Nie myśl o mnie za często…
Po prostu żyj dobrze.
Po prostu żyj.
Will
Tyle że Lou nie ma pojęcia, jak to zrobić. I trudno jej się dziwić.
A jednak Kiedy odszedłeś to nie tylko historia o podnoszeniu się po utraconej miłości, lecz także inspirująca opowieść o nowych początkach. Pamiętając o obietnicy złożonej ukochanemu, Lou stara się znajdować nowe powody, dla których warto czekać na każdy kolejny dzień.
*
Miłośnicy pisarstwa Jojo Moyes odnajdą w tej książce to, co najbardziej cenią w jej twórczości: ujmujący humor, autentyzm i zapadających w serce bohaterów. A ci, którzy jeszcze nie znają tej autorki, mogą być pewni, że po lekturze Kiedy odszedłeś popędzą do księgarń, by jak najszybciej nadrobić zaległości.
Jojo Moyes to ulubiona autorka milionów czytelników, a jej pisarstwo jest światowym fenomenem wydawniczym. Udało jej się wyrównać rekord należący do Harlana Cobena i Stephena Kinga – trzy jej książki znalazły się równocześnie na listach bestsellerów „New York Timesa”. Na listach najlepiej sprzedających się tytułów wyprzedza Marie Kondo, Paulę Hawkins czy George’a R. R. Martina.
Poprzednia książka o perypetiach Lou Clark sprzedała się w ponad 5 milionach egzemplarzy (w Niemczech utrzymywała się na pierwszym miejscu list bestsellerów przez rekordowe 46 tygodni).
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2016-06-10
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 496
- Naprawdę cię rozkroili, a potem znowu poskładali? - pyta. Głową sięga mi już do piersi. Brakuje mu czterech zębów na przedzie.- Dziadek mówi, że pewnie poskładali cię zupełnie nie tak, jak trzeba. I że Bóg jeden wie, jak my się zorientujemy.
(...) chyba wszystkim nam przeznaczone jest zostawić za sobą ślady zniszczeń.
Jojo Moyes w pierwszej części romantycznej powieści ; Zanim się pojawiłeś ; wplotła w melodramat losy Lou i niepełnosprawnego bankiera który przez wypadek staje się osobą niepełnosprawną. Lou otrzymuje pracę w jego posiadłości jako jego opiekunka, gdzie powoli rodzi się uczucie w które wierzy że przeniesie góry, jak odmieni jego życie a raczej wpuści tę chęć życia które w nim pozostało, pragnąc odmienić los, odczarować, wygumkować jego wybór który zaważył na nim samym i dalszych losach bohaterów. O ile książka wywarła na mnie wrażenie, o tyle film nie podkopał fundamentów wiedząc jaki popełniam błąd, tworząc porównania, tutaj miałam dobraną i dobrze skrojoną obsadę w wykonaniu aktorki pierwszoplanowej, Emili Clarke i aktora Sam Claflina. Słowem klasyczny wyciskacz łez, emocjonalnie skopał mnie, jak ; Nietykalni ; czy ; Pretty Woman ; choć przyznam się każdy z tych filmów trafiał do mnie inaczej, do tego ciasta dorzucę ; Miasto w chmurach ; tworząc listę tych filmów na długie wieczory jesienne, do melancholijnych nut z refleksją w tle i można poczuć magię ; To jest miłość ; szukając utartych pytań o uczucie najwyższych lotów, doszukiwać się odpowiedzi pomiędzy scenami, przekonać się że nic w życiu nie dzieje się przez przypadek, w tle budząc tyle uczuć, empatii, a nawet tworząc frustrację że naprawdę to już koniec i tyle?
Druga część ; Kiedy odszedłeś ; jest spokojnym nurtem powracających analiz, szukania spokoju, sensu istnienia, Lou której pozostały słowa wypowiedziane przez Willa jako dobra rada na przyszłość, że ma żyć, utknęła w żałobie. Jakaś tam praca na lotnisku w barze, jakieś małe mieszkanko, życie bez perspektyw z grupą wsparcia, brak widoków na lepsze jutro i zastanawianie się a co by zrobił z tym czy z tamtym Will, co by powiedział, jakby się odniósł:
;Uczysz się z tym żyć, z tą osobą. Bo ona z Tobą zostaje, nawet jeśli nie jest już żywym oddychającym człowiekiem. To nie jest ten sam miażdżący smutek, który się czuło na początku, taki, który cię zalewa i sprawia, że chce ci się płakać w nieodpowiednich miejscach i że czujesz irracjonalną złość na tych wszystkich idiotów, którzy jeszcze żyją, podczas gdy ten, kogo kochasz, nie żyje. Po prostu powoli się do tego przyzwyczajasz. Jakby ciało zabliźniało się wokół rany.;
Któregoś dnia błądząc po dachu, krocząc po gzymsie zostaje spłoszona przez nieoczekiwany głos, wystraszona spada pięć pięter nisko. Zostaje uratowana przez ekipę przystojnego ratownika, a potem poznaję Lily która wywraca świat nie tylko jej do góry nogami. Kim jest dziewczyna, z jakimi kłopotami przybywa, czy Lou ośmieli się wyjść ze strefy komfortu i nabrać wiatru w żagle?
Powieść o różnych nieoczekiwanych zakrętasach, problemach wieku dojrzewania, o odrzuceniu, szukaniu sensu życia, nadziei i wierze, pełna skrajnych emocji, trudna pomimo iż zawiera wiele wątków które wywołują uśmiech na twarzy, to jednak brakuje mi w niej takiej poprawności, nie czuję tych emocji jaką radość sprawiła mi książka ; Zanim się pojawiłeś ; kiedy pragnęłam by się szybko nie skończyła, tutaj mamy częste wracanie do punktu wyjścia, szukanie jednej nie wiadomej, rozdrapywanie ran, sama chciałam ją popchnąć do choćby prostych decyzji by w końcu wyszła z tego otępienia, ale mogę sobie tylko wyobrazić jak czują się osoby które straciły bliskie sercu osoby, jak łatwo nam postronnym dawać rady, idź do przodu, nie oglądaj się za siebie, łap chwile, żyj. Proste. A w tobie wszystko krzyczy, buntuje się, dopiero postać która pojawiła się nieoczekiwanie dla nikogo rozłożyła cały system na łopatki, bo była jak bomba z opóźnionym zapłonem, która niosła zniszczenie, która wprowadziła chaos do uporządkowanego życia, która zmieniła wiele decyzji, która potrafiła wnieść nadzieję na nowy dzień, wpuszczając słońce, przywracając wiarę w ludzi. Dowiaduję się co stało się z rodzicami Willa, jak oni poradzili sobie z jego śmiercią, jak wpłynęły na nich informację o pojawieniu się wnuczki, jakie decyzje zostały
podjęte?
Jeśli spodziewacie się wielkiego przytupu, akcji, sensacji, będziecie rozczarowani, to dogłębne wnikanie w głąb siebie, ta narracja sprawia że wpadniecie w powieść jak w gęsty budyń waniliowy, oklei Was błogość a jednocześnie nieodparte wrażenie że wpadliście w monotonię zdarzeń, utartych szlaków, że książka jest nudna, ona jest spokojna i wprowadzająca w stan innych emocji, ugłaskana, trudno było mi nawet wejść w postać jaką odgrywała Lou, brakowało mi tej energii, optymizmu, śmiechu, tej pogodnej buzi, ta tutaj była zamazaną twarzą bez wyrazu, jakby autorka zostawiła miejsce bym sobie sama ją narysowała.
A Wy czytaliście już tę książkę?
Wydawnictwo: Między Słowami.
Każdy z nas stracił kiedyś kogoś bliskiego i był pogrążony w żałobie. Każdy z nas różnie przez nią przechodzi: poddaję się rozpaczy, zatraca się w maraźmie, na wszystko się wścieka, itd. Każdy z nas także potrzebuje innego czasu, by przejść przez wszystkie jej etapy i zacząć żyć na nowo.
Will zostawił Lou list zakończony słowami "Nie myśl o mnie za często...
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj." Mija prawie dwa lata od jego śmierci, jednak Lou nadal nie może o nim zapomnieć,, otrząsnąć się z żałoby i zrobić kroku w przód. Pewnego dnia spada z dachu i wraca do rodzinnego domu, by dojść do siebie. Mieszkańcy miasteczka nadal o niej plotkują i oskarżają ją o śmierć Willa. Wkrótce wraca do swojego londyńskiego mieszkania. Zjawia się u niej młoda dziewczyna Lily, która wywraca jej życie do góry nogami. Zaczyna się także umawiać z Samem, ratownikiem medycznym, który ratował ją po upadku z dachu. Jak to wpłynie na jej życie? Czy Sam pozwoli jej zapomnieć o Willu? Czy ich związek się uda?
"Kiedy odszedłeś" to historia o podnoszeniu się po stracie ukochanej osoby, która nieumyślnie odcisnęła piętno na wielu osobach. To opowieść o tym, że koniec żałoby nie oznacza, iż w jakikolwiek sposób osobę, która odeszła kochamy mniej. Że do końca naszego życia musimy tkwić w innej rzeczywistości odczuwając mnóstwo rzeczy, których inni mogą nie rozumieć. Powinniśmy się cieszyć, że Ci ludzie byli z nami chociaż przez chwilę. Byli ważni dla nas, a my dla nich. Powinniśmy o nich pamiętać i żyć dalej.
Jojo Moyes nie przytłacza nas smutkiem i nie przyprawia o depresję. To powieść, w której mimo wszystko nie brakuje humoru i zwrotów akcji. Znajdziecie tu Lou taką, jaką polubiliście w pierwszej części trylogii "Zanim się pojawiłeś".
Will Traynor odszedł, a Lou Clark nie może za nim podążyć. Przez kilka miesięcy błąka się po świecie wypełniając wolę ukochanego, w końcu kupuje mieszkanie w Londynie i próbuje nauczyć się od nowa jak żyć. Nie jest to łatwe, a sytuacji nie ułatwia nudna praca, samotność i konflikt z matką. Lou z coraz większą goryczą patrzy na swoje życie i zaczyna się zachowywać coraz bardziej nierozsądnie. Jedno z takich zachowań kończy się wypadkiem, który zmienia wszystko...
Być może pamiętacie moją recenzję "Zanim Się Pojawiłeś", pierwszego tomu serii. Sięgnęłam po tę książkę, bo wszyscy o niej mówili, ale spodziewanych zachwytów nie odczułam. To była przyjemna powieść, ale do wybitności jej daleko, pisałam też, że nie wiem czy chcę sięgać po kolejną część tej opowieści. Prawdę mówiąc, nie miałam zamiaru, ale jednym z moich postanowień noworocznych jest dokończenie w tym roku kilku zaczętych serii (a jest ich 29...), uznałam więc, że zacznę od najkrótszych i zaczętych najdawniej, zanim całkiem je zapomnę. I tym sposobem już po dwóch tygodniach nowego roku zabrałam się za realizację moich postanowień.
Mam problem z Jojo Moyes. Nie rozumiem zachwytów nad jej książkami. Pierwszy tom tej serii miał mi złamać serce, zmiażdżyć emocjonalnie, miałam ryczeć jak bóbr przez tydzień... Cóż, najwyraźniej albo jestem zimną, nieczułą kobietą, albo czytałam jakąś inną książkę o tym samym tytule. Jedyną emocją, jaką we mnie wywołała, było pewne zaciekawienie co będzie dalej. Dlatego zabierając się za lekturę drugiego tomu nie miałam zbyt wielkich oczekiwań... A i tak się zawiodłam.
"- Podrywasz tak wszystkie swoje pacjentki?
- Tylko te, które przeżyły."
Potrafiłam bez problemu określić, który fragment tekstu miał w założeniu wycisnąć ze mnie łzy, a który mnie rozbawić, tylko zamierzonego efektu niestety nie było. Nie wiem w czym jest problem, chyba raczej nie we mnie, bo zwykle łatwo się wzruszam. Może w stylu pani Moyes, może w tłumaczeniu, może w nieprzekonujących opisach emocji. Nie wiem, ale na mnie to nie działa. Zważywszy, że jest to główny atut tej książki, wychodzi wielka klapa już na starcie.
Drugi zarzut to postać Lou. Po pierwszej części ubolewałam, że nie udało mi się do niej przywiązać, teraz mnie zwyczajnie irytowała. Dziecinne zachowania, kompletny brak asertywności, niezrozumiałe decyzje - oto przepis na dwie rzeczy: najgorszego bohatera ever i Lou Clark. Zrobiła Samowi awanturę za urojone zarzuty i nie potrafiła wydukać słowa przeprosin, pozwalała Lilly włazić sobie na głowę a potem jęczała jak to źle zamiast jasno określić granice i je wyegzekwować. Miejscami jej zachowanie drażniło mnie do tego stopnia, że zamykałam książkę potrzebując chwili przerwy. Choćby była to najbardziej wzruszająca opowieść świata, nie potrafiłabym współczuć takiej bohaterce.
"- Mamo, wy się nie rozwiedziecie, prawda?
Jej oczy natychmiast się otworzyły.
- Rozwód? Jestem porządną katoliczką, Louiso. My się nie rozwodzimy. Po prostu każemy naszym mężom cierpieć przez całą wieczność!"
Fabuła jest tutaj mocną i słabą stroną jednocześnie. Przez pierwsze 300 stron nie działo się NIC. W okolicach 205 strony miałam kryzys i naprawdę rozważałam porzucenie tej książki. Ale zmusiłam się do czytania i w końcu fabuła się rozkręciła. W pewnym momencie zaczęłam śledzić akcję z prawdziwym zainteresowaniem i nawet zarwałam kawałek nocy, by tę książkę dokończyć. I chyba tylko to ratuje "Kiedy Odszedłeś" przed totalną katastrofą.
Nie mogę ocenić tej książki zbyt nisko, bo jej druga część była ciekawa i wciągająca, warsztat pisarski poprawny, a zakończenie - całe szczęście - nieprzesłodzone. Jednak każdy inny element w jakiś sposób kuleje, nie mogę więc też z czystym sumieniem wystawić wyższej oceny. Gdyby nie moje postanowienie noworoczne, nie sięgnęłabym po trzeci tom. To jak na razie, niestety, najsłabsza książka tego roku i, ponownie niestety, nie polecam.
rosemaryczyta.blogspot.com
Po przeczytaniu znakomitej pierwszej części "Zanim się pojawiłeś", po drugiej spodziewałam się nieco więcej. Część ta ubarwiona jest świetną ekranizacją. Dlatego też wszyscy z pewnością niecierpliwie czekali na drugą część.
Bądźmy szczerzy - śmierć bliskiej osoby dla każdego może być traumatycznym, bolesnym doświadczeniem, przeżyciem.
Po przeczytaniu tej drugiej części mam wrażenie, że autorka pogubiła się, a sukces pierwszej części zmusił ją do napisania równie ciekawych dalszych części, lecz coś poszło nie tak.
Po śmierci Willa Lou nie potrafi odnaleźć się w świecie. Podróżuje, szuka innej pracy, walczy. Kiedy uległa wypadkowi, jej życie to wielka lawina prób i błędów.
Jej osoba nadal jest związana z rodziną Willa, co uważam za niepotrzebne, bowiem trudniej jest jej uporać się ze śmiercią ukochanego.
Książka nadal napisana jest takim lekkim pióreczkiem, niemniej jednak mniej trzyma w napięciu niż jej poprzednica.
Niemniej jednak jednym ogromnym plusem jest to, że historia jest niezwykle autentyczna. To jest coś, co może dotyczyć nas samych.
Pokazuje, jak życie potrafi być przewrotne. Z wadami. Uszczerbkami.
Jednak spodziewałam się czegoś więcej...
Po przeczytaniu "Zanim się pojawiłeś" byłam zachwycona książką, chociaż nie skończyła się zbyt szczęśliwie. Polubiłam Lou i jak tylko okazało się, że autorka za namową fanów postanowiła napisać następną część już nie mogłam się doczekać, aż trafi do moich rączek.
Luisa jakoś stara się żyć po śmierci Willa, tylko kompletnie nie wie jak ma to zrobić. Żyje wspomnieniami o mężczyźnie którego kochała. Stara się żyć tak jak jej przykazał, iść do przodu, ale niezbyt jej to wychodzi. Gdy wraca z podróży z Europy, kupuje mieszkanie i zatrudnia się w barze na lotnisku. Pozornie wszystko wydaje się w porządku. Można by przypuszczać, że jakoś poukładała to swoje życie i pogodziła się ze stratą bliskiej osoby. Nic bardziej mylnego. Gdy wraca do pustego mieszkania jest nękana przez wspomnienia i rozpamiętywanie tego co się stało. Podczas spaceru na dachu budynku ma wypadek. Rodzina myśli, że chciała popełnić samobójstwo. Żeby wyprowadzić ich z błędu i udowodnić, że tak nie jest zapisuje się do grypy wsparcia dla osób, którzy stracili kogoś bliskiego. Poznaje tam nowe osoby. Czy pomogą jej one wyjść na prostą? Czy Lou otworzy się na nową miłość, która pojawi się na horyzoncie?
Już przy poprzedniej części spodobał mi się styl autorki i to się nie zmieniło. Przyznam szczerze, że troszkę obawiałam się czytać kontynuację kultowej powieści. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne. Czytało się z rosnącym napięciem i zainteresowaniem. Polubiłam Lou już w pierwszej części, a w tej jeszcze bardziej wzbudziła moją sympatię. Podoba mi się jak autorka wykreowała jej postać. Myślałam, że w drugiej części będzie od razu nowa miłość, nowe życie. Na szczęście wszystko dzieje się powoli, stopniowo. W tej powieści zostało ukazana żałoba po śmierci ukochanej osoby i próba pogodzenia się z rzeczywistością. Nie jest to łatwe, bo rany są wciąż jeszcze świeże i ciągle myślimy o tej osobie, o tym, że już nigdy jej nie zobaczymy. Lou właśnie była w takiej sytuacji. Will w pożegnalnym liście prosił ją, żeby żyła dalej. Ona próbuje, chociaż na początku ciężko jej to wychodzi. Poznajemy także nowe postacie: nastolatkę Lily, którą Lou się zaopiekuje i Sama, mężczyznę, który odegra w jej życiu dużą rolę. Czy Lou w końcu pogodzi się z losem i pozwoli odejść Willowi, żeby dać szansę nowemu uczuciu? Tego można się dowiedzieć z powieści.
Podobnie jak w przypadku "Zanim się pojawiłeś" także w tej powieści, mamy narratora pierwszoosobowego, co pomaga się wczuć w emocje głównej bohaterki, z którą przeżywamy jej wszystkie smutki i radości. Autorka poza momentami wzruszającymi i chwytającymi za serce wprowadziła dużą dawkę humoru. Nowe wątki i postacie wprowadziły do powieści pewną świeżość. Powieść jest ku pokrzepieniu serc. Pokazuje, że nawet po najgorszej tragedii można się podnieść i uczyć się żyć na nowo. Trzeba tylko w to mocno wierzyć. Serdecznie polecam.
Co dalej z dziewczyną w czerwonej sukience?
„Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj” – Louisa nie przypuszczała nawet, że tak proste słowa mogą okazać się tak trudne do zrealizowania. I ciężko jej się dziwić. Wydawało się, że Paryż będzie dla niej tylko jednym z przystanków w cudownym, pełnym perspektyw życiu. Tymczasem jest zupełnie tak, jakby dawna Lou w pasiastych rajstopach umarła w tamtym pokoju w Szwajcarii. Teraz jest tylko jej smutna i wściekła wersja. Wściekła nawet na Willa, który ją zostawił, przewracając jej świat do góry nogami. Wściekła, bo nie ma pojęcia, jak ten świat złożyć do kupy, żeby znowu było dobrze.
O kontynuacji „Zanim się pojawiłeś” usłyszałam jeszcze przed przeczytaniem pierwszej książki. Wówczas nie przywiązałam do tego większej wagi. Ale jak tylko zapoznałam się z tą cudowną historią, tytuł „Kiedy odszedłeś” budził we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony byłam bardzo przywiązana do Lou i chciałam zobaczyć, co wydarzy się dalej, a z drugiej nie mogłam pojąć, czemu autorka zdecydowała się dalej ciągnąć opowieść, która powinna zostać nietknięta. Błagam, pani Moyes, niech pani nie mówi, że napisała drugą część dla kasy… – tak mniej więcej wyglądały moje myśli. Mimo ogromnego sceptycyzmu nie wytrzymałam i musiałam przeczytać kontynuację. O dziwo nie rozczarowałam się, co mnie bardzo mile zaskoczyło.
Dalszy ciąg losów Louisy Clark nie umywa się do swojej poprzedniczki, to na pewno. Wciąż nie jestem do końca przekonana, czy ten drugi tom był w ogóle potrzebny. Jednocześnie przyznaję, że dzięki niemu cała ta historia stała się pełniejsza i wreszcie (miejmy nadzieję) zamknięta. Mimo że „Kiedy odszedłeś” znajduje się co najmniej stopień niżej od „Zanim się pojawiłeś”, to wciąż przepiękna książka. Książka o żałobie, radzeniu sobie z nią, tęsknocie za zmarłą osobą, ale także o nadziei i nowych początkach. Jeśli którekolwiek z was kiedyś kogoś straciło, jestem pewna, że znajdzie w tej powieści odbicie samych siebie.
Niemal na samym początku autorka serwuje czytelnikowi pewną bombę, której przynajmniej ja się nie spodziewałam. To miłe, że mimo wszystko ta książka w paru miejscach mnie zaskoczyła, choć zupełnie tego po niej nie oczekiwałam. Do fabuły wkraczają nowe osoby i to one z reguły stają się centrum głównych wątków. Jednocześnie również dawne postacie nie zostały zapomniane. Pojawiają się Traynorowie, którzy na różny sposób próbują odzyskać siły po tragedii, mamy też okazję bliżej poznać rodzinę Lou, w szczególności jej rodziców. W zasadzie dopiero teraz mogłam ich wreszcie polubić, wcześniej odniosłam wrażenie, że są zbyt wymagający wobec starszej córki. Przez treść przewinął się także – choć bardzo szybko – Patrick-dupek, który nadal jest dupkiem. Jeśli zaś chodzi o samą Louisę, to jej postać ewoluuje na oczach czytelnika. Czytając, przechodzi się razem z nią przez liczne etapy zwątpienia, cierpienia, żalu, a później radości, ekscytacji i niecierpliwego oczekiwania na to, co dopiero nadejdzie.
„Kiedy odszedłeś” czyta się niesamowicie lekko i przyjemnie. Powieść nie należy do najcieńszych (blisko 500 stron), ale jakoś nie zwraca się na to uwagi. Styl jest wprost przesiąknięty różnymi emocjami, które bardzo mi się udzielały. Oj tak, pani Moyes zdecydowanie potrafi grać na uczuciach. W trakcie czytania często się uśmiechałam, a nawet zaśmiewałam cicho pod nosem, bo poczucie humoru pisarki często dawało o sobie znać. Chwilę później wzruszenie łapało mnie za gardło. Strasznie mi się to podobało. Chociaż sama fabuła nie obfitowała w nagłe zwroty akcji, to jednak poszczególne słowa bardzo do mnie przemawiały, przez co nie mogłam się oderwać.
Tę książkę zdecydowanie warto przeczytać. Nie wykluczam, że niektórzy, znając i kochając „Zanim się pojawiłeś”, będą czuli zawód po przebrnięciu przez drugą część. To już zdecydowanie nie jest to samo, to nie ten urok, który miał tom pierwszy. Ale powieść nadal daje do myślenia i napawa optymizmem, a tego chyba każdy z nas czasem potrzebuje. Miłośnicy dynamizmu mogą poczuć się szczególnie rozczarowani; tylko pamiętajcie, że to nie o to w tej książce chodziło. Myślę, że autorka z pełnym rozmysłem postawiła na stateczność i refleksję. I całkiem nieźle jej to wyszło.
Ta książka, podobnie jak jej poprzedniczka, porusza serce i zmusza do refleksji nad życiem, stratą.
Lou po przykrych wydarzeniach, jakie ją spotkały, postanawia wyjechać i zmienić swoje życie tak jak życzył sobie tego Will. Nie wie jednak jak to zrobić i od czego zacząć.
Początkowo podróżuje po Europie. Z pieniędzy, które zostawił jej Wil kupuje mieszkanie i zaczyna nową pracę. Aż pewnego dnia niespodziewane wydarzenie wywraca jej świat do góry nogami.
Lou jest bardziej dojrzała, choć nadal pełna wątpliwości i bólu. Nowi bohaterzy, którzy pojawiają się w tej części wprowadzają pewne zmiany w jej życiu. Kiedy odszedłeś to nie tylko historia o podnoszeniu się po utraconej miłości, lecz także inspirująca opowieść o nowych początkach.
Po długim czasie, udało mi się w końcu sięgnąć po 2 część z serii "Lou Clark". Byłam ogromnie ciekawa, jak potoczyły się losy bohaterki i jak odnalazła się w tej, całkiem nowej dla niej rzeczywistości.
Louisa, to młoda kobieta, która musi nauczyć się żyć na nowo. Po utracie ukochanego Willa, nie może znaleźć swojego miejsca na ziemi. Tęsknota i przejmujący smutek, nie pozwalają jej iść naprzód i zacząć nowy etap swojego życia. Jednak pamiętając obietnicę, jaką złożyła ukochanemu przed śmiercią, stara się robić małe kroki do przodu. Te mają przybliżyć ją do nowego, pełnego barw życia. Gdy dziewczynie udaje się wyjść cało z bardzo poważnego wypadku, zaczyna postrzegać pewne sprawy inaczej. I tak poznaje przystojnego ratownika Sama. Jednak czy będzie gotowa na nową relację? Pojawia się też 16-letnia Lilly, która wywróci świat Lou całkowicie do góry nogami. Jak w nowych sytuacjach poradzi sobie Clark? Czy będzie potrafiła pokonać swoje lęki? Czy znowu się zakocha? Jak potoczy się jej znajomość z Samem? Jak wpłynie na nią znajomość z Lilly? Czy Louisa podejmie w końcu, ważne decyzje, mogące odmienić jej los? Czy uda jej się osiągnąć tak zwany spokój duszy? Odpowiedzi na te wszystkie pytania, poznacie czytając tę część.
Mialam długą przerwę pomiędzy 1 a 2 częścią. Jednak doskonale pamiętałam, gdzie zostawiłam bohaterów i dalej mogłam iść z nimi do przodu. Razem z Lou odkrywałam świat na nowo. Poznawałam jej smutki, troski oraz radości. Uczyłam się razem z nią odnajdywania się w całkowicie nowych dla niej sytuacjach. Bardzo się zżyłam z Lou, dlatego też się z nią utożsamiam. Podziwiam ją za to, że potrafiła się podnieść po tak ogromnej stracie. Na dodatek odrzucenie że strony najbliższych również jej nie pomagało. Jednak pomimo wszelkich trudności, starała się iść z uśmiechem na ustach. Podjęła się zadań, za które większość nie wzięłaby żadnej odpowiedzialności. Jednak swoją postawą i charakterem, potrafiła przekonać do siebie nawet najbardziej zatwardziały osoby.
Ta lektura nie jest tylko książką o smutnej miłości czy tęsknocie. Jest też nowym początkiem szukania swojego miejsca na ziemi. Jest to książka pełna nadziei i perspektyw na lepsze jutro. Pozycja jest przepełniona całą gamą emocji. Czyta się ją z dużą ciekawością i z podziwem dla głównej bohaterki. Fabuła pozycji jest spójna i jest podzielona na rozdziały. Nie czytałam za dużo książek autorki, jednak już mogę stwierdzić, że bardzo podoba mi się jej styl. Wiem, że z pewnością sięgnę jeszcze nieraz po lektury tej pisarki. Tę część jak i całą serię bardzo Wam polecam ;) a pozycji tej przyznaję 9 ?????????/10 punktów
Trochę zakręcona powieść. Początek trochę wolno się rozwija i bardzo pogmatwany. Na szczęście kolejne rozdziały bardzo wciągają. Czy Lou znajdzie swoją miłość po Willu? Polecam poczytac.
Lou Clark po smierci ukochanego stara sie zyc najlepiej jak umie ale wspomnienia nie daja jej tak naprawde zyc. Dziewczyna stara sie zapomniec ale to nie takie latwe. Po smierci Willa Lou poznaje wiele skrywanych przez niego tajemnic a takze te o ktorych on sam nie mial pojecia gdy zyl. Ciekawa do bolu szczera i zaskakujaca ksiazka. Swietnie napisana. Autorka probuje pokazac jak radzic sobie z zaloba po stracie kogos bliskiego i jak o nim pamietac nie wpadajac w rozpacz.
Jest to ciag dalszy ciag" Zanim sie pojawiłeś".Po przeczytaniu pierwszej czesci bylam ciekawa jak bohaterka poradzi sobie po utracie ukochanego .Lou z tryskajacej zyciem dziewczyny staje sie smutna posepna osobka zatopiona w żalobie po Willu.Nie mamy tu juz tak smiesznych sytuacji jak w pierwszej czesci ale sa zaskakujace momenty i watki ,ktore nie pozwola sie nudzic.Troche wiecej spodziewalam sie po tej czesci ale i tak jest warta przeczytania.
Nowa powieść autorki bestsellerowych „Zanim się pojawiłeś” i „Kiedy odszedłeś” Ten portret to moja ulubiona rzecz w całym domu...
Najnowsza powieść autorki Zanim się pojawiłeś i Światła w środku nocy DWIE KOBIETY. DWA ŻYCIA. I JEDEN DZIEŃ, KTÓRY ZMIENIŁ WSZYSTKO. Piękne buty nie...
- Dobry Boże! - Mama zakryła dłonią usta.
Moja siostra zaczęła wypychać Thomasa z pokoju.
- O rany.- powiedziała. - Thomas lepiej szybko stąd znikaj. Bo słowo daję, że jak dziadek dostanie cię w swoje ręce...
- Co? - Tata zmarszczył brwi. - Co się dzieje?
Dziadzio parsknął śmiechem. Podniósł w górę drżący palec. To było wprost zdumiewające. Thomas pokolorował całą twarz taty niebieskim markerem. Oczy wyglądały jak dwie kulki agrestu w morzu kobaltowego błękitu.
- Co?
Głos Thomasa, znikającego w korytarzu, był nabrzmiały poczuciem krzywdy.
- Oglądaliśmy sobie "Avatara"!I on powiedział, że nie ma sprawy, że może być awatarem!
Oczy taty otworzyły się szeroko. Podszedł do lustra nad kominkiem.
Na chwilę zapadła cisza.
- O mój Boże.
- Bernard, nie bierz imienia Pana Boga nadaremno.
-Josie, on mnie całego pokolorował na niebiesko. Wydaje mi się, że mam prawo wziąć imię Pana Boga, na co mi się żywnie podoba. Czy to jest niezmywalny flamaster? Thommo? Czy tego nie da się zmyć?!
Więcej