopiec, niech podrywa, niech podrywa, niech ta karta idzie dalej! Aby nie przestał zbyt wcześnie! Hazardzista rozumny zawiera nawet ze swoją kobietą umowę: „Jeśli już chcesz mnie zdradzać, kochanie, zrób mi grzeczność i wybieraj chwile, kiedy w coś gram!”.
Hazard był moją ucieczką od świata, od problemów, z którymi nie chciałam się mierzyć. Od relacji z matką, z którą nie znajdowałam wspólnego języka i która nigdy nie okazywała mi miłości. Zawsze trzymała mnie na dystans jak niechcianego psa.
Książka: Wiatrołomy
Tagi: hazard, nałóg, matka, Córka