W mieście na targu kupiłyśmy główkę sałaty i dwa udka z rożna. Wróciłyśmy do domu. Namoczyłam sałatę, żeby ją umyć. Podopieczna zaczęła krzyczeć, że sałata straci wszystkie witaminy. Zostawiłam podopiecznej warzywo i starałam się nie patrzeć, jak je przygotowuje. Obrałam ziemniaki, postawiłam garnek na palniku i wyciągnęłam patelnię, żeby odgrzać na niej zimne już udka. „Czekaj ja ci pokażę”, przemówiła do mnie podopieczna. Patrzyłam, jak Julia chowa patelnię do szafy, udka zawija w worek, w którym je kupiłyśmy, kładzie na pokrywkę od garnka, w którym gotują się ziemniaki. „Będą ciepłe”, uznała. Dumna z siebie zaczęła opowiadać, że bardzo interesuje się tym, jak oszczędzać, i zna masę trików. „Aha”, pomyślałam, a po plecach przeszły mi ciarki…