Spakowałyśmy cztery wory do naszego kabrioletu i pojechałyśmy na podbój świata. Na miejscu nikt się nami nie zainteresował, chociaż przy stoliku siedzieli młodzi ludzie. Podejrzewam, że byli to wolontariusze. Weszłyśmy do budynku spytać, czy to tu oddaje się ubrania. Wróciłyśmy po worki z ciuchami. Wrzuciłyśmy je do przeznaczonego do tego kosza i pojechałyśmy do domu po kolejną dostawę. Zrobiłyśmy trzy kółeczka. Podopieczna pozbyła się odzieży zmarłego męża i była na chwilę spokojna.
Jeśli pokonała mnie jej miłość, to zawsze chciałem leżećugodzony właśnie w ten sposób. I tylko przez nią.
To byłotakie zabawne widzieć swoich rodziców młodych, wydawali się innymiludźmi.