Miałem wrażenie, że zimny wiatr przewiewa mnie na wylot. Na ulicy był tłum. Na przystankach po obu stronach aż gęsto od ubranych na czarno, zmarzniętych ludzi o spojrzeniach przypominających wzrok ptaków, które przysiadają jeden koło drugiego i nieruchomo wpatrują się przed siebie, w skalny blok gdzieś na Antarktydzie.
Miałem wrażenie, że zimny wiatr przewiewa mnie na wylot. Na ulicy był tłum. Na przystankach po obu stronach aż gęsto od ubranych na czarno, zmarzniętych ludzi o spojrzeniach przypominających wzrok ptaków, które przysiadają jeden koło drugiego i nieruchomo wpatrują się przed siebie, w skalny blok gdzieś na Antarktydzie.