– To nic nie da. Kania to dobry człowiek, ale tam żona wszystko trzyma w garści.
– Pewnie, że żona, a któż by inny? Znasz jakiś porządny dom, gdzie chłop by rządził? – Beata zastanowiła się w milczeniu i musiała przyznać Marii rację.
- Niektórzy wierzą, że życie to lekcja.- Matematyki chyba - parsknął Rysiek.
Tak to już jest z miłością: więcej zabiera, niż daje.
Nie to ładne, co się tobie podoba, tylko na co klienta znajdziesz, zapamiętaj sobie.
Niby te same problemy tu i tam, ale tu jakieś większe, a przez to mniejsze.
Jak to jest, że dzieci zawsze budzą się rześkie i gotowe do działania, a dorosły zaspany, ledwie widząc na oczy?
Maria czuła, że to decydujący moment, i aż poprawiła się na kanapie, jednocześnie klepiąc w koc gestem, który przywoływał Mruczka. Ten oczywiście nie dał się długo prosić, bo to oznaczało dłuższą sesją głaskania.
Poszła inną drogą niż zwykle, bo potrzebowała odmiany, a nawet taki drobiazg jak zmiana trasy spaceru był w jej uporządkowanym i dość nudnym życiu pewną atrakcją.
Bronisław umarł niespodziewanie, właściwie śmierć zawsze jest niespodziewana, nawet jeśli ktoś choruje. Ale on nie chorował. Owszem, miał jakieś zawały wcześniej, ale nie żeby się na coś uskarżał. Jak wszyscy brał leki: na cukrzycę, nadciśnienie, zgagę.
Obudziła go dopiero pod sam wieczór ta nieszczęsna Felicja. Bębniła w drzwi i szyby tak długo, aż go zmusiła do wstania. Ledwo się trzymając na nogach, zawisł nad nią z mętnym spojrzeniem i pokiereszowana fryzurą.
Ponieważ nie cierpiała pogrzebów i jak ognia unikała uczestniczenia w nich, najczęściej rzucała przez zęby: Nie spodziewałam się go na moim pogrzebie, więc niech on się mnie nie spodziewa na swoim. I sprawa była załatwiona.
Czy z wszystkiego muszę mieć same piątki? – zastanawiał się po drodze. Tracić życie na głupoty tylko po to, żeby zadowolić innych ludzi, przecież to nielogiczne. Szkoła jest przeżytkiem, wszyscy to wiedzą. Każdego nauczyciela może zastąpić komputer, szkoły można by całkiem zamknąć, a uczniowie powinni sobie wybierać to, co ich interesuje, i tylko tego się uczyć. To miałoby wreszcie jakiś sens.
– Od kiedy zapominam o pewnych czynnościach domowych, mam znacznie więcej czasu.
– A czas jak wiadomo, obok zdrowia to rzecz nie do kupienia. Mnie się czasem zdarza zapomnieć o długach.
– Wygodne.
– Wygląda pani jak księżniczka, mieszka jak księżniczka, a liczy się jak przekupka.
– Dlaczego u nas tak zawsze musi być, że jak ktoś się do czegoś wybitnie nadaje, to się miga? A jak się w ogóle nie nadaje, to się pcha do rządzenia.
Im mniej rozumu, tym więcej radości życia – powiedziało w niej coś sarkastycznie.
– To nic nie da. Kania to dobry człowiek, ale tam żona wszystko trzyma w garści.
– Pewnie, że żona, a któż by inny? Znasz jakiś porządny dom, gdzie chłop by rządził? – Beata zastanowiła się w milczeniu i musiała przyznać Marii rację.
Książka: Osiedle Sielanka. Sąsiedzi