- Dobry Boże! - Mama zakryła dłonią usta.Moja siostra zaczęła wypychać Thomasa z pokoju.- O rany.- powiedziała. - Thomas lepiej szybko stąd znikaj. Bo słowo daję, że jak dziadek dostanie cię w swoje ręce...- Co? - Tata zmarszczył brwi. - Co się dzieje?Dziadzio parsknął śmiechem. Podniósł w górę drżący palec. To było wprost zdumiewające. Thomas pokolorował całą twarz taty niebieskim markerem. Oczy wyglądały jak dwie kulki agrestu w morzu kobaltowego błękitu.- Co?Głos Thomasa, znikającego w korytarzu, był nabrzmiały poczuciem krzywdy.- Oglądaliśmy sobie "Avatara"!I on powiedział, że nie ma sprawy, że może być awatarem!Oczy taty otworzyły się szeroko. Podszedł do lustra nad kominkiem.Na chwilę zapadła cisza.- O mój Boże.- Bernard, nie bierz imienia Pana Boga nadaremno.-Josie, on mnie całego pokolorował na niebiesko. Wydaje mi się, że mam prawo wziąć imię Pana Boga, na co mi się żywnie podoba. Czy to jest niezmywalny flamaster? Thommo? Czy tego nie da się zmyć?!
- Naprawdę cię rozkroili, a potem znowu poskładali? - pyta. Głową sięga mi już do piersi. Brakuje mu czterech zębów na przedzie.- Dziadek mówi, że pewnie poskładali cię zupełnie nie tak, jak trzeba. I że Bóg jeden wie, jak my się zorientujemy.
Mama odsunęła się na bok, a ja po raz pierwszy tego popołudnia zobaczyłam wyraźnie twarz dziadka. Pyszniły się na niej nowe, kruczoczarne brwi oraz gruby, czarny i nieco nierówny wąs. - Niezmywalny flamaster - powiedziała mama. - Od tej chwili nikomu nie wolno zostawiać drzemiącego dziadziusia w jednym pomieszczeniu z Thomasem.