Nie kryli się z tym, byli urodzonymi czytelnikami "Expressu". Niewątpliwie pdczuwali potrzebę, aby ich wolność, inteligencja, wesołość, młodość, mogły zawsze i pod każdym względzie znaleźć odpowiedni wyraz. Pozwalali aby pismo ich wyręczało, bo to było najłatwiejsze, bo sama pogarda, jaką żywili dla "Expressu", stanowiła ich alibi. A gwałtowności reakcji dorównywał jedynie stopień urzeczenia pismem. Przeglądając numer klęli, gnietli papier w ręku, odrzucali go ze złością. Nie przestawali oburzać się, jak jest wredne. Ale faktem j
Nie kryli się z tym, byli urodzonymi czytelnikami "Expressu". Niewątpliwie pdczuwali potrzebę, aby ich wolność, inteligencja, wesołość, młodość, mogły zawsze i pod każdym względzie znaleźć odpowiedni wyraz. Pozwalali aby pismo ich wyręczało, bo to było najłatwiejsze, bo sama pogarda, jaką żywili dla "Expressu", stanowiła ich alibi. A gwałtowności reakcji dorównywał jedynie stopień urzeczenia pismem. Przeglądając numer klęli, gnietli papier w ręku, odrzucali go ze złością. Nie przestawali oburzać się, jak jest wredne. Ale faktem j