Spojrzałam na niego z powątpiewaniem. Nie sądziłam, żeby naprawdę miał taki zamiar, ale musiałam również brać i to pod uwagę, ponieważ uważałam, że jest nieobliczalny, a mając do wyboru rozpierdzielenie całej szkoły wskutek utraty kontroli bądź atak ze strony Drehsena, wolałam już to pierwsze.
"Ludwika zwiesiła ramiona pod ciężarem moich ponurych myśli. Byłyśmy stosunkowo młode i chciałyśmy wierzyć, że życie będzie się toczyć dalej, że znajdziemy sposób na to, aby pójść naprzód, lecz niczym nie różniłyśmy się od milionów ludzi, których już zabrała wojna w Europie i innych częściach świata. Śmierć nie zatrzymywała się, żeby czynić rozróżnienie między winowajcami i niewinnymi. Pasła się setkami tysięcy dusz, które co roku dołączały do jej przerażającej listy. Wszyscy figurowaliśmy na tej liście, tylko cud mógł nas uratować."
Poszłyśmy na cmentarz. Prosto na grób jej małżonka. Postałyśmy chwilkę. Odchodząc, zapytałam, czy teraz mi wierzy, że jej mąż nie żyje. Popatrzyła na mnie i spytała, o czym mówię. Ręce mi opadły. Powiedziałam, że przecież właśnie stałyśmy nad grobem jej męża. Ona spokojnie odparła, że przecież to był grób jej ojca. Na chwilę zgłupiałam, szybko jednak pozbierałam myśli. Cofnęłyśmy się parę metrów do grobu jej męża. Popatrzyłam na pomnik i widoczne tam nazwisko. Stwierdziłam, że jeśli to byłby jej ojciec, to nazwisko byłoby inne. Ona przyjęła nazwisko po mężu. Nie zaprzeczyła. Przeczytałam głośno rocznik. Nagle zalała się łzami. Czułam się jak sadystka. Helga szła, płacząc i dziękując mi za to, że pokazałam jej grób męża. Twierdziła, że nie wiedziała − dzieci z pewnością nie chciały, żeby cierpiała, i jej o tym nie powiedziały
Co tam masz napisane?– Słowa – odpowiada, masując sobie nogę.– Serio? Myślałem, że to przypadkowe litery!
Gdybyś nie dbała, co się ze mną stanie,I ja nie dbał o ciebie,Błąkalibyśmy sięMiędzy nudą a cierpieniem,Patrząc czasami w deszcz,Myśląc, kogo obwinić,I szukając latających świń