Słuchacze mieli wrażenie, jakby ktoś chwycił ich za serce. Jakby ktoś wylał im na głowy kubeł zimnej, świeżej wody. Stali się czyści. Zostali usprawiedliwieni. Judasz ich wyzwolił. Pokazał im drogę. Nic nie było teraz straszne. Nic nie było niegodziwe. Nic nie obciążało i nie hamowało człowieka. Jesteśmy, jacy jesteśmy, i to jest dobre.
Musiałam się mieć na baczności. Teraz naprawdę to poczułam. A jednocześnie było to dlamnie niesamowicie dziwne, że w ogóle coś poczułam. Że cokolwiek potrafiłam jeszcze czuć.Oprócz strachu.
Ludzie to zabawne i stoty (...) Żywią stanowcze przekonanie, że zło można zniszczyć, nadziewając je na pal albo smażąc w ognisku. Że ono pokaja się i skruszy, gnijąc w śmierdzącym więzieniu, po chwili rozciągania na kole, stojąc przy pręgierzu, pozbawione przyjaciela lub ukochanej, tracąc sens życia wraz ze wzrokiem, majątkiem lub honorem. I kiedy ono, wdeptane w błoto, zachłyśnie się własną krwią, niezdolne nawet chrypieć, próbując sięgnąć wbitego w plecy noża, to dobro zwycięży.
(...) w naturze każda istota ma swoją kontynuację i przetrwa, takim czy innym sposobem. Koniec jednego to początek drugiego, nie ma granic możliwości, przynajmniej natura nie zna takich.