Ktoś mi mówi:"Nie chcę, nie dbam, żartuję", a ja po prostu nie słucham, nie słyszę. Albo słyszę: "Kocha, lubi, szanuje". Potem pojawiam się w punkcie wyjścia, na jakiejś pustej stacji, zaryczana, pokaleczona, z bałaganem w sercu jak w tobołku u Cyganki i... brnę w następne nieszczęście.
Ktoś mi mówi:"Nie chcę, nie dbam, żartuję", a ja po prostu nie słucham, nie słyszę. Albo słyszę: "Kocha, lubi, szanuje". Potem pojawiam się w punkcie wyjścia, na jakiejś pustej stacji, zaryczana, pokaleczona, z bałaganem w sercu jak w tobołku u Cyganki i... brnę w następne nieszczęście.